Oberża 6
Z za pnia ogromnego dębu wyłoniła się Seelenike. Niespiesznym krokiem podeszła do klęczącego nad ciałem. Mag posłyszał pełne przerażenia, powoli przechodzące w krzyk pytanie:
– Hani?!... Haniii!!!
Ledwie zdążył wzmocnić tarczę, gdy kolejny atak pozbawił go przytomności.
Ocknął się nad ranem i wezwał Warkota. Ten pomógł mu dotrzeć do domu i wrzucił do salutarium. Kolejny, zaklęty w wymyślnym kształcie wanny, inkarnator zabrał się za regenerację wyzutego z mocy i sił czrodzieja. Minęło niemal dwa tygodnie, gdy postarzały o lata, ale z resztkami zregenerowanej mocy, wstał z ożywczego roztworu i poczłapał do hallu, który był jego pracownią. Szybko ustalił, że Seeleni obłożyła go klątwą powolnego, wielokrotnego umierania. To jednak nie było najgorsze. Najgorsze okazało się niebawem; zostawiła mu tylko tyle mocy, by mógł używać najbardziej prymitywnych czarów. Od tamtego czasu, w ciągu trzech lat, umierał już dwadzieścia razy. Nie dało się przewidzieć ani jak, ani kiedy klątwa zacznie powtórnie działać.
A przecież to nie on zabił Hanifi. Mimo całej ogromnej wiedzy nie potrafił ochronić tej cudownej dziewczyny, nie mógł również osłabić czy cofnąć zaklęcia jej siostry. Żadna z nich nie wiedziała, że los spłatał mu okrutnego figla; zamiast jednej, podsunął mu dwie kandydatki. Wpędził w sytuację bez wyjścia, bo przecież mógł podsunąć jedną, która byłaby tak uległa jak zaborcza... Podsuwając dwie zmusił do rozterki tym więcej, że tylko jedna z nich mogła wzmocnić potężną aurę przyszłego super maga...
Pamiętał godziny, dni i noce poszukiwań rozwiązania kwestii; czy i jak może zrealizować najważniejszy cel życia.
Odpowiedź znalazł w unikalnym egzemplarzu Covaroliego „De transmissionibus partem dividus est incarnationis (O podzieleniu wcielenia). Przydała się wiedza, którą tak skwapliwie wykorzystywał gdy budował posiadłość i swoja pozycję w Gildii .
Należało spłodzić troje potomków. Pierwszych miał być strażnikiem zapewniającym dwójce pozostałych realizację celu. Ci zaś mieli spłodzić potomka, w którym znajdzie się cała podzielona pomiędzy nich moc, wiedza, i wszystkie pozostałe cechy najpotężniejszego.
I tak oto, po trzech latach zmagania z umieraniem i świadomością, że będzie coraz gorzej i nic nie jest w stanie tego odmienić, mimo klątwy oraz postępującego osłabienia, udało mu się zrealizować swój cel. Strażnik miał już dwa lata, przyszły ojciec najpotężniejszego – rok, a niebawem na świecie pojawi się przyszła matka. Na ołtarzu złożył życie rodzicielki strażnika, ale jakież to miało znaczenie gdy jego własne również już zostało skreślone, a wszystko co posiadał, czym był, zostało rozdysponowane w imię przyszłej potęgi...
– Panie – odezwał się Warkot, który bezszelestnie, kocim obyczajem pojawił się obok wspominającego – nadchodzi twój uczeń.
Wzdłuż gęstego i wysokiego żywopłotu wędrował wysoki, chudy i w jakiś sposób ptasio podobny chłopak. Nie spieszył się, przeciwnie; szedł jakby miał poważne wątpliwości, czy to co robi ma jakikolwiek sens. Podskubywał listki sterczących nad drogą gałązek, zatrzymywał się, spoglądał wstecz, jak ktoś, kto ma nadzieję na zdarzenie, które go zawróci i ruszał niechętnie dalej. Nieuchronnie jednak zbliżał się do furtki, która od jego strony wyglądała na bronioną dwoma wieżami potężną, dwuskrzydłową bramę.
Żyjące w żywopłocie inkuby pilnowały i tworzyły iluzję, a wspomagane przez Warkota, stanowiły wystarczająco zniechęcający argument dla wszelkiego rodzaju intruzów.
Wędrowiec zatrzymał się u stóp czarnej bramy, wyjął zza pazuchy zgnieciony nieco rulon pergaminu opasany sznurem na końcu którego zwisała zielona okrągła pieczęć. Dotknął nią odrzwi, w ślad za czym rozległ się głos;
– Wejdź i podążaj ścieżką nie zbaczając z niej. Przed lwem i tygrysem pilnującymi drzwi wymień swe imiona.
Chudzielec posłusznie przewędrował krętą dróżkę niemal okrążając dom i podszedł do Warkota, wyglądającego jak alabastrowy posąg i jego zwierciadlanego odbicia, zmienionego w posąg lwa.
– Woorak imię me brzmi. Od Gildii na naukę u mistrza przysłanym, jeśli uczyć mnie zechce, a nie skrzywdzić obieca.
Głos chłopaka piał raz basem, raz sopranem, aż wielki biały kot, który do tej pory nie miał okazji spotkać dojrzewającego młodzieńca, spojrzał na mówiącego. Jego lwie odbicie ruch powtórzyło, a chłopak widząc, że domniemane posągi ożyły, szybko rzucił zaklęcie ochronne i obronnym gestem, potrząsnął trzymanym ciągle pergaminem.
Mag do którego zmierzał, od dłuższej chwili zmagał się z falą słabości. Ledwie zdążył do wygódki, a teraz po narzuceniu na codzienną szatę, długiej reprezentacyjnej, próbował pospiesznie wrócić do hallu. Oczywiście zgubił pantofel i przydeptując skraj szaty oddarł spory kawałek drogiej, masceńskiej tkaniny. Dotarł jednak do usłużnego fotela i usiadł, czując buzujący w nim gniew. Po chwili opanował emocje i władczo rzucił w przestrzeń;
– Niech wejdzie!
Komentarze (20)
Mag trochę podupada na zdrowiu, ale jak to mówią w starym piecu diabeł pali. Więc wszystko możliwe, że doczeka potomków.
Chyba będzie miał następcę. Tylko ten Worek trochę chudzina taka.
Magia gór mną owładnęła i rwący Dunajec.
Pozdrawiam serdecznie:))
Drobne uwagi (tym razem znacznie mniej):
Z za pnia – zza*
Najgorsze okazało się niebawem; – tu miał być dwukropek? (dalej to samo)
Podsuwając dwie zmusił do rozterki – przecinek po „dwie”
którą tak skwapliwie wykorzystywał gdy budował posiadłość – przecinek przed „gdy”
Pierwszych miał być strażnikiem – pierwszy?
jakież to miało znaczenie gdy jego własne – przecinek przed „gdy”
a wszystko co posiadał – przecinek przed „co”
czy to co robi ma jakikolwiek sens – przecinki przed „co” i „ma”
rulon pergaminu opasany sznurem na końcu którego – przecinek przed „na”
podążaj ścieżką nie zbaczając z niej – przecinek przed „nie”
Mag do którego zmierzał – przecinek przed „do”
Oczywiście zgubił pantofel i przydeptując skraj szaty oddarł spory kawałek drogiej, masceńskiej tkaniny. – przecinki po „i” i „szaty”
W kilku miejscach nie byłam pewna, co począć z interpunkcją, więc wszystkiego tu nie wypisałam.
Ciekawi mnie, czy masz dokładnie zaplanowaną tę historię, czy może tworzysz ją na bieżąco. Zdradzisz mi to?
Dodaję komplet gwiazd za kolejny interesujący rozdział i pozdrawiam serdecznie. :)
-"Z za"? Nie powinno być po prostu "Zza"?
-"Podsuwając dwie zmusił do rozterki tym więcej, że tylko jedna z nich mogła wzmocnić potężną aurę przyszłego super maga..." - ojojojoj... Biedny mag!
- "ale jakież to miało znaczenie gdy jego własne również już zostało skreślone" - przed "gdy" przecinek
Więcej błędów nie spostrzegłam. Akcja brnie dalej. Przybył młodzieniec w trakcie swej głosowej mutacji, chcąc pobierać u maga nauki. Pozostaje jedynie czytać dalej i patrzeć, co się będzie działo :)
Pozdrawiam, Karawanie!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania