Poprzednie częściOtwórz karczmę, mówili... [1]

Otwórz karczmę, mówili... [5] KONIEC

EPILOG

 

Skurwignój szalał po parkiecie bez opamiętania. Skrzypiał donośnie swymi koturnami nic nie robiąc sobie z zakłócania miru nocy, śmiał się, rżał, wiwatował. Skakał nad połamanymi meblami, klaskał sam sobie, wirował jak kanu złapane w oko maelstromu.

 

Zaś wokół niego pląsały lelekiuki. Turlały się a kozły odczyniały, jeden drugiemu z garbu skacząc. Piątka szkodników z filiżankowymi spodkami na łebkach co siedzieli na ladzie, z zapamiętałym zapałem tłukli łyżkami w szczerbate sztachety pordzewiałego ksylofonu.

 

Działy się pod strzechą biednej karczmy nawet iluminacje zabawowe. Otóż, parę fiołkowo pomarańczowych osesków lelekiuczych odstawiało po całej salce szermiercze pojedynki z zapalonymi świecami miast mieczy.

 

- Dziś ta karczma a jutro cały świat! - zawołał Skurwignój.

 

Zaklinacz porwał z ziemi ubabranego przeżutym chlebem lelekiuka i uściskał czule. Szarpiąc jego łapkami pognał w tany. Zabulgotały piszcząco szkodników hordy, po rzuconych na przewróconą komodę bębenkach zaczęły skakać co tłustsze antałki.

 

- I ja znów wygrywam! Ja! Jedyny i niepowtarzalny! Wszyscy mnie sławić! Zaklinacz lelekiuków, pierwszy tego imienia, przyszły król trzech stolic Imperium, pan onych Trzech Koron! Wszyscy chwała swemu władcy! S'hak'ks Skurwignój... to jest król!

 

Skończywszy ryczeć, zaklinacz rzucił swym niedobrowolnym partnerem do tańca przez całą karczmę. Coś tam świszcząc, lelekiuk rozbił się o regał z alkoholami. Rzut był to celny niesłychanie, w perzynę obróciły się ostatnie zdrowe butelki.

 

Grupka fioletowo oranżowych stworków wraz dopadła rozlanej po deskach mieszanki tłuczonego szkła a bimbru. Ksylofon u blatu rozszalał się z nową mocą, zmieniła się szychta bębniarzy na komodzie a do tego wszystkiego doszły jeszcze bestialsko mordowane skrzypce.

 

- Zwojujemy nawet księżyce! Lecz nocą! Za dnia tam ciemno jak w rzyci! - oznajmił Sh'hak'ks wyciągając pod poły żupana poręczną harfę.

 

Na czworaki padł i z rozmachem jął walić instrumentem po podłodze. Jakiś głupiutki stworek co podlazł za blisko, oberwał po pysku pękniętą struną i dostał z tego zajęczej wargi przez całą facjatę.

 

Lelekiuk z widelcową koroną wyrwał smyczek poparzonemu pobratymcowi o łebku skręconym, samemu chciał zarzynać skrzypce wbite w dziurę po kowadle. Zaczęli się szarpać, gryźć a wzajemnie sobą tłuc o instrument wzbogacając jazgotliwy koncert o wyjątkowe brzmienia.

 

Do hałaśliwej symfonii nieokiełznanego, dzikiego na wskroś chaosu dołączył jeszcze jeden dźwięk... pukanie do drzwi. Zgoła grzeczne, jednostajne, spokojne i zupełnie nienachalne.

 

S'hak'ks wystraszył się nie na żarty. Wyrzucił harfę precz, wysupłała z rękawa trójkąt i pstryknął w niego. Urok sprawił iż lelekiuki zamarły niby zamrożone. Skurwignój wstał, otrzepał się i wcisnął czerep głębiej w czapę. Szurając koturnami podszedł do drzwi uwieszonych framugi na wbitych krzywo zawiasach i otworzył je.

 

- O kurwa, wywerna...

 

Zaraz po tym jak wybełkotał one słowa, dostał zrogowaciałą, ołuskowiałą pięścią pod żebra. Zwalił się jak długi w pozie niby maiłby być zaraz ukrzyżowany za bluźnierstwa wobec jakiegoś niesprecyzowanego majestatu.

 

Z sykiem żmijowym, przez próg tłukąc o framugę ogonem, wlazł blady jak sama Śmierć jaszczurat. Na szczupłej piersi bandolier pierścieni będących zmyślnymi korkociągami, pas zastawiony szczypczykami a nożycami do runa owczego.

 

Znakiem charakterystycznym bandziora był nie tyle albinizm łuski, co aż pięć skrętów z suszonego tytoniu w paszczy. Dowód zdecydowany iż Włóczykije nawiedził Zrenaj Wykręcacz.

 

Zaraz za jaszczuratem weszła para orków, jeden od drugiego brzydszy a drugi od pierwszego smrodliwszy. Mistrzowsko synchronicznie przydeptali ręce S'hak'ksa świdrując go wygłodniałymi, świńskimi oczkami.

 

Zrenaj gniotąc brzuch Skurwignoja przyklęknął nad nim. Uśmiechnął się szeroko, popiół z ćmiących zawijasów spadł śnieżkiem na żupan. Jaszczur wysyczał:

 

- Znacznie gorzej pajacu, oprych Garkody Kajmana.

 

Na to z zuchwałością klawesynowo wygrywaną, odparł S'hak's:

 

- Lelekiuki gorsze są.

 

KONIEC

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania