Pamiętnik erotomana - cd 2
W dziupli już bywszy, ogarnąłem nieco trociny, wyciągnąłem z dziury po sęku apparat miniaturowej wielkości, który po wychynięciu rozłożył się jak parasol i zaprezentował całe swe bogactwo laboratoryjne. Czegóż tam nie było? A to menzurki szklanne, a to retorty łabędzie, a to tygle żeliwne i inne statywy, a trójnogi palczaste.
Wyciągnąłem zza pazuchy i wysypałem zawartość do ekstraktora z mieszka pierwszego, następnie z Mieszka II Starego i już, już sięgałem po Bolesława Chrobrego, gdy dłoń ma zawisła w pustce. Na szczęście w porę otrzeźwiałem i zdałem sobie sprawę, że nie mam do dyspozycji całego Pocztu Królów Polskich, tylko jeno te dwa mieszki ze sprężynkami skodziałymi, zaślimaczonymi wujowsko, do analizy dna i DNA gotowymi. Jakoż, po wyizolowaniu w miarę to czystego ekstraktu jądrowego, moja prawa dłoń zawisła w pustce po nieudanym poszukiwaniu Chrobrego, przejawiła z nagła spontaniczną żywiołowość i zapaskudziła mi materiał badawczy jakimś sierściuchem.
Czy to był szczur, ale kudy szczur w dziupli? Czy to był inny gryzoń w postaci wiewióra drapieżnego, nie wiem, nie znam się zbytnio na gryzoniach. Jedno jeno mogę rzec, szczur ten miał mało szczurzy ogon.
Zapaskudzony materiał, jednakowoż pojechał do inkubatora, w którym to miało nastąpić wyklucie się wuja, a przyczyniła się do tego mocarnie zbuntowana prawica. Królewsko było mi to nie na rękę, lecz cóż począć? Zapaskudzony wuj wiewiórką począł się właśnie dzielić i mnożyć, nawet przez moment nastąpiło wyciąganie jakiegoś pierwiastka, ale wnet nastąpiło potęgowanie i całkowanie. Wyprowadzony wielomian przed nawias klamrowy - temu wielomian, bo wuj wiele miał imion, został potraktowany z góry jako liczba zespolona i dalejże wyciągać zeń jednostki urojone! Aż się cały spociłem, patrząc na te ekwilibrystyki algebraiczne, lecz w końcu odetchnąłem z ulgą - pojawiła się bowiem Zygota!
Czyli, byłem już w domu, a własciwiej, w tajnej dziupli starego starodrzewu, której powstanie wiąże się z inną osobliwą historią.
Otóż, młodym knurem bywszy, jeszcze za czasów Neandertalów Niewyprostowanych, niedawno co zlazłszy z drzewa; zapałałem okrutną rządzą. Stałem pod wysokim jaworem z rozpiętym rozporem i szukałem ujścia. Mój wzrok padł na pień rozłożystego drzewa z dumnie nastroszoną koroną, niczym jakiś drewniany król, albo li królowa.
Zęby miałem mocne, ostre, lśniące żółcią, wgryzłem się zatem w korę, żarłem pniaka nieboraka, niczym wściekły bóbr i wygryzłem, plując trotami, dziurę.
Podniecony wielce, wyruchałem jawora, w pięć minut później pognałem w oczerety by po kwadransie znowu spółkować drewnianie. I tak to trwało tygodniami, miesiącami, latami, aż drzewo spuchło, nadęło się, zaciążyło mocno, powstała komnata, wyślizgana i wyrzeźbiona ostrym mym dłutem, w wieloletnim znoju - jakaś taka sprośna dziupla zboczona. Jako że pustką zionęła, potomstwa nijakiego tam nie znalazłszy, smutny już nieco, kuśka zmarnowana zwisła żenująco, wlazłem byłem w dziuplę, niczym jakiś bękart i zamieszkałem tam aż do czasów współczesnych, wujowskich, nowoczesnych bardzo.
Komentarze (8)
Co z wuja się rozwinie, aż strach pomyśleć. :) 5
,,pojawiła się bowiem Zygota!'' - teraz tylko pozostało czekać na podział mejotyczny i haploidalne komórki :)
,,Podniecony wielce, wyruchałem jawora, w pięć minut później pognałem w oczerety by po kwadransie znowu spółkować drewnianie. I tak to trwało tygodniami, miesiącami, latami,'' - no, nie dziwię się, że po tak ciężkiej pracy, dziura powstała twojej wielkości :)
Świetny tekst :) Czekam na cd. Gwiazdy zaświeciłam oczywiście :) Dodam, że wszystkie :) Pozdrawiam :)
„Czyli, byłem już w domu, a właściwiej” – właściwiej*
Drewniane spółkowanie powiadasz, „jak kłoda w łóżku” od czegoś się musiało wziąć ;)
Wiesz co, coś ma w sobie końcówka, jakaś nostalgie i obrazy Twoje mi się skojarzyły.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania