Perełka cz 21
– Więc, jak się domyślam, nie pozwolisz mi odejść? – Sama nie wiem, po co zadałam tak głupie pytanie, choć odpowiedź była mi doskonale znajoma.
– Przykro mi, Panienko, mam rozkazy by...
– Tak, wiem – przerwałam mu niegrzecznie – By łazić za mną, ilekroć wystawię nosa poza pałac.
Z olbrzymią satysfakcją obserwowałam, jak policzki Olafa barwi szkarłatny rumieniec. Pewnie wydawało mu się, że nie zauważyłam cienia włóczącego się za mną po całym dziedzińcu. Cieszyło mnie, że choć w ten sposób mogę utrzeć mu nosa.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, bo chyba nie było między nami już nic do powiedzenia, po czym żołnierz spojrzał w niebo. Popołudniowe słoneczne promienie z coraz większym trudem przedzierały się przez liściasty baldachim. Robiło się chłodniej.
– No dobra, wracajmy – westchnęłam i poczłapałam w kierunku, w którym, jak mi się wydawało, prowadził do osady.
Jak gdyby obawiając się, że znowu przypuszczę atak na jego biedną głowę, mężczyzna postanowił iść jakieś trzy kroki za mną. Jego ciemne spojrzenie niemal wwiercało mi się w plecy. W pewnym momencie przystanęłam gwałtownie, bo do głowy przyszła mi nieprzyjemna myśl. Coś, o czym wcześniej nie pomyślałam. Na powrót ogarnęła mnie niepewność.
– Czy zostanę ukarana za próbę ucieczki? – Przed oczami, jak żywy, miałam obraz chłopca przywiązanego do pręgierza.
Przez sekundy dzielące mnie od odpowiedzi, zdążyłam spocić się ze strachu. Nie przetrzymałabym chłosty z godnością. Skamlałabym o litość.
– Wydaje mi się, że tym razem uda się tego uniknąć. – Uśmiechnął się lekko, zapewne chcąc dodać mi otuchy. – Poszedłem za tobą, Panienko, nie informując wcześniej mej Pani. Nikt chyba jeszcze nie wie, że uciekłaś.
Nie byłam pewna czy mogę mu wierzyć, czy nie próbuje jedynie uśpić mojej czujności i uniknąć szarpaniny.
– Czego będziesz chciał w zamian? – Z doświadczenia wiedziałam, że w życiu nie ma nic za darmo. Zapłatę lepiej było ustalić z góry.
Uśmiech Olafa poszerzył się, tak iż wyglądał niemal chłopięco.
– Wystarczy, Panienko, jeśli nie będziesz więcej uciekać, zmuszając mnie do gonitwy po lesie.
Ruszyłam przed siebie raźniejszym krokiem. Sama nie byłam pewna dlaczego, ale wierzyłam mu. W innych okolicznościach, w innym świecie mogłabym poczuć do niego nić sympatii. Bardzo cienką, splątaną, niemniej jednak zawsze.
Powrót do zamku był o wiele łatwiejszy, niż przypuszczam. Kiedy szłam u boku żołnierza, wszyscy spotkani po drodze ludzie zdawali się odwracać wzrok. Już miałam skierować się do stajni, by odszukać swoje ubranie, kiedy na dziedzińcu zapanowało poruszenie. Przestraszeni chłopi rozbiegiwali się na boki, usiłując znaleźć bezpieczne schronienie za wyładowanymi wozami bądź stertami beczek, a w moją stronę pędził Potwór. Z pyska kapała mu ślina, z oczu wyzierało szaleństwo, a resztki zerwanego łańcucha powiewały za nim niczym wstęgi. Rozejrzałam się pospiesznie, wzrokiem poszukując Olafa. Niestety stał zbyt daleko, rozmawiając z wartownikami przy bramie. Nie miałam szansy, by do niego dobiec. Pies odbił się od ziemi i wylądował prosto na mnie. Siła uderzenia wypchnęła mi resztkę powietrza z płuc, instynktownie podciągnęłam głowę do klatki piersiowej, by nie uderzyć nią o kostki bruku. Czułam, że już po mnie, kiedy owiał mnie nieświeży oddech i ujrzałam przed sobą szereg zębisk. Chciałam stracić przytomność, by tylko nie czuć, kiedy przegryzie mi krtań lub odgryzie kawałek twarzy. Błogosławiona ciemność uparcie nie nadchodziła. Z zaciśniętymi powiekami czekałam na to, co miało nastąpić, jednak nic się nie wydarzyło. Ostrożnie otworzyłam jedno oko, otrzymując w nagrodę soczyste liźnięcie.
– No tak, zanim zabierzesz się do jedzenia, porządnie umyjesz posiłek. – Przerażona, zawsze wygłaszałam podobne perełki.
Jeśli to możliwe, w psich oczach odmalowało się szczere oburzenie na tak niedorzeczny pomysł. Potwór po prostu się stęsknił.
Komentarze (10)
"choć odpowiedź była mi doskonale znajoma." - tutaj nie jestem pewna. Mówi się raczej "doskonale znana", więc swojej głowy nie gwarantuję czy obie wersje są poprawne.
"Przykro mi Panienko" - przed "panienko" również przecinek, bo wtrącenie
"Tak wiem" - po "tak"
"ilekroć wystawię nosa poza pałac." - nos*
"Popołudniowe słoneczne promienie, z coraz większym trudem przedzierały się przez liściasty baldachim. Robiło się coraz chłodniej." - bez przecinka i coraz x2
"w kierunku w którym" - przecinek po "kierunku"
"dzielące mnie od odpowiedzi zdążyłam" - po "odpowiedzi"
"Uśmiech Olafa poszerzył się, tak iż wyglądał niemal chłopięco." - ten przecinek wędruje za "tak"
"w innym świcie mogłabym poczuć" - świecie*
"wozami, bądź stertami beczek" - bez przecinka
"No tak, zanim zabierzesz się do jedzenia, porządnie umyjesz posiłek" - umyjesz porządnie posiłek? A nie pyszczek? :D
Bardzo podoba mi się ten niespieszny sposób, w jaki prowadzisz narrację. Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju sytuacji :) Ze względu na błędy 4,5 ale to dalej 5 :)
do własnych dziwactw językowych, jeśli nie macie nic przeciwko : )
"No tak, zanim zabierzesz się do jedzenia, porządnie umyjesz posiłek" - pies wymył jej buzie jęzorem, a skoro Nala boi się, że
zostanie pożarta, słowo posiłek jest jak najbardziej na miejscu : )
,,poczłapałam w kierunku, w którym, jak mi się wydawało, prowadził do osady" - ,,w kierunku, który (...) prowadził";
,,Nie byłam pewna (przecinek) czy mogę mu wierzyć" - tutaj ,,czy" prowadza zdanie podrzędne;
,,Powrót do zamku był o wiele łatwiejszy, niż przypuszczam" - tu chyba miało być ,,przypuszczałam". 5:)
właśnie to opowiadanie : )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania