Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.2
Esme:
Siedziałam w pokoju i darłam po kolei wszystkie nasze zdjęcia. Chciałam wymazać z pamięci całą jego zakłamaną i fałszywą miłość.
- Esmę! - usłyszałam głos matki. Wytarłam z oczów łzy i usiadłam na łóżku. Po chwili do mojego pokoju weszła mama i spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem. - Kochana Esmę tak mi przykro - rzekła. Zbyłam jej słowa machnięciem ręki i udałam, że wcale nasze rozstanie nie zabolało. Chociaż moje serce krwawiło, chociaż umierałam minuta po minucie, ze wszystkich sił, starałam się ukryć pod skorupą obojętności.
- Jego strata. Jestem fantastyczna dziewczyną i to on będzie żałował, że mnie stracił, nie ja - wypaliłam. Mama chyba zorientowała się, co się naprawdę działo w moim sercu, bo jeszcze nigdy nie widziałam w jej oczach tyle współczucia, tyle troski co teraz. - Naprawdę mamo wszystko gra - przekonywałam chyba bardziej siebie niż ją. Po chwili wstała i powiedziała, że kolacja jest gotowa i odeszła, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Nie dość fantastyczna, by ze mną był podpowiadało moje obolałe serce. Tak bardzo chciałam być zimną suką bez uczuć, tak bardzo zapragnęłam zapomnieć o nim, wymazać go z pamięci, znienawidzić, ale nie potrafiłam. Po tej akcji, gdy dałam mu w twarz tak wiele się zmieniło. On coraz częściej zaczął prowadzić się z tą pannicą, aż wreszcie ogłosił kolegą, że zostali parą. Nawet nie raczył posłać ani jednego spojrzenia w moją stronę. Jakbym ja, nasza miłość, to wszystko przestało mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie, jakbym dla niego przestała istnieć. A może tak było? może ja już dla niego nie istniałam? teraz natomiast czułam jeszcze większy ból. Na samo wspomnienie o nim, na sam widok naszych wspólnych zdjęć, na których byliśmy tak cholernie szczęśliwi, czułam jak moje serce obumiera. Czy naprawdę znaczyłam dla niego tak niewiele? czy naprawdę nic do mnie nie czuł? czy byłam kolejną jego zabawką, kolejną panienką, którą tylko chciał zaliczyć? dlaczego ich nie posłuchałam? dlaczego do cholery nikogo nie posłuchałam, gdy mnie ostrzegali? Byłam głupia, naiwna i wierzyłam, że ja, siła naszej miłości może zmiękczyć jego serce, wierzyłam, że jeszcze mogę go zmienić. Nie mogłam. Nawet nasze dziecko tego nie zrobiło, bo ani razu nie zapytał się o to, jak się czuje. Przecież pamiętał nasza rozmowę, więc musiał też pamiętać o tym, że wyznałam mu o ciąży. A może nie? Jakie to teraz ma znaczenie? Żadnego. Już chciałam podrzeć parę ostatnich zdjęć, do których naprawdę miałam ogromny sentyment, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili do mojego pokoju wszedł Rafał, a ja uśmiechnęłam się do kumpla. Ostatnio nawet i jego zaczęłam kompletnie unikać, jakbym karała go za zachowanie jego brata.
- Co ty tu robisz? - zapytałam oszołomiona jego widokiem. Rafał spojrzał na łózko, na którym były porozrzucane nasze zdjęcia i uśmiechnął się do mnie.
- Wyrzucasz wszystkie wasze zdjęcia? - zapytał marszcząc brwi.
- Ta - wyznałam, nie spuszczając wzroku z jednego zdjęcia, które miało dla mnie szczególne znaczenie. - Wyrzucę wszystkie z wyjątkiem tego - wyznałam, podnosząc z łózka jedno zdjęcie, które schowałam głęboko w szafie. Przez chwile dałam ponieść się wspomnieniom i zapomniałam o obecności Rafała. Dopiero jego chrząkanie, sprowadziło mnie na ziemie.
- Nie odbierasz ode mnie telefonu a musiałem Ci coś powiedzieć - rzekł Rafał i podszedł bliżej mnie. Wyciągnął swoją dłoń i złapał mnie za rękę. Widziałam strach i troskę w jego oczach. - On wyjechał Esmę. Omar i Marta wyjechali do Niemiec godzinę temu - rzekł. Słyszałam o ich planach, ale nie traktowałam tego wszystkiego poważnie. No bo przecież wydawało mi się, że go znam. Wydawało mi się, że wiem o nim prawie wszystko.
- Co takiego? - zapytałam, uświadamiając sobie, że straciłam go na dobre. Nagle poczułam cholerny ból i skuliłam się, łapiąc za brzuch. Poczułam jak tracę przytomność i upadłam na podłogę.
***
Omar:
Patrzyłem na czarnulkę, która siedziała obok mnie i rozmyślałem. Siedzieliśmy w samolocie i lecieliśmy do Niemiec. Przed oczami miałem ostatnie spotkanie z Esmeraldą i nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Chociaż wyjeżdżałem z aktualną dziewczyną, tak naprawdę uciekałem przed bólem i cierpieniem. Uciekałem przed miłością do tej dziewczyny, z którą bez przerwy się raniliśmy. Zrobiłem to dla niej. Robiłem to dla jej dobra. Kochałem Esmę i wiedziałem, że nigdy nie przestanę jej kochać. Związałem się z Martą, bo chciałem wzbudzić zazdrość w niej, ale później doszedłem do wniosku, że lepiej będzie Esme beze mnie. Nie wiem, czy słowa Rafała, czy słowa mojego przyjaciela, czy po prostu dorosłem do jej straty, ale coś podpowiadało mi, że tak będzie dla nas lepiej.
- Misiek jesteś pewny, że tego chcesz? - usłyszałem głos Marty.
- Tak jestem - zapewniłem i pospiesznie przytuliłem dziewczynę, by uspokoić jej obawy. Nie była głupia. Chyba tak naprawdę była mądrzejsza niż sądziłem. Już na drugim spotkaniu domyśliła się, że spotykałem się z nią, by wzbudzić zazdrość u mojej ukochanej. Jednak jej to nie przeszkadzało. Cieszyła się, że w nowej szkole, w nowym otoczeniu znalazła kogoś, na kogo będzie mogła liczyć, kogoś, z kim będzie mogła spędzać czas. Poświęcałem jej każdą wolną chwilę, bo wierzyłem, że w ten sposób zapomnę o Esmę. Podobno kij dobrze zwalczać kijem, na nieszczęśliwą miłość, najlepsza jest nowa, a ja mimo szczerych chęci, starań, nie potrafiłem zakochać się w Marcie. Dlatego zdecydowałem się na ten krok, dlatego postanowiłem wyjechać. Wierzyłem, że gdzieś tam z dala od niej, z dala od miłości mojego życia, od dziewczyny, którą tak wiele razy zraniłem, nauczę się żyć i kochać od nowa. Marta siedziała zrelaksowana na fotelu a w jej uszach znajdowały się słuchawki od mp3. Zawsze taka była. Potrafiła godzinami zamykać się w świecie muzyki i nie odzywać do nikogo. Mimo wszystko, to dodawało jej uroku. Jednak potrafiła też być dobrą przyjaciółką, potrafiła wysłuchać, doradzić, pomóc. To chyba dlatego postanowiłem z nią pojechać, potrzebowałem kogoś, takiego jak ona. Potrzebowałem jej, by móc zapomnieć o Esme. Jednak nie była taka jak ona. Nie była nią i miałem tego świadomość, że już żadnej kobiety nigdy nie pokocham tak jak jej. Cóż. Staraliśmy się, ale nie wyszło. Nie miałem siły walczyć o coś, czego i tak nigdy nie będzie. Za bardzo różniliśmy się, by móc ułożyć sobie życie. I Chociaż Kochałem ją do szaleństwa, chociaż żałowałem mojego wyjazdu, nie zamierzałem zmienić decyzji. Postanowiłem z nas zrezygnować...
***
Esme:
Obudziłam się w białej sali. Obok mnie siedziała zapłakana matka, a ojciec chodził od okna do drzwi, od drzwi do okna, od okna do drzwi i tak bez końca. Otworzyłam oczy i przypomniałam sobie ostatnie słowa Rafała. Wyjechał.
- Mamo - szepnęłam słabym głosem. Wciąż czułam zawroty głowy, wciąż było mi słabo i byłam strasznie senna.
- Córeczko! - zapłakała mama. Ojciec spojrzał na mnie, lecz nie potrafił powiedzieć nawet słowa. W jego oczach widziałam łzy. Rozumiałam go. Zawiodłam.
- Tato ja chciałam Wam powiedzieć, naprawdę - zapewniłam, ale chyba nikt nie wierzył w moje słowa.
- Powiesz mi kto jest ojcem? ten chłopak, z którym się spotykałaś tak? - zapytał zaciskając pięści.
- On wyjechał tato. Wyjechał z nową laską - zapłakałam. Mama przytuliła mnie do siebie, ale widziała strach w jej oczach. Bała się o moją przyszłość. Tata nie wytrzymał i wyszedł z sali trzaskając drzwiami. Mama spojrzała na drzwi, ale nic nie powiedziała. Pocałowała mnie w słowo i wyszła za mężem, zostawiając mnie samą. Zamknęłam oczy. Chciałam powstrzymać łzy, ale leciały ciurkiem, a ja nie miałam siły ich ciągle od nowa wycierać. Nawaliłam. Nagle drzwi od sali otworzyły się i zobaczyłam w nich przerażoną twarz Rafała.
- Dlaczego nic nikomu nie powiedziałaś? - zapytał, jakby miało to teraz największe znaczenie.
- Co z dzieckiem? - zapytałam, bo jakoś rodziców nie miałam odwagi o to zapytać.
- Dobrze. Po prostu za dużo wrażeń. Jakbym wiedział. Jakbym tylko wiedział, nie powiedziałbym Ci nic.- zapewnił. Uśmiechnęłam się do niego, ale smutek w moich oczach pozostał. - Ojcem dziecka jest mój brat prawda? - zapytał, upewniając się, czy ma rację.
- Tak. Omar jest ojcem - zapłakałam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie, co teraz zrobię. Jak poradzę sobie jako samotna matka?
- Czy on, czy on wie? - zapytał Rafał, łapiąc mnie za rękę.
- Owszem. Powiedziałam mu tamtej nocy przed moim blokiem. Jednak niewiele to dla niego znaczyło, skoro wyjechał z Martą - rzekłam. Rafał już nic się nie odezwał. Chociaż po jego wyrazie twarzy domyśliłam się, że nie jest dumny z postępowania brata, nie mieliśmy wpływu na jego decyzję.
- Zadzwonię do niego. Powiadomię go, poproszę by wrócił. Przecież jego psim obowiązkiem jest tu być! - wyznał, a jego pięście zaciskały się.
- Nie Rafał. Proszę zostaw to. Sama je wychowam. - wyznałam. Rafał spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam strach. Cieszyłam się, że tu jest, bo miałam świadomość, że mogę na niego liczyć, że nie zostanę z tym sama.
- Dziecko musi mieć ojca - rzekł.
- Nie musi. On nas nie chcę Rafale. Nie chce być z kimś z przymusu, z obowiązku. Ja taka nie jestem. Wróci do mnie z miłości, albo wcale nie wróci - wypaliłam i spojrzałam na niego. Po mojej twarzy rozpoznał, że nie zmienię zdania i odpuścił.
- Możesz na mnie liczyć - zapewnił a po chwili wyszedł, zostawiając mnie samą z moimi myślami.
Esme:
- Jesteś pewna, że naprawdę tego chcesz? Przecież Omar mógł nie wiedzieć o dziecku - usłyszałam głos mojej przyjaciółki Magdy. Spojrzałam na dwa lata starszą dziewczynę, która jednocześnie była moją najlepszą przyjaciółką i siostrą chłopaków i uśmiechnęłam się. Teraz było trochę za późno, na tego typu pytania. Dziś miał przyjechać Omar ze swoją dziewczyną, a przyjeżdża do Polski, głównie po to, bo jutro jest mój ślub. Tak, przyjęłam oświadczyny Rafała i związałam się z nim. Od tego incydentu w szpitalu, tak wiele się zmieniło. Rafał przychodził do mnie dzień w dzień, aż w końcu powiedział mi o swoim szalonym planie, a ja szalona zgodziłam się za niego wyjść. Postanowił uznać dziecko, jako swoje. Mój brzuch z miesiąca na miesiąc był co raz to większy, a ciąży nie dało się już ukrywać. Rodzice nie pochwalali tego pomysłu, ale też postanowili mi niczego nie zabraniać.Ich zdaniem było to szalone, ale najlepsze dla mnie i mojego dziecka. Tylko Magda negatywnie do tego podchodziła, ale ona miała swój powód, by tak uważać. Od zawsze kibicowała mi i Omarowi, wiedziała co do siebie czujemy i wspierała nas za każdym razem. Teraz ja natomiast miałam wyjść za jej drugiego brata, raniąc przy tym najmłodszego z braci. To wszystko było tak mocno skomplikowane, że nawet ja zaczęłam się już w tym gubić. Niezręcznie czułam się opowiadając jej o swoich obawach, o miłości, jaką nadal żywiłam do Omara. Podobno między nim a Martą, też nie było różowo, ale nie interesowało mnie to już. Przecież nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, już jutro miałam poślubić Rafała.
- Teraz nie ma czasu na wątpliwości Magdo. Jutro poślubię Rafiego i postaram się, by był szczęśliwy w naszym małżeństwie. Chociaż tyle mogę dla niego zrobić - rzekłam
- A ty? twoje szczęście się już nie liczy? - zapytała. Spojrzałam na nią, ale nie odpowiedziałam. Nie wierzyłam w szczęście. Moim szczęściem był tylko Omar, ale porzucił mnie dla jakieś panienki. Co miałam innego zrobić? musiałam myśleć o dziecku, to ono jest i będzie moim największym szczęściem, będzie owocem naszej miłości, będzie czymś dla mnie najpiękniejszym, najważniejszym, ukochanym. Będzie częścią mnie i jego.
- Daj spokój. Nie zmienię zdania. Już postanowione - ucięłam krótko, dając jej w ten sposób znać, że nie zamierzam dłużej rozmawiać na ten temat. Cokolwiek by powiedziała, cokolwiek by zrobiła, cokolwiek bym usłyszała, nie zmienię swojej decyzji. - Jutro wychodzę za twojego brata. I zrobię to, czy to Ci się podoba, czy nie. - wyznałam i już miałam wyjść z pokoju, gdy zatrzymałam się.
- Powinnaś wyjść za mojego brata, owszem, ale tego młodszego. Nie przekreślaj tego, co jest między wami Esme - wyznała Magda i spojrzała mi głęboko w oczy. Odwróciłam się do niej twarzą, a w moich oczach znajdowała się złość.
- Ja przekreśliłam? - szepnęłam zdenerwowanym głosem. Starałam się mówić jak najciszej, bo bałam się, że Rafał usłyszy naszą rozmowę. - Ja niczego nie przekreślałam! To Omar wyjechał z tą wywłoką i porzucił mnie i dziecko. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, chciałam pocisnąć jej tak, by poszło jej w pięty, ale nie zdążyłam. Nie rozumiałam jak moja najlepsza przyjaciółka mogła postąpić w ten sposób. Dlaczego mnie nie rozumiała? nie chciałam tak postąpić, ale nie miałam wyjścia. To była najsłuszniejsza z podjętych decyzji. Tyko dlaczego ona tego nie potrafiła zrozumieć? dlaczego nie potrafiła mnie wspierać? - Jesteś moją druhną! Powinnaś mnie wspierać! - rzekłam z wyrzutem. Już chciała coś powiedzieć, gdy zatrzymałam się, bo usłyszeliśmy znajomy głos. Tak, obie wiedzieliśmy kto właśnie przyjechał. Z dołu mieszkania usłyszeliśmy głos nie kogo innego, jak Omara.
- Kochanie! - do pokoju wszedł Rafał z swoim bratem. Odwróciłam się do nich tyłem, udając, że coś wpadło mi do oka, bo nadal w moich oczach znajdowały się łzy. Rafał poszedł uszykować gościnny pokój i coś do jedzenia, a z nami został Omar. Zdziwiłam się, że nie ma przy nim Marty, ale nie zadawałam mu żadnych pytań. Trudno. To już nie była moja sprawa.
- A pannicy Marty z Tobą nie ma? - zapytała Magda, jakby czytała w moich myślach.
- Rozstaliśmy się. Nasz związek okazał się błędem, nie potrafiłem się tam odnaleźć - wyznał siostrze. - Nie było mnie zaledwie kilka miesięcy, a ty już poślubiasz mojego brata? - zapytał, patrząc głęboko mi w oczy.
- No cóż - wyznałam i odsłoniłam sweter. Jego zaskoczony wzrok spojrzał mi głęboko w oczy, ale nie widziałam w jego spojrzeniu radości, czy ulgi. Przeciwnie. Panował tam nie wyjaśniony dla mnie smutek i żal.
- Gratulację - powiedział zachrypniętym głosem, a ja z Magdą domyślałam się dlaczego. Jego oczy zaszkliły się i bez słowa odszedł a po chwili za ściana usłyszałam jego i Rafała głos.
- Sama teraz widzisz. Nadal się kochacie, a ty - zawahała się i spojrzała ze smutkiem na moją twarz - A ty moja panno jutro zabijesz waszą miłość - wyznała i bez słowa odeszła, a ja zmęczona, wyczerpana emocjami upadłam na łóżko.
***
Omar:
Zaproszenie, które dostałem kilka dni temu, było czymś w rodzaju kubkiem zimnej wody. Wciąż czytając na małym zaproszeniu informację o ich ślubie i krótki list dołączony do niego od Rafała, nie mogłem dojść do siebie. Nie wiem co bardziej mnie zabolało. To, że o ślubie Rafała dowiedziałem się w ten sposób, czy to, że Esme, moja do niedawna dziewczyna w tak krótkim czasie postanowiła na tak poważny krok. My nigdy nie rozmawialiśmy o ślubie a znaliśmy się kilka lat. Zawsze wydawało mi się, że za mało się znamy, jesteśmy za młodzi, mamy na to czas. Później tak wiele się zmieniło i jakoś temat ślubu był ostatnim, o czym chciałem pomyśleć. A może to był znak, że nie byliśmy nigdy sobie przeznaczeni? może moja niechęć do małżeństwa z ta kobietą, była oznaką, że nie powinniśmy wcale razem być? może to nie ja, tak jak zawsze myślałem a Rafał był jej przeznaczony? jednak nigdy nie przypuszczałbym, że oni się ze sobą zwiąż,a co dopiero pomyślą o ślubie. Przez ostatnie dnie nie dawało mi to spokoju. Patrzyłem na Martę i widziałem w tej kobiecie obcą dziewczynę i chyba dopiero to zaproszenie sprawiło, że przejrzałem na oczy. Przez chwilę postanowiłem nigdzie nie jechać, ale później zdałem sobie sprawę, że nie mogę im tego zrobić. Chciałem być jego świadkiem i byłem winny to Esmeraldzie. Chciałem być przy niej, chciałem być obok, gdy będzie wchodziła z moim bratem w nowa, jak ważna dla nich drogę. Pomyślałem, że przecież powinienem o nią walczyć. Pojechać tam, wyznać jak bardzo ja kocham, wyznać, że nigdy o niej nie zapomniałem i naprawdę chciałem to zrobić. Spakowałem się, wyznałem Marcie, że odchodzę, przepraszając ją za wszystko i opuściłem Niemcy z postanowieniem, że wracam na zawsze do domu. Chciałem zawalczyć o nasza miłość. Przez całą drogę jeszcze łudziłem się, że to jakaś pomyłka, że ktoś zrobił mi głupi kawał, ale nie. Bałem się, że ich ślub to prawda. Teraz natomiast siedziałem przy jednym stole z moją ciężarną byłą dziewczyną, siostrą i bratem,a całe postanowienie o walce o nas wyparowało jak dym. Przecież nie mogłem im tego zrobić. Nie mogłem rozbijać dziecku rodziny. Udawałem twardego, robiłem dobrą minę do złej gry i wmawiałem im, że cieszę się z ich szczęścia. Teraz rozumiałem ich decyzje, rozumiałem pośpiech ze ślubem. Ciekawiło mnie jak długo mnie oszukiwali, czy było to po, czy przed naszym rozstaniem. Kochałem ją, ale nie miałem już szans, by cokolwiek zrobić. Było dla nas za późno. Chociaż pewny byłem powrotu do domu, nie chciałem na razie im tego mówić. Postanowiłem zaczekać i wyznać im to dopiero po ich ślubie. Nie wiem dlaczego. Może podświadomie bałem się,że jak Esme usłyszy, że zostaje to zmieni zdanie i nie wyjdzie za mojego brata? On ją naprawdę kochał. Było to widać na kilometr. To jego zakochane spojrzenie, gdy patrzył w jej stronę. Nonsens. Dlaczego akurat on musiał pokochać tą samą kobietę co ja?
- Przejdę się - usłyszałem głos Esme. Rafał gwałtownie wstał wystraszony, ale zapewniła go, że wszystko jest w porządku. Chciałem iść za nią, chciałem dogonić ją, porozmawiać z nią, ale nie wiedziałem jak na to zareaguje mój brat.
- Ja też się przewietrzę - wyznałem i ruszyłem w kierunku drzwi. Rafał domyślił się co się szykuje i już chciał wstać, już chciał iść za nami, ale widziałem spojrzenie Magdy. Nasza siostra złapała go za rękę i zatrzymała, pozwalając nam w ten sposób się pożegnać.
- Nie powinno Cię tu być - usłyszałem jej zapłakany głos, gdy zastałem ją siedzącą na naszej ławce
. - Może i nie powinno, ale nie mogłem nie przyjść - wyznałem i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Cyniczny jesteś - rzekła i chciała wstać, ale złapałem ją za rękę.
- Ja? to chyba Ty wychodzisz za Rafała. To Ty urodzisz wasze dziecko - wypaliłem. Spojrzała mi głęboko w oczy, a w jej oczach znajdował się jakiś skryty ból i smutek.
- Jednak to Ty wyjechałeś pierwszy. Ja chciałam z Tobą być. Nie wyszło - wyznała i spuściła wzrok. Miała rację. Po prostu nam nie wyszło. Nie było sensu obwiniać się, kto z nas nawalił, kto pierwszy wszystko spieprzył.
- Gdy dostałem to zaproszenie zrozumiałem. Wyjechałem, bo wierzyłem, że tak będzie dla Ciebie najlepiej. Wierzyłem, że robię to dla Twojego dobra Esme. Ile razy Cię raniłem? ile razy przeze mnie cierpiałaś? - zapytałem
- Za dużo - odpowiedziała,a ja puściłem jej dłoń.
- Jednak,gdy dostałem ten list wszystko zrozumiałem. Zerwałem z Martą i postanowiłem tu wrócić na stałe,sam nie wiem po co - rzekłem - Chyba po prostu chciałem jeszcze o nas zawalczyć. Chciałem mieć tą absolutną pewność, że zrobiłem wszystko, by naprawić dany błąd Esmeraldo.
- Za późno Omar. Kocham Cię, ale jest już za późno - powiedziała i odeszła, a ja jej już nie zatrzymywałem. Z jej kieszeni wyleciało nasze zdjęcie, a ja spojrzałem na nie, przywołując wspomnienia. Tak zrobiliśmy je na jednym z naszych wycieczek, zaraz przed tym, jak spędziliśmy ze sobą niezapomnianą noc.
Esme:
Obudziłam się z myślą, że dziś zabije nasze uczucie. Chociaż nie można nazwać tego obudziłam, bo zbudziła mnie Magda wrzeszcząc na mnie, krzycząc i dosłownie zwalając mnie z łózka. Nie spałam za wiele a przede mną było jeszcze długie wesele i jutrzejsze poprawiny. O nocy poślubnej i zdjęciach, nie wspominając. Pół nocy ne spałam, zastanawiając się nad słowami Magdy i Omara. Miałam poczucie, że popełniam błąd, ale jeszcze większy popełniłabym gdybym wycofała się z naszego ślubu. Rafał z jednym miał rację, moje dziecko potrzebowało ojca, ojca jakim będzie dla niego Rafał. Obiecałam to nie tyle sobie, jemu, ale przede wszystkim mojemu dziecku i jako matka, nie mogłam go zawieźć. Jednak tu Magda też miała rację pytając się mnie, co z moim szczęściem. Miałam świadomość, że w chwili powiedzenia tak, na zawsze zrezygnuje z własnego szczęścia. Tylko, czy ja miałam wyjście? odpowiedź brzmi banalnie prosto: Nie. Nie miałam żadnego wyjścia i chyba to przetłaczało mnie najbardziej. Nie miałam wyjścia, nie miałam prawa wyboru. Wstałam z łózka, poszłam pod zimny, orzeźwiający prysznic i zjadłam na szybko śniadanie. Na dziś byłam umówiona z kosmetyczką i fryzjerką. Około południa miała wpaść moja mama i pomóc mi w przygotowaniach. Wszystkim miał zająć się Rafał, ale nie byłam pewna, czy się wyrobił. Fotograf, bryczka, która miała zawieźć nas do kościoła. To wszystko było robione na szybko i nie byłam pewna, czy o czymś nie zapomnieliśmy.
- Oddychaj! - usłyszałam głos Magdy. Odwróciłam się do przyjaciółki i posłałam jej nieszczery uśmiech.
- Tylko nie panikować - wypowiedzieliśmy jednocześnie i wybuchliśmy śmiechem.
- Esme jesteś tego pewna? - zapytała, patrząc na mnie czułym wzrokiem. - Nie Magdo, ale teraz nie ma to już znaczenia - wyznałam i bez słowa ruszyłam w stronę auta, które miało zawieźć nas w umówione miejsce.
***
Rafał:
Stałem w ogrodzie i paliłem już chyba trzeciego papierosa, tylko tu w ogrodzie mogłem kopcić, ponieważ w domu przybywała Esme z naszym dzieckiem, a ja nie chciałem jej zaszkodzić. Dziś wreszcie nadszedł tak bardzo oczekiwany dzień, ale nie byłem pewny, czy postępowałem właściwie. Miałem świadomość, że gdybym nie namieszał, nie rozdzielił mojego brata z Esmę, nigdy nie wyszła by za mnie. Zawsze miałem to, czego chciałem. Brałem to, co mi się podobało. Nie uznawałem odmowy i po trupach osiągałem swój cel. To ja podsunąłem chłopakom ten pomysł z zakładem, ja namieszałem i ja wysłałem tam Martę. Ja też nagadałem jej tych rzeczy, po których tak naprawdę zgodziła się z nim być i ja, zapłaciłem jej, by wywiozła go jak najdalej stąd. Prawda taka, że gdyby nie on, nic sam bym nie wskórał, ale była taka śliczna, że miałem świadomość, że mój brat zapewne się jej nie oprze. Tylko, że posuwałem się do tego wszystkiego, nie wiedząc o jej ciąży. Gdybym wiedział, że kobieta która pokochałem nosi w sobie jego dziecko, nigdy nie posunąłbym się do tego typu intryg. Później nie mogłem patrzeć na jej łzy. Wiele razy chciałem powiedzieć jej o tym wszystkim, wiele razy chciałem przyznać się do tego, co narobiłem, ale nie potrafiłem. A teraz było już za późno. Mogłem przecież jeszcze powiedzieć mojemu bratu o ciąży Esme, mogłem powiedzieć Esme, że on niczego nie pamiętał, ale bałem się. Nie tyle jej reakcji, która zapewne byłaby ostra, co bałem się o dziecko. Zakochałem się w niej od pierwszej chwili, w której ją zobaczyłem. Umierałem z zazdrości, gdy spotykała, gdy związała się z Omarem, a uczucie, jakie żywił mój brat do niej, w tym nie pomagało. Chyba wtedy obiecałem sobie, nie ja sobie przyrzekłem, że zrobię wszystko, by ta kobieta była moja. I tak teraz się stało, tylko, że ja nie poczułem ulgi, czy radości. Wręcz przeciwnie. Za każdym razem, gdy patrzyłem w jej oczy i zobaczyłem ból, zamiast miłości, zobaczyłem żal, zamiast uczucia, poczułem ból. I znów chciałem się przyznać, chciałem jej powiedzieć, ale znów nie umiałem. Byłem tchórzem, bo przecież powinienem być z nią szczery, powinienem im wyznać prawdę, przeprosić ich i zejść im z drogi, pozwolić by ich miłość wygrała. Jednak byłem zbyt wielkim samolubem, za bardzo jej pragnąłem, by tak postąpić.
- Nie pal tyle braciszku - usłyszałem głos Omara. Brat zabrał mi papierosa z ręki i sam zapalił, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Od kiedy on zaczął palić?
- To Ty nie pal - rzuciłem i posłałem mu uśmiech. Nie wiem jak jeszcze potrafiłem po tym wszystkim patrzeć mu prosto w oczy, jak będę jej potrafił?
- Nie zapomniałeś niczego? - zapytał Omar, jakby chciał mnie dopilnować. - Nie. Chyba, że - sprawdziłem w kieszeń i zamarłem. Nie było tam najważniejszego - obrączek.
- Tego szukasz? - zapytał, pokazując czarne pudełeczko z obrączkami, takimi samymi, co nasi rodzice. Im przyniosły szczęście, więc wybrałem takie same, mając nadzieje, że i nam przyniosą.
- Schowaj je i nie zgub - rzuciłem i odszedłem, bo nie mogłem znieść świadomości, że zraniłem dwie ukochane mi osoby.
***
Omar:
Trzymałem w ręce obrączki i spojrzałem na grawer napisany z tyłu. ślub Rafała i Esmeraldy z datą ślubu. Zamarłem. Patrzyłem w dal, ale po Rafale nie było śladu. Chciałem odejść, chciałem wyjechać, chciałem uciec, by ból minął. Jednak tak się nie dało. Gdziekolwiek bym teraz był, cokolwiek by robił, wciąż czuł bym to samo. Jej stratę.
Spojrzałem na zdjęcie, które znalazłem wczorajszego wieczora i znów przywołałem wspomnienia.
- Kochanie nie złapiesz mnie! - zawołała dziewczyna i biegła ile sił w nogach.
- Ja cię nie złapię?- zaśmiałem się i po chwili oboje upadliśmy na złociste, jesienne liście.
- Uważaj! - zawołała, ale nie obchodziło mnie to. Zamknąłem ją szczelnie w swoich objęciach i całowałem zachłannie jej kuszące usta.
- A jeżeli ktoś nas tu znajdzie? - zapytała a w oczach był strach.
- Kto może nas znaleźć? jesteśmy tu sami, no prawie sami, bo kilka metrów dalej jest zebrane towarzystwo przy ognisku - zaśmiałem się.
- A propo zjadłabym coś.
- A może mnie? - przerwałem jej, a ona się zaśmiała.
- No może - rzekła i uciekła prosto w stronę ogniska.
- Zaczekaj! krzyknąłem i pobiegłem za nią.
- Synku! - z zamyśleń wyrwał mnie głos mamy. Spojrzałem na nią wilgotnymi oczami. Chciałem wcisnąć jej coś w rodzaju coś wpadło mi do oka, ale nie dało się. Nasza matka była mądrą i bystrą kobietą, kompletnie nie wyglądającą na swój wiek.
- Dawno przyjechaliście? - zapytałem, zmieniając temat.
- Jedziemy prosto z lotniska synku - usłyszałem głos ojca. Spojrzałem na rodziców, dla mnie wzór szczęśliwego i udanego małżeństwa i wyściskałem się z nimi. Mamę obejmowałem troszkę dłużej, chcąc w ten sposób skryć się w ramionach matki i chociaż na chwilę zapomnieć o tym bólu.
- A gdzie twoje rodzeństwo? gdzie młodzi? jak się czuje Esmeralda? - dopytywali. Nie miałem sił im odpowiadać. Zaprowadziłem ich do ich sypialni i zostawiłem ich samych. Nie miałem teraz siły na rozmowę.
Patrzyłem na ei nie mogłem oderwać od niej wzroku. W tej fryzurze, wyglądała jak Bogini. Makijaż, fryzura i jej uśmiech oślepiały wszystkich, którzy już zebrali się w mieszkaniu, by pobłogosławić młodych. Bryczka miała przyjechać za jakieś pół godziny, a wraz z nim kamerzysta i fotograf. W domu panował chaos. Rafał kręcił się to tu, to tam a z daleka było widać, jak zżera go stres. Ja sam też zacząłem się bać, ale bardziej niż stres zawładnęła mną zazdrość i ból.
- Braciszku! - usłyszałem głos Magdy. Odwróciłem się do siostrzyczki i posłałem jej szczery uśmiech. Wyglądała olśniewająco.
- Ktoś chciałby z tobą się spotkać. Jeżeli chcesz mogę Cię przemycić do pokoju Esmę - wyznała, trzymając prawa dłoń na moim barku.
- Ale - wyznałem, nie będąc pewien, czy to dobry pomysł.
- Powiedzieć jej, że nie chcesz? - zaśmiała się i już chciała odejść, ale złapałem ją za rękę. Razem z nią szedłem na spotkanie z moją przyszłą bratową i nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nigdy nie przestałem Cię kochać? po kilku minutach siedziałem w pokoju Esme i czekałem. Drzwi otworzyły się, a po chwili zobaczyłem przerażoną twarz ukochanej. Magda stała za drzwiami na straży i pilnowała, by nikt nas nie przyłapał.
- Esme wyglądasz - zawahałem się i spojrzałem na jej twarz. Jej oczy szkliły się, a łzy nadal leciały po jej policzku. - Wyglądasz bajecznie. Dech zapiera - wyznałem, starając się by nikt nas nie usłyszał.
- Ty też prezentujesz się nieźle - zażartowała i spojrzała mi głęboko w oczy. - Omar co my wyprawiamy? dlaczego nie wyjedziemy nie uciekniemy stad? - zapytała, a mnie odebrało mowę.
- Chcesz? - zapytałem zbity z tropy.
- A ty? - zapytała. Spojrzałem na nią, starając się byśmy się nie rozpłakali. Chciałem powiedzieć chcę, chciałem wybić okno i wyprowadzić ją stąd, porwać, wywieźć do miejsca, gdzie nikt by nas nie znalazł. Naprawdę tego chciałem, marzyłem o tym, ale było dziecko. Ich dziecko.
- Nie możemy. Byłoby to szaleństwem - wyznałem patrząc na jej zaokrąglony brzuch.
- A szaleństwem nie jest to, że wychodzę za twojego brata, a moje myśli, moje serce pragnął Ciebie. Szaleństwem nie jest to, że nie potrafię o Tobie zapomnieć? że nie chcę o tobie zapomnieć? całe nasze życie jest szaleństwem Omar. Jest coś, co muszę Ci powiedzieć Omarze - wypaliła i spojrzała mi głęboko w oczy. Wzięła moją dłoń i położyła na swoim brzuchu. Spojrzała mi głęboko w oczy, ale nie odezwała się nic.
- Nie czujesz? naprawdę nic nie czujesz? - zapytała. Zabrałem swoją dłoń i zrobiłem krok w tył. Czego ona ode mnie do cholery chciała? czego oczekiwała.
- Nie kochasz mnie już prawda? - zapytała, a po jej policzkach płynęły łzy. Chciałem powiedzieć, że kocham, chciałem ją zapewnić, że nigdy nie przestałem jej kochać, chciałem wyznać jej miłość, ale nie mogłem.
- Przykro mi coś się wypaliło - rzuciłem i bez słowa odszedłem. Chciałem wyjść jak najszybciej. Chciałem opuścić ją, zanim spojrzy mi w oczy i zrozumie, że kłamie. Chciałem uniknąć jej łez. Wychodząc zgubiłem zdjęcie, które wypadło mi z kieszeni. Nie zatrzymałem się, nie spojrzałem na nią. Wybiegłem niemal z jej pokoju, nawet nie zatrzymując się, gdy Magda mnie zawołała. Zatrzymałem się dopiero na korytarzu i dałem upust emocją.
- Przepraszam - wypaliłem, zdając sobie sprawę, że nikt z wyjątkiem mnie, tego nie usłyszy.
***
Esme:
- To twoje dziecko! - krzyknęłam, ale drzwi zamknęły się. Upadłam bezwładnie na podłogę i zaczęłam płakać. łzy wylewały się z moich oczów, a ja chciałam umrzeć. Nie mogłam znieść jego chłodu, nie mogłam znieść jego obojętności. Nic nie poczuł, gdy trzymał rękę na moim brzuchu, nic nie poczuł, gdy trzymał rękę na naszym dziecku.
- Esme - usłyszałam za sobą głos Magdy. Dziewczyna klękała na podłodze i mocno mnie objęła, a ja ryczałam w jej ramionach. Z tego wszystkiego nawet nie wiedziałam kiedy weszła. Nie daleko mnie leżało nasze zdjęcie, ale nie zareagowałam. Nie podniosłam go, uświadamiając sobie, że jego miłość, nasza miłość nic nie była warta.
- Co tu zaszło? Widziałam jak Omar zapłakany wybiega z pokoju. Pokłóciliście się? - zapytała Magda, ale nie zwróciłam uwagi na jej pytanie. Wciąż w głowie miałam jego słowa. Coś się wypaliło. Poczułam jak z moich policzków lecą kolejne porcję łez i nie wytrzymałam, znów się rozpłakałam. Do pokoju po cichu, niczym mysz weszła mama i objęła mnie od tyłu.
- Cii wypłacz się dziecinko, wypłacz mój aniele - kołysała mnie i głaskała delikatnie po włosach, uważając na moją i tak już prawie rozwaloną fryzurę. - Chodzi o niego? - zapytała mama, ale nie odpowiedziałam. Spojrzałam w jej oczy i już wiedziała. Nie potrzebowała słów, by miała jasność, że powodem mojego płaczu był Omar Krajewski.
- Zaproponowałam mu ucieczkę. Chciałam byśmy wyjechali, chciałam byśmy po prostu uciekli a on - zawiesiłam głos, by przełknąć kolejną porcję łez.
- A on? - zapytały jednocześnie.
- On wyznał, że jego uczucie się wypaliło. Przestał mnie kochać. Przestał - wybuchłam niepohamowanym płaczem i przez długi czas nie mogłam się uspokoić.
Moja ukochana mama spisała się na medal. Nie dość, że pozwoliła bym wypłakała cały żal, cały ból, całą stratę, to jeszcze poprawiła to, co przez swoja głupotę rozwaliłam. Już kwadrans później miałam na twarzy delikatny makijaż, bo oczywiście po poprzednim,przez moje łzy nie było nawet śladu i poprawiona fryzurę. Schodziłam, wycierając ostatnie krople łez z twarzy i dumna, z podniesionym czołem szłam w stronę salonu, w którym znajdowała się najbliższa rodzina.
- Córeczko jesteś tego pewna? - zapytała mama, patrząc mi głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się przez łzy, zrzucając wszystko na hormony i zruszenie dzisiejszym dniem i kiwnęłam głową.
- Tak mamo. Dziękuje - powiedziałam cicho,prosto do jej ucha. Stanęłam przy moim przyszłym mężu i spojrzałam na zestresowana twarz Rafała. Nasi rodzice po wejściu kamerzysty zaczęli przychodzić do ich obowiązku. Pół godziny później po wszystkich życzeniach najbliższych, po wszystkich błogosławieństwach udaliśmy się przed dom, gdzie czekał na nas fotograf. Zrobił nam kilka ujęć i po chwili siedzieliśmy już w bryczce, która miała zawieźć nas pod kościół. Ja z Rafałem siedziałam z przodu, a za nami siedziała Magda i Omar, nasi świadkowie. Samochody z gośćmi powolutku ruszyły za dwoma białymi końmi, które ciągły bryczkę, na której siedzieliśmy.
- Jesteś szczęśliwa? - zapytała Magda, a ja złapałam mocniej jej brata za rękę.
- Tak, Jestem szczęśliwa kochanie - wyszeptałam do ucha Rafała, ale na tyle głośno, by Omar mógł wszystko usłyszeć. CDN
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania