Poprzednie częściPrzyjaciel

Przyjaciel - część 4

- Nie odważysz się.

- Tak? Zwalniam cię… ze służby.

Li przewrócił oczami.

- I co? Jakoś dalej tu jestem, ale okropnie mnie zawiodłeś.

- Możesz już sobie iść.

- Oj, oj. To chyba za mało, żeby zakończyć naszą współpracę. W dodatku myślisz, że ot tak sobie pójdę? Jak już to zrobię, anihiluję ciebie i całą resztę ludzkości. Wszystko anihiluję. Zostawię tylko gołębie, bo je lubię.

- Chyba przeceniasz swoje umiejętności.

Wiedziałem, że Li nawet ze swoją ogromną mocą nie jest w stanie dokonać aż takich zniszczeń.

Siedzieliśmy na peronie pełnym ludzi. Li uśmiechnął się złowieszczo.

Po chwili peron był pusty. Wszyscy zniknęli.

- Na to wygląda, że lepiej by było, gdybyś jednak nie łamał umowy.

Przełknąłem ślinę znacznie głośniej niż chciałem. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do ojca.

- Tato. Jest problem.

- Aż tak nawywijał?

Wspomniałem mu już wcześniej, że Li zrobił się nieobliczalny. Teraz sytuacja zrobiła się wyjątkowo paskudna.

- Trzeba to zrobić. Mówiłeś, że tylko ty masz taką możliwość.

- Ja zawarłem umowę i ja ją mogę złamać, ale… Czy jesteś tego pewien? Nie wiemy, co się wydarzy.

- Apokalipsa już chodzi po ziemi. Trzeba ją powstrzymać.

Li wszystko słyszał, ale teraz nie miało to już żadnego znaczenia. Zaraz będzie po wszystkim.

- Zrób to! – krzyknąłem, gdyż na twarzy Li znów pojawił się ten groźny uśmieszek.

- Jesteś pewny w stu procentach, że nie ma innego wyjścia.

- Tak, na milion procent. Szybko.

- No dobra. Tak więc…

I wtedy mój ojciec umilkł.

- Tato! Tato!

Li wyszczerzył swoje zielonkawe zęby.

- Oj, chyba potrafię to robić także na odległość. A teraz już nie ma nikogo, kto mógłby zerwać umowę. Poza mną. To chyba dobrze dla nas obu.

Uciekłem stamtąd, a Li oczywiście podążył za mną. Zatrzasnąłem mu drzwi od mieszkania tuż przed nosem, ale gdy się obejrzałem on już był w środku.

Następne częściPrzyjaciel - część 5

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Onyx 26.12.2020
    No nieźle... :v wredny Li. Ale nie sądzę, by zrobił to specjalnie....

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania