Poprzednie częściPrzyjaciele

Przyjaciele 9

Hilary poczuł, jak ktoś go szarpie za ramię. Pokręcił głową i znowu znalazł się w szpitalu psychiatrycznym, obok kolegów.

- Co ci się stało? - spytał wystraszony Apolinary.

- Nic, nic. Coś sobie przypomniałem. Nie jestem pewien, ale myślę, że mogę umieć grać na fortepianie.

- Możesz umieć? - powtórzył Alfons. - Ciekawe sformułowanie...

- Fortepian? Proszę bardzo. Spróbuj zagrać - zachęcał Paskal, odsłaniając lśniące klawisze instrumentu.

Hilary usiadł przy nim i głęboko odetchnął. Wreszcie ostrożnie zaczął grać.

Najpierw bardzo powoli, potem coraz szybciej i lepiej. Pojedyncze dźwięki układały się w piękną melodię. Jezioro łabędzie.

Kiedy Hilary skończył, uśmiechnął się szeroko i zerknął na kolegów. Każdy płakał. Paskal dyskretnie ocierał łzy, Apolinary ryczał jak bóbr, Alfons natomiast robił wszystko, aby ukryć prawdziwe uczucia. Jak się okazało, zwykle właśnie tak postępował.

- Jakie to było piękne - westchnął zachwycony Paskal. - Przyznam, że jest pod wrażeniem. Ja nie potrafię tak grać!

- Cudowne! - wychrypiał Apolinary.

Alfons nic nie powiedział. Miał lekko załzawione oczy, ale udawał, że nic się nie stało.

- Ślicznie - powiedział tylko.

- Dziękuję. Nie wierzę, że się udało! - cieszył się Hilary. - Jednak umiem grać na fortepianie. To wspomnienie było prawdziwe!

- Jakie wspomnienie? - spytał Paskal.

Hilary wszystko im opowiedział, z najdokładniejszymi szczegółami.

- Niesamowite - Apolinary wreszcie się uspokoił. - Jesteś wspaniałym pianistą!

- Dzięki.

- Zbliża się drugie śniadanie - zauważył Alfons. - Idziemy?

Panowie zgodnie skinęli głowami i wyszli. Każdy jeszcze zagadywał zszokowanego Hilarego. Naprawdę był pod wrażeniem. Nie dość, że miał prawdziwe wspomnienie, to jeszcze okazało się, że potrafi grać na fortepianie. Coś zaczynało się układać. Bardzo powolutku, ale początek jest.

Na drugie śniadanie pacjenci szpitala dostali jabłka. Potem rozeszli się do sal.

- Wiecie co? Mam genialny pomysł. Może zapytamy pana Serafina, czy pozwoli nam leżeć na jednej sali? - zawołał radośnie Apolinary.

- Doskonały pomysł - uśmiechnął się Alfons. - Ale nie u mnie. Tam leży ten wariat, którego karmią samymi płynami.

- Ciekawe, czy możemy być razem tu - powiedział Paskal.

- Musimy znaleźć pana Serafina - oświadczył Hilary.

Przyjaciele ustalili, że zaraz po drugim śniadaniu pójdą do lekarza i z nim porozmawiają. Nie spodziewali się jednak takiego obrotu spraw.

Krótko po tym, jak zaczęli jeść, na całym oddziale rozległy się przeraźliwe piski. Alfons od razu rozpoznał głos pacjenta, leżącego z nim na sali. Koledzy na początku starali się nie zwracać uwagi na dokuczliwe hałasy, gdy nagle usłyszeli brzęk tłuczonego szkła. Potem ktoś pisnął i wszystko ucichło.

- Co to było? - zapytał zaniepokojony Apolinary.

- Chyba coś się stało... - zaczął Alfons, ale nie dokończył, bo znowu ktoś zaczął wrzeszczeć. To ponownie jego kolega z sali.

Dopiero po chwili do pokoju, w którym przebywali przyjaciele, wszedł doktor Serafin. Pacjenci byli przerażeni. Lekarz miał ranę na szyi i lewym policzku, widocznie jeszcze nieopatrzoną przez pielęgniarki.

- Co się panu stało? - pytał Paskal.

- Nic takiego. Alfons, musimy cię przenieść na inną salę. Twój kolega zrobił się trochę... niebezpieczny. Nie możesz z nim przebywać. Mógłby zrobić ci krzywdę. Przepraszam was najmocniej, zaraz do was wrócę, tylko muszę z tym coś zrobić - dodał Serafin, wskazując na rany na twarzy.

Wyszedł. Przyjaciele spojrzeli na siebie, a potem usłyszeli straszne ryki, dobiegające z sali Alfonsa.

- Co tam się dzieje? - zastanawiał się Hilary.

- Pewnie chcą podać mu jakiś lek - myślał Paskal. - Albo... Sam nie wiem, co o tym sądzić. To straszne!

Serafin wrócił do nich z przemytymi i na razie zaklejonymi obrażeniami. Usiadł na wolnym łóżku w sali.

- Co się stanie z tym pacjentem? - pytał Apolinary, nerwowo gryząc skórkę od jabłka.

- Aktualnie pielęgniarki i inni lekarze próbują przywiązać go do łóżka - odpowiedział psychiatra. - Potem zobaczymy. Teraz pewnie podadzą mu leki nasenne, żeby go uśpić. Albo chociaż dostanie środki na uspokojenie.

- Co mu jest? - zainteresował się Paskal.

- Cierpi na zespół Fregoliego. Uważa, że każdy człowiek w jego otoczeniu to ta sama osoba, przestępca, który chce go zabić lub po prostu skrzywdzić. Tak mi powiedział, kiedy jeszcze można było z nim względnie normalnie porozmawiać. Teraz to niemożliwe, jak sami słyszycie. I widzicie.

Pacjenci popatrzyli na zakryte rany lekarza i pokiwali głowami.

- Alfons, musimy cię gdzieś przenieść. Piotr jest dla ciebie zagrożeniem. Ciebie też uważa za wroga.

- A mógłbym być tutaj? - nieśmiało zapytał mężczyzna.

- Ależ naturalnie.

- A czy ja też mogę spać z nimi? - wtrącił Hilary.

- Bylibyśmy wszyscy razem - dodał Alfons.

Apolinary i Paskal natychmiast go poparli. Serafin uśmiechnął się na tyle, na ile pozwalały mu rany na twarzy.

- Jeśli chcecie, nie widzę przeszkód.

Pacjenci już chcieli się na niego rzucić, ale w porę się opamiętali. Lekarz mógłby na tym ucierpieć. Widać było, że cierpi z powodu ran. Nadal go bolały, co wyraźnie odbijało się na jego niegdyś przepięknej buzi. Wciąż była śliczna, ale teraz nie dość, że psychiatra miał zaklejone rany, to w dodatku wyglądał na bardzo zmęczonego, zapewne z powodu bólu.

- Dobrze. Alfons i Hilary mogą już się powoli przenosić. Poproszę tylko pielęgniarki, żeby przygotowały dla was świeżą pościel. Jak się masz, mój drogi?

Pytanie skierowane było do Hilarego. Serafin był lekarzem psychiatrą od długiego czasu, miał ogromne doświadczenie i po minach pacjentów wywnioskował, że kolega zwierzył się im ze wszystkiego, co mu leżało na sercu. Nie mylił się.

- Bardzo dobrze, dziękuję! - Hilary niespodziewanie zaśmiał się, gdy przypomniał sobie o swoim wspomnieniu.

- Wie pan, że on umie grać na fortepianie? - zagadnął Apolinary.

- Naprawdę? - zdumiał się Serafin.

- I to jeszcze jak! - dodał z dumą Paskal.

- Coś takiego... Musicie mi o tym później opowiedzieć. Mam nadzieję, że wszystko usłyszę?

Pacjenci z radością przytaknęli. Lekarz polecił Alfonsowi i Hilaremu, aby zaczęli przenosić swoje rzeczy.

- Tylko niczego nie zapomnijcie - dodał z uśmiechem. - Później do was przyjdę i jeszcze porozmawiamy. Muszę iść do lekarza. Jak to zabrzmiało... Trzeba zrobić porządek z tymi obrażeniami.

Pożegnał się z pacjentami i wyszedł. Koledzy usłyszeli jeszcze, jak jedna z pielęgniarek pyta lekarza o samopoczucie.

Siostry przyszły i pościeliły łóżka nowym pacjentom. Były bardzo ładne, ale ich uroda nie przyciągała uwagi żadnego z czterech przyjaciół. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że mogą być razem w jednym pokoju.

- Ale będzie fajnie! - cieszył się Apolinary.

Alfons wziął łóżko, które stało najbliżej drzwi, a Hilary wybrał miejsce przy oknie. Zadowoleni panowie skończyli jeść drugie śniadanie i zabrali się za grę w karty.

Podczas ich rozdawania Hilary nagle znowu zatopił się we wspomnieniach. Nie wiedział, czy to jest prawdziwe, ale zobaczył je tak wyraźnie, jakby się na chwilę przyniósł w czasie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Józef Kemilk 13.04.2020
    Przeczytałem tylko ten kawałek i wydaje mi się, iż oni są zbyt normalni, za bardzo świadomi siebie, by być w szpitalu psychiatrycznym. Sam tekst sprawnie napisany, akcja jest płynna.
    Pozdrawiam
  • Beatka 13.04.2020
    Dziękuję bardzo :)
    Biorą leki, dlatego są w miarę normalni. Ale kto wie, może to się zmieni?
  • Józef Kemilk 13.04.2020
    Beatka W sumie to się za bardzo nie znam na chorobach psychicznych, ale wydaje mi się, iż "wariat", który nie jest niebezpieczny dla innych i siebie, może spokojnie być leczony w domu.
    Tak na marginesie jak zrobisz z nich nieco większych świrów, wpleciesz teorie spiskowe, dodasz dwubiegunowość, będzie ciekawiej.
    pozdrawiam
  • Beatka 13.04.2020
    Józef Kemilk Dzięki, dobry pomysł. Na pewno któryś wykorzystam :)
  • Dekaos Dondi 13.04.2020
    Beatko→Póki co mnie się nadal podoba. Oni nie sprawiają wrażenia ''normalnych''→bo są zbyt →''normalni''
    Tak bym to ujął. Nadal jest wszystko dostatecznie niejasne, że możliwości wiele.
    Nawet by można tak pokręcić, że wszyscy oni, to tak naprawdę lekarze,
    którzy zajmują się szczególnym przypadkiem, jakim jest→pacjent Serafin.
    Ale to by było już za bardzo pokręcone:))
    Czekam na następne:)→Pozdrawiam:)
  • Beatka 13.04.2020
    O, fajnie, że podjąłeś temat Serafina. Tu też będzie coś ciekawego :)
    Dzięki, że przeczytałeś
  • Bajkopisarz 13.04.2020
    „jeszcze nie opatrzoną przez pielęgniarki.”
    Nieopatrzoną

    Taki mimo wszystko spokojny fragment, nawet biorąc pod uwagę krzyki Piotra. Mam nadzieję, że to cisza przed burzą, która się rozpęta.
  • Beatka 13.04.2020
    Rozpęta. Najpierw trzeba zbudować jakieś napięcie.
    Wielkie dzięki : )

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania