Poprzednie częściPrzyjdź, krucha miłości – 1.

Przyjdź, krucha miłości – 3.

Całą drogę przebyli w nieznośnym i jednocześnie zbawiennym milczeniu. Aedlin zastygła w kompletnym bezruchu, Jayce zaś całą uwagę skupił na drodze. Nie dopuszczał do siebie żadnych rozstrajających myśli.

Aedlin, jak miała w zwyczaju, każdy krok wykonywała z wrodzoną gracją i delikatnością. Mimo bólu, który promieniował na całym jej ciele, nadal potrafiła zachować tę elegancję. Schody pokonała niemal bezgłośnie.

Od razu, gdy mąż otworzył drzwi mieszkania, Aedlin przekroczyła próg, zdjęła kurtkę i odrzuciła ją niedbale na oparcie stojącego obok krzesła. Chwyciła paczkę papierosów pozostawioną na stole poprzedniego wieczora i skierowała się w stronę tarasu. Drżącą dłonią zapaliła papierosa i zaciągnęła się głęboko.

Jayce po zamknięciu drzwi opadł na fotel i schował twarz w dłoniach. Nie był w stanie skupić się na żadnej konkretnej myśli. Kolejne pytania dudniły jak ociężały pociąg pędzący po szynach. Spojrzał w kierunku tarasu. Aedlin zwrócona była plecami do siedzącego w salonie mężczyzny.

Zaczęło się od ledwie słyszalnego szlochu. Czuła, jak kolejne łzy napływają jej do oczu i była wobec tego bezsilna. Doskonale wiedziała, że nie będzie potrafiła się powstrzymać. Wierzyła, że może jakimś sposobem dym papierosowy wchodzący w jej płuca zatrzyma płacz. Było to jednak daremne.

Aedlin czuła nabrzmiewający żal. Ciągle walczyła, jednak walka ta od początku wydawała się nierówna. Policzki kobiety stawały się coraz bardziej mokre i lepkie, z trudem łapała powietrze.

Czuła się złamana.

Pokonana przez coś, czemu nie mogła się postawić. Najtrudniejsza do zaakceptowania była bezsilność. Bezsilność, którą naznaczony był każdy nadchodzący dzień. Bezsilność, obce uczucie, które stało się jej najwierniejszym towarzyszem.

Padła na kolana, upuściła papierosa i położyła dłoń na klatce piersiowej. Czuła ucisk, nie mogła swobodnie oddychać. Płacz dławił ją i nie pozwalał na przepływ powietrza. Miała wrażenie, że tysiące wrogich rąk zaciska się na jej gardle i pragnie ściągnąć w dół.

Nie wytrzymała.

Krzyknęła na cały głos, choć głos ten był słaby i łamiący się. Wybuch płaczu jedynie wzmagał ból, Aedlin położyła się na ziemi. Usta kobiety dygotały, czerwone oczy zdawały się szukać ratunku.

Potrafiła opanować się w drodze ze szpitala. Jednak tutaj, we własnym domu, nie dała rady dłużej ukrywać tego, co czuje. Jej świat całkowicie legł w gruzach. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to wszystko skończy się w ten sposób. Zaczęła uderzać pięścią w ziemię, szamotała nogami, miała wrażenie, że przez całe jej ciało przechodzą wstrząsy.

Nagle poczuła opór, jakiś ucisk w ramionach.

– Aedlin… Aedlin, proszę, uspokój się. Wstań, proszę cię, no już. Dalej, zaprowadzę cię do łóżka, musisz teraz odpocząć – starał się przekonać ją Jayce, który powoli podnosił kobietę.

Aedlin próbowała zaprotestować, chciała wykrzyczeć mu w twarz, żeby ją zostawił. Każda próba wypowiedzenia czegokolwiek kończyła się jednak niepowodzeniem. Rozpaczliwy płacz jej na to nie pozwalał.

Jayce wreszcie podniósł żonę, objął mocno w ramieniu i talii i powoli prowadził do łóżka. Kobieta czuła się potwornie słaba, pozbawiona wszelkich pokładów energii. Jej mięśnie drżały, a ból dotykał wszystkich partii ciała. Gdyby nie Jayce, z pewnością upadłaby wielokrotnie. Kręciło jej się w głowie, do tego zaczęła odczuwać mdłości. Nie była w stanie wytrzymać ani chwili. Pochyliła się i zwymiotowała na podłogę. Jayce, mając w tym momencie jej słabe ciało pod całkowitą kontrolą, pozwolił kobiecie uklęknąć. Szybko odgarnął włosy Aedlin, która wyrzucała z siebie kolejne fragmenty treści żołądkowej.

– W porządku, nic się nie stało – starał się uspokoić żonę – Za chwilę będziesz w łóżku, jeszcze tylko kawałek. Dasz radę, Aedlin.

Przetarła palące, brudne usta i zakaszlała. Gdy skończyła, Jayce ponownie ją podniósł i zaprowadził do kuchennego zlewu. Odkręcił wodę i przetarł umazaną łzami i wymiocinami twarz półprzytomnej żony. Nalał wodę do szklanki i zbliżył ją do ust kobiety. Wypiła jedynie kilka drobnych łyków.

Gdy wreszcie znaleźli się przy łóżku, Jayce ostrożnie posadził na nim Aedlin.

– Chcę… zasnąć. Chcę… pójść wreszcie… spać. Tak boli…– powtarzała cicho i z wielkim wysiłkiem.

– Już jesteś u siebie, za chwilę się położysz. Poczekaj jeszcze chwilę, tylko … – nie dokończył i zabrał się do zdjęcia butów ze stóp kobiety. Gdy już to zrobił, ułożył ją delikatnie na boku. Wyjął szybko koc i przykrył nim trzęsącą się żonę.

Przez kilka chwil, wpatrywał się w zasypiającą kobietę. Ostatecznie jednak nie mógł znieść tego widoku. Aedlin była tak słaba jak nigdy. Nie taki obraz zapamiętał.

Po cichu wyszedł z pokoju i przymknął drzwi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • wikosnica rok temu
    ...czekam na następny rozdział
  • Raven18 rok temu
    Czekaj?
  • Rudolph rok temu
    Niezwykle podoba mi się relacja i uczucie głównych bohaterów, czekam na więcej!
  • Raven18 rok temu
    Dzięki!
  • Cicho_sza rok temu
    Bardzo zgrabnie opisana zawiłość relacji, która trwa choć żadna ze stron jej nie chce.
    Ps: zauważam zmiany w opisie emocjonalnych przeżyć bohaterów. I lubię te zmiany ?
  • Raven18 rok temu
    Wydaje się, że Jayce’a utrzymuje tylko moralny obowiązek…prawda?
  • zsrrknight rok temu
    "Mimo bólu, który promieniował na całym jej ciele, " - "na" trochę dziwnie brzmi. Chyba lepiej byłoby dać "w" albo inaczej napisać to zdanie? Nie wiem, byś musiał się zastanowić
    "Jayce po zamknięciu drzwi, opadł na fotel i schował twarz w dłoniach." - zbędny przecinek

    Fajne, o ile oczywiście "fajny" może być tego typu dramat xd. Czytam dalej.
  • Raven18 rok temu
    Zerknę na tamte zdania. Dzięki!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania