Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Przyjdź, krucha miłości – 4.
Kompletna, męcząca pustka drażniła jego głowę, a jej rozmiar wydawał się nieskończenie wielki. Zdobył się jedynie na ciche westchnięcie i powolne skierowanie się do kuchni. Posprzątał wymiociny wilgotną szmatą i usiadł na podłodze opierając się o kanapę. Sytuacja, której doświadczył przed chwilą, była bardzo podobna do tego, co stało się przed kilkoma dniami. Jayce mimowolnie powrócił do najmroczniejszych wspomnień.
.
.
.
– Mamo, proszę – Jayce starał się zatrzymać kobietę. Wielokrotnie w życiu przekonał się jednak, że jej wzburzenia nie da się poskromić.
– Puść mnie, chłopcze – odparła z pełną pogardą w głosie – Nie mam zamiaru przebywać dłużej z tą wariatką.
– Pierdol się! – dobiegł ich głos Aedlin z kuchni.
– Jak mogłeś związać się z kimś takim… to wręcz karygodne – mówiła i zakładała płaszcz w tym samym momencie.
– To wszystko można wyjaśnić – desperacko próbował – Tato, chociaż ty daj mi szansę.
Wysoki, wąsaty mężczyzna trzymał już dłoń na klamce i oczekiwał na ubranie się żony.
– Ty byś może na tę szansę zasłużył, Jayce – zaczął spokojnie – ale twoja żona w żadnym wypadku.
– Ale…
– Żegnam. I radzę ci się dobrze zastanowić, czy dobrze postąpiłeś – wtrąciła matka na odchodne. Nie oczekując na kolejne prośby syna, rodzice Jayce’a opuścili mieszkanie pewnym krokiem.
Kiedy gospodarz zamknął za nimi drzwi, sfrustrowany uderzył pięścią w ścianę i udał się do kuchni.
– Jesteś z siebie, kurwa, zadowolona? – krzyczał.
– Ta kobieta nie ma do mnie żadnego szacunku – próbowała wyjaśnić Aedlin, nalewając jednocześnie wino do kieliszka. Na stole stały naczynia, które nawet nie zdążyły się zabrudzić.
– O czym ty pieprzysz, to ty zaczęłaś awanturę!
– Ja? Przecież ona na mnie naskoczyła!
– Nikt na ciebie nie naskoczył. Wszystko traktujesz jak atak.
– Czy ty siebie słyszysz? Doskonale wiesz, że to nie pierwszy raz kiedy twoja matka wyrzuca mi coś bez powodu. Wiesz też, że szczerze jej nienawidzę.
– Ona ciebie też, i wiesz co? Może ma, kurwa, rację.
– Jesteś naprawdę żałosny, Jayce – posłała mu spojrzenie idealnie opisujące te słowa. – Nigdy nie potrafiłeś stanąć po mojej stronie. Po co w ogóle się ze mną żeniłeś?
– Tak, też się o to pytam – odparł – Nie potrafisz zachować się normalnie przez pięć jebanych minut.
Aedlin wzięła kieliszek i powoli zbliżyła się do męża. Stał w miejscu i patrzył na nią z wściekłością w oczach.
– Gdy już się rozwiedziemy – zaczęła cicho – Mam nadzieję, że nigdy więcej cię nie zobaczę – w jej stalowych oczach pojawiły się pojedyncze łzy. – Jesteś najgorszym, co spotkało mnie w życiu, ty pierdolony dupku.
Jayce spojrzał prosto w oczy kobiety.
– Nie zrobiłem nic, żebyś mogła mieć o mnie takie zdanie – odrzekł pewnie.
– Jesteś tak samo bezczelny, jak i głupi – powiedziała odchodząc do stołu. Na jej twarzy pojawił się niewielki grymas bólu. – Naprawdę mam wypomnieć ci wszystkie noce, które zapłakana spędzałam sama?
Jayce mocniej ścisnął oparcie krzesła.
– Mam dość słuchania tego wiecznego użalania się nad sobą – odparł. – Omawialiśmy to już tysiąc razy.
– Ty omawiałeś, Jayce! – krzyknęła i przyłożyła dłoń do skroni. – Nigdy nie pozwalałeś mi nic powiedzieć, kurwa, te wszystkie tłumaczenia, kłamstwa…
– Nigdy cię nie okłamałem!
– …nie potrafisz nawet mówić do mnie normalnym tonem, jedynie wrzeszczysz…
– Ty robisz dokładnie to samo.
Aedlin zamilkła. Przetarła bladą twarz, na którą wstąpiły krople potu.
– Widzisz jak wygląda ten dom? – spytał Jayce – Tak ciężko było czasem wynieść ci śmieci, czy zmyć podłogę? Spędzałaś tu całe dni, a i tak nic cię nie obchodziło.
– Jayce…
– Może po prostu do niczego się, kurwa, nie nadajesz. Szukałem wytłumaczenia, to je mam.
Aedlin błyskawicznie znalazła się nad zlewem i zwymiotowała. Kurczowo trzymała się rączki szuflady aby nie upaść.
– Nie potrafisz nawet zadbać o siebie – skwitował Jayce.
Kobieta przemyła usta i skierowała się w stronę pokoju. Ponownie jednak złapała się za skroń, zakołysała, i straciła przytomność. Upadając, uderzyła głową o stół, strącając przy okazji kilka kieliszków.
– Aedlin! – Jayce momentalnie dopadł do żony i ujął jej głowę w dłoniach. Z łuku brwiowego sączyła się krew. – Dalej, obudź się! Aedlin, kurwa! Aedlin!
Kolejne wstrząsy nie pomagały. Mężczyzna ocenił, że żona na szczęście oddycha. Zdecydował, że nie ma na co dłużej czekać. Podniósł ją i w mgnieniu oka zaniósł do samochodu.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania