Księżniczka z innego świata Rozdział III

Dusząc się i krztusząc, chłopak wyciągnął zapłakaną i zszokowaną księżniczkę. Byli już przy drugim stopniu, gdy dobiegł ich czyjś głos. Mężczyzna dosłownie wyszedł spomiędzy płomieni, wrzeszcząc coś o jakimś szczeniaku.

Olaf kręcił się między nogami właścicielki, miaucząc żałośnie. Ogon miał lekko zwęglony, a ze wzroku można było poznać, że jest bliski zawału. Klara schyliła się i wzięła go na ręce, dodając mu otuchy. Nie zauważyła tylko, że mankiet jej rękawa wciąż jest podwinięty i ukazuje znamię. Niestety ,,Ognisty’’ zwrócił na to uwagę i wyszczerzył się do przestraszonej dziewczyny. Blondyn zaatakował ,,Ognistego’’ jakimś przedmiotem, wyciągniętym z tylnej kieszeni spodni, krzycząc jednocześnie do Klary, żeby uciekała jak najszybciej. Niewiele myśląc, rzuciła się w dół schodów, jak jej nakazał. Wciąż trzymała biednego Olafa, który z każdym stopniem podskakiwał w górę i w dół. Wreszcie dopadła drzwi i zabierając stare trampki, wybiegła na podjazd. Odwróciła głowę, aby spojrzeć czy przypadkiem blondyn nie poszedł w jej ślady, jednak nigdzie go nie widziała.

- Co teraz? – zapytała kota, który już cały się najeżył.

Płomienie buchały teraz już przez okna w sypialni rodziców. Jeszcze minuta i całe piętro spłonie, a razem z nim tamta dwójka gladiatorów. Cofając się w stronę drogi, natrafiła plecami na coś twardego. Odwróciła się i zobaczyła czarne BMW. Nie wiedziała, jak to się stało, że wcześniej go nie dostrzegła, był to w końcu SUV. Wciąż tuląc trzęsący się kłębek, podbiegła do drzwi od strony kierowcy. Kluczyki były w stacyjce. Odetchnęła z ulgą i usiadła na skórzanym fotelu. Przekręciła kluczyk, w tym samym momencie jakiś ciemny kształt uderzył z hukiem o maskę.

Blondyn podniósł się z kamiennych kostek, którymi ojciec Klary tak starannie wyłożył podjazd, i usiadł na miejscu pasażera. Odjechali z piskiem opon w kierunku centrum miasta. Oko dziewczyny co kilka sekund spoglądało do bocznego lusterka, gdzie odbijał się obraz jej płonącego domu. Poczuła, że łzy ciekną jej po policzkach, jednak nie chciała ich powstrzymywać. Olaf usnął na jej kolanach i teraz cichutko pomrukiwał. Klara bardzo zazdrościła mu tej nieświadomości o utracie domu.

Zadała sobie sprawę z obecności drugiej osoby w pojeździe, kiedy wjechała w dziurę na drodze. Chłopaka, na pewno nieźle się poturbował, spadając z tak wysoka, bo stęknął i chwycił się za brzuch.

- Nic ci się nie stało? – zapytała z niepokojem w głosie, wlepiając wzrok w asfalt – Wiesz, całkiem nieźle uderzyłeś o tą maskę.

- Bywało gorzej. – mruknął, wciąż trzymając prawą rękę na brzuchu, lewą szukał czegoś w kieszeni. Po chwili wyciągnął ten dziwny telefon, który już wcześniej rzucił się Klarze w oczy. Wcisnął kilka przycisków i położył go między siedzeniami. – Więc, co dokładnie chciałabyś wiedzieć? – zagadnął, kiedy Klara wyprzedzała jakąś ciężarówkę firmy ,,Lay’s ’’.

- Na początek, czy masz prawko? – kątem oka zauważyła, że uniósł lekko kącik ust. Na oko, miał osiemnaście, może dziewiętnaście lat. – Jak pewnie się domyślasz, ja go nie posiadam, więc jeżeli jesteś w stanie prowadzić, z wielką chęcią zamienię się z tobą miejscem.

Pokiwał głową i kazał jej zatrzymać auto na najbliższym przystanku. Prowadził pewnie, jednak ból zdradziły napięte mięśnie, wyraźnie zarysowanej szczęki. Klara wiedziała, że muszą jechać do szpitala, tylko co mięli powiedzieć personelowi? Wyglądali jak dwie kupy nieszczęścia i ubóstwa. Ona: potargane włosy, sadza na policzkach i nosie oraz ubrania w stylu dziecko z ulicy. On: lekko zakrwawiony, kosmyki nadpalone żarem, podarte ubranie i (Klara miała nadzieję, że się myli) połamane żebra. Poza tym,była nieletnia, także opcja ze szpitalem odpadała. Zawsze może wyrzucić rannego przed wejściem i zwiać tylko, że on wie, gdzie mieszka, a raczej gdzie mieszkała.

Zegar wskazywał dwudziestą trzydzieści, kiedy stali się ogonem ogromnego korka. Z ,,CB Radia'' dowiedzieli się, że w centrum doszło do poważnego wypadku i najbliższy wjazd został zablokowany. Klara widziała, że kierowca pobladł i oblał się potem.

- Zawróć. – nakazała, przypominając sobie inną drogę. – Za kilka metrów będzie przystanek. Tam się zatrzymasz, a ja poprowadzę.

Chłopak skinął głową i ostro skręcił kierownicą, zaciskając zęby ze wszystkich sił. Kilka minut później, znów siedzieli na swoich początkowych miejscach, tym razem Olaf usadowił się na tylnym siedzeniu, gdzie mógł pomieścić swój pokaźnych rozmiarów brzuch i ogon. Klara już miała ruszać, jednak zaciśnięta szczęka pasażera przypomniała jej o apteczce, która powinna znajdować się w bagażniku. Odpięła pas i szepcząc, żeby poczekał chwilkę, ruszyła na tył auta. Miała rację. Czerwone zawiniątko spoczywało teraz na jej kolanach.

- Podnieś do góry koszulkę – nakazała, na co on odpowiedział zdziwionym spojrzeniem – Słuchaj – zaczęła, ale ranny najwidoczniej oprzytomniał i ściągnął T-shirt.

Klara naprawdę nie chciała się gapić, jednak tak wspaniale wyrzeźbione ciało rzadko widzi się na żywo. Wyraźnie zarysowane bicepsy, sześciopak i to co jej rówieśniczki nazywały literą ,,V’’. Chłopak jak marzenie.

Wyciągnęła drżącą dłoń i dotknęła posiniałego miejsca. Ogromny krwiak, który wytworzył się pod skórą, gwarantował wiele nieprzespanych nocy, jednak lepsze to niż połamane żebra. Oświadczyła pacjentowi, iż przeżyje, po czym nalała na wacik kilka kropli wody utlenionej, aby odkazić ranę na prawej piersi. Było to podłużne cięcie, przypominające te od noży. Już nie krwawiło, ale na wszelki wypadek nakleiła spory plaster. Postępowała w ten sposób jakieś piętnaście minut. Kiedy skończyła, rozkazała mu założyć koszulkę. Apteczkę rzuciła na tylne siedzenie, obok śpiącego kota. Chciała coś powiedzieć, jednak przerwał jej dzwonek telefonu. Ranny szybkim ruchem pochwycił urządzenie. Uśmiechnął się szeroko i wklepał coś w odpowiedzi, następnie zwrócił się do siedzącej obok Klary:

- Gdzie jest najbliższa restauracja o nazwie McDonald ? Musimy tam jak najszybciej jechać.

Jedyne, do czego domniemana księżniczka była zdolna, to nieeleganckie i zdecydowanie niekrólewskie rozdziawienie ust. Teraz wiedziała na sto procent, że pod tą blond czupryną kryje się chory umysł, taki sam jak jej. Niebieskie oczy wpatrywały się w nią, wyczekując odpowiedzi.

- Trzy albo cztery przecznice na zachód. – odparła zrezygnowana, ruszając w drogę. – Będziemy na miejscu za jakieś pół godziny. Po co chcesz jechać do McDonalda?

- Mój ojciec będzie tam na nas czekał, Wasza Wysokość. – Klarze ta odpowiedź wystarczyła, nie wiedzieć dlaczego mu ufała, mimo że nawet nie znali nawet swoich imion.

- Jestem Klara. Teraz nie musisz się już do mnie zwracać ,,Wasza Wysokość’’. - tak właściwie, to ten zwrot bardzo ją zaciekawił. Skąd się wziął ? Czyżby była jakąś zagraniczną królową?

Chłopak zaśmiał się krótko, a następnie objaśnił iż jego obowiązkiem, jest tytułowanie wysoko urodzonych.

- Janek. – rzucił po chwili.

Klara nie mogła powstrzymać uśmiechu. Nie widziała powodu do radości. Jej dom spłonął, ona była zmuszona do ucieczki kradzionym autem, prowadziła bez prawa jazdy i co najgorsze, czuła się całkiem spokojna przy tym napakowanym chłopaku. ,,Zwariowałaś moja droga!'' odezwał się głos rozsądku.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Angela 05.12.2015
    Na błędach się nie znam, ale treść jest bardzo interesująca i czyta się lekko. Będę czekać na następne części : ) 5
  • Lucinda 05.12.2015
    Pod koniec, nie wiem czemu, również nie mogłam powstrzymać uśmiechu:) Chyba zaskoczyła mnie trochę zwyczajność imienia jej obrońcy. Bardzo ciekawa historia i już czekam na ciąg dalszy:)
    ,,Niewiele myśląc (przecinek) rzuciła się w dół schodów";
    ,,zabierając do ręki stare trampki" - nie bardzo mi to pasuje, zresztą tak na dobrą sprawę ,,do ręki" jest niepotrzebne do zrozumienia znaczenia zdania, a będzie brzmiało lepiej;
    ,,czy przypadkiem blondyn, nie poszedł w jej ślady" - bez przecinka;
    ,,Płomienie buchały teraz już przez okna, w sypialni rodziców" - bez przecinka;
    ,,w tym samym momencie, jakiś ciemny kształt uderzył z hukiem o maskę" - bez przecinka;
    ,,na pewno nieźle się poturbował (przecinek) spadając z tak wysoka";
    ,,Wiesz (przecinek) całkiem nieźle uderzyłeś o tą maskę.";
    ,,tylko, że on wie (przecinek) gdzie mieszka, a raczej, gdzie mieszkała. " - i bez pierwszego i ostatniego przecinka;
    ,,Kilka minut później,znów siedzieli na swoich początkowych miejscach" - spacja po przecinku;
    ,,zaciśnięta szczeka pasażera przypomniała jej, o apteczce" - bez przecinka i ,,szczęka";
    ,,żeby poczekał chwilkę (przecinek) ruszyła na tył auta";
    ,,tak wspaniale wyrzeźbione ciało, rzadko widzi się na żywo" - bez przecinka;
    ,,Kiedy skończyła,rozkazała mu założyć koszulkę" - spacja po przecinku;
    ,,mimo, że nawet nie znali nawet swoich imion" - ,,mimo że", ,,mimo iż", ,,pomimo że" itd. pisze się bez przecinka;
    ,,iż jego obowiązkiem, jest tytułowanie wysoko urodzonych" - bez przecinka. 5:)
  • Rasia 07.12.2015
    Błędy techniczne wypisane, ja dorzucę dwa logiczne: Bohaterka spaliła pół domu, tak o sobie ucieka z nowo poznanym chłopakiem i ani przez chwilę nie zastanawia jej, że rodzice wyjdą ze skóry, kiedy to wszystko do nich dotrze? No i nie zgasili płomieni:)
    "Poza tym,była nieletnia, także opcja ze szpitalem odpadała." - rozumiem, co chciałaś przekazać, jednak to zdanie brzmi tak, jakby szpital był tylko dla pełnoletnich, rozumiesz.
    Zostawiam 4,5 czyli 5. Na razie opowiadanie całkiem mi się podoba, zapowiada się obiecująco. Poza tym bardzo miło mi się kojarzy :) Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania