Poprzednie częściTwoja na zawsze.

Twoja na zawsze. 16

Rozdział szesnasty

 

Po wyjściu Moniki z restauracji zostaliśmy sami przy stoliku. Zaraz po dość długiej przemowie Jagody, blondynka poderwała się gwałtownie z miejsca i wybiegła z lokalu. W pierwszym odruchu chciałem za nią biec, ale jedno spojrzenie na dziewczynę, która wciąż stała w tym samym miejscu uświadomiły mi, że było to świadome zagranie. Tamta chciała, zobaczyć kogo wybiorę. Decyzję podjąłem już dawno i nie podlegała zmianie. Zostałem.

- Miałam ochotę ją spoliczkować – Jagoda przerwała milczenie – co za bezczelna i pozbawiona własnej godności osoba. Wytłumacz mi, proszę, coś ty w niej widział?

Wzruszyłem ramionami.

- To już nie jest ważne – odparłem – teraz widzę tylko ciebie.

W odpowiedzi posłała mi spojrzenie mówiące „to tak nie działa” i zmieniła temat.

- Jutro mam wizytę u lekarza i oczekuję, że pójdziesz tam ze mną.

Musiałem wziąć głęboki wdech. Tym razem nie miałem możliwości udawania, że to mnie nie dotyczy. Wystarczyło, że zbywałem milczeniem opowiastki o ekscytacji, jaką wywołuje myśl noszenia pod sercem nowego życia.

- Jagoda, posłuchaj – chrząknąłem – zanim się wkurzysz i wyzwiesz mnie od najgorszych, chcę, żebyś wiedziała, że nie czuję się gotowy do bycia ojcem. Owszem lubię dzieci i chciałbym kiedyś posiadać jedno albo dwoje, ale nie teraz.

Spodziewałem się najgorszego, tymczasem udało jej się zaskoczyć mnie po raz drugi tego samego dnia.

- A z tym, które noszę pod sercem – powiedziała łagodnym i spokojnym głosem – co masz zamiar zrobić? Zamknąć w ciasnej i ciemnej komórce na ziemniaki, czy może zatrzymać w moim brzuchu tak długo, aż poczujesz się gotowy?

- Nie wiem – odparłem z rozbrajającą szczerością – cały czas się nad tym zastanawiam.

- Dla mnie na początku to też było trudne – westchnęła i położyła dłoń na mojej ręce – gdy okres mi się zaczął spóźniać, a na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski, chciałam wyć z rozpaczy. Nagle zrozumiałam, że wszystkie swoje plany na najbliższą przyszłość, będę musiała przełożyć na dalej nieokreślony czas. Wszystko się zmieniło, kiedy na USG zobaczyłam maleńki pęcherzyk. Ty też to poczujesz, zaufaj mi.

Aż się wzdrygnąłem na słowa „maleńki pęcherzyk”. Teraz nadszedł czas na wbicie przysłowiowego ostatniego gwoździa do trumny.

- Nie chcę tego dziecka – starałem się opanować drżenie mojego głosu – zależało mi na odbudowaniu naszego związku, a w gratisie dostaję coś, na co nigdy nie wyraziłem zgody. To jest cholernie trudne.

- To bardzo mi przykro – w jej spojrzeniu było tyle bólu i cierpienia – bo czasu nie da się cofnąć. Mogłeś się zastanawiać nad ewentualnymi konsekwencjami, zanim pierwszy raz zaciągnąłeś mnie do swojego łóżka. Podejmujesz wybór, ponosisz konsekwencje. Znasz to?

I znów to samo. Jeden krok do przodu i pięć do tyłu.

- Szkoda tylko, że ja nie miałem żadnego wyboru. Gdybyś się zabezpieczała, dzisiaj nie byłoby żadnych problemów.

Gwałtownie podniosła się ze swojego miejsca.

- Wiesz co? - warknęła – wiedziałam, że jesteś kretynem, ale nie myślałam, że taki z ciebie... Nie ważne. W moim stanie nie wolno się denerwować. Chciałam do ciebie wrócić, żeby nasze dziecko syn lub córka miało pełną rodzinę, ale w takim wypadku nie mamy ze sobą już, o czym rozmawiać. To definitywny koniec.

Szybkim krokiem wyszła z restauracji, chociaż mało brakowało, a splunęłaby mi prosto w twarz. Znów byłem kompletnie sam. Spieprzyłem sprawę po całości.

 

Zwykle tego nie robiłem, ale potrzebowałem się komuś wyżalić i wygadać. Liczyłem nawet na poklepanie po plecach i zapewnienie, że ona wróci. W którym miejscu powiedziałem o słowo za dużo?

- Maciek? - zawołałem, gdy odebrał – masz czas?

- Co się stało? - wychrypiał

- Mam problem – nie chciałem mówić nic więcej przez telefon – możemy się spotkać? Potrzebuję rady kogoś, kto trzeźwo myśli.

Usłyszałem, jak zaciąga się papierosem.

- Jasne. U mnie?

Po wymianie jeszcze kilku zdań i podaniu adresu zakończył połączenie.

Siedziałem na podłodze po turecku i piłem piwo. Maciek patrzył na mnie w milczeniu, czekając, aż coś powiem.

- Jagoda jest w ciąży – mruknąłem – dzisiaj powiedziała mi, że jutro ma umówioną wizytę u lekarza i chce, żebym był tam razem z nią.

- Więc w czym problem? - wzruszył ramionami – idź i tyle.

- Nie mogę – upiłem duży łyk – oznajmiłem jej, że nie chcę tego dziecka. Wściekła się i powiedziała, że to definitywny koniec.

Przyjaciel uderzył ręką w czoło.

- Idiota. Na twoim miejscu, całowałbym ją po stopach i nosił na rękach w zamian za to, że zechciała urodzić mi dziecko. Jak można mieć tak wspaniałą kobietę u swego boku i tego nie widzieć? Jesteś ślepy, czy jak?

Zamiast poklepania po plecach, dostałem burę. Super.

- To, co mam teraz zrobić mądralo?

Rozłożył ręce na boki i śmiejąc się, wzruszył ramionami.

- Ja na twoim miejscu, odłożyłbym to piwo i biegł do niej z błaganiem o przebaczenie.

Spojrzałem na niego z powątpiewaniem.

- Jagoda nie wybaczy – mruknąłem – nie po tym wszystkim. Ledwo przetrawiła, że ją zdradziłem, a teraz takie coś. Myślisz, że strzeliłem sobie w kolano?

- Nie w kolano – zabrał do połowy pustą butelkę z moich rąk – w tył głowy stary. To znacznie gorsze.

 

Stałem pod mieszkaniem dziewczyny, którą kochałem jak nikogo innego na świecie i prosiłem, żeby otworzyła. Wiedziałem, że jest w środku. Czułem to, nie mogła znów uciec do rodziców.

- Kochanie proszę – uderzyłem niezbyt mocno pięścią – pogadajmy. Nie odejdę stąd, dopóki cię nie zobaczę.

Nagle drzwi otwarły się i stanęła w nich Jagoda. Trzymała na ręce koc i poduszkę.

- Masz – warknęła – żeby ci było miękko i ciepło, gdy będziesz tutaj spał.

Kończąc zdanie, rzuciła to pod moje nogi. Byłem tak zaskoczony, że nie zdążyłem zaprotestować, gdy usłyszałem huk i przekręcanie zamka. Najwyraźniej chciała, żebym spędził na klatce schodowej kolejną noc. Tym razem na trzeźwo.

- Kocham cię – już chciałem przypieczętować swoje słowa kolejnym uderzeniem w kawałek lakierowanego drewna, gdy z mieszkania obok wyszła starsza pani.

Kobieta spojrzała na mnie z potępieniem i pokręciła głową.

- Zamiast zakłócać spokój porządnych ludzi, lepiej byś zrobił, kupując jej kwiaty. Gdy mój świętej pamięci mąż nabroił, zawsze przynosił mi bukiet czerwonych róż. To zawsze działa.

Uśmiechnąłem się do staruszki z wdzięcznością.

- Dziękuję – bąknąłem speszony – ale to chyba za mało.

- To dołóż do tego bombonierkę albo co tam chcesz i przestań hałasować.

Nawet ona miała mnie za głupka. Cofnąłem się w kierunku schodów i usiadłem na nim. Koc i poduszka to było już coś, przynajmniej nie chciała mieć mnie na sumieniu w razie, gdybym dostał zapalenia płuc.

Obudziło mnie głośne chrząknięcie. Uniosłem zaspaną głowę i z trudem otworzyłem oczy. Spanie na siedząco, nie służyło mi. Jagoda stała nade mną z torbą przewieszoną przez ramię.

- Gdy wrócę – warknęła – ma cię tutaj nie być. A i jeszcze jedno, nie kupuj mi ani kwiatów, ani czekoladek. Od jednego mam uczulenie, a od drugiego można dostać cukrzycy.

Dopiero po chwili zrozumiałem, co powiedziała. Słyszała rady swojej sąsiadki. Podtrzymując się metalowych prętów, stanąłem na nogach.

- Pójdę z tobą do tego lekarza, tylko zapomnijmy o wczorajszym nieporozumieniu.

- Nieporozumieniem było to, że chciałam z tobą być i cię pokochałam! - wykrzyczała mi prosto w twarz – nie chcę już, byś gdziekolwiek ze mną szedł, sama wychowam nasze dziecko, ale mam do ciebie jedną, maleńką prośbę. Zniknij tak szybko, jak się pojawiłeś w moim życiu.

Ostatni raz płakałem na pogrzebie mojego ojca i najwyraźniej teraz nadszedł czas na kolejny. Resztki snu wyparowały ze mnie, niczym który alkohol wczoraj wlałem w siebie. Z każdym kolejnym wypowiadanym słowem, pogrążałem się bardziej i bardziej.

- Nie – szepnąłem – nie mogłaś przestać kochać mnie ot, tak po prostu. Nie wierzę w to.

Zaśmiała się i posłała mi lodowate spojrzenie.

- A wierzysz w cuda?

- Nie.

- To lepiej w nie uwierz, bo właśnie stał się cud i to za twoją sprawą. Żegnam cię.

Gdzie podziała się Jagoda, którą poznałem prawie trzy miesiące temu? Tą miłą, dobrą i ślepo zakochaną we mnie? Zniszczyłem ją.

 

 

~~~~~~~~~~~~~

To jak? Będzie to szczęśliwe zakończenie, czy nie? :)

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Elorence 30.08.2018
    "- Nie chcę tego dziecka – starałem się opanować drżenie mojego głosu – zależało mi na odbudowaniu naszego związku, a w gratisie dostaję coś, na co nigdy nie wyraziłem zgody. To jest cholernie trudne."
    Kurwa, uwielbiam takich facetów. Japierdolę. Ciąża jest kobiety, antykoncepcja to też rola kobieta, ogólnie to tacy idioci wszystko zrzucają na kobiety. Ale jest tak, że jak chcesz się bzykać z kimkolwiek (nie mogę użyć słów "kochać się", bo tacy debile nie mają mózgu i nie wiedzą czym jest miłość) to od razu bierzesz na siebie konsekwencje posiadania ewentualnego potomstwa. Nie chcesz dzieci? Używaj prezerwatyw albo w ogóle daruj sobie bzykanie.
    I jak Jagoda z nim będzie... nie, normalnie sobie tego nie wyobrażam. Uduszę i poćwiartuję, bo taka gnida jak Fabian, nie zasługuje na żadną kolejną szansę.

    PS: Jezu, ale mi ciśnienie skoczyło :D
  • Minia215 30.08.2018
    Wow nie spodziewałam się takich emocji:) elorence oddycha spokojnie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania