Poprzednie częściTwoja na zawsze.

Twoja na zawsze. 29

Rozdział dwudziesty dziewiąty

 

Noc spędziłem u Moniki na kanapie, śpiąc w salonie. Podobno chciała mieć pewność, że nie wyląduję w żadnym podrzędnym barze, z którego później będzie wyciągała mnie siłą. Właściwie byłem jej wdzięczny za troskę i pomoc. Gdyby nie ona, musiałbym wrócić do mieszkania, które przypominało o Jagodzie. Wszędzie leżały porozrzucane rzeczy, w koszu na brudne pranie, zalegały niewyprane, przesiąknięte słodkim zapachem ubrania. Pod lustrem na półeczce w łazience, stały ustawione w równym rzędzie flakoniki z perfumami, a na pralce leżała damska kosmetyczka, po brzegi wypełniona różnymi mazidłami. Co ja miałem teraz zrobić z tym wszystkim? Odwieźć do rodziców dziewczyny ze szczerymi kondolencjami, czy tak po prostu wyrzucić do śmietnika? To było trudne.

 

Skrzypienie otwieranych drzwi, oderwało mnie od przykrych myśli. Podniosłem głowę i spojrzałem na kobietę stojącą w progu.

- Obudziłam cię? - obciągnęła w dół koronkową halkę — przepraszam. Już dawno miałam je naprawić, ale nie bardzo wiem, od czego zacząć.

Przyjrzałem się jej uważniej. Bez makijażu, w okularach, z włosami związanymi na czubku głowy i bosymi stopami wyglądała tak... Dziewczęco.

- Od dawna już nie śpię — mruknąłem — jeśli chcesz, mogę naprawić je za ciebie.

Uśmiechnęła się i gdy podeszła do mnie, pochylając się, by pocałować mnie w policzek w ramach podziękowania; objąłem ją i przyciągnąłem stanowczym gestem do siebie.

- Fabian — szepnęła zaskoczona — nie o to mi chodziło.

Wzruszyłem ramionami i wpiłem się w jej usta, bez uprzedzenia. Stopniowo zaczęła oddawać pocałunki. Pragnąłem jej.

- Wiem — odparłem, łapiąc oddech i wsuwając dłonie pod koszulkę — ale mi tak. Tym razem nie odmawiaj. Potrzebuję tego. Potrzebuję ciebie.

Zadrżała, gdy wsunąłem palce pod materiał jedwabnych stringów. Od razu wyczułem, że jest gotowa. Musnąłem ustami nagie ramię.

- To nie jest dobry pomysł — starała się brzmieć wiarygodnie, chociaż wilgoć na palcach, zdradzała coś zupełnie innego — przestań, zanim będzie za późno.

Wcale nie miałem zamiaru jej słuchać. Zabrałem rękę i pociągnąłem ją tak, że siedziała teraz okrakiem na mnie. Bezczelnie wpatrywałem się w jej dekolt, dłońmi gładząc, gładkie uda.

- Powiedz, że tego chcesz — zażądałem — przyznaj, że mnie pragniesz.

Próbowała zdjąć moje ręce ze swojego zgrabnego ciała, ale chwyciłem mocno ją za nadgarstki i jednym sprawnym ruchem, przekręciłem się tak, że teraz leżała pode mną. Kolanem rozszerzyłem nogi.

Gdy podciągnąłem koronkowy materiał w górę, z ust dziewczyny wydobyło się ciche westchnienie, a w oczach dostrzegłem znajomy błysk. Miałem pewność, że to, co robiłem, podobało jej się, ale z tylko sobie znanych przyczyn, nadal wolała udawać, że tego nie chce, niż po prostu się poddać i czerpać, jak najwięcej przyjemności.

- Fabian — pisnęła, gdy przygryzłem delikatnie płatek jej ucha — powinniśmy…

Zaśmiałem się i uniosłem głowę.

- Tylko nie mów, że zaczekać — pocałowałem ją delikatnie w rozchylone usta — wczoraj sama mówiłaś, że śmierć jednej osoby, nie ma wpływu na istnienie świata, a ja powinienem iść do przodu, zacząć walczyć.

Wierciła się nerwowo pod naporem mojego ciała, jakby usiłowała zrzucić je z siebie.

- Chodziło mi o tę maleńką istotkę w inkubatorze — prychnęła — a nie o szukanie na siłę kogoś, kto ci zastąpi Jagodę, durniu. Ja nigdy nią nie będę. Nie mam serca na dłoni, a z oczu nie czyta się, jak z otwartej księgi. Nie umiem wybaczać ani kochać tak, jakbym robiła to po raz pierwszy. Mam nadzieję, że jesteś tego świadomy?

W jednej chwili zostałem pozbawiony chęci na dalszą zabawę. Niepotrzebnie wspominała o Róży. Nie wiedziałem, jak postąpić w jej sprawie. Rozważałem adopcję lub oddanie pod opiekę mojej matce, lub rodzicom Jagody. Wiedziałem, że nie poradzę sobie z jej wychowaniem w pojedynkę. Kobieta mogła być samotną matką i z tą rolą, było jej do twarzy, ale facet będący samotnym ojcem to cholernie kiepskie połączenie i skazane na porażkę.

 

Z westchnieniem podniosłem się go góry. Monika patrzyła na mnie z nieukrywaną ulgą, a ja kompletnie nie wiedziałem, skąd w niej się wzięła ta niechęć do uprawiania ze mną seksu.

-Nie wytrwam w relacji — warknąłem — w której nie ma seksu. Co się do cholery stało, że nie możesz mi ulec, co?! Przecież lubiłaś to, tak samo, jak ja!

- Uspokój się — warknęła i podciągnęła kolana do piersi — nie mogę się z tobą kochać, czując, że widzisz go zamiast mnie. Nie chcę być dla ciebie jakąś pieprzoną nagrodą pocieszenia. Teraz jestem dobra, ale później będę mogła sobie iść?

Miała łzy w oczach, usta wygięły się w drżącą podkówkę, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie sądziłem, że właśnie tak to postrzega. Kobieca logika była bardziej skomplikowana, niż przypuszczałem. Czułem, że powinienem teraz coś zrobić, ale głos z tyłu głowy mówił mi, że powinienem być cicho, jeśli nie chce zostać wyrzucony, w samych gaciach na zbity pysk.

- Myślisz, że mi jest łatwo — kontynuowała, nie patrząc na mnie — patrzeć, jak opłakujesz inną kobietę? Czy chociaż przez chwilę pomyślałeś o tym, co ja teraz czuję? Chciałam do ciebie wrócić i pomóc ci się jakoś pozbierać, wszystko poukładać, ale to nie ma sensu Fabian. Ty już zawsze patrząc na mnie, będziesz widział Jagodę. Nie chcę być traktowana tak jak teraz. Nie mam zamiaru czekać, aż znów sobie o mnie przypomnisz, gdy najdzie cię ochota na seks. Może popełniłam kilka błędów, ale już je odpokutowałam. Zmieniła się i chciałbym, żebyś zaczął, to dostrzegać. Nie mam serca z kamienia ani żelaznej dupy. Czuję każde kopnięcie, chociaż wolałabym ich nie czuć. Wtedy przynajmniej nie bolałoby, aż tak.

Słuchałem jej w milczeniu. Kiedy skończyła, brakowało mi tchu. Kolejna kobieta wkrótce podzieli żywot Jagody i jeśli nie chciałem do tego dopuścić, musiałem zacząć działać.

Niewiele myśląc, usiadłem przy blondynce i niezdarnie ją objąłem. W moim ramionach rozpadała się na miliony kawałeczków. Sunąłem palcami po jej odsłoniętym karku i cierpliwie czekałem. Zbyt wiele bólu i cierpienia, przemawiało przez dziewczynę, bym mógł to zbagatelizować.

- Jesteś dla mnie ważna — wymruczałem, patrząc w szkliste oczy — zawsze byłaś i nie traktuję cię, jak zabawki ani żadnej nagrody pocieszenia. Jeśli tak się czujesz, to przepraszam. Czy mogę coś więcej dla ciebie zrobić?

Przecząco pokręciła głową i oplotła moją szyję swoimi ramionami, jeszcze mocniej do mnie przylegając.

- Nie chcę cię stracić — wyszeptała — nie chcę, byś odchodził i znów zostawiał. Ona i ty już zawsze będziecie stanowić rodzinę. Naprawdę staram się pogodzić z myślą, że w twoim życiu, pojawiła się…

- Nie mówmy teraz o tym — odchyliłem głowę w tył i spojrzałem jej w oczy — naprawmy te drzwi, żeby już nie skrzypiały, zjedzmy śniadanie, a później chodźmy na długi spacer. Oboje potrzebujemy namiastki normalności.

W odpowiedzi pocałowała mnie z czułością, a ja odpychając od siebie natrętne myśli o braku bezpieczeństwa u mego boku, oddawałem je z pasją i namiętnością.

 

____________

Krótszy od poprzednich, ale mam nadzieję, że wganiata w fotel...

A teraz przyznać się, kto wierzył w ludzkie odruchu u Moniki ?:D

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Paradise 12.10.2018
    Jak można być takim... nie, dobra, nie będę przeklinać. Wgniata w fotel ze złości chyba na tego debila. Nie napiszę nic więcej na razie, bo mnie ponosi normalnie.
  • Elorence 02.12.2018
    "Kobieta mogła być samotną matką i z tą rolą, było jej do twarzy, ale facet będący samotnym ojcem to cholernie kiepskie połączenie i skazane na porażkę." - kurwa. Miałam nie przeklinać, ale się nie da. Japierdolę... Jego dziecko walczy o życie, a ten co? Nie no, zaraz wyjdę z siebie...

    Monika nie ma ludzkich odruchów. To całe pieprzenie, że on będzie widział Jagodę zamiast niej... No kurwa, zdradzał Jagodę, więc jak ktokolwiek śmie twierdzić, że ją kochał?
    Gówno, a nie kochał.

    Jestem zła.
    Idę dalej i wiem, że nie będzie lepiej.
    Niech on odda tą małą, bo, kurwa, jest debilem i spieprzy jej życie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania