Twoja na zawsze. 9
Rozdział dziewiąty
Od dwóch godzin patrzyłem, jak Kacper bezmyślnie uderza w worek. Po oficjalnym ogłoszeniu końca dalszej kariery i złożeniu podania do klubu, bym został trenerem, nareszcie mogłem zacząć szkolić innych i chociaż raz zrobić coś dobrego dla kogoś. Teraz pozostało mi już tylko otworzyć własną salę treningową, co uważałem za idiotyczny wymóg i gotowe.
- Naprawdę zostałeś trenerem? - Maciek wciąż nie mógł w to uwierzyć – a co z MMA?
Wzruszyłem ramionami, pogodzony, z tym że marzenie nigdy nie zostanie zrealizowane.
- Bycie trenerem ma swoje zalety – odparłem wymijająco – pod moim okiem może wyrosnąć prawdziwy talent.
- Właśnie widzę – zaśmiał się lekceważąco – twój talent uderza jak baba.
Skrzywiłem się, chłopak miał problem nie tylko z pokorą, ale również ze słuchem.
- To może pokaż młodemu, jak to się robi – rzuciłem od niechcenia.
Pamiętałem pierwsze treningi Maćka. Jego taktyka wcale nie była lepsza od tej, którą miał Kacper. Przy pierwszym sparingu nie doszło nawet do drugiej i trzeciej rundy. Powaliłem go jedną ręką. Od tego czasu upłynęły trzy lata i dzisiaj musiałem sporo się nagimnastykować.
- Mówisz i masz.
Zatarł ręce i podszedł do mojego podopiecznego. Odsunął go od worka stanowczym gestem.
Wyprowadzał cios za ciosem. Reszta obecnych chłopaków zaczęła krzyczeć, skandując jego imię.
- To jest właśnie ogień, o którym ci mówiłem – położyłem dłoń na ramieniu nowicjusza, który stał z naburmuszoną miną – musisz dawać z siebie trzysta procent.
Strzepnął moją rękę i posłał mi nienawistne spojrzenie.
- Staram się.
- To przestań się starać, a zacznij działać. Mniej słów, więcej czynów.
Nie chciałem mówić mu, że jego ojciec miał rację, twierdząc, że nie nadaje się do tego i jest zbyt słaby. Chciałem zrobić z niego zawodnika za wszelką cenę. Nawet siłą, jeżeli nie pozostawi mi wyboru.
Wracałem do domu z poczuciem pustki. Od czasu obiadu minęło już pięć dni, a moja dziewczyna milczała, jak zaklęta. Uniosła się honorem lub dumą. Sam właściwie nie wiedziałem, jednak powoli zaczynało docierać do mnie, że być może przesadziłem z tak ostrą reakcją. Dodatkowo poleciałem całkiem po bandzie, spędzając noc z Moniką na sali treningowej. Sumienie nie chciało dać mi nawet chwili spokoju i cały czas przypominało o tym. Dałem się podejść jak dziecko.
Zastawiła sidła, a ja wpadłem w nie z łatwością.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwoniący telefon. Nie patrząc na ekran, odebrałem.
- Synku, dobrze, że odebrałeś – usłyszałem zapłakany głos matki – stało się coś złego.
Od razu zjechałem na pobocze. Przed oczami stanęły mi czarne wizje. Nie wiedząc dlaczego, pomyślałem od razu o Klarze. Grzegorz już z nimi nie mieszkał, ale może udało mu się namówić ją na spotkanie, pokłócili się i wtedy on... To była tylko kwestia czasu, kiedy ten bydlak podniesie na nią rękę. W myślach zacząłem planować ciche morderstwo.
- Mów w końcu – ponagliłem Reginę, coraz mocniej zaciskając wolną rękę na kierownicy – coś stało się mojej siostrze?
- Twój ojciec jest w szpitalu – powiedziała łamiącym głosem – miał zawał.
Poczułem, jak cały koloryt skóry wraca na swoje miejsce. Los tego człowieka był mi obojętny. Nie życzyłem mu śmierci, ale to tyle, jeżeli chodzi o uprzejmości.
- Tata – odparłem z naciskiem na to słowo – od ośmiu lat spoczywa na cmentarzu. Nie możliwe, żeby nagle znalazł się w szpitalu.
Wszystko się we mnie gotowało, ale nie chciałem na nią krzyczeć. W końcu nie należy kopać leżącego.
- Jak możesz? - przybrała swój teatralny ton głosu – ojciec walczy o życie w szpitalu, a ty wygadujesz jakieś brednie. Tak mu się odwdzięczasz za okazane serce i chęć pomocy przy wychowaniu ciebie? Uważam jeszcze, że powinieneś go przeprosić za swoje ostatnie zachowanie.
- Po pierwsze – jednak podniosłem głos – to nie jest mój ojciec, a po drugie, gdy wszedł do twojego i taty domu z walizkami, byłem już dorosły i wcale nie musiał mnie wychowywać. A co do ostatniego zdania, to chyba sobie kpisz. Od kiedy trzeba przepraszać za prawdę? Jest zwykłym darmozjadem, który żeruje na majątku zostawionym przez twojego pierwszego męża. Właściwie ile jeszcze zostało pieniędzy na kontach? Na podjeździe widziałem samochód prosto z salonu i domyślam się, że nie on za niego zapłacił.
- Fabianie ostrzegam cię – Regina zmieniła taktykę – jeżeli nie pojawisz się dzisiaj w szpitalu, przysięgam, zaciągnę cię tam siłą.
Zaśmiałem się i spojrzałem we wsteczne lusterko.
- Gadaj sobie zdrów – wzruszyłem ramionami – jeśli chcesz, wyślę mu kwiaty pocztą kwiatową, a teraz mam ciekawsze zajęcia.
Nie czekając na odpowiedź, rozłączyłem się. Miała czelność nazywać tę łajzę moim ojcem. Żałosne. On nie dorastał do pięt człowiekowi, który dał mi życie i poświęcił dosłownie wszystko tylko po to, by niczego nam nigdy nie brakowało.
Nagle wspomnienie roztrzaskanego o drzewo samochodu, wróciło. Widziałem stan, w jakim się znajdował, gdy strażakom udało się go wydostać i słyszałem głos lekarza ratunkowego, który krzyczał „tracimy go! Przynieście szybko defibrylator!”.
Tamtego pamiętnego dnia wracałem z uczelni, była tylko jedna droga prowadząca wprost do domu przez las. Z daleka zauważyłem wóz strażacki, karetkę i radiowóz policyjny, który skutecznie tarasował przejazd. Ciekawy, kto znów postanowił sprawdzić, co jest silniejsze i trwalsze drzewo czy samochód, podjechałem bliżej i wtedy zauważyłem czarne BMW zawieszone na drzewie. Rozpoznałem tablice rejestracyjne. Niewiele myśląc, wysiadłem z samochodu i zacząłem biec w tamtą stronę.
- A ty gdzie? - jeden z mężczyzn w mundurze złapał mnie za ramię – tam nie można.
- Gówno mnie to obchodzi – szarpnąłem się – to jest wóz mojego taty. Ja muszę tam iść.
Byłem przerażony. Miałem wrażenie, że jestem w jakimś tanim filmie sensacyjnym, które mój staruszek tak bardzo uwielbiał i za chwilę usłyszę cięcie. Tata podniesie się z noszy, otworzy oczy i zapyta, jak wyszła scena. Chociaż byłem pełnoletni i od dawna nikt już nie nosił mnie na barana ani nie przytulał, przy okazji łaskocząc, to wtedy pragnąłem znów móc się do niego przytulić.
Późniejsze wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Ratownicy musieli dać mi coś na uspokojenie, bo wpadłem w szał. Rzucałem się i kopałem, by w końcu mnie puścili i pozwoli podejść jeszcze bliżej. Na próżno.
Krótko po śmierci, pomimo zaklinania mnie przez Reginę na wszystkie świętości i odwoływania się do pamięci po Janie, porzuciłem studia prawnicze i oddałem się w pełni swojej pasji.
Nagle wszystko uległo zmianie, stałem się innym człowiekiem.
Chodziłem po mieszkaniu w kółko. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Złość po rozmowie z matką nadal nie minęła. Co ona sobie w ogóle wyobrażała? Pojadę do szpitala i będę udawał troskliwego pasierba? Nic z tego. Już raz zmusiła mnie do uczestniczenia w farsie. Wtedy nie miałem innego wyjścia i się zgodziłem, ale teraz utrzymywałem się sam i niczego od niej nie potrzebowałem.
Odczułem silną potrzebę napicia się. Chwyciłem za telefon i wybrałem numer Maćka. Spotkania przy piwie proponował mi już wielokrotnie, dlatego teraz byłem pewien, że nie odmówi. Oczywiście mogłem zadzwonić do Patryka, ale on podobnie jak Jagoda nie miał problemów z drugim mężem mojej matki i mógłby niczego nie zrozumieć, tylko zacząłby prawić mi kazania.
Siedzieliśmy w klubie ze striptizem. Obaj mieliśmy już mocno w czubie. Z jednego piwa zrobiło się pięć, a nie chcieliśmy na tym pozostać.
- To może opowiedz co z tą Moniką? - Maciek pod wpływem alkoholu zdobył się na odwagę i postanowił nakarmić swoją ciekawość – Sebastian powiedział raz, że było z niej całkiem niezłe ziółko.
Uśmiechnąłem się i przechyliłem kufel.
- I tylko tyle?
Pokręcił przecząco głową.
- Podobno, gdy byliście razem, chodziłeś jak w zegarku i robiłeś jej za podnóżek, o który mogła wytrzeć sobie buty.
W oczach chłopaków byłem zwykłym pantoflarzem.
- Może i tak było – przyznałem niechętnie – kochałem ją.
- Rozumiem – westchnął – w moim życiu też była kiedyś pewna kobieta, dla której mogłem skoczyć nawet w ogień, ale gdy usłyszała, że chcę zostać bokserem, zostawiła mnie.
Położył mi dłoń na ramieniu.
- Łączą nas podobne przeżycia.
- Niezupełnie – mruknął – ty masz teraz Jagodę, która jest wspaniałą dziewczyną.
Westchnąłem. To był ten moment, żebym mógł się komuś wygadać z tego, co zrobiłem.
- Wcale nie jestem pewien czy nadal ją mam. Jak sam wiesz, mam klucze od siłowni. Pięć dni temu coś mnie podkusiło i pojechałem tam w nocy, chcąc poćwiczyć. I nie wiem dlaczego, ale Monika również przyjechała. I zrobiłem coś, czego teraz cholernie żałuję. Przespałem się z nią.
Jego mina była bezcenna. Wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Skąd mogła wiedzieć, że cię tam zastanie?
Sam się nad tym zastanawiałem.
- Nie wiem, ale zapytała, czy nadal ją kocham. Powiedziałem, że nie. Wtedy zażądała, żebym jej to udowodnił i pocałował ją. Zrobiłem to, tylko że straciłem nad sobą kontrolę i sam wiesz, co było dalej. Tutaj pozwól, że oszczędzę ci pikantnych szczegółów. Po wszystkim, co prawda wspomniałem coś o popełnionym błędzie, jednak mleko się już rozlało i nie mogłem cofnąć czasu.
- Coś ty stary zrobił – gestem ręki przywołał barmana – dwa razy podwójna czysta. Teraz będzie mi potrzebna.
Zrobiło mi się odrobinę lżej, gdy komuś wyjawiłem swoją tajemnicę. Nigdy, niczego nie umiałem trzymać w sobie zbyt długo.
- Tylko mam prośbę – zacząłem nieśmiało – nikomu nic nie mów. Zwłaszcza Jagodzie. Ona nie może się dowiedzieć.
- Masz moje słowo.
Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Coś mi się wydawało, że sam miał niejedno na swoim sumieniu.
Komentarze (18)
tytuły można zmieniać na początku, a nie po 9 rozdziale.
PROTESTUJĘ.
Co to za tłumaczenie... Japierdolę. Co za cham.
"Siedzieliśmy w klubie ze striptizem." - yhy, no tak. Wielki Pan Macho... Jak on mnie wkurza! Jagoda powinna mu nakopać do dupy! Nawet Monika! Łajza jedna...
Jestem zła. Boże, czemu kobiety ciągnie do takich debili? Powinny wrzucać ich do kibla i spłukiwać. Nie zasługują na nic.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania