Ukochany mąż - prolog
Jest piękny dzień. Ciepłe promienie słońca muskają moją twarz. Unoszę głowę do góry i zamykam oczy. Rozkoszuję się pierwszym wiosennym porankiem. Moje włosy tańczą poruszane delikatnym powiewem przyjemnego wiatru. Kieruję wzrok przed siebie. Woda w jeziorze jest jeszcze zimna, a jej kolor wygląda wspaniale o tej porze dnia. Światło odbija się od tafli spokojnego jeziorka, tworząc miły dla oka obrazek. Wokół siebie słyszę bzyczenie. Pszczoły zaczynają swoją pracę, krzątają się pomiędzy kwiatkami drzew i krzewów, chcąc zapylić jak najwięcej za pierwszym razem. Spoglądam znów w stronę jeziora. Przy jego brzegu siedzi mała dziewczynka. Ma około roku. Ogląda w skupieniu jakiegoś robaczka, którego z tej odległości nie widzę. Unosi główkę w moją stronę i uśmiecha się bezzębnie. Wstaję z ławki na której siedzę i ruszam w jej kierunku. Na rumianej twarzy widzę czystą, niewinną radość, szczęście z powodu bycia, bycia w ogóle, nie tylko spędzenia czasu w tych pięknych okolicznościach przyrody. Biorę ją na ręce i idziemy w stronę domu.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania