Widząca Wnętrze 1

Dziewczyna w kapturze szła ulicami miasteczka. Był wieczór, więc ulice były opustoszałe, a mokry bruk i deszcz lejący się z nieba jak pomyje wylewane do rynsztoka dodatkowo zniechęcały do wychylenia nosa z wygodnej chaty. Nagle w jednym z domów dało się poczuć silny wybuch emocji. Najpierw jeden, a potem drugi, odpowiadający pierwszemu. Były to zdecydowanie przyjemne emocje, zawiadamiające o jakiejś radosnej nowinie. W tej okolicy już dawno nikt nie był tak szczęśliwy. Za grubą ścianą ktoś coś wykrzyczał, a potem do symfonii radości dołączyła jeszcze jedna radość. Ale subtelniejsza, nie tak gwałtowna, zbliżona do pewnego rodzaju ulgi. Pewnie jakaś rodzina dowiedziała się o ciąży.

Dziewczyna w kapturze zorientowała się, że stoi pod ścianą tego domu już od ładnych paru minut.

- No nie, znowu to robię... - skarciła się w myślach. Poszła szybko w głąb uliczki, mocniej ściskając pakunek z chlebem. Idąc dalej minęła dwóch strażników - nie zwykłych najemników do pilnowania porządku, tylko tych specjalnych, którzy zawsze noszą maski - Od jednego z nich czuć było bardzo silne, buzujące emocje. Dziewczyna całą siłą woli powstrzymała się od odwrócenia się za nim. Poczuła ulgę, gdy w końcu doszła do starego, dużego, zaniedbanego domu, który był jej własnym. Jednak nie dane jej było odpocząć - już od progu poczuła silną rozpacz i przygasającą coraz bardziej wolę.

- Kochanie... - matka płakała - ojciec... ojciec miał wypadek w pracy. Jest ranny. Chodź, p-pomóż mi robić opatrunek, dobrze? - chociaż matka dzielnie udawała zwykły smutek, była na skraju załamania. Dziewczyna podeszła do stojącego w rogu pomieszczenia łóżka, ale nie patrzyła na ojca, tylko na siostrę. Kalia wyraźnie miała coś do ukrycia. Buzowało w niej to jak gotująca się woda w garnku. Sekret musiał być naprawdę ważny, bo niemal całkowicie przyćmiwał inne emocje w pokoju. Prawie nie zauważało się teraz już ledwo skrywanej rozpaczy matki, a słabnące odczucia ojca były nie do rozpoznania. Napięte sekundy mijały, dłużąc się jak lata. W końcu Kalia nie wytrzymała. Coś w niej pękło, wyszła nagle z pokoju i wróciła po chwili niosąc... sakiewkę. Cisnęła ją z rozmachem na stół, coraz bardziej spięta, a na blat wysypały się... złote monety. W pomieszczeniu zrobiło się gęsto od kipiącego zaskoczenia.

- S... skąd t-to masz?

- Nieważne, mamo. Po prostu mam i już.

-Kalia! To więcej, niż twój ojciec zarabia przez rok, natychmiast wyjaśnij skąd masz te pieniądze!

- Mamo, zapewniam cię, że zarobiłam je całkiem legalnie! Nie pytaj mnie już o to! I niech Viden idzie po medyka!

Viden nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Rzuciła torbę z pieczywem na stół i wyskoczyła w chłodny, pozbawiony emocji deszcz nocy. Przez chwilę zakręciło jej się w głowie. Było to uczucie podobne do gwałtownego wychodzenia z gorącej kąpieli. Oczywiście Viden o tym nie wiedziała, bo nigdy nie brała gorącej kąpieli. Pobiegła przez mrok do sąsiedniej dzielnicy i zabębniła w drzwi opatrzone miedzianą tabliczką "A. Esculap - Medyk". Prawie natychmiast otworzył jej wysoki, chudy mężczyzna w połatanej koszuli nocnej.

- Co się stało? - zapytał. Viden od razu poczuła do niego sympatię. Choć przed chwilą wyrwała go ze snu, od mężczyzny biła szczera chęć pomocy i troska o pacjęta - chociaż jeszcze nie wiedział kim on jest.

- Halo...? - no tak, znowu się zawiesiła

- Proszę pana, mój ojciec zranił się w pracy, leży teraz i z każdą chwilą słabnie, ranę strasznie trudno jest zatamować...

- Zaczekaj moment - pan A. Esculap na chwilę znikł we wnętrzu domu, po czym po chwili pojawił się znowu, w płaszczu zarzuconym na koszulę nocną i z wielką torbą w ręku. Gdy dobiegli do domu Viden w środku panowała napięta atmosfera. Kalia zdążyła już schować sakiewkę, a na stole pozostało tylko tyle ile będą winni lekarzowi. Sądząc po napiętych emocjach matki, siostra wciąż nie wytłumaczyła się ze źródła zarobku, ani nawet nie zdradziła skrytki na sakiewkę. Obje jednak uspokoiły się, gdy medyk zaczął leczyć ojca. Rana okazała się nie groźna dla życia, jednak coś co dostało się wcześniej do krwi miało silne właściwości osłabiające i medyk zalecił trzydniowy odpoczynek, oraz uprzedził rodzinę o możliwych nagłych zasłabnięciach w ciągu nocy, którymi nie należy się przejmować. Wziął należną zapłatę, po czym odszedł zmęczony, ale szczęśliwy uratowaniem kolejnego pacjenta. Choć w domu wciąż wyczuwało się napiętą atmoswerę, wszyscy byli zbyt zmęczeni na kłótnię. Viden poszła do swojego łóżka i - jak zwykle kiedy była zmęczona - nie mogła zasnąć. Rozpatrywała dzisiejszy dzień, po raz kolejny karcąc się za wgląd w cudze emocje. Dlaczego akurat ona? Przypomniała sobie swój pierwszy raz - była bardzo mała, miała pięć lat. Była z mamą na placu, aż nagle podeszła i zapytała się jednego ze strażników (tych zwykłych) dlaczego jest taki smutny. Matka szybko ją odciągnęła, ale przez resztę ich pobytu na placu strażnik przyglądał im się uważnie. Od tamtej pory dostawała burę za każdym razem kiedy palnęła coś podobnego, aż w końcu się nauczyła - nie wolno przyznawać się do tego, że się zna czyjeś emocje, bo to potrafią tylko wiedźmy. Złe wiedźmy. Zanim Viden zdążyła pogrążyć się w rozmyślaniu o stosach i latających miotłach, zasnęła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Angela 21.05.2015
    Przyciągnął mnie tytuł, i nie żałuję. Już ciekawa jestem co
    będzie dalej : ) 5
  • Angela 21.05.2015
    Przyciągnął mnie tytuł, i nie żałuję. Już ciekawa jestem co
    będzie dalej : ) 5
  • T. Weasley 21.05.2015
    Sorry za ewentualne błędy ortograficzne i gramatyczne, ale robiłam to na telefonie i nie podkreśliło mi błędów. Nie wiem czy będą kolejne części, ale na pewno będę nad tym myśleć.
  • Grilu 21.05.2015
    Ciekawe, liczę na kontynuację. :)
  • KarolaKorman 21.05.2015
    Włazić tak z butami do cudzego umysłu fajne 5 :)
  • NataliaO 21.05.2015
    mnie też przyciągnął tytuł i bardzo, bardzo dobre opowiadanie. Miało w sobie klimat; 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania