Poprzednie częściWidząca Wnętrze 1

Widząca Wnętrze 2

Już pod koniec ostatniej lekcji Viden zaczęła to czuć. Niezwykle silne źródło strachu i adrenaliny przemieszczające się ulicami miasta. Kiedy wracała do domu ze swoją koleżanką Ainą zaczęła ją od tego boleć głowa.

- Coś się stało?

- Nie... Chyba po prostu jestem chora... aaa! - emocje były dosłownie kilka metrów od nich, a zanim Aina zdążyła zareagować na krzyk przyjaciółk, zza zakrętu wypadł mężczyzna. Był tak przerażony, że Viden prawie rozerwało mózg. Nie zauważając dziewczyn dopadł do drzwi jednego z domów stojących na ulicy. Otworzyła mu jakaś kobieta, a gdy zobaczyła komu kto stoi za drzwiami, Viden natychmiast wyczuła, że ona go poznaje. Mężczyzna w długim, połatanym płaszczu rozpaczliwie pragnął ukryć się w jej domu, ale w tej chwili zza zakrętu zabrzmiały szybkie kroki ciężkich butów. Ten, kto mieszkał w tym mieście więcej niż rok od razu poznałby strażników wyjątkowych, tych którzy zawsze noszą maski. A ten kto dodatkowo widział już kiedyś ich pościg z miejsca domyśliłby się, że gonią oni właśnie wysokiego mężczyznę w płaszczu. Kobieta pchnęła go w kałużę przed domem i zatrzasnęła drzwi. Mężczyzna poderwał się i zaczął uciekać, gnany rozpaczliwą wolą przetrwania. Przez moment kiedy był zwrócony twarzą do dziewczyn, Viden go rozpoznała. Ale przecież to nie mógł być... Tak, nawet płaszcz i przyciskana kurczowo do piersi torba się zgadzały. To był medyk, który wczoraj wyleczył jej ojca, ale... on? Ścigany przez Straż Specjalną?

Kilka sekund później przebiegł obok nich oddział zamaskowanych strażników.

- Viden, chodź, zobaczymy co się dzieje! - Aina pochodziła z biednej rodziny i rzadkie aresztowania oraz pościgi były jej jedyną rozrywką. Nic więc dziwnego, że i tym razem z wypiekami na twarzy ruszyła w stronę w którą pobiegli strażnicy. Choć dziewczyny biegły znacznie wolniej od nich, drogę wskazywały im wrzaski przechodniów i nawoływania Straży Specjalnej. Dodatkowo, choć Aina nie mogła o tym wiedzieć, tak silne przerażenie można by wyczuć nawet z odległości kilometra. W końcu dotarły na plac główny, gdzie osaczony A. Esculap ściskał kurczowo nieodłączną torbę z lekami, a otaczający go ze wszystkich stron strażnicy w maskach zbliżali się do niego wyciągając miecze. Tłum gapiów zbierał się ze wszystkich stron pokazując sobie okrążonego medyka palcami. Jeden ze strażników podszedł do niego trzymając w dłoni ostry, srebrny sztylet. Nagle z tłumu wyrwał się jakiś młody chłopak. Był tak rozemocjonowany, że jego mieszankę strachu, rozpaczy, złości i desperacji dało się wyczuć nawet na tle emocji osaczonego medyka. Teraz do obu aur dołożył się jeszcze strach inną osobę, co w połączeniu z wcześniejszymi emocjami prawie zwaliło Viden z nóg. Medyk próbował odgonić chłopaka z placu, ale ten podbiegł do strażnika i zaczął na niego wrzeszczeć. Viden nie słyszała co, bo wszystkie siły skupiała na tym żeby nie zemdleć. Widziała za to, że chłopak oberwał sztyletem przez całą długość policzka. Wtedy Esculap na chwilę przestał się bać, w jego emocjach zaczął przeważać gniew. Podszedł do strażnika, buzując z wściekłości, i chlasnął go po twarzy. Krwi było zdecydowanie za dużo jak na zwykłe walnięcie dłonią, ale w tamtym momencie nikt nie miał czasu tego zauważyć, bo sekundę później medyk A. Esculap dostał srebrnym, zakrwawionym sztyletem w brzuch.

Viden od najmłodszych lat wiedziała, że nie należy się obnosić z jej współodczuwaniem, ale w tym momencie, po raz pierwszy odkąd miała pięć lat, po prostu nie wytrzymała. Skuliła się do pozycji embrionalnej i zaczęła wrzeszczeć. Nagłe, buzujące emocje chłopca, poruszenie tłumu, przedśmiertny zryw medyka którego nie dało się z niczym porównać... To było po prostu za dużo, to wszystko wrzynało się w mózg dwunastoletniej dziewczyny jak wielki, ostry nóż... Obudziła się w swoim łóżku, z gardłem zachrypniętym od wrzasku i ze słonymi śladami po łzach na policzkach. Jej matka, która najwyraźniej była wtedy w tłumie, siedziała przy niej z kubkiem ziołowej herbaty. Ani słowem nie wspomniała o jej straceniu kontroli nad sobą, była tu z czystej chęci pocieszenia. Takie czyste, dobre emocje były dla Viden jak balsam na rany.

- Mamo - zapytała łkając - co tam się stało, czemu go ścigali?

- Ktoś doniósł strażnikom, że pan Asklepios jest wilkołakiem. A... wiesz jak to działa w naszym mieście, oni nie lubią się bawić w szukanie dowodów.

- Przecież... on... nic... złego... nie zrobił! - wrzasnęła dziewczyna przez łzy

- Ale mógł, kochanie. Pomyśl, gdyby kogoś pogryzł... - nastąpiła długa cisza. Z jednej strony Viden wiedziała, że wilkołaki w mieście są bardzo niebezpieczne, ale... przecież pan Esculap przez tyle lat dobrze sobie radził, poza tym wiele osób w mieście zawdzięczało mu życie.

- On się próbował ukryć. - powiedziała w końcu - U takiej kobiety, która mieszka dwie ulice od placu. Znali się, jestem pewna, on ją kiedyś leczył... albo kogoś z jej rodziny... Mamo, czemu ludzie są takimi tchórzami?

- Śpij już kochanie, zdecydowanie za dużo dziś przeszłaś. Wszyscy to przeżyliśmy. Rozmowę z twoją siostrą też trzeba będzie odłożyć na jutro... Nie ważne. Śpij.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 24.05.2015
    Bardzo ładnie wyszedł ci ten rozdział, bezbłędnie 5 :)
  • Anonim 24.05.2015
    Jak wyżej, Z tym, że mam uwagę, że fajnie by było więcej enterów używać, bo się trochę zlewa. Szczególnie środek.
  • NataliaO 24.05.2015
    Viden od najmłodszych lat wiedziała, że nie należy się obnosić z jej współodczuwaniem, ale w tym momencie, po raz pierwszy odkąd miała pięć lat, po prostu nie wytrzymała. Skuliła się do pozycji embrionalnej i zaczęła wrzeszczeć. Nagłe, buzujące emocje chłopca, poruszenie tłumu, przedśmiertny zryw medyka którego nie dało się z niczym porównać... To było po prostu za dużo, to wszystko wrzynało się w mózg dwunastoletniej dziewczyny jak wielki, ostry nóż - SUPER DOBRANE SŁOWA, TAK REALNIE TO ODCZUŁAM, 5:)
  • Angela 24.05.2015
    Popieram komentarze wyżej, i czekam na następny rozdział : ) 5
  • T. Weasley 26.05.2015
    Nie mam czasu na pisanie :(. Postaram się kontynuować w weekend.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania