Poprzednie częściWybrana - WH40K - Prolog

Wybrana - WH40K - 1

~~~~

Filmik, który pomoże w wizualizacji

Skok do Osnowy: https://www.youtube.com/watch?v=AeY-af3cKfw

~~~~

 

Krążownik klasy Dyktator – „Śpiew Wiernych” – zadrżał. Wysokie wieże i witraże jednak nie pokazały żadnych pęknięć. Ponad trzy kilometrowy olbrzym, godnie przemierzał wody Immaterium. Czerwony jak krew dziób był ozdobiony złotym orłem, a nad jego głową, stała figura anielicy z wyciągniętym naprzód mieczem. Jedna z licznych świętych, których imię zostało zapomniane. Okręt katedra, znający milenia służby i setki kapitanów, sunął dumnie, bez strachu. Jego duch silny, odważny, błogosławiony w ogniu tysięcy bitew. Potężne działa na burtach milczały, a hangary były szczelnie zamknięte, jednak gotowe posłać w próżnię kosmosu każdego wroga, tak długo, jak stał na drodze Imperium Ludzkości. Okręt Floty Imperialnej przemierzał Osnowę, gotowy na każdy rozkaz tego, który stał za jego sterami.

Wysoki brunet stał na podwyższeniu, spoglądając parą mechanicznych, czerwonych oczu w szalejące wody Osnowy. Góra jego twarzy była metalową płytką, a ogolona głowa, została wytatuowana modlitwą za dusze marynarzy. Nie drżał na myśl, jakie koszmary, czają się zaraz poza zasięgiem pola gallarowego, trzymającego okręt w bezpiecznej bańce. Ufał duchowi okrętu. Ufał mu, jak on i jemu ufał. Byli jednością w służbie Imperatorowi i ludzkości. Spojrzał na załogę w Stratigium. Mostka jego ukochanego okrętu. Wciągnął powietrze nosem i odezwał się pewnie.

– Tu Lord kapitan Ferrus Litian do grupy „Płonące Serce”. Przygotować się do wyjścia z Osnowy. Utrzymać formację – przełknął ślinę. – Imperator chroni swych podwładnych, a wierni nigdy nie odsuwają wzroku od jego blasku. Imperator chroni!

W jego głosie nie było wątpliwości. Imperator uchronił go i każdego, kto niósł wieść o nim na ustach i jego światło w służbie. Jego zawołanie nie odeszło bez echa.

– Imperator chroni! – Załoga mostku zakrzyknęła wspólnym głosem.

Okręt zadrżał ponownie, kiedy dodatkowa moc została skierowana do napędu. Kapitan patrzył z kamiennym wyrazem twarzy, jak kilka niebieskich wyładowań przeszło po kadłubie okrętu i wystrzeliło naprzód. W morzu fioletu, róży i czerwieni, które otaczało okręt ze wszystkich stron, z przodu pojawił się rozrastający portal, w którym biła znajoma mu ciemność. „Śpiew Wiernych” drżał, kiedy jego potężne silniki zwiększyły prędkość okrętu. Przez kilka dłużących się chwil, okręt wynurzał się z Osnowy, z powrotem do Materium, stojąc pomiędzy dwoma wymiarami. Dopiero kiedy silnik osnowowy umilkł, a portal zamknął się za rufą, załoga złapała oddech. Lord Kapitan Litian, również, choć niezauważalnie, złapał oddech i zasiadł na swoim tronie. Stojący obok siwiejący rudzielec wyszczerzył się szeroko i chwycił się pod boki. Pozytywna energia biła z jego postaci, poprawiając humor całej załodze mostka.

– Chwała Tronowi, jako że raz jeszcze widzę gwiazdy! – Z jego ust wydobył się delikatny chichot, kiedy spojrzał radośnie w oczy swojego seniora. – Miło wyjść z osnowy, nieprawdaż mój Panie?

Litian uśmiechnął się delikatnie. Istal służył pod nim już dobre trzydzieści lat… albo wiek, jeśli spojrzeć na czas realny. Odsunął od siebie rozmyślania nad względnością czasu w Osnowie, a światem realnym i uśmiechnął się delikatnie.

– Imperator zapewnił nam bezpieczną podróż – spojrzał na stojącego obok Astropatę. – Mów mistrzu Yarvel. Jaki stan mojej grupy?

Psionik przymknął oczy, wsłuchując się w to, czego kapitan sam nie był w stanie usłyszeć. Wielu w jego załodze pogardzało mutantami wszelkiej maści, jednak on nie był w stanie. Życie jego, jego załogi i jego okrętu, zależało właśnie od nich. Astropata otworzył błyszczące niebieską energią oczy i odezwał się pewnym głosem.

– Pięć z siedmiu okrętów eskorty odpowiedziało i wychodzi z osnowy. Pozostałe dwa… milczą.

Litian syknął poirytowany.

– Natheliusie – zwrócił się do kapłana maszyny. – Odbieracie coś na standardowych liniach komunikacyjnych? Jaki jest stan floty i okrętu?

Okryty czerwoną szatą cyborg obrócił się lekko na swoich dwóch nogach. Jego twarz była metalową blachą, z której biły trzy zielone mechaniczne oczy. Bezduszny głos wydobył się z głośnika na ramieniu kapłana, od dawna zastępujący struny głosowe, które Nathelius odrzucił w pogoni za błogosławieństwem Omnissiah.

– Potwierdzam. „Włócznia Trenza”, „Oświecony”, „Święty Ateriusz”, „Oznaczony w Ogniu” oraz „Wierność Calderi” wychodzą z osnowy i wracają do formacji. Stan floty… proszę czekać… stan „Śpiewu Wiernych”: minimalne uszkodzenia. 951 członków załogi straciło życie w czasie podróży. Straty… akceptowalne. Reszta floty… stan: dobry. Brak sygnału od pozostałych dwóch niszczycieli: „Rubikon” oraz „Strażnik w Ciemności”. Prawdopodobieństwo stracenia obu okrętów w Osnowie… 77%. Prawdopodobieństwo, że okręty wyjdą z osnowy z opóźnieniem… 23%.

Lord Kapitan westchnął z goryczą w głosie. Podróż przez Osnowę nigdy nie była bezpieczna. Nigdy też nie będzie. Stracenie zaledwie dwóch eskort i to najlżejszego tonażu ze wszystkich było jak najbardziej dopuszczalne. Szkoda mu jednak było dusz, które przepadły w Osnowie.

– Niech Bóg Imperator uchowa ich dusze – kapitan odpowiedział pewnie. – Niech da swe błogosławieństwo i bezpieczny powrót do naszej jednostki. Tylko w śmierci, kres służby.

Trochę ciszej, jakby w akcie żałoby załoga mostka wyszeptała.

– Imperatorze, uchowaj.

Nie tyle, ponieważ byli pewni, że załogi niszczycieli były stracone, ile na zapas, jako że rzadko kiedy nie były. Jeśli prądy Osnowy ich zdradzą, mogą wynurzyć się z niej wynurzyć stulecia po tym, kiedy mieli… albo w ogóle. Kapitan przymknął na chwilę oczy. Ich los jest w rękach Imperatora. On ma inne zadanie.

Patrząc w lewo, widział płonącą czerwoną gwiazdę systemu. Odległą, ale nadal bijącą jaśniej niż gwiazdy daleko stąd. Z przodu, widział niewielką kulkę, w połowie oświeconą światłem. Raz jeszcze spojrzał na kapłana maszyny.

– To Mouralis III?

Kapłan kiwnął głową.

– Tak kapitanie, to Mouralis III. Nasz cel. Jesteśmy na kursie kolizyjnym z ruchem planety wokół słońca. Za trzy dni, wejdziemy na jej orbitę – kapłan następnie obrócił się lekko i wskazał niewielki błyszczący punkt na niebie. – A to… jest Mouralis IV. Jeden ze światów Omnissaiah.

Kapitan wywrócił oczami. Rozumiał radość kapłana, że zobaczył świat swojego kultu, ale informacja ta nie była mu teraz potrzebna.

– Tech-kapłanie. Nie interesuje mnie Mouralis IV. To nie tam zmierzamy – spojrzał na Astropathę. – Mistrzu Yarvel.

Psionik skłonił się nisko.

– Czekam na twe rozkazy. Lordzie kapitanie.

– Wyślij komunikat do miejscowego dowództwa Floty Nephilim* o naszym przybyciu. Ten sam komunikat prześlij do Inkwizytora i sił lojalistów na powierzchni planety – tutaj jego wyraz twarzy się zmienił, przedstawiający irytację. – I poinformujcie starszą Kanoniczkę Preceptorkę, kiedy będziemy na miejscu – pomasował skronie. – Zapytajcie też, czy będzie miała jakieś konkretne wymagania na tę operację? Na zęby Imperatora. Jeśli raz jeszcze będzie domagała się przelotu w niskiej atmosferze i grania wojennych hymnów, pod ostrzałem, chyba się zastrzelę!

Załoga jęknęła zgodnie, podzielając podejście swojego dowódcy.

 

***

 

Ryk błogosławionego boltera odbił się echem od ścian strzelnicy. Jego przepiękny huk, który powtarzał się z każdym wystrzałem, niósł z sobą furię samego Imperatora. Pobłogosławiony pocisk dużego kalibru obracał się powoli szybko wokół własnej osi, napędzany miniaturowym silniczkiem rakietowym. Po przeleceniu w niemalże idealnie prostej linii dobrych stu metrów pocisk trafił w cel. Światło i eksplozja oświetliły drugą stronę strzelnicy.

Tuż obok, podwójna wiązka energii uderzyła w metalowy blok, rozpuszczając go całkowicie.

Aurelia spojrzała na siostrę ze swojego oddziału, dzierżącą dumną Multi-Meltę. Broń była antyczna i bardziej śmiercionośna, nawet od boltera. Siostra była odpowiednio większą od innych i bardziej umięśniona, by móc władać tak masywną bronią.

– Jak się dzisiaj sprawia?

Beata Kries spojrzała na swą liderkę kamienną twarzą i nie mając w głosie właściwie żadnych emocji, odpowiedziała.

– Jej duch jest dziś niespokojny. Oczekuje walki.

– A przynajmniej to ci powiedział nasz tech-kapłan – tuż obok język miotacza ognia oświetlił pomieszczenie, aż nie rozbił się o przeciwną ścianę. – Tetrahet, tak się kazał nazywać? Paskudny typ wygląda jak… Au!

Gadulska siostra Zena została uderzona z tyłu w głowę, przez inną z jej oddziału.

– Odpuść – Gabriela, niosąca symbol medyka na wspomaganym pancerzu odezwała się chłodno. – Nie kpij z Mechanicus. Bez nich duch w twoim miotaczu, nigdy by cię nie posłuchał.

Mówiąc to, włożyła pistolet plazmowy i lekki bolter do kabur u boków pancerza. Gabriela odwróciła się i spojrzała na siostrę zadziornie.

– Ale ty ich lubisz – syknęła. – Może do nich dołączysz?

Gabriela wywróciła oczami i już miała powiedzieć, kiedy Aurelia klasnęła w dłonie.

– Wystarczy.

Wszystkie oczy zwróciły się na nią. Zupełnie tak jak reszta ich sióstr, miała na sobie wspomagany pancerz Adepta Sororitas. Nieporównywalnie wytrzymalszy od typowego pancerza gwardzistów… o ile jakikolwiek dostawali, ale nadal blednący w porównaniu do pancerzy Adeptus Astartes. Aniołów Śmierci Boga Imperatora. Podeszła do sióstr, patrząc na nie karcącym wzrokiem.

– Jeśli macie czas na rozmowę, macie czas na trening – stwierdziła. – Jak tak dalej pójdzie, Anna będzie lepszym strzelcem od was.

Najmłodsza z oddziału, Anna Walis, skuliła się lekko. Nie lubiła uwagi. Była jedyną całkowicie zieloną wojowniczką z oddziału. Nie brała udziału jeszcze w żadnej wojnie. Pancerz nie był dla niej najwygodniejszym, ale pokazano jej, jak bardzo jest wytrzymały. Odsunęła na bok bolter i uśmiechnęła się lekko do swojej liderki.

– Dziękuję, Starsza Siostro.

Rozmowę zagłuszyła na moment seria z innego boltera, wszystkie pociski, bez wyjątku trafiły w cel. Beata Durion odsunęła się od strzelnicy zadowolona z efektów i dołączyła do rozmowy. Nie była liderką oddziału, ale była autorytetem. Szczególnie teraz. Najstarsza ze wszystkich obecnych. Weteranka licznych wojen. Pewnie gorszych od tej, w której wezmą teraz udział. Uśmiechnęła się do nich uspokajająco.

– Aurelia ma rację. Trening jest wam wszystkim potrzebny. Mi zresztą też – uśmiechnęła się szerzej.

Było to kłamstwo, ale tylko delikatne. Żaden trening nie wypoleruje bardziej kryształu jej umiejętności, jak bitwy, w których brała udział.

– Trenujemy już tak trzeci dzień! – Zena nie mogła odpuścić komentarza. – Jeszcze dziś będziemy na orbicie.

Beata pokręciła krytycznie głową.

– I naprawdę wierzysz, że od razu rzucą nas do walki? Wątpię. Nie z typową imperialną biurokracją.

W słowach tych było wiele prawdy. Koła biurokracji kręciły się powoli, a Adepta Sororitas nie były bezpośrednio pod kontrolą Adeptus Administratum, a Adeptus Munitorum. Normalnie dyskusje żałosnych biurokratów mogłyby zająć tygodnie, jeśli nie miesiące, kiedy ustalaliby wszystkie szczegóły… i to tylko w najlepszych sytuacjach. Front, na jaki przybywali, nie był jednak zwyczajny. I kiedy oba tytany biurokracji były z pewnością istotne, nie były tak istotne, jak zwykle. Aurelia odezwała się, przypominając jeden bardzo istotny fakt.

– Zwykle tak – przyznała. – Zdziwiłabym się, gdybyśmy zostały wysłane w bój, choćby w pierwszym miesiącu... ale dowódcą jest Inkwizytor.

– A ci nie lubią czekania ani nie obchodzi ich biurokracja – Gabriela dokończyła za liderkę. – Stoją wyżej niż każdy z tych biurokratów. Mogą się opierać, ale wątpię by wielu odważyło się sprzeciwić agentowi Ordo Hereticus.

Beata zamyśliła się przez chwilę i wzruszyła ramionami. Siostry miały dobre kontrargumenty.

– Może i macie rację siostry. Może i od razu wrzucą nas w wir wojny – westchnęła. – Miałam okazję już walczyć u boku agentów Inkwizycji. Ale nigdy nie widziałam jednego dowodzącego całą armią – pokręciła głową. – Modlę się do boga Imperatora, że nie zmarnuje naszych umiejętności.

Aurelia uśmiechnęła się uspokajająco

– Jestem pewna, że wie ,co robi. Wojna trwa już ponad rok, a Inkwizytor zdołał utrzymać linię obrony, nawet wykonać kilka skutecznych ofensyw z relatywnie małymi siłami. Ostatni z lojalnych rojów: Katharina, jest w świetnej pozycji obronnej, więc może nie jest tak kompetentny, jak mam nadzieję. Wiem jednak jedno, od dawna szykował się do przeprowadzenia kontrataku – tu uśmiechnęła się lekko. – A z tego, co usłyszałam. Wraz z nami i resztą posiłków, będzie miał wystarczająco sił, by pchnąć naprzód swe plany.

Anna zamrugała zaintrygowana. Była zainteresowana, któż to będzie stał u jej boku.

– O tym jeszcze nic nie słyszałam. Jakie posiłki?

Aurelia milczała przez moment, przyglądając się znanym sobie informacją w swoim umyśle. W końcu, z lekkim opóźnieniem oznajmiła.

– Osiem regimentów gwardii imperialnej, trzy legiony Skitarii z sąsiedniej planety i… – tu uniosła wzrok ku suficie. – Aż dwanaście lanc Imperialnych Rycerzy.

Na te słowa wszystkie siostry stanęły jak wryte. Nawet doświadczona Elana, nie była w stanie kryć emocji. Imperialni Rycerze. Niewielu ich widziało, lecz legendy i mity niesione przez handlarzy i podróżników docierały wszędzie.

– Dwanaście lanc? – Anna była podekscytowana.

– Aż dwanaście – Aurelia powtórzyła. – Nie są to może, Tytany, ale nikt nie może zignorować ich możliwości. To boskie maszyny wojny. Z ich pomocą, zwyciężymy bez większych problemów.

Beata nie wyglądała na równie podekscytowaną. Raczej na zaniepokojoną.

– Co znajduje się na tej planecie, że potrzeba aż dwunastu lanc, by ją odbić? – Zapytała. – To wielkie siły.

Zena machnęła ręką, nie mając zamiaru przejmować się na zapas.

– Sześć miast-roi? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Wielkie wyzwanie, to wielkie siły. Mnie bardziej interesuje, jak ten Inkwizytor zdołał w tak krótkim czasie zapędzić tyle sił pod swoje dowództwo. Z tego, co wiem, przynajmniej pięć regimentów jest pod jego dowództwem. Po co mu aż osiem kolejnych?

– Sześć – Aurelia poprawiła. – Z tego, co usłyszała, stworzył nowy z weteranów Sił Obrony Planetarnej.

Gabriela gwizdnęła z uznaniem, co było dla niej rzadkie.

– Przedsiębiorczy, nie ma co.

– Właśnie dlatego pokładam w nim tyle wiary – Aurelia odezwała się pewnie. – Wrogie roje mają pod sobą prawie dwadzieścia regimentów zdradzieckiej gwardii, nie mówiąc o rebeliantach z Sił Obronnych Planetarnej. Powstrzymywał ich przez rok, mimo że mieli znaczącą przewagę liczebną.

Beata nie wyglądała na zadowoloną tą informacją.

– Czyli… będziemy mieli ile? Czternaście regimentów, przeciwko dwudziestu?

Aurelia pokręciła głową.

– Siły wroga już są osłabione. Flota ma kontrolę kosmiczną i szybko odzyskuje kontrolę powietrzną. Heretycy nadal mają lotnictwo… ale nie wystarczająco. Mają ludzi i faktoria, by ich uzbroić… ale…

– Ale nie wystarczająco, by rzucić wyzwanie światu-kuźni i wiernym sługom Omnissaiah.

Mechaniczny głos dołączył do rozmowy, wraz z sykiem otwierających się automatycznych drzwi. Tech-kapłan, Tetrarhet odpowiedzialny za jakość ekwipunku jednostki, pod której podpięty był jej oddział, wszedł do pomieszczenia. Chociaż… „wszedł” to dużo powiedziane. Kapłan był bardzo mocno zmodyfikowany, zastępując większość swojego ciała metalowymi wymiennikami. Nie poruszał się nawet na dwóch nogach. Spod czerwonych szat kultu maszyny, wynurzały się dwa tuziny metalowych macek. Ręce, nadal ludzkie, były wsparte sześcioma dodatkowymi ramionami wychodzącymi z różnych części ciała. W tym z metalowego garbu, który nadawał kapłanowi iście obcy wygląd. Sześć par oczu, błyszczących na niebiesko wydawało się patrzeć szklanymi źrenicami na wszystkie siostry równocześnie, a schowany za metalową kratką głośnik, drżał przy każdym mechanicznym słowie kapłana.

Ciarki przeszły po plecach Aurelii. Rozumiała wartość i siłę mechanicznych protez, ale Mechanicus aktywnie amputowali własne kończyny, by zastąpić je stalą. W całej swojej wierze w Boga Imperatora i jego wizję ludzkości nie mogła zobaczyć tych… „ludzi” jako ich pewną i stałą część.

Mimo tych uczuć nie mogła ich okazać. Była liderką. Przykładem i czy podobało jej się to, czy nie, bez Mechanicus, duchy maszyn, pancerzy i broni, nie słuchałyby swych użytkowników. Tak więc, z trudem i przeciw własnym przekonaniom, skłoniła lekko głowę na przywitanie.

– Tetrarhecie.

– Pani Katlis – kapłan odpowiedział skinieniem. – Czy uzbrojenie działa, jak należy?

Spojrzała po swoich siostrach i widząc kilka kiwnięć, odpowiedziała.

– Wszystko działa Dziękuję za twoją ostrożność.

Kapłan „przepłynął” na swoich mackach naprzód i zbliżył się do Gabrieli, z którą miał najlepsze relacje. Wyciągnął dłoń, a ona bez słowa podała mu pistolet plazmowy. Kapłan przyjął go i szepcząc w języku Marska kilka modlitw do ducha broni, obejrzał go dokładnie. Następnie oddał go i odezwał się, dziwnie uspokojonym głosem.

– Twój szacunek dla ducha błogosławionego pistoletu plazmowego raduje mnie – oznajmił. – Jego duch jest wypełniony szlachetną furią, a mimo to trzymasz go w swej garści. Jak zwykle, siostro Zalatis. Imponujące.

Siostra skinęła lekko głową.

– Dziękuję, ale proszę. Dokończ swoją wypowiedź.

Kapłan ustawił się tak, by mógł na wszystkich patrzeć i by każda mogła go widzieć. Odezwał się pewnym głosem.

– Mouralis IV. Sąsiednia planeta służy Omnissaiah. A jej błogosławione kuźnie produkują broń i uzbrojenie dla całego podsektora – mówił pewnie. – Ponadto. Mouralis Va, jest pod naszą kontrolą. Nie ważne co zdrajcy mają ukryte w czeluściach swoich Roi. Nie będzie równać się z tym, co Imperium morze sprowadzić dla wiernych!

Jego głos był niemalże melodią. Symfonią sylab i głosek, idealnie ustawionych, najpewniej na podstawie jakiegoś algorytmu. Słowa mogły i układać się w piękną melodię, nadal były to słowa zrodzone z maszyny, co przyprawiało Aurelię o dreszcze. Domyślała się, że przynajmniej kilka z jej sióstr ma bardzo podobne odczucia. Najmłodsza Anna zmrużyła brwi.

– Mouralis Va? – zapytała, spoglądając po wszystkich. – Co to za planeta?

– Planeta Magazyn – Aurelia odpowiedziała.

Pamiętała szczegóły spotkania dla liderów wszystkich oddziałów o aktualnej sytuacji w systemie i na planecie. Nie było kolorowo, ale i nie było tragicznie. Szczególnie, patrząc na potencjał zaopatrzenia do jakiego mieli dostęp.

– Technicznie: księżyc – tech kapłan poprawił. – Mouralis Va jest księżycem gazowego olbrzyma. Mouralis V. Wedle decyzji Najwyższych Lordów Terry i Adeptus Administratum, został przemieniony na magazyn… – tutaj kapłan milczał przez chwilę, szukając informacji w pojemnej bazie danych, podłączonej bezpośrednio do jego mózgu. – 541 M.39.

– Dwa i pół milenium temu… no – Beata odchrząknęła, widząc kapłana szykującego się do doprecyzowania. – Mniej więcej.

Tetrarhet kiwnął głową, rozumiejąc przesłanie.

– Świat jest pełny zaopatrzenia dla całego systemu. Jeśli Adeptus Administratum da swoje pozwolenie, będziemy mieć dostęp do najbardziej zróżnicowanego arsenału, jeden może sobie wyobrazić – złożył ludzkie ręce w geście modlitwy. – Na chwałę Omnissaiah! Ile bym dał, żeby tylko spojrzeć na cuda, kryjące się w tych magazynach.

Aurelia westchnęła. Mechanicus z zasady powinni być cisi i zamknięci w sobie. Tetrah jednak pluł, a przynajmniej plułby, gdyby nadal miał usta, na ten stereotyp. Był gadatliwy i przyjaźniejszy od innych kapłanów. Nie wiedziała, dlaczego i nie była pewna czy chciała wiedzieć.

– Tetrahecie, przybyłeś tu by porozmawiać, sprawdzić broń, czy może masz jeszcze inny cel?

Kapłan obrócił się w jej stronę.

– Wedle planu dnia, wasz trening dobiega końca. Przybyłem sprawdzić stan duchów broni i pancerzy po treningu, ale i przekazać pewną informację, która was na pewno zainteresuje.

Aurelia zmarszczyła brwi.

– Co dokładnie?

Kapłan wydawał się być podekscytowany, kiedy szykował się do podania odpowiedzi. Aurelia nie wiedziała, jak to zauważyła, mimo wszystko rozmówca nie miał nawet twarzy. Może to instynkt jej podpowiedział, może postawa ciała? Tak czy inaczej, algorytm głosu, jakiego użył Tetrarh, ewidentnie nie krył ekscytacji.

– Nowe rozkazy doszły ze Stratigium. Tech-kapłani na całym okręcie pracują z dwojonym ferworem. Widocznie dowództwo dostało nowe rozkazy od Inkwizytora.

Jeśli to prawda, oznacza to wielką operację. Nikt bez powodu nie nakazałby kapłanom Boga Maszyny, do podwojenia wysiłków.

– Co się dzieje? – Aurelia ponagliła. – Mówże!

Kapłan zachichotał.

– Rozkazy kazały przygotować hangary i wszelkie dostępne siły lotnicze na całym krążowniku! – Kapłan zacisnął dłonie. – Nakazano puszczać wojenne hymny, by tą nową mocą wypełnić duchy maszyn! – Zaśmiał się mechanicznym głosem. – Błogosławiona furia Omnissaiah spadnie na heretyków z niebios! Błogosławione bębny wojny grają w hangarach! – Jego głos wydawał się być bliski modlitwie. – Radujcie się córki Imperatora… jako że nie będziecie długo czekać, by przelać krew niewiernych!

Siostry spojrzały po sobie. Mieszanka ekscytacji i religijnej furii płonęła w ich oczach. Wszystko wskazywało na to, że nie będą długo czekać na walkę. Zena uśmiechnęła się morderczo.

– Dobrze. Heretycy spłoną w błogosławionym ogniu, słysząc ryk Sprawiedliwych.

Aurelia podzielała to podejście. To będzie jej pierwsza wojna jako liderka oddziału. W poprzedniej nie miała okazji zbytnio się wykazać. Spojrzała na Tech-kapłana i podzieliła się z nim szerokim uśmiechem. Terarchet zachichotał.

– Rzadko widzę uśmiech na twej twarzy, siostro Katlis – odezwał się delikatnym głosem. – A jeszcze rzadziej kierujesz go w mą stronę – zamilkł na chwilę. – Niech Imperator was strzeże, a Deus Machina błogosławi waszą broń.

Aurelia westchnęła i skinęła głową z połowiczną wdzięcznością. Spojrzała po siostrach.

– Dobrze. Odłożyć broń i zdejmować pancerze. Za chwilę czas modlitw…

 

***

 

W momencie, kiedy „Śpiew Wiernych” i jego eskorty weszły na orbitę Mouralis III, na powierzchni, na szczycie roju Katherina, w pięknie ozdobionym gabinecie siedział Inkwizytor Eric Traugut. Był to mężczyzna stary, antyczny nawet wedle większości standardów. Prawie półtora wieku miał na swoich barkach, a wyglądał jakby miał zaledwie pięćdziesiąt lat. Nadal brązowe włosy z zaledwie kilkoma srebrnymi liniami siwizny, gęsta, zadbana broda i… płonące złotem oczy. Żółte, jak miód, jednak przerażające jak ogień. Niewielu mogło oprzeć się jego wzrokowi. W tych oczach siedział potwór, człowiek, który zna sekrety i koszmary, których normalni obywatele Imperium nie mogą sobie nawet wyobrazić. Miał na sobie elegancki czarny, skórzany mundur z minimalną ilością ozdób. Jedynie Rozeta Inkwizycji, lśniła złotem, zawieszona na jego szyi. Widok ten przerażał wielu, ale nie jego rozmówcę. I nie bez powodu. Inkwizytor spojrzał rozmówcy prosto w oczy, nadal nieprzekonany.

– Czy rozumiesz, o co mnie prosisz, Halarze?

– Oczywiście, Inkwizytorze. W pełni. Zapewniam cię, że nie zawiodę twoich oczekiwań.

Inkwizytor zapukał palcem w dębowe biurko. Pięknie ozdobione złotem i srebrem. Arcydzieło. Nie należało do niego, znaczy należało, ale od niedawna. Poprzednim właścicielem był gubernator roju. Skorumpowany do szpiku kości karaluch. Nie umiał nawet umrzeć z godnością. Błagał go, próbował przekupić, kiedy nakazał jego egzekucję. Westchnął na irytujące wspomnienie. Fakt, że musiał zabić większość miejscowej szlachty. Od głowy rodu, do najmniejszego dziecka, było w oczach wielu bezduszne, ale konieczne. Niewielu rozumiało. Jego rozmówca rozumiał. Ogolony na łyso, z Imperialną Aquilą na czole, z kablami idącymi od głowy w dół, za kołnierz pięknej i eleganckiej szaty. Traugut przyjrzał się członkowi jego dworu, jego broni… i dobremu słudze.

– Pójdziesz w paszczę lwa.

– Nie same i niebezbronny – rozmówca odpowiedział delikatnym głosem. – Proszę się o mnie nie martwić. Nie jestem nowicjuszem.

– Z tym się nie kłócę – Inkwizytor odpowiedział sceptycznie. – Jesteś Primaris Psionikiem. Z mojego otoczenia i pod moją komendą. Wiem, co potrafisz uczynić ze swoimi umiejętnościami… ale żeby wysłać cię w wir tej bitwy...

Psionik zachichotał, kiedy niewielkie błyskawice skoczyły po jego tęczówkach.

– Potrzebujesz mnie w tej operacji. Jestem jedyną osobą na tej planecie, która może zapewnić siłę ogniową równą Rycerzowi. Bez mojej pomocy, bastion Lojalnego Serca nie pęknie. Nie wystarczająco szybko, przynajmniej. Zaufaj moim umiejętnością.

– Nie boję się o twoje umiejętności, a o…

Halar uniósł dłoń, na co Inkwizytor zamilkł. Zwykle nie pozwoliłby Halarowi na takie zachowanie, ale za dobrze go znał, by nie domyślić się, co zaproponuje.

– Jeśli o to się martwisz Inkwizytorze. Proszę o wyznaczenie komisarza Jakuba Ulerta, jako moją eskortę i… zabezpieczenie.

Inkwizytor zamyślił się przez chwilę, po czym kiwnął głową.

– Dobrze. Poślę po niego. Masz moje pozwolenie. Razem pójdziecie w bój.

Psionik uśmiechnął się i schylił głowę.

– Dziękuję. Jeśli pozwolicie Inkwizytorze, wrócę do siebie.

Psionik już miał się odwrócić, kiedy Inkwizytor odchrząknął.

– Czekaj.

– Tak, mój Panie?

Oczy inkwizytora zapłonęły nową mocą.

– Kiedy tam będziesz. W wirze walki pamiętaj motto inkwizycji.

Psionik zamrugał.

– Pamiętam je dobrze.

– Powtórz je więc – nakazał.

Psionik uśmiechnął się szerzej, mocniej chwytając metalowy kostur z symbolem dwugłowego orła w prawej dłoni. Jego usta nie otworzyły się, lecz Inkwizytor usłyszał odpowiedź w swojej głowie.

– „Niewinność niczego nie dowodzi”.

Inkwizytor kiwnął głową zadowolony i oparł się wygodnie w swoim fotelu.

– Dokładnie. Taka jest najprawdziwsza wiedza Jego Najświętszej Inkwizycji. Kiedy tam będziesz… dopilnuj, żeby interesujące nas osoby, trafiły w moje ręce. A cała reszta… zginęła. Nie chcę zbędnych jeńców. Furia Imperatora ma spaść na zdrajców i niewiernych – podniósł się z siedzenia, teraz wysoki niczym góra i głośny niczym sztorm. – Nie okazuj litości. Na chwałę Ludzkości, osądzisz tych zdrajców błyskawicą i płomieniem.

Psionik skłonił się w pół, przed swym mistrzem, nie przestając się uśmiechać.

– Twa wola, jest mym rozkazem, Inkwizytorze.

Inkwizytor wykrzywił twarz w przerażającym uśmiechu satysfakcji.

– Tak, jak być powinna.

 

*Flota Imperialna podzielona jest między sektory. Jako że system Nouralis leży pod jurysdykcją sektora Nephilim, flota o tej samej nazwie go strzeże.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Nefer 06.10.2020
    Bardzo dobry pomysł i świetnie budowany świat, większość informacji Autor przekazuje w dialogach, co dynamizuje tekst. Ciekaw jestem, co dalej i czekam na kontynuację. Warto jednak tak dobrze zapowiadającą się opowieść poddać staranniejszej korekcie, bo zdarzają się różne lapsusy, a nawet błędy ortograficzne.
    Pozdrawiam
  • Kapelusznik 06.10.2020
    Dzięki za przybycie.

    Będę się chwilę bawił z tym uniwersum. Jest dość pompatyczne i jest wiele nazw własnych, ale mam nadzieję, że się ludziom spodoba.
    Nie wiem czy czytałeś Prolog.

    Pozdrawiam
  • Nefer 06.10.2020
    Tak. Tam też dowiedziałem się, że to opowieść ze świata gry. Sam świat bardzo ciekawy (zaliczyłem go uprzednio na konto Twojej wyobraźni), spodziewam się, że poprowadzisz równie ciekawą opowieść.
  • Kapelusznik 06.10.2020
    HA HA HA
    No...
    "Gra" to mało powiedziane.
    40 lat różnych serii modeli, książek, gier itd.

    WH40k to nie gra... to hobby

    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 20.10.2020
    Ok, jestem! :D
    Odcinek ciekawy. Choć nie wiem NIC A NIC o uniwersum WH40k to jednak przyjemnie się czytało. Postać Kapłana jako pół-człowieka pół-maszyny pozwala przywodzić na myśl Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen. Mocne. Nie wyobrażałbym sobie mieć metalowych protez w moim ciele. Będę czytał dalej, a na razie daję 5.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Kapelusznik 20.10.2020
    Kult Mechanicus, a Kult Boga Imperatora to dwie osobne religie.

    Kult Imperialny - to kult który wierzy w boskość Imperatora Ludzkości.
    Kult Mechanicus - wierzy w swoistą trójcę świętą: Deus Machina - Bóg Maszyny, Omnissaiah/ Omnizasjasz - Imperator, jako awatar boga maszyny, Siły/Energii Zmiany - Czyli energia sprawiająca że wszystko się zmienia i że wszystko jest w ruchu.

    Cieszę się że ci się spodobało.
    Pozdrawiam
  • Pontàrú 02.11.2020
    Tekst ogólnie dobry. Bardzo dużo nazw nowych dla czytelnika i jak się domyślam już istniejących w uniwersum. Na razie było mi się trudno połapać ale to chyba tylko kwestia rozczytania. Ode mnie 5
  • Kapelusznik 02.11.2020
    Wiesz. To tak jakby ktoś nie obejrzawszy nawet jednego filmy z gwiezdnych wojen i nie przeczytania nawet jednego komksu, zaczął czytać twoje fanfiki XD

    Oczywiście że to głęboki skok, ale staram się jak mogę, by było przyjamne.
  • Pontàrú 02.11.2020
    Ja rozumiem. Przetrawię i dojdzie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania