Wymiar Snów I

Niema takiej kurwa opcji! – Wrzeszczał w niebo głosy kilka stolików dalej już lekko pijany Koszmar.

Bar Pod Miedzianą Dziewicą nie należy do moich ulubionych lokali w krainie snów ale po mojej ostatniej wizycie W Porcelanowym Piekle mam zakaz tam wstępu.

To niebyła moja wina ze tamta Zmora nie chciała mi oddać mojej sakwy która chwile wcześniej mi perfidnie podwędziła. Rozeszło by się bez żadnych incydentów ale ta cholera nie chciała mi jej oddać. Kłamiąc mi w żywe oczy chciała mi wcisnąć ze nic mi nie ukradła. Noc cóż pewnie i tak bym sobie jakoś poradził gdyby nie to że ta Zmora była z kolegami.

Wszystko skończyło się bójką i spowodowaniem wielu zniszczeń ale najważniejsze ze odzyskałem sakwę. Od tamtego momentu mam zakaż się tam pojawiania.

–Ci już ci mówiłem jaki jesteś szpetny? –Dowalił się do mnie jeden z Koszmarów . Śmierdział już na kilometr tym świstem które tu nazywają piwem co wskazywało na to ze pije od dłuższego czasu.

Dałbym mu w mordę gdyby nie to że na pewno by się to skończyło bójką a to jest jedyny lokal w krainie snów który trzyma jako taki poziom. Dlatego go zignorowałem odwracając od niego głowę.

–Ty kurwa słyszysz mnie? –Odczep się – pomyślałem skupiając swoja uwagę na parze która się obściskiwała namiętnie w koncie.

–Ej głuchy jesteś czy co?

Daj za wygraną!

–Mufy! Odwal się od niego. –Krzyknął ktoś do niego. – chyba ci się na tamten świat spieszy! To Haru debilu.

Pijany Koszmar widać był jeszcze na tyle trzeźwy by zacząć się powoli wycofywać nie odwracając się do mnie plecami.

Ta, w Krainie snów nazywają mnie Haru i mam taka opinię że żaden koszmar niema odwagi się do mnie przyczepić. Jestem też jedynym śniącym który może poruszać się po krainie snów nie bojąc się że wpadnie w ręce koszmaru.

Ludzie kiedy zapadają w sen to ich umysły przenoszą się do krainy snów a konkretniej do ich pokoi ich właśnie nazywa się śniącymi. Pokoje snów to są strefy bezpieczeństwa i pełnej kontroli. Każdy śniący ma unikalny klucz pozwalający mu wchodzić do niego i wychodzić. Każdy ma pełna kontrole nad swoim pokojem i może nim manipulować do woli. Dzięki kluczom też każdy śniący może otworzyć swój pokój dla innego śniącego z którym chce się spotkać.

Śniący z reguły nie opuszczają swoich pokoi bo wiedzą jak to może się dla nich skończyć. W ich pokojach nie dopadnie ich żaden koszmar i nie zrobi im krzywdy ale poza nimi to już inna bajka. Poza pokojem koszmar może zrobić wszystko swojej ofierze a ta mu nic nie zrobi. Ale co najgorsze to to że się nie obudzi za snu. Chodźmy nie wiem czego próbowali ci co już nie śpią to i tak nie obudzą osoby która jest poza swym pokojem.

Ja jestem jedynym który może przebywać poza swoim pokojem i nie wpaść w łapy koszmaru. Umiem o siebie zadbać choć przyznam na początku było ciężko. Kiedy wyszedłem pierwszy raz z pokoju zaatakowała mnie od razu zmora ale udało mi się ja zabić. Od tamtej pory zacząłem swoją wędrówkę po tym nieprzyjaznym świecie. Na początku sam szukałem problemów ale one same mnie znajdywały. Zmory łatwiej było zabić niż koszmar ale szybko wyrobiłem sobie renomę i teraz nikt mi nie podskakuje. Oczywiście nie ważniejszych koszmarów ale one mnie nie zaczepiały miały względem mnie coś na podobieństwo szacunku. Ale co się dziwić skoro siedemnastolatek jest w stanie wędrować sobie po krainie snów a żaden koszmar i zmora niema odwagi z nim zacząć.

–Witaj Haru. –Odezwał się za mną zimny i wyprany z emocji znajomy głos.

Odwróciłem się za siebie.

Nareszcie jest.

Stał za mną wyglądając na w moim wieku chłopak o takich jak ja kruczo czarnych włosach. uczesana grzywka zakrywała mu lewe oko. Odsłonięte oko miał całkiem czarne i puste jak morska otchłań. Skórę białą jak kartka papieru a usta wąskie i tak samo blade. Twarz jego nie zdradzała żadnych emocji i wyglądał jakby go ktoś przed chwilą wyrwał za snu siłą. Odziany był w czarna długą do ziemi pelerynę opatulającą go w całości jak kołdra.

–Witaj Kruk. –Przywitałem go tak samo chłodno ale cieszyłem się nawet ze już jest. Przynajmniej nie będę musiał sam pić.

Kruk skłonił delikatnie głowę i usiadł przy moim stoli na krześle naprzeciw mnie.

Rozejrzał się dyskretnie po lokalu.

Bar w której byliśmy przypominał tawernę piracką z filmów. Sala była duża i zatłoczona. Wielki drewniany żyrandol z mnóstwem świec unosił się nad środkiem Sali zmieniając mrok w półmrok. Ściany i podłogi pokryte były drewnem o ciepłym kolorze brązu. Blat baru był długi a zanim stał otyły łysy mężczyzna z opaska na lewe oko. Na ścianach wisiały jakieś dziwne ozdoby dodające atmosferze lokalu grozy i tajemniczości. Sala była pełna gości pijących na umór i śpiewających jakieś nie przyzwoite piosenki które zresztą mnie bawiły. Wokół stolików lawirowały kelnerki z dużymi bukłakami piwa gotowe nalać do kubka każdemu kto najpierw zapłaci. Ta tu niema nic za darmo. Było tu hałaśliwie, brudno i jechało alkoholem czyli całkiem przyjemnie.

–Do Porcelanowego Piekła nie masz wstępu?

Spostrzegawczy.

Kruk pokiwał w zamyśleniu głowa.

–Co dziś pijemy? –Odezwał się w końcu po minucie. –A co najważniejsze to kto dziś stawia? Jeżeli myślisz że ja to się mylisz.

Zna mnie niema co.

–Ja stawiam. –Rozwiałem jego podejrzenia rzucając na blat stołu kilka złotych monet.

Jedna z kelnerek o rudych włosach zauważywszy złoto szybko podeszła do nas postawiła przed nami dwa drewniane kubki do których po chwili nalała do pełna piwa. Szybkim machnięciem ranki zabrała złoto i odeszła do innego stolika.

Kruk sięgną po kubek wyciągając rankę w czarnej skórzanej rękawiczce spod swojej czarnej peleryny.

–To co u ciebie? –Zapytał się swym naturalnym wypranym z emocji głosem człowieka któremu wszystko jedno.

–A co ma być. –Odparłem dostosowując swój ton głosu do jego. – Żyje się powoli i spokojnie.

Kruk wziął łyk z kubka i odstawił go z powrotem na blat.

–Byłeś ostatnio na targu? –Tym pytaniem dosyć mnie zaskoczył ale nie dałem tego po sobie poznać.

–Nie. –Wiedziałem do czego on bił i nie chciałem dać mu się w to wciągnąć.

–A powinieneś. Gehenna dostała nową dostawę towaru a Syriusz ma nowe klucze.

Nie. Muszę być twardy inaczej moja sakiewka znów będzie pusta.

–I co mnie to? –Odparłem udając obojętność.

Kruk uniósł jedna brew ale i tak jego twarz była wyprana z emocji.

–Z reguły tyle informacji wystarczy byś rzucił wszystko i ruszył na targ.

–Nie mam zamiaru się w to mieszać. Moja sakwa znów na tym nieźle ucierpi a potężne Koszmary zaczną zwracać na mnie uwagę.

–już zwracają. –Kruk znów wziął łuk piwa. –I to ci jakoś nie przeszkadza w rozpętywaniu bójek w barze.

–To nie moja wina. –Odburknąłem krzyżując rance na piersi. –Tamten chciał mnie okraść co miałem zrobić?

–Cztery gwiazdy, Pod miedzianym lwem, Czarcia jaskinia… mogę wymieniać bez końca.

–Ty to wszystko pamiętasz? –Nie mogłem się nadziwić jaka on ma dobrą pamięć.

Kruk kiwną powoli głową.

Wstałem od stołu.

–Gdzie idziesz? –Kruk spojrzał na mnie spod łba.

–A jak myślisz? – Wygładziłem fałdy na moim czarnym skórzanym płaszczu. –Idę uszczuplić zawartość moje sakwy.

–Jutro ja stawiam.

–Ja myślę. –Odburknąłem na pożegnanie.

Szybkim krokiem wyszedłem z tawerny kierując się na targ. Lawirowałem miedzy wąskimi uliczkami. Wraz z tym im bliżej byłem targu tym bardziej zaczęła mi ciążyć moja sakwa. Wiedziałem że to co mam zrobić jest słuszne ale i tak bolało mnie to że muszę się rozstać z dużą częścią mojego złota które tak ciężko w nie uczciwy sposób zarobiłem.

Zaczęły dobiegać mnie odgłosy co świadczyło ze jestem niedaleko targu. Po jeszcze paru minutach marszu znalazłem się na dużym placu wśród innych. Wymijając a czasem przeciskając się przez tłum dotarłem do stoiska Syriusza.

Jego stoisko było najskromniejsze ale i też najbardziej oblegane. Drewniany stół a nad nim drewniany szyld na którym widniał napis U Syriusza przywodził na myśl stoiska z lemoniadą z tych Amerykańskich filmów. Syriusz siedział na drewnianym krześle wygodnie oparty o oparcie.

Pierwsza myśl która przychodzi na myśl jak się go widzi to śliski typ. Jego twarz była szczupła i podłużna. Długie blond włosy które wyglądały jakby dopiero co je ktoś oblał wodą opadały na jego ramiona. Miał długi szpiczasty nos, małe sprytne niebieskie oczka i królicze wargi. Nosił się zawsze na kolorowo. Długa w tęczowe paski tunika opadała do ziemi a rękawy miał zbyt długie.

Od razu kiedy mnie zauważył przyciskającego się przez tłum się rozpogodził. Wstał z krzesła i wyciągną na blat stołu mała drewniana skrzynkę okutą żelazem. Skubany wie po co przyszedłem.

–Witaj, witaj. –Przywitał mnie swym skrzekliwym żabim głosem i rozpościerając rance. –Nie uwierzysz ale czułem że się dziś zjawisz. Cos czułem od rana.

–Ile? –Niemiałem ochoty się z nim patyczkować a on wiedział po co przyszedłem .

Syriusz podrapał się z zamyśleniem po brodzie ale potem powiedział:

–Jak dla ciebie dwieście stuk.

Ty mendo nie myta! Wiedziałem ze za mnie zadrze!

–Oczywiście mogłem zażądać więcej. –Zaczął przymilającym się tonem zauważywszy moje oburzenie. – Tyle koszmarów chętnie by zapłaciło krocie by dostać cos tak rzadkiego jak klucze do pokoi śniących ale dlatego że cię lubię i ze widziałem jak Gehenna dostaje dostawę doszedłem do wniosku ze i tak dzisiaj się wykosztujesz wiec a niech będzie moja strata.–Przy tym machną od niechcenia ranka.

Miałem ochotę się popłakać ale nie silnym trzeba być.

Szybkim ruchem sięgnąłem do sakiewki pod płaszczem i wyjąłem z niego dwieście złotych monet.

Monety z przyjemnym brzdękiem wylądowały na stole obok małej skrzyni. Syriuszowi rozszerzyły się oczy i szybkim niemal niewidocznym gestem zabrał złoto za stołu.

–Interesy z tobą to przyjemność.

Wziąłem za stołu małą skrzynkę i spojrzałem podejrzliwie na Syriusza.

–Powiedz mi. Te klucze sprzedali ci, ci sami co doprowadzili śniących Gehennie.

Syriusz spojrzał na mnie wciąż zadowolony z zarobku.

–Ta ci sami ale mogli mi nie sprzedać kilku kluczy tylko komuś innemu.

Tyle mi wystarczyło. Nie żegnając się odszedłem od jego stoiska i zacząłem się przeciskać przez tłum w stronę sklepu Gehenny.

Szkoda mi było tego że się rozstałem z dużą częścią mojego złota ale on rzeczywiście mógł zażądać więcej. Gehenna nie będzie się za mną patyczkować. Zażąda od razu dużą sumkę i nie będę się nawet mógł z nią targować.

Czemu oni w ogóle wychodzą z swoich pokoi? I m to w niczym nie potrzebne a tylko w kłopoty się pakują. Moja sakwa strasznie przez idiotów ciągle szczupleje dlatego bo im chce się w trakcie snu wychodzić.

Szybko udało mi się dojść do dużego kamiennego budynku bez okien i drzwi. Przed kamiennym budynkiem stała właścicielka tego kramu Gehenna.

Jej włosy były kolory śniegu, oczy piwne, usta wydatne i czerwone jak krew. Była bardzo urodziwa ale i zimna zarazem. Jej odzienie wskazywało ze jest ona kobieta lekkich obyczajów w co się nie będę zagłębiać.

Na mój widok tak samo jak Syriusz się rozpogodziła. Oboje dobrze wiedzą co oznacza moje przybycie.

–Byłam ciekawa kiedy się zjawisz. –Oparła się jedna ranką pod bok. –Zapewne twój przyjaciel Kruk ci wszystko wykrakał.

Puściłem tą uwagę mimo uszu.

–Ile? –Tak samo jak z Syriuszem nie miałem ochoty na zabawy z nią.

–Tysiąc.

Ciemność, ciemność widzę. Boże aż mnie zgięło. Co za bezduszna baba.

Mocno kaszląc sięgnąłem po sakiewkę. Rankę mnie bolała kiedy wyjmowałem złoto i sypałem na jej wyciągniętą rankę.

Kiedy schowała złoto do swojej sakwy klasnęła w dłonie.

Niektóre kamienie w budynku zaczęły drzeć po czym wypadły na podłogę zostawiając duża otwartą przestrzeń. W środku na kamiennej podłodze leżeli śpiący. Byli pod wpływem narkotyku powodującego otumanienie umysłu więc leżeli bez ruchu.

–Idioci. –Wyszeptałem na ich widok.

Wszedłem do środka wyjmując mój klucz do mojego pokoju.

–Do następnego. –Zawołała Gehenna zamykają za mną drzwi.

W pomieszczeniu zapadły egipskie ciemności. Wyciągnąłem przed siebie rankę z kluczem jakbym chciał otworzyć drzwi.

–Otwórz się.

Świat wokół zafalował a po chwili znalazłem się u siebie.

Mu j pokój był pusty jak niezapisana kartka. Panował tu wszem ogarniający mrok i poczucie pustki. Jako iż to mój świat to mnie to nie obowiązywało widziałem bez problemu.

Zerknąłem na leżących ludzi. wyglądali jak szmaciane lalki rzucone na podłogę.

Uniosłem rankę i pstryknąłem palcami.

Wokół leżących ludzi wyłoniły się z mroku świece unoszące się nad ziemią. Rozjaśniło się więc drugim pstryknięciem ranki sprawiłem że spod moich nóg wystrzeliła gipsowa maska bez twarzy tylko z otworami na oczy.

Nie chciałem pozwolić by ktoś zobaczył moją twarz. Kogoś z nich mógłbym spotkać w tamtym świecie a nie zależało mi na rozgłosie. Wręcz przeciwnie za względu że to nie pierwszy raz to zaczęły chodzić różne o mnie plotki.

Chwyciłem maskę unoszącą się nad ziemią i przystawiłem do twarzy. Pasowała idealnie i trzymała baz sznurka.

Stałem tak chwile aż narkotyk przestanie działać i się że tak to ujmę obudzą.

Zaczęli się ruszać a co niektórzy chcieli już wstać. Czekałem cierpliwie nie śpieszyło mi się. Tym co się udało usiąść zaczęło rozglądać.

–Spokojnie już jest dobrze. –Powiedziałem spokojnie nie chcąc ich przestraszyć.

Ci przytomniejsi spojrzeli na mnie. Widać było ze się boja ale co im się dziwić.

–Zanim wpadniecie w histerie wiedzcie ze nie jestem ani Koszmarem ani zmorą. –Pospieszyłem z wyjaśnieniami by nie zaczęli tu krzyczeć. – Wykupiłem was z niewoli i wasze klucze. –Mówiąc to rzuciłem przed nimi małą skrzynkę. –Możecie odejść.

Brunet otworzył buzie by coś powiedzieć ale uciszyłem go gestem ranki.

–Żadnych pytań.

Wszyscy sięgnęli do skrzyni w poszukiwaniu swoich kluczy.

Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie.

–Dziękuje! – Usłyszałem słodki melodyjny dziewczęcy głos.

Znów odwróciłem się na pięcie.

Niedaleko mnie stała przepiękna dziewczyna z rozpuszczonymi długimi blond włosami tak jasnymi że aż prawie białymi. Jej buzia pełna była młodzieńczego uroku, oczy były jak dwa niebieskie diamenty lśniące w nocy. Była idealnych proporcji. Nie za niska nie za wysoka a kobiecymi wdziękami mogła zaimponować nie jednej dziewczynie. Na jej idealne ciało zarzucona była biała koronkowa koszula nocna. Nogi miała bose ale dzięki temu zauważyłem jej idealne piękne stopy. Uśmiechała się do mnie w taki sposób ze nikt nie mógł by jej odmówić.

–Powiedziałem że…

–Powiedziałeś by nie zadawać ci żadnych pytań a nie żeby ci nie dziękować. –Przerwała mi znowu swym pięknym melodyjnym głosem.

Znając siebie w tej chwili powinienem się zdenerwować ale było mi trudno choćby o i iskierkę gniewu.

–Ross! –Zawołał ją ktoś.

Szybkim ruchem zajrzała za siebie.

Stał tam przystojny jak młody Bóg chłopak o rudych włosach jak u wiewiórki, piwnych oczach i idealnej cerze. Ubrany był w błękitne spodnie od piżamy i podkoszulek.

–Zaraz idę! –Odkrzyknęła i znów zwróciła się do mnie.

–Idź już. –Powiedziałem kiedy chciała coś powiedzieć.

Nie ruszyła się tylko na mnie patrzyła. Jej chłopak się niecierpliwił i ją wołał ale ona tylko się na mnie patrzyła uśmiechając wesoło.

–Idź twój przyjaciel się niecierpliwi. –Powiedziałem przerywając cisze która trwałą chyba wieczność.

Odwróciłaś się na pięcie bez słowa i dołączyła do zniecierpliwionego chłopaka.

Gdy zniknęli patrzyłem się jaszcze przez chwile w miejsce gdzie stali po czym sam się obudziłem.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Uprzejmie proszę o uwagi i opinie na temat mojej twórczości.
  • Grz 31.07.2014
    hard core'owy początek :) opowiadanie wciąga, ciekawa narracja, no i liczę na dalszy ciąg ;)
  • Ciri 03.08.2014
    Skomplikowana kraina snów! Ciekawa tematyka.
  • Ekler 14.08.2014
    To najlepsze z twoich opowiadań jakie dotychczas przeczytałem.
    Naprawdę mi się podoba...jeśli chodzi o treść mieści się w czołówce moich ulubionych.
    Ale żeby nie było za miło... cały czas słowo "ręki" jest zastępowane "ranki". Wiem, że to autokorekta - ale sprawdzaj czy zamiast poprawiać błędy nie wstawia ci złych wyrazów, które psują sens zdania.
    Podsumowując super pomysł(oryginalny), podobają mi się rozbudowane opisy ale staraj się poprawiać te byki.
  • Pokojowonastawiony 23.10.2014
    Bardzo fajne uniwersom.
  • Prue 30.12.2014
    Trochę początek zalatuje mi mangą. Jak zwykle u Ciebie bardzo ciekawe opisy i dialogi. Trudny temat tak jak sny. Zdarzają się błędy ale są nie widoczne dla całej treści. Bardzo ciekawy początek opowiadania. Dam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania