Poprzednie częściWymiar Snów I

Wymiar snów IIII

Valentain:4

 

Noto jak masz zamiar nam pomóc? – Odezwał się znowu niepytany Jasper.

Od chwili kiedy Ross go zaprosiła do mnie a on przyszedł już pięć razy miałem ochotę go zabić a to dopiero początek nocy. Po jakiego grzyba ona go w ogóle zaprosiła? Ja go tu nie chciałem a on nawet wiedząc że jest tu przeze mnie nie chciany to robi wszystko bym go zabił i wiecie co? Jest bliski osiągnięcia celu.

–Mam zamiar się popytać. –Odparłem próbując uspokoić głos. Musiałem przez niego założyć ręce na pierś by go nie walnąć.

–I co? Myślisz że to pomoże. – Jasper dalej wystawiał moją cierpliwość na próbę. – Jesteś marzycielem.

Posłałem Ross spojrzenie mówiące „Powiedz mu coś bo go zabije”.

–Jasper przestań. – Upomniała go dobrze odczytując moje spojrzenie.

On spojrzał na nią z wyrzutem ale się nie zamknął.

–Ale ja mówię prawdę! –Oburzył się energicznie gestykulując rękoma. –To szaleństwo. To się nie może udać tylko zmarnujemy czas.

Moja cierpliwość powoli się kończyła. Uznałem że wolę się pokłócić z kimś kogo lubię. Wyciągnąłem z torby mój klucz.

–Możesz sobie wracać do swojego pokoju ale ja i Ross idziemy. –Wyciągnąłem rękę z kluczem przed siebie a drugą podałem Ross która bez wahania ją ujęła.

–Otwórz się. –Rozkazałem a świat wokół zafalował.

Jasper w ostatniej chwili pochwycił Ross za rękę i przeniósł się razem z nami.

Tym razem znajdowaliśmy w dużym obszernym pokoju. Wszystko w nim było szare i bez koloru. Nie było tam okien tylko jedna para dwudrzwiowych drzwi wyglądających na zrobionych z kamienia.

–Gdzie jesteśmy? –Odezwała się Ross rozglądając się uważnie po obszernym pokoju.

–To przedpokój domu Kruka. –Odpowiedziałem jej .

Poczułem że ktoś ściska mi rankę. Spojrzałem w dół i zauważyłem że ja i ona wciąż trzymamy się za rance więc szybko pośpiesznie rozluźniłem uchwyt by puścić ale ona dalej mnie trzymała.

–Sprowadziłeś przyjaciół.

Spojrzeliśmy za siebie. To Kruk znowu jak zwykle pojawił się znikąd jak duch albo zjawa.

–Jak widzisz.

Kruk kiwną głowa.

–Zapewne dziś nie przyszedłeś pracować. –Stwierdził Kruk podchodząc do nas.

Spojrzałem kontem oka na Jaspera i zauważyłem ze jest podenerwowany nie to co Ross która zachowywała spokój.

–Ta dziewczyna ma problem jak my. – Powiedziałem to do Kruka wiedząc że bez problemu zrozumie i miałem racje.

Kruk zaczął się uważnie wpatrywać w Ross a w jego wypranej z emocji twarzy widać było przez chwile współczucie. Dziewczyna natomiast spojrzała na mnie nie mogąc zrozumieć znaczenia moich słów.

–Gehenna może coś wiedzieć. –Stwierdził chłodno Kruk.

Pokręciłem zaprzeczając głową.

–Gdyby ona coś wiedziała dawno by mi coś powiedziała a zresztą gdyby ona go kiedyś miała to bym go wykupił nie sądzisz?

–Może kupił go ktoś przed tobą? –Zasugerował.

To było bardzo prawdopodobne ale sądzę by mi Gehenna o tym powiedziała. Bardzie prawdopodobne było to że łowcy go sprzedali na boku. Oby go nie kupił jakiś wysokiej klasy koszmaru bo wtedy będzie trudno.

–Nie sądzę.

–O czym mówicie? –Dziewczyna bardzo zaciekawiła nasza rozmowa.

–Gehenna to handlarka niewolników i innych ciekawych rzeczy. –Wytłumaczyłem jej . – W tym mieście ona handluje złapanymi śniącymi.

Ross drgnęła a Jasper przybrał agresywny wyraz twarzy. Kurde jak im wytłumaczyć że jej nie trzeba się bać.

–Nie bójcie się ona nie jest straszna. To że handluje śniącymi to wasza wina. Gdybyście nie wychodzili z pokoi to ona by wami nie handlowała a tak to widzicie.

– Czemu kłamiesz dziecku? –zapytał Kruk. Spojrzał na dziewczynę i chłopaka. – Gehenna jest silna i niebezpieczna ale to urodzony handlowiec. Nie kiwnie palcem jeżeli nie będzie widziała w tym swojego interesu. Ale nie zmienia to faktu że niewolno jej lekceważyć.

Posłałem Krukowi mordercze spojrzenie ale on jak zwykle je zignorował.

–Morze wiec weżniemy się za poszukiwania? –zasugerowała Ross puszczając moja rankę Nie wiem czemu ale zrobiło mi się trochę przykro.

–Ja dalej nie jestem pewny czy to bezpieczne –wtrącił się jak zwykle sceptyczny Jasper.

–Nie musisz iść –odpowiedziała mu Ross obrzucając go łagodnym spojrzeniem. –Ale ja muszę. To mój brat. Nie mogę z niego tak łatwo zrezygnować. Nie ważne co się stanie ja się nie cofnę.

–Coś mi to przypomina –szepną mi do ucha Kruk nagle stając obok mnie.

Oby tylko w tym pomyślałem czując że ciemne chmury zbierają się nad nami.

Kruk był tak miły że przeniósł nas na sam targ który tętnił życiem jak zwykle. Kilka Zmor spojrzała na nas nieprzychylnie ale nikt nie warzył się nasz ruszyć w mojej i Kruka obecności. –Ross rozglądała się w koło zauroczona tym co widziała. Natomiast Jasper wyglądał jakbym miał zamiar zaraz zejść na zawał.

–Uważajcie –ostrzegłem ich spokojnie w tej samej chwili łapiąc czyjąś rękę która niebezpiecznie zbliżała się do mojej torby. Spojrzałem zimno na wystraszoną Zmorę która chciała mnie okraść. –Kieszonkowców tu jest zatrzęsienie. Nie tym razem stary –powiedziałem do Zmory następnie ją puszczając. Od razu uciekła znikając tłumie. –Czy mi się wydaje czy ten gość nie próbował cię okraść tydzień temu w Królewskiej Szmacie? –zapytałem Kruka. Byłem gotów sobie rankę odciąć ze to ta sama Zmora.

Kruk wzruszył ramionami.

–Nie mam pojęcia.

Dałem temu spokój i spojrzałem na Ross i Jaspera. Ross wyglądała jak małe dziecko w sklepie z zabawkami. Rozglądała się dookoła oczami okrągłymi jak spodki. Jasper natomiast całym sobą mówił że nie chce tu być. Nawet goi rozumiałem.

–Trzymajcie się nas –powiedziałem do nich. – Z nami powinnyście być bezpieczni ale jeżeli się zgubicie to nie będzie dobrze. Jest tu masa ludzi która chętnie zrobi wam krzywdę.

–Dobra –powiedziała Ross już nie rozglądając się zafascynowana. Teraz sprawiała wrażenie kobiety gotowej na wszystko.

Ruszyliśmy zwartą grupą w stronę straganu Gehenny. Było tu tylu ludzi że musieliśmy się złapać za ręce by się nie pogubić. Gehennę znaleźliśmy kiedy rozprawiała się w nieładny sposób z jednym z niegrzecznych klientów. Zmora leżała skulona na ziemi kiedy Gehenna bezlitośnie go kopała z błogim uśmiechem na twarzy.

–Czemu ona to robi? –zapytała mnie cichaczem Ross która patrzyła na tą scenę z przerażeniem na twarzy.

–A bo ja wiem –powiedziałem beznamiętnie patrząc na maltretowaną Zmorę. – Gehenna ma swoje dziwactwa.

–Morze powinniśmy mu pomóc –zasugerowała Ross. –To nie ludzkie.

Spojrzałem na Ross wyglądała na roztrzęsioną tą sceną. Widziałem łzy napływające jej do oczu.

–Lepiej się nie mieszać –odparłem odwracając od niej wzrok. –To terytorium jej ojca i lepiej nie zadzierać z jego ukochana córką. A zresztą ona pewnie go nie zabije.

Miałem rację. Gehenna szybko się nim znudziła i wróciła do swojej kamiennej chaty. Podeszliśmy do niej omijając jęczącą z bólu na ziemi zmorę.

–Powinniśmy mu pomóc –powiedziała do mnie Ross kiedy mijaliśmy pobitą Zmorę.

Nie wytrzymałem.

–Ta Zmora nad którą się litujesz zrobiłaby ci o wiele gorsze rzeczy gdyby tylko mógł –byłem bezlitosny lecz dobre serce tej dziewczyny morze ją w końcu zgubić.

Gehenna jak zwykle wyczaiła mnie od razu a jej bezczelny uśmiech wykwitł na jej twarzy.

–Kogo moje oczy widzą –spojrzała po nas wszystkich nawet nie okazując zdziwienia że są z nami dwaj śniący. –Haru, Wrona i dwaj śniący.

Kruk nawet nie zareagował na nazwanie go Wroną. Był spokojny i opanowany jak zwykle. Tylko raz widziałem u niego jakieś emocje.

–Odpuść sobie Gehenna –powiedziałem przejmując inicjatywę. –Mam do ciebie sprawę i jestem gotów zapłacić za twoja pomoc.

–Ty sam proponujesz mi pieniądze? –zdziwiła się Gehenna a potem wybuchła śmiechem. - Jesteś największym skąpiradłem jakiego znam. Aż jestem ciekawa o co morze takiego chodzić ze jesteś gotów z własnej woli mi zapłacić.

Rozejrzałem się dokoła. Plac był pełen Zmor i Koszmarów rzucających zachłanne spojrzenia w stronę Ross i Jaspera.

–To nie jest odpowiednie miejsce.

–Racja –wskazała na swoją kamienną chatę. –Pogadamy tam na osobności bez świadków. –Wskazała palcem na Kruka, Ross i Jaspera. –Oni zostają. Pogadamy tylko w cztery oczy.

–Co ty kombinujesz…. –zaczął Kruk ale go powstrzymałem gestem ręki.

–Spoko –powiedziałem chcąc go uspokoić. –Zaraz wracam. Ty Kruk zaopiekuj się nimi. –Spojrzałem jeszcze szybko w oczy Ross i aż mnie ciarki przeszły od jej spojrzenia. –Chodźmy –powiedziałem odwracając się do Gehenny.

Klasnęła w dłonie a kamienie w jej kamiennej chatce się przemieściły tworząc wejście. Gehenna bez słowa odwróciła się na pięcie i weszła do środka a ja za nią jak potulny pies. Nie spodobało mi się że kiedy przekroczyłem próg te cholerne kamienie powskakiwały na miejsce. Teraz byliśmy pochłonięci przez zupełną ciemność ale nie na długo. Zanim się obejrzałem mrok wokół zafalował i znaleźliśmy się w dużym gustownie wystrojonym pokoju przywodzącym namyśli ten z „Pięćdziesięciu Twarzy Graya”. Wszystko było skąpane w czerwone albo czarne. Najbardziej przeraziło mnie to wielkie czerwone łoże z baldachimami i leżące na niej uprzęże lub inne seks zabawki.

Gehenna usiadła na gustownej czerwonej gustownej kanapie zakładając zmysłowo nogę na nogę.

–Siadaj –powiedziała poklepując miejsce obok siebie.

–Dzięki ale postoje –opowiedziałem wsadzając rance do kieszeni.

Gehenna wzruszyła tylko ramionami.

–Mówiłeś że masz do mnie jakąś sprawę?

–Chodzi o jednego z śniących –powiedziałem przypominając sobie że już kiedyś odbyliśmy podobną rozmowę. –Brat dziewczyny z którą przyszedłem zaginął w Krainie Snów. Zaginał tak z cztery noce temu. Blondyn o niebieskich oczach. Ma chyba z osiem lat i jest średniego wzrostu. Widziałaś go morze?

–Morze tak a morze nie –Gehenna zaśmiała się krótko.

– Jestem gotów zapłacić…

–Trzy lata temu też byłeś –przerwała mi. Znieruchomiałem na chwile przypominając sobie tamtejszą rozmowę. –Wiesz jakiej wtedy zapłaty od ciebie zażądałam za pomoc.

Pamiętam i nigdy tego nie zapomnę.

–Tym razem będziesz mi tylko coś winny. Morze nastać dzień kiedy będę od ciebie czegoś potrzebować a ty wtedy bez dyskusji to zrobisz. –uśmiech na jej twarzy się poszerzył.

To było jak paktowanie z diabłem. Tylko że ja już wcześniej podpisałem z nim pakt.

–Zgoda –powiedziałem czując wgłębi serca ze tego jeszcze pożałuje.

–Chłopak którego szukasz jest tam gdzie twoja siostra –powiedziała Gehenna a ja poczułem jakby ktoś zdzielił mnie w twarz.

Znowu Valentain.

Następne częściWymiar snów V cz.1

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Sorry że takie krótkie i z błędami ale mam nadzieje ze to nie przeszkodzi w miłej lekturze. Proszę o wasze opinie w komentarzach i w ogóle.
    PS. Obiecuję poprawić się z ortografia :)
  • Daniel 13.08.2014
    Czwórka rzymska tak wygląda IV :P
  • Zapomniało mi się :) Ale czy się podobało?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania