Poprzednie częściWymiar Snów I

Wymiar snów II

Spotkanie: 2

 

Szkoła miejsce przez mnie znienawidzone. Siedzę sobie właśnie na mojej ostatniej lekcji chemii i nudzę się jak nigdy. Nauczycielka przynudza jak zawsze i połowa klasy teraz śpi albo rysuje bazgroły na kartkach.

Życie w czasie snu jest najlepsze. Nikt cię nie kontroluje i do niczego nie może zmusić. Nawet moi rodzice tam nie mają nade mną władzy. Nasze pokoje nie są połączone i ja nie pozwolę by się kiedykolwiek połączyły. A zresztą nikomu nie pozwolę się za mną połączyć.

–Już po lekcjach. –Zagadną do mnie jeden z moich nielicznych kolegów Henry.

Spojrzałem na niego spod łba.

–No zauważyłem. I co medal za to chcesz?

Każdy normalny by się obraził ale nie Henry. On zamiast tego uśmiechną się wesoło i poklepał mnie koleżeńsko po ramieniu.

–Spotkajmy się w końcu w nocy. –Znów próbował mnie przekonać byśmy się zabawili razem z innymi kolegami w świecie snów.

–Sorry jestem już umówiony a poza tym wole dziewczyny.

–Nie jestem gejem. –Obruszył się Henry krzyżując rance na piersi. – A ty w końcu powinieneś się otworzyć na ludzi bo zostaniesz sam na przyszłość.

–Możesz mi wierzyć albo nie ale ja naprawdę mam plany. –Upierałem się by w końcu dał mi spokój.

Henry nie chciał chyba zrozumieć ze ja mam ciekawsze rzeczy niż zabawa z grupą rozbrykanych gimnazjalistów. Ja musiałem odrobić to co wydałem i to szybko bo Kruk to taki sam sknera jak ja i za jego długo nie popije.

Wstałem i zacząłem się pakować. Nie spieszyłem się bo po co?

–No to co? –Nie dawał za wygraną. On chciał mnie uszczęśliwić na siłę. –Idziesz Artur?

Skończyłem się pakować i wyszedłem z Sali bez słowa ignorując Henr' ego.

Henry nie dał za wygrana i wciąż mnie męczył. Nawet jak wyszliśmy z szatni on wciąż próbował mnie przekonać do swojego pomysłu. Był gorszy od zmory. Zmorę mogłem przynajmniej zabić a jego nie.

Szliśmy chodnikiem wzdłuż ulicy. Ja na przodzie a on wlekł się za mną wciąż trując o tym że powinienem pójść na imprezę. Postanowiłem skupić uwagę na przejeżdżających samochodach by nie zwariować.

Pogoda dopisała co strasznie mnie denerwowało. Ciepło, bez chmurne niebo i wysokie temperatury to wszystko wystarczy by popsuć mi humor. Choćby zaczęło mżyć ale nie nawet małej chmurki z deszczem. Parszywa pogoda.

–Artur mam pytanie. – Henry wciąż się wlókł się za mną nie odstępując mnie nawet na krok.

Chciałem powiedzieć cos nie miłego ale dałem sobie spokój.

–Jakie?

–Co ty robisz jak śpisz? –Tym pytaniem nawet mnie nie zaskoczył bo od dawna podejrzewałem ze kiedyś się o to zapyta.

Wypuściłem z rezygnacją powietrze z płuc.

–Robię to co nikt inny nie powinien. –Odparłem zagadkowo. Nie mogłem mu powiedzieć prawdy.

Henr' ego to chyba zbytnio nie ruszyło ale zażartował:

–Uprawiasz sex za pieniądze?– Henry wybuchł śmiechem a ja się do niego przyłączyłem bo nie chciałem by wpadło mu do jego tępej główki że trafił.

Rozstaliśmy się pod moim domem.

W domu od razu ruszyłem na górne piętro do swojego pokoju. Nikogo nie było o tej porze więc mogłem baz przeszkód pójść spać i zarobić pieniądze.

Mój pokój był umeblowany prosto i skromnie. Ściany pomalowane na niebiesko, podłoga pokryta śnieżnobiałą puszysta wykładziną. Moje meble tworzył obowiązkowy standard. Drewniana szafa, biurko na którym stał monitor od komputera, komoda oraz duże wygodne łóżko z białą pościelą.

Szybko i niedbale rzuciłem mój plecak w kont a sam nie zdejmując nawet skarpetek wskoczyłem na łóżko.

Sen dopadł mnie szybko zresztą jak zwykle. Znalazłem się w swoim mrocznym pokoju.

Pstryknięciem palców sprawiłem że na miejsce niebieskich dżinsów, białej koszulki z podobizna postaci z gry oraz tenisówek pojawił się czarny skurzany płaszcz, czarne workowate spodnie wykonane z lekkiego i wytrzymałego materiału, obkute solidne buty wykonane z brązowej skóry a także czarna zwisająca z mojego chudego ciała koszulka z długimi rękawkami.

Kolejnym pstryknięciem przywołałem swoją sakwę przyczepioną do pasa u spodni a także poręczna torbę wykonana z brązowego solidnego materiału.

Byłem już gotowy.

Sięgnąłem do torby i wśród wielu przedmiotów które tam nosiłem wyciągnąłem mój klucz. Klucz wygląda jak do starych zamków.

Wykonano go z czarnego jak smoła materiału. Głowice miał w kształcie głowy smoka z zamkniętą paszczą.

Wyciągnąłem przed siebie rankę z kluczem i tak jak w tedy wypowiedziałem komendę.

Świat znów wokół zafalował a ja znalazłem się na głównym placu kamiennego miasta stolicy krainy snów. Plac był pusty jak zwykle. Czasami zachodziłem w głowę czemu tu jest zawsze tak pusty. Jeżeli szukasz kogoś z kim tu by się spotkać to musisz zajść do któregoś z kasyn lub baru. Tam to zawsze się ktoś znajdzie.

Ruszyłem z placu na północ do mojego ulubionego kasyna.

Dziki wieprz to najpopularniejsze tutaj kasyno gdzie schodzą się różne osobistości. Koszmary małe i duże a także zmory tam wpadają by zagrać w pijana ruletkę albo w cymbała.

Lawirując tak między małymi uliczkami spojrzałem w górę na zawsze zachmurzone niebo które wygląda jakby lada chwila miało z niego lunąć monsun. Taka pogoda mi odpowiadała i tylko taka zawsze chciałbym mieć.

–Do kasyna?

Spojrzałem za siebie wiedząc kogo zobaczę.

Kruk stał tak za mną z jak zwykle obojętna miną i wrażeniem ze właśnie wstał z łózka po nieprzespanej nocy.

–Jak myślisz. –Odparłem chowając rance do kieszeni płaszcza. –Tyle mnie to wczoraj wykosztowało za teraz jakoś musze to odrobić.

–Znajdź prace.

Jakby to było takie łatwe.

–Nikt mnie nie zatrudni. –Posłałem mu lodowate spojrzenie. –A poza tym to co ja miałbym tu robić co? Mam polować na śniących? Handlować? O albo zacznę sprzedawać moje obrazy co?

Kruk nawet nie drgnął.

–Możesz pracować dla mnie.

Znieruchomiałem.

–Ty chyba sobie jaja robisz? – Odzyskałem głos dopiero po jakiejś chwili. –Co ja miałbym dla ciebie robić?

–Moje pupilki potrzebują by ktoś się z nimi bawił ja czasami nie mam czasu.

Chyba jaja sobie robi. Ja znam tego jego pupilki i jestem pewien za nie mam ochoty się z nimi jak on to ujął bawić. Zabawa z nimi to na siłę szukanie guza.

–Nie ma mowy bym miał się zajmować tymi krwiożerczymi bestiami! –Powiedziałem z całą stanowczością w głosie.

–Ale kasa ci potrzebna. –Słusznie zauważył wciąż posługując się swoim obojętnym głosem. –A jak to się mówi żadna praca nie hańbi.

–Ale praca dla ciebie wymagać będzie ode mnie ciągłego pchania się w łapy śmierci.

Kruk wzruszył ramionami.

–Moje kochane zwierzątka rzeczywiście nie należą do kategorii waszych zwierząt domowych. –Przyznał kruk. –Ale bez mojej wyraźnej komendy nic ci nie zrobią.

–Dzięki nie skorzystam. – Powiedziałem i obróciłem się na pięcie. –Chodź do kasyna zagramy w kostuchę.

Ruszyłem w stronę kasyna.

Mimo że nic nie słyszałem to wiedziałem za Kruk idzie za mną. Zawsze poruszał się bez szelestnie i w ciszy. Odkąd go poznałem ciągle doskwierało mi to że nigdy nie mogłem się połapać czy on za mną idzie czy nie.

–Trzy tysiące. –Odezwał się nagle Kruk.

Oj!

–Jakie trzy tysiące? –Skłamałem. Ja dobrze wiedziałem o co mu chodzi ale maja sakwa tego nie przeżyje.

–Debila nie udawaj. Wiesz dobrze o co mi chodzi.

Zatrzymałem się.

–Nie mam kasy. –Oświadczyłem stanowczo.

Niebyło sensu kłamać ten gość ma pamięć absolutna.

Kruk spojrzał na mnie a w jego oku pierwszy raz zabłysnęło coś innego poza obojętnością.

–Ty nie, nie masz pieniędzy tylko jesteś tak skąpy. A to mnie akurat nie obchodzi wiesz o tym.

Ja sknera!?

–Nie mam kasy już mówiłem.

–Bujać to ty sobie możesz ale nie mnie.

–Może później? –Zaproponowałem mu ustawiając rance w błagalny gest. Ja naprawdę byłem zdesperowany.

Kruk przecząco pokręcił głową.

–Dziś się widzimy u mnie. Moje zwierzątka będą zadowolone z twojej wizyty.

To był rozkaz któremu nie mogłem się przeciwstawić. Wisze mu tyle kasy ze musze zrobić to co on chce chociaż już mi się robi słabo na myśl ze będę musiał się spotkać z tymi bestiami.

Kruk jeżeli o mnie chodzi ma dziwne upodobania względem zwierząt. On u siebie w domu trzyma najgroźniejsze zwierzęta jakie możesz spotkać w tym świecie. Czarne lwy które w milisekundę rozerwą cię na strzępy. Piaskowe syreny przy których wystarcz tylko chwila nie uwagi by cię wciągnęły pod ziemie i zjadły. A wśród nich i wielu innych jego ulubieńcy kruki. Jak kruk wygląda każdy wie tylko że te tutaj są naprawdę niebezpieczne.

Wyglądem nie różnią się od naszych ale mają tą różnice za są tak silne ze już jeden jest wstanie unieść dorosłego człowieka a ich dzioby są tak ostre i wytrzymałe że mogą bez problemu przebić się przez kamień.

Wyobraźcie sobie ze jesteście w zamkniętym pustym pokoju. Niema się gdzie skryć ani gdzie uciecz. Jesteś wy i stado wygłodniałych orłów które są gotowe cię zjeść . Jeżeli to sobie wyobraziłeś to wiedz za ten obraz oddaje tylko w małym procencie niebezpieczeństwo jakie niesie za sobą przebywanie z nimi sam na sam.

–Ta jest. –Podałem się wiedząc ze z nim nie wygram. –Chodźmy do kasyna. – Machnąłem od niechcenia ranką mówiąc mu by szedł za mną.

Mój cały entuzjazm znikną tak szybko jak się pojawił. Ja sobie szedłem do kasyna z nadzieją za trochę zarobię a tu się okazuje ze później będę musiał bujać się z pupilkami kruka. Gorzej być nie może.

–pomocy!

A jednak może.

Szybko udało mi się ustalić któż to woła o pomoc.

Jakieś kilka metrów od nas między ścianami dwóch budynków w wąskiej ulice. Dwóch śniących i to tych samych których wczoraj wykupiłem. Jak przystało na dzielnice podwyższonego ryzyka byli obstawieni już przez cztery koszmary. I to niebyła widocznie ich ochroniarze tylko napastnicy którzy chcieli ich pojmać by ich dręczyć.

Przez chwile mnie wmurowało bo to była tam ta sama przepiękna dziewczyna i przystojny chłopak który wołał na nią Ross. Dlaczego znów zaryzykowali i wyszli z swoich pokojów?

Nie rozumiałem tego. Po jakiego grzyba pakowali się w kłopoty.

–Pomożesz im. –To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.

–Ubezpieczaj tyły. –Nakazałem Krukowi nie odwracając się do niego.

Szybkim zdecydowanym krokiem ruszyłem w stronę osaczonych śniących.

Dziewczyna która przed chwilą szarpała się z koszmarem w czarnym płaszczu próbując mu się wyrwać nawet nas nie zauważyła kiedy staliśmy już koło nich.

–Jak leci Bolt. –Przywitałem się z największym wśród nich.

Większy koszmar którego twarz przypominała świński ryj najwidoczniej od razu nas rozpoznał bo jego zawzięty wyraz twarzy zniknął.

Ma się reputacje.

–Haru kupę lat się nie widzieliśmy. –Przywitał mnie serdecznie świński ryj szeroko rozkładając rance w geście powitalnym. –Co u ciebie?

Dziewczyna szybko spojrzała na mnie i na pewno mnie rozpoznała. Jej wyraz twarzy przybrał łagodnego wyrazu choć przed chwila wyglądała jak rozwścieczona bestia. Nie szarpała się z koszmarem tylko zaczęła we mnie wpatrywać jak w święty obrazek.

Chłopak który stał obok dalej próbował się wyszarpać z rąk koszmaru na nic nie zważając.

–Co robisz? –Zapytałem huśtając się przednim na piętach.

Uśmiechną się wesoło o ile to było możliwe przy takiej twarzy.

–Pracuje. –Odparł jakby nigdy nic.

Dosyć mnie to dziwiło bo to Carom z reguły zajmował się polowaniem na śniących razem ze swoja hałastrą a nie Bolt. No ale każdy chwyta się taką robotę jaka wpadnie mu w łapy.

–Widzę, widzę. – Wychyliłem się za niego przyglądając się ich ofiarom. – Dosyć to dziwne bo to Carom zawsze zajmował się polowaniem na śniących a nie ty.

Bolt wzruszył ramionami.

–Ciężkie czasy każdy trzyma się takiej roboty jakiej się da.

–Rzeczywiście ciężkie. –Odezwał się w końcu stojący trzy metry za mną Kruk.

Bolt go dopiero teraz zauważył.

Kruka zawsze łatwo było przeoczyć bo nigdy nie rzucał się w oczy. Więc nie zdziwiło mnie że Bolt go od razu nie zauważył.

–O Kruk jak się masz?

– Bobrze. A ty?

–Nie najgorzej. –Odparł robiąc zadowoloną minę.

–Ile za nich chcesz co? –Zapytałem się go spojrzawszy znacząco na dziewczynę.

Bolt powędrował za mną wzrokiem i od razu przybrał ten sam uśmiech co Gehenna i Syriusz.

Miałem wrażenie że moja sakwa zrobiła się cięższa.

–Trzysta.

–Dowiedzenia panu. –Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie nucąc wesołą melodie.

–Czekaj, czekaj, czekaj!

–Zawołał i złapał mnie za ramie. –Niech będzie sto.

–Miło było się spotkać. –Wyrwałem się spod jago ranki i ruszyłem przed siebie.

Wiem ze to świństwo ale nie będę tyle płacił za cudzą głupotę aż taki szlachetny nie jestem. A poza tym oni muszą się nauczyć że nie powinni opuszczać swoich pokoi bo to się dla nich źle skończy. „Ty się dobrze czujesz?” Odezwało się moje szlachetne ja „Pomóż im debilu pieniądze to nie wszystko.” Może i racja… „Morda! Bez kasy się nie przeżyje!” Teraz do głosu doszedł mój wewnętrzny sknera. „Światem rządzi pieniądz a ci co mają pieniądze żądzą światem.” Racja. „A gdyby to była Anna.” . Moje szlachetne ja sięgnęło po argument nie do podważenia przez moją złą stronę. Było wiele rzeczy na których mi zależy i tylko jedyna osoba dla której byłem gotów z nich zrezygnować.

Zatrzymałem się.

–Niech będzie. –Powiedziałem odwracając się do niego.

Sięgnąłem do sakwy i wyjąłem z niej sto sztuk złota. Bolt szybko wyciągnął swoją ranka a ja wysypałem na niej pieniądze. Bolt przeliczył szybko pieniądze i gestem ranki rozkazał swoim ludziom by ich puścili.

–Interesy z tobą to czysta przyjemność. –Bolt wyminął nas a jego towarzysze powędrowali za nim jak cienie.

Wypuściłem z rezygnacją powietrze.

–Znowu w plecy. –Stwierdził Kruk podchodząc do mnie bliżej.

Spojrzałem na niego za znudzeniem.

–Ile bym musiał dla ciebie pracować by zarobić trzy tysiące?

–Miesiąc.

Tego się spodziewałem.

–Masz pracownika. –Wyciągnąłem do niego rankę a on ja ujął.

–Dziękuje jeszcze raz. –Odezwała się dziewczyna.

Dopiero teraz przypomniałem sobie o ich obecności.

Spojrzałem na dziewczynę i zmierzyłem ja wzrokiem.

Wydała mi się jeszcze piękniejsza niż wcześniej. Zauważyłem że skórę miała o delikatnym odcieniu wanilii a jej pełna dziewczęcego uroku twarz rozpromieniał przepiękny uśmiech. Ubrana była w szkolny mundurek jakiejś elitarnej szkoły dla bogatych dzieci.

Dziwnie się przy niej czułem jakoś inaczej.

–Znikajcie lepiej stąd. –Poradziłem jej odwracając się do niej placami.

–Jesteś śniącym tak? –Dziewczyna podbiegła do mnie i stanęła przede mną nie pozwalając mi odejść. –Haru jesteś tak?

–Ross daj mu spokój. –Chłopak podbiegł do niej i chwycił ją za ramie jakby chciał ja odciągnąć.

Dziewczyna nic mu nie odpowiedziałem tylko przeszyła lodowatym spojrzeniem.

Chłopak miał ten sam czarny mundurek szkolny co dziewczyna.

–Znikajcie stąd. –Zrobiłem krok w bok by ją wyminąć ale ona zrobiła to samo.

Już zaczynała mnie ona irytować.

–Jak to możliwe za żaden koszmar cię nie atakuje? –Dalej męczyła mnie dziewczyna a uśmiech dalej nie znikną z jej twarzy.

Posłałem Krukowi błagalne spojrzenie by mi pomógł ale ten nawet nie drgnął.

Dziewczyna zauważywszy to też spojrzała na stojącego teraz parę kroków od nas Kruka i też na niego spojrzała.

Znałem to spojrzenie którym ona wpatrywała się w Kruka i pospieszyłem z wyjaśnieniami.

–Tak to Koszmar i to jeden z najsilniejszych.

Dziewczyna wciąż nie odrywała od Kruka swojego spojrzenia ale chłopak najwidoczniej się przeraził.

– Można powiedzieć że on należy do elity tutaj. I nie zrobi wam krzywdy to mój znajomy.

Dziewczyna w końcu oderwała wzrok od Kruka i przeniosła go na mnie.

Na jej twarzy i na jej oczach malowało się zaskoczenie i nie dowierzanie.

–J-jak? –Wyjąkała wciąż nie muc wyjść z zaskoczenia.

–Znikajcie stąd to nie miejsce dla was.

–On ma racie Ross. –Poparł mnie chłopak zaciskając palce na rance dziewczyny.

–Chyba dzisiaj jednak do kasyna nie pójdziemy. –Odezwał się w końcu Kruk.

Dziewczyna znowu przeniosła swoje spojrzenie na Kruka.

–Racja niedługo będę musiał wstać . Musze jeszcze lekcje zrobić i cos zjeść.

–Spotykamy się u mnie?

Kiwnąłem głową.

Spojrzałem na dziewczynę i na chłopaka.

–Lepiej stąd zniknijcie bo ja już wam nie pomogę.

Powiedziawszy to wyciągnąłem mój klucz z torby.

–Powtarzam ja wam nie pomogę. –Powtórzyłem kładąc wyraźny nacisk na każde słowo.

Wyciągnąłem klucz i się obudziłem.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Dosłownie przed chwilą skończyłem. Mam nadzieje że się podoba i proszę o komentarze z uwagami i opiniami.
  • Grz 01.08.2014
    zaraz zaczynam czytać! ty to masz wenę twórczą! :)
  • Nie. Po prostu problemy ze snem! Do czwartej na pewno nie zasnę.
  • Cave 01.08.2014
    i jak się spało? o której zmorzył sen? :) coś z tego twórczego wyszło? :)
    za dużo zadaję pytań :D
  • Spało się dobrze i coś nawet wyszło. Jeszcze tylko mam zamiar posprawdzać pisownie i dodaje. A pytaniami się nie przejmuj. Sam lubię je zadawać
  • Nutria 01.08.2014
    i najlepsze: "ee co ty robisz jak śpisz?" :) mimo błędów super mi się czytało.
  • Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania