Wyznania skrzywdzonych uczennic cz. 2

Zuza

Dwunasty kwietnia dwa tysiące osiemnastego roku był dla mnie pamiętnym dniem. Miałam wtedy siedemnaście lat i mnóstwo planów na całe życie, które stało przede mną otworem. Chciałam spełniać marzenia, móc podróżować i przeżywać miłostki jak każda inna nastolatka. Nawet przez myśli mi nie przeszło, że mogłoby być inaczej albo, że coś mogłoby pokrzyżować moje plany. Jednak bardzo się rozczarowałam, ponieważ los szykował dla mnie inne zadania, które od tej pory miały być bólem, upokorzeniem i desperacją. Z każdym kolejnym dniem mój czas przesiąknięty był bólem i rozpaczą, tak silną i przysłaniającą racjonalne myślenie.

 

Tego dnia ojciec Zuzy uległ wypadkowi. Późnym popołudniem wracając z pracy, został potrącony na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu ulic Pomorskiej z Chłopską. Mimo że miał zielone światło, to wjechał w niego jakiś pijany wariat, który się nawet nie zatrzymał, po prostu uciekł z miejsca zdarzenia. Świadkowie wezwali karetkę i próbowali udzielić pierwszej pomocy czterdziestoczteroletniemu mężczyźnie. Jednak na nic się nie zdały te działania. Obrażenia wewnętrzne były zbyt rozległe. Poszkodowany zmarł na miejscu jeszcze zanim dotarła profesjonalna pomoc.

Wiadomość o śmierci Janusza bardzo wstrząsnęła rodziną Zuzy. Jej mama i brat pogrążyli się w rozpaczy. Nikt tak naprawdę nie mógł uwierzyć w to co się stało. Nikt nie chciał dopuścić do siebie myśli, że już nigdy nie zobaczy ukochanej osoby. To spadło na nich tak nagle…

Joanna zatraciła się w smutku i zaczęła zapijać go wódką. Z każdym dniem było coraz gorzej. Bardzo kochała męża, który był dla niej całym światem. Zawsze razem przezwyciężali różne trudności, wspierali się. Przeżyli ze sobą dwadzieścia lat, choć nie dane było im świętować jubileuszu. Od tej pory rodzina Zielińskich została sama z dużym kredytem wziętym dziesięć lat temu na zakup trzypokojowego mieszkania w bloku na osiedlu Wejhera, gdzie nadal żyli. Skromne oszczędności wykorzystali na pokrycie kosztów pogrzebu oraz opłatę rachunków i bieżących potrzeb. Bo do chwili tragicznego wypadku jedynym żywicielem rodziny był Janusz. Nie mieli innych krewnych, którzy mogliby pomóc finansowo czy wesprzeć dobrym słowem. Po trzech miesiącach zostali bez środków do życia i ze stertą rachunków do zapłaty, które piętrzyły się na stole w kuchni.

Pomimo że czas nie leczył moich ran, musiałam w przeciwieństwie do mamy, otrząsnąć się z tego marazmu i podjąć jakieś działania. Nie chciałam, aby do naszych drzwi zapukał komornik albo opieka społeczna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Castor 06.02.2021
    Pokręcona narracja. Raz Zuza opowiada. Po chwili narrator sie zmienia, pojawiają sie imiona które trudno zaklasyfikować. . Oczywiście, można narrację zmieniać. Jest to przyjęte. Nie w taki jednak sposób. Przemyśl to
  • LittleDiana 06.02.2021
    Narracja faktycznie pokręcona, ale bardzo duży plus za to, że akcja dzieje się w Polsce. Szczególne interesuje mnie historia Moniki, mam złe przeczucia co do trenera,...
  • Bajkopisarz 07.02.2021
    bólem, upokorzeniem i desperacją. Z każdym kolejnym dniem mój czas przesiąknięty był bólem
    2 x ból

    Porywasz się… z tą zmianą narracji to będzie wyzwanie, ale na razie dobrze Ci idzie.
    Ilość nieszczęść spadających na człowieka nie może być nieograniczona. Inaczej zamiast współczucia zacznie budzić śmiech, jak parodia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania