Zapisy z Edenu Upodlonego - część czwarta z kilku zaledwie.

To nie był szczęśliwy okres, dla nikogo. Ojciec chodził wiecznie zmartwiony, popijał trochę więcej, matka wpatrywała się w okno (ciągle wzdychając). Tak sobie myślę… nawet dzieciaki były jakieś smutniejsze, może bardziej przestraszone.

A na mnie jakoś ten cały zrozpaczony zewnętrzny świat nie wpływał.

Któregoś wieczora liczyłam gwiazdy na dachu bloku. Literat również patrzył w niebo, ale on coś notował. Zgadywałam, że znalazło go natchnienie i pewnie coś tworzy. Pierwszy raz paliłam wtedy papierosy, i to amerykańskie.

Szczerze mówiąc, to on się trochę zmienił. Kolor oczu zaczął przypominać lodowatą stal, tak jakby te pięknie oczy żałowały wszystkiego, co widziały. Spoważniał, zmężniał, wyhodował nawet delikatny zarost. To na pewno nie stało się z dnia na dzień, ale ja dopiero wtedy to dostrzegłam.

Wydawało mi się też, że trochę zdziwaczał - ale kogo to wówczas nie spotkało? Stał się jakiś podejrzliwy, często wyglądał przez ramię, zatrzymywał się nagle i nasłuchiwał. Spotykał się też z jakimiś podejrzanymi ludźmi, ale ja nie wypytywałam. Słyszało się już o Solidarności, ojciec mnie przestrzegał.

Literat wręczył mi w końcu to, co napisał wtedy na dachu. A mnie, głupiej, zaszkliły się oczy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania