Bajki dla dorosłych. Dziewczynka z zapałkami.
Chciałbym przeprosić Was za mój brak aktywności. Chętnie poczytałbym Wasze opowiadania, ale niestety nie mam czasu. Gorący okres w życiu wymaga maksymalnej uwagi. Zdarzają się jednak chwile (bez internetu), w których mogę coś naskrobać, głównie są to podróże w komunikacji miejskiej. Zapraszam Was na cykl "Bajki dla dorosłych". Będą to znane bajki, ale w innym wydaniu. Inne zakończenie, a może zupełnie inna historia. Może to będzie ta prawdziwa historia, kto wie. Jeżeli się spodoba, to możecie zostawiać propozycję bajek, którymi mam się zająć. Miłej lektury. Dziś "Dziewczynka z zapałkami"
***
Uderzenie w twarz powaliło młodą kobietę. Jej przerywany oddech, ta symfonia zduszonego strachu, unosiła drobinki kurzu z brudnych desek parkietu.
- Wstań, ty niesforna dziewucho! – ryknął jej ojciec, kolejny raz unosząc potężną rękę.
Skuliła się, czekając na cios. Nie krzyczała, nie płakała, nie błagała o litość, nie próbowała się bronić. Jedyne, co jej pozostało, to czekać. Tylko cierpliwość mogła teraz ją osłonić. Odrywała się od jej ciała i długimi, przezroczystymi, pełnymi eterycznych wibracji, pasmami, mknęła w stronę oprawcy. Delikatnie oplatała jego ciało, aż w końcu furia zaczynała ustępować. Tym razem było dokładnie tak samo. Zapadnięta, zmarszczona niczym orzech włoski, twarz, której kontury lekko się rozmywały, wyrażała czystą nienawiść skierowaną do kulącej się u jego stóp córki. Głęboko osadzone oczy, o niezidentyfikowanym kolorze, naszły krwią, idealnie współgrając z ogromnym, wiecznie czerwonym, nosem. Przerzedzone, nijakie włosy, ozdabiały, prawie całkowicie łysą, czaszkę tuż nad uszami. Flanelowa koszula rozpaczliwie trzymała swe szwy, opinając opasły brzuch mężczyzny.
- Do roboty! Potrzebne nam są pieniądze! – złapał dziewczynę za materiał cienkiej sukienki i podniósł jakby nic nie ważyła, po czym pchnął w stronę drzwi – Masz przynieść pieniądze! Ale już!
- Ale jak? Nic nie mam. Nawet nie mam, czego sprzedawać – jęknęła.
Siarczysty policzek był wystarczającą odpowiedzią. Ojciec otworzył drzwi i wyrzucił córkę na zewnątrz.
- Sprzedaj swoje żałosne ciało! Bez pieniędzy się nie pokazuj!
Zatrzasnął drzwi z siłą, która o mało nie wyrwała ich z zawiasów. Dziewczyna wstała i otrzepała sukienkę ze śniegu. Ne czuła nic, absolutnie nic. Nauczyła się chować za ogromnym murem apatycznej egzystencji. Jej twierdza, złożona była z bloków bólu, cierpienia i udręki, a każdy kolejny dzień tylko podwyższał potężną konstrukcję. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zimno wkradało się pod cienki materiał i wgryzało w siną skórę, powodując nieprzyjemne szczypanie, które w każdej chwili mogło zamienić się w ból. Ramiona miała okryte rozpinanym swetrem, który kiedyś dostała od babci. Lata temu był on soczyście zielony, ale kolor ten zniknął razem z jedyną osobą, która się o nią troszczyła. Jej miłość była jedynym światłem w świecie zdominowanym przez alkoholizm ojca-potwora, ale ta gwiazda zgasła. Pozostało po niej tylko czarne niebo i jeszcze głębsze uczucie samotności. Cienkie trzewiki zaczynały przepuszczać agresywny chłód, dlatego w końcu ruszyła przed siebie. Jasne, długie włosy rozwiewał wieczorny wiatr, a kawałki lodu siekały jasną skórę twarzy. Mały, zgrabny nosek, zmysłowe usta i idealnie łuki brwi były tylko dopełnieniem tego, co było najbardziej fascynujące, jej oczy. Duże, niezwykle jasne, mieniące się kilkoma barwami naraz i mimo tak młodego wieku, miało się wrażenie, że można w nich dostrzec wieczność. Nieskończoność przeżyć, mądrość tysięcy lat, siłę wieków i nieskończony smutek, uczucie tak intensywne, że wręcz paraliżujące zmysły.
Zasłoniła ręką twarz i nagle jej uwagę przykuł ciepły blask z pobliskiego okna. Podeszła do źródła poświaty i zajrzała do środka. Pięknie ozdobione wnętrze, uginający się, od pełnych półmisków, stół oraz grupa uśmiechniętych ludzi. Rozmawiali, uśmiechali się, byli szczęśliwi, że mogą być razem, lecz nie to ją wprawiło w osłupienie. W rogu pokoju stało drzewko, którego gałęzie zdobiły tysiące świecidełek. Setki kryształowych oczu mieniło się w blasku światła, tworząc łunę. Dziewczyna miała wrażenie, że nigdy nie widziała, czegoś piękniejszego. Chciała wyryć obraz choinki w swojej duszy, tak by każdy kontur na zawsze odbił się w jej pamięci. Nagle ktoś ją zobaczył i zanim zdążył przepędzić intruza, zniknęła w mroku pobliskiego zaułka. Oparła się o ścianę budynku i spojrzała w ciemne niebo.
- Zapomniałam, że są święta… - szepnęła w mrok nocy – Wszystkiego dobrego babciu…
Sięgnęła do kieszeni i wyjęła pudełko zapałek. Odpaliła jedną i patrzyła jak mały płomień walczy o przetrwanie z okrutnym, mroźnym wiatrem. Zasłoniła swego, ciepłego przyjaciela dłonią i zapatrzyła się w tańczący żywioł. Jak zahipnotyzowana oglądała ten uliczny występ, dlatego przestraszyła się, gdy poczuła piekący ból na opuszkach palców. Zapałka wpadła do śmietnika, który stał tuż obok. Lekko zmartwiona zajrzała do środka. Płomienie znalazły upragnioną pożywkę i już zaczynały szaleń w metalowym kuble. Początkowo chciała uciekać, ale rozkoszne ciepło działało jak magnes. Patrzyła w ogień i nawet nie zareagowała, gdy zajęła się sterta szmat, leżąca przy ścianie. Niedługo później płonęła już połowa ściany. Ciepło buchało, wypluwając tysiące lśniących iskier. Bestia nabierała siły, a jej potęga zaczynała dominować nad budynkiem. Krzyki dochodzące ze środka były muzyką płynącą w piekielnych żyłach monstrum. Paszcza pochłaniała kolejne fragmenty domostwa, zwęglając wszystko na swej drodze. Powiewy wprawiały w ruch cienki materiał sukienki, a oddech żywioły owiewały jej zmarznięte nogi. Nie potrafiła oderwać wzroku od ognia. W jej oczach odbijał się obraz buchających płomieni. Zafascynowana wyszła zza rogu i nie zważając na bliskość niebezpieczeństwa zajrzała do pokoju z choinką. W środku panował chaos. Demon zniszczenia rozrywał tamtejszą rzeczywistą na strzępy, pozostawiając po sobie obłoki wspomnień i zwęglone szczątki doczesności. Prawie wszyscy mieszkańcy uciekli. Prawie. Starszy mężczyzna leżał na podłodze, przygnieciony belką z sufitu. Na jego nieruchomym ciele już tańczyły płomienie, rozbierając go z odświętnego ubrania.
Dźwięk syreny strażackiej sprawił, że dziewczyna oddaliła się szybkim krokiem.
Wróciła do domu. Zastała ojca śpiącego na kanapie. Patrzyła na znienawidzonego człowieka, zasnutego oparami alkoholu. Spojrzała na butelkę stojącą na stole. Mężczyzna krzyknął, gdy poczuł zalewającą go ciecz.
- Co do cholery!? – ryknął.
Zdrętwiał, gdy spojrzał w oczy córki. Za zasłoną jasnych włosów płonęło spojrzenie, którego odraza skierowana w jego stronę, zadawała mu fizyczny ból. Powoli przejechała zapałką po boku pudełka. Iskra rozpaliła małą pochodnię, uwalniając żywioł z kajdan niewoli. Trzymała ją w dwóch palcach, a blask ognia odbijał się w jej oczach.
- Co ty robisz? – stęknął mężczyzna.
Dziewczyna lekko uniosła kącik ust, po czym rzuciła zapałką w ojca. Płomienna bestia pochłonęła go całkowicie. Zaniósł się potwornym krzykiem, bezskutecznie próbując zdusić pożerający go ogień. Skóra się zagotowała, uwalniając rozpuszczone tkanki. To co zostało, zaczęło się kurczyć, by w końcu sczernieć. Ciemna skorupa pokryła już nieruchome ciało, a swąd spalonego mięsa rozchodził się po całym mieszkaniu. Dogorywające płomienie lizały zawartości dziur, które same stworzyły, by w końcu rozwiać się i pozostawić ciało dla chłodu śmierci. Córka spokojnie obserwowała przedstawienie, mocno trzymając w dłoni swą jedyną broń. Pudełko zapałek.
Komentarze (24)
,,a oddech żywioły owiewały jej zmarznięte nogi. '' - a oddechy żywiołu owiewały jej zmarznięte nogi.
Świetna bajka, na piąteczkę. Takiego prosiaka to tylko usmażyć :)
Ja też myślę o jakiejś bajeczce dla mnie, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Jak wymyślę, dam znać :)
"Nawet nie mam, czego sprzedawać" - bez przecinka
"Jej twierdza, złożona była z bloków bólu" - bez przecinka
"były tylko dopełnieniem tego, co było " - było x2
"Dziewczyna miała wrażenie, że nigdy nie widziała, czegoś piękniejszego." - bez przecinka
"Wszystkiego dobrego babciu…" - przecinek po "dobrego"
"Odpaliła jedną i patrzyła jak mały płomień walczy" - po "patrzyła"
"Zasłoniła swego, ciepłego przyjaciela dłonią" - bez przecinka
"gdy zajęła się sterta szmat, leżąca przy ścianie" - bez przecinka
"nie zważając na bliskość niebezpieczeństwa zajrzała" - przecinek po "niebezpieczeństwa"
No nie ukrywam, że motyw zapałek jest mi bliski :D Ciekawy pomysł z tym przerabianiem bajek. Może spróbuj przerobić Jasia i Małgosię ;p W każdym razie tekst mi się podobał, był intrygujący. Zostawiam 4,5 czyli 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania