Poprzednie częściDaję ci siebie #1

Daję ci siebie #13

Emma w końcu wróciła do mieszkania – dalej różowa i szczęśliwa, ale dużo mniej. Jej euforia w końcu mijała. Postanowiłam wykorzystać jej jeszcze trwające zadowolenie, by powiadomić ją o moim planie, ale ciągle brakowało mi odwagi. W końcu jednak stwierdziłam, że co ma być to będzie – w końcu byłam dorosłą kobietą, co ona mogła mi zrobić? – kupiłam ogromną pizzę i pozwoliłam, by Emma zjadła większą jej część. Paplała, jak to ona, a ja głównie słuchałam. W końcu zaczerpnęłam głęboki oddech i powiedziałam:

- Emma… musimy pogadać.

- Co jest? – zerknęła na mnie.

Na wszelki wypadek wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech, choć jeszcze mogłam sporo powiedzieć na poprzednim.

- Wiesz… - zawahałam się. – Postanowiłam się wyprowadzić.

Cisza. Emma ugryzła kawałek pizzy, po czym spojrzała na mnie poważnie.

- Dlaczego?

Nie byłam przygotowana na tak suche, konkretne pytanie. Jej oczy ciskały gromy.

- Bo… - urwałam. – No wiesz, ty pewnie będziesz chciała mieć mieszkanie całe dla siebie i Aleksa. Ja wam będę tylko zawadzała. Poza tym, uznałam, że muszę coś zmienić w moim życiu. Ruszyć naprzód, zapomnieć o Sebastianie…

- Ale jak przeprowadzka ma ci w tym pomóc? – przerwała mi, marszcząc brwi. Nagle oczy jej się rozszerzyły i wycelowała we mnie oskarżycielsko palec. – Nie! Tylko mi nie mów, że to jest to, o czym myślę! Czy ty planujesz się przeprowadzić do jakiegoś faceta?

- To nie jest „jakiś” facet… - wydukałam, ale Emma już się rozpędziła. Wiedziałam, że tak będzie.

- Zwariowałaś? – Naskoczyła na mnie. – Jaki facet? Dlaczego nic o nim nie wiem? Dlaczego zaraz musisz się do niego przeprowadzać? Ile go znasz? Tydzień? Półtora? Zwariowałaś?

- Tak – burknęłam. – Zwariowałam. Mając na karku Sebastiana, który ledwo uszedł z życiem we Włoszech, Laurę, która zmieniła się w wariatkę, gdy przestała brać leki, trudno było nie zwariować.

- Co to w ogóle za facet? – Emma dalej była naburmuszona. – Nie przypominam sobie, żebyś w ostatnim czasie jakiegoś poznała. Cały czas był tylko Sebastian.

Wróciłam pamięcią do tego dnia, kiedy już myślałam, że nie spotka mnie nic dobrego.

 

Emma i Aleks się zaręczyli.

Zaręczyli.

Siedzieli teraz w salonie, ciesząc się swoim szczęściem, w głowie zapewne już planując całą ceremonię i wesele, podczas gdy ja – niczym niepotrzebny przedmiot – siedziałam w pokoju i powtarzałam materiał na zajęcia. Poczułam się tak żałośnie, jak jeszcze nigdy w swoim życiu.

Do tego wszystkiego dalej dochodziła sprawa strony internetowej hotelu – po raz kolejny próbowałam coś na niej edytować, ale bałam się, że wszystko zepsuję. Poczucie obowiązku leżało na mnie i nie chciało zejść.

Zatrzasnęłam zeszyt. Miałam dosyć siedzenia wśród notatek, czucia się tak żałośnie i niepotrzebnie, przebywania wciąż w czterech ścianach. Zerknęłam na zegarek. Nie było jeszcze tak późno, a ja byłam głodna – na tyle, że chciałam wsunąć w siebie pizzę. Dużą, kaloryczną pizzę. Chciałam choć przez pół godziny uwolnić się od zmartwień.

Uchyliłam drzwi. Alex i Emma widocznie przenieśli się do jej pokoju, bo salonik był pusty. Chwyciłam kluczyki od domu i wymknęłam się z mieszkania. Wychodząc na zewnątrz i wdychając chłodne powietrze, uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, która pizzeria w okolicy jest godna polecenia. Kiedyś poszłyśmy z Emmą do jakiejś randomowej pizzerii, ale to, co nam podano, kwalifikowało się bardziej pod jakiś podpłomyk posypany paroma składnikami. Nigdy więcej tam nie wróciłyśmy.

Nie miałam ochoty wędrować po całym mieście i szukać pizzerii, gdzie zaspokoją mój głód. Wyjęłam komórkę i wpisałam w Google konkretne hasło. Zaraz wyświetliły mi się nazwy pobliskich pizzerii, razem z ocenami klientów. Mój wzrok przykuła jedna z nich, mająca całkiem dobre opinie. Była też najbliżej miejsca, gdzie aktualnie stałam, więc po prostu zablokowałam ekran i ruszyłam.

Wkrótce dotarłam pod świecący szyld. Gdy weszłam do środka, owionęło mnie cudownie ciepłe i pięknie pachnące powietrze. Ludzi nie było zbyt wiele – w końcu to był środek tygodnia; pewnie wszyscy normalni ludzie mieli coś znacznie ciekawszego do roboty niż wsuwanie pizzy – i to w pojedynkę. Wzięłam z lady menu i przeleciałam je wzrokiem. Nie miałam ochoty na eksperymenty, więc złożyłam u blond kelnerki zamówienie na jedną Margheritę i do tego butelkę wody niegazowanej. W końcu trzeba być fit – a przynajmniej udawać.

Ulokowałam się przy małym stoliczku i czekałam. Dalej rozmyślałam, co zrobić z tą przeklętą stroną internetową. Głupio było mi prosić o to Aleksa, zwłaszcza gdy teraz zapewne przepełniała go radość z zaręczyn. Sebastiana nie mogłam prosić o pomoc. Nagle zirytował mnie fakt, że najwidoczniej miałam za mało znajomych – jak przychodziło co do czego, nikt nie mógł mi pomóc.

Moją uwagę przykuły przygotowania mojej pizzy – przygotowane ciasto nagle zaczęło latać do góry i z powrotem. Zawsze lubiłam patrzeć na jego podrzucanie, choć gdybym to ja miała to robić, pewnie za sekundę znalazłoby się ono na podłodze. Widać było, że tutaj to ktoś dużo bardziej kompetentny się tym zajmował – ciasto za każdym razem lądowało z powrotem na rękach, a nie na brudnej posadzce. Wychyliłam się nieco, by zobaczyć, kto tak zgrabnie nim podrzucał. W następnej chwili w moim umyśle pojawiła się myśl: Ten chłopak jest po prostu boski.

Wysoki, o szczupłej budowie ciała, wyglądał trochę jak aniołek – miał szczupłą twarz, okalaną blond włosami, skręcającymi się w delikatne loczki. Wygląd aniołka nieco się psuł, gdy dostrzegało się lekki zarost na szczęce. Miał jasnoniebieskie oczy, które byłam w stanie dostrzec nawet stąd. Przygryzłam wargę. Wyglądał zupełnie inaczej niż Sebastian, ale był po prostu… cudny. Nie znalazłam innego określenia.

Nagle zauważył, że mu się przyglądam, więc czym prędzej cofnęłam się na siedzenie, spuszczając wzrok. Nie mogłam się jednak powstrzymać, by nie zerknąć na niego raz jeszcze. Z najwyższym zdumieniem, że i on na mnie zerkał. W końcu uśmiechnął się do mnie lekko. Wargi natychmiast mi zdrętwiały, ale odwzajemniłam uśmiech.

Zapewne to kelnerki powinny podawać jedzenie, ale gdy pizza była już gotowa, to on do mnie przyszedł i wszystko mi podał. Nachylił się do mnie z uśmiechem i wyciągnął rękę.

- Toby – przedstawił się. – Zrobiłem dla ciebie pizzę. Nie ma za co.

- Vanessa – powiedziałam, czując, że się czerwienię. – A ja ją teraz zjem. Dziękuję.

 

- …nic nie mówiłam, bo miałaś na głowie wesele. – Dokończyłam opowieść, czując, jak spojrzenie Emmy mnie przeszywa na wskroś. – Ale bardzo go polubiłam. Często się spotykaliśmy, nadal spotykamy. Zaproponował mi, żebym się do niego wprowadziła. Odmówiłam, bo wydawało mi się to trochę dziwne, zresztą i on powiedział, że wie, że to grubo za wcześnie… ale teraz tak sobie myślę… dlaczego nie? – zapytałam, patrząc z nadzieją na Emmę.

Nie wyglądała na zadowoloną.

- To może być jakiś wariat – burknęła. – Zabije cię we śnie i nawet nie będziesz tego świadoma.

- On pracuje w pizzerii! Ktoś, kto robi pizzę, nie może być niebezpieczny. – Usiłowałam zażartować.

- To szalone – mruknęła Emma. – Ledwo go znasz.

- Nie bardziej szalone niż to, że niedawno wyszłaś za mąż – wytknęłam jej.

Przez chwilę panowała cisza.

- No dobra – burknęła znowu przyjaciółka. – Skoro tak, to najpierw muszę go poznać. Inaczej na pewno cię stąd nie wypuszczę.

Uściskałam ją.

- Zobaczysz, że ci się spodoba.

***

Zabrałam Emmę do pizzerii, gdzie Toby pracował. Widać po niej było, że chciała twardo obstawać przy swojej teorii, że Toby jest niebezpiecznym wariatem, ale już na sam jego widok jej zacięta mina odrobinę złagodniała. Podobnie jak ja, z podziwem patrzyła, jak jego ręce podrzucały i łapały ciasto. Później Toby przyszedł z nami porozmawiać. Był uroczy jak zawsze, żartował i uśmiechał się uśmiechem, na widok którego topniało serce. Emma nie mogła pozostać obojętna. Poza tym, musiała też wziąć pod uwagę moje uczucia – wydawało się, że Toby był dokładnie tym, kogo potrzebowałam. Przy nim jakoś nie myślałam o Sebastianie. Byłam zajęta podziwianiem jego uroczych loczków, tych niebieskich oczu, które mnie przeszywały i wciąż się dziwiłam, jak on może wyglądać jednocześnie dojrzale, jak mężczyzna i uroczo jak aniołek.

Wychodząc z pizzerii, Emma wciąż próbowała argumentować, że mój pomysł z przeprowadzką jest bez sensu, ale nie było słychać w jej głosie przekonania. W końcu poddała się:

- Jest cudowny – powiedziała, wzdychając. – Naprawdę myślałam, że to będzie jakiś szaleniec, a jego bronią będzie nóż do pizzy, ale on jest cudowny.

- Nie zapominaj, że masz męża. – Szturchnęłam ją, ale w duchu cieszyłam się, że go zaakceptowała.

- Nie zapomniałam, co nie zmienia faktu, że Toby jest cudowny.

I tak oto pomysł z moją przeprowadzką został zaaprobowany. Choć nieco smęciła, że ją zostawiam, pomagała mi w pakowaniu i wypytywała o wszystkie spotkania z Toby’m, o których wcześniej jej nie mówiłam. Tym razem opowiedziałam jej wszystko – o jego śmiałości, gdy pierwszy raz do mnie podszedł, o tym, jak uroczo mierzwił włosy i wpatrywał się we mnie tymi oczami jak dwa kryształki, gdy coś mówiłam, a on uważnie mnie słuchał. Czy to nie był aby plan idealny, by zapomnieć o Sebastianie?

Odpowiedź: był. I to jaki.

Na razie można by powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi, więc mieszkanie razem mogło być nieco niezręczne, ale było oczywiste, że czujemy do siebie coś więcej. Było to trochę szalone, ale od długiego czasu wszystko w moim życiu było tak przemyślane i racjonalne, że naprawdę z utęsknieniem wypatrywałam odrobiny spontaniczności.

W końcu dosunęłam ostatni suwak ostatniej walizki i czekałam na Toby’ego. Emma nadal odrobinę marudziła, ale cieszyła się razem ze mną. Aż podrygiwałam niecierpliwie, cała rozemocjonowana. W końcu rozległo się pukanie do drzwi.

- To on – ucieszyłam się, niemal biegnąc do drzwi. Otworzyłam je z szerokim uśmiechem na ustach, który zamarł, gdy zobaczyłam, na kogo patrzę.

- Cześć – powiedział Sebastian, a we mnie wezbrała złość. Dlaczego, dlaczego on zawsze się pojawiał, gdy planowałam ruszyć naprzód? Czemu nie mógł tkwić w swoim idealnym związku, a mnie dać spokoju?

- Możemy pogadać? – spytał niepewnie, gdy nic nie odpowiedziałam. Chwyciłam tylko za rączkę przygotowanej już przy drzwiach walizki. Zerknął na nią. – Wyjeżdżasz gdzieś? – zerknął na mnie pytająco.

- O czym chcesz pogadać? – spytałam, z premedytacją ignorując jego drugie pytanie.

Wziął głęboki oddech i zrobił krok w moją stronę.

- Zerwałem z Laurą – powiedział nagle. Miałam wrażenie, jakby jego słowa były piorunem, który mnie poraził. – Na dobre.

Stałam przez chwilę niczym wrośnięta w ziemię, po czym powiedziałam chłodno:

- Nic mnie to nie obchodzi. – Chwyciłam walizkę i wyminęłam go.

Za późno – oto definicja tych dwóch słów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Caroline 17.10.2017
    1. Dziś się najadlam :)
    2. Wczoraj stwierdziłam, że odpuszcze sobie kilka rozdziałów, żeby potem sobie tak nie przerywać. No... Nie udało się :(
  • candy 18.10.2017
    1. To dobrze! :D
    2. Jeszcze lepiej <3
  • Elorence 17.10.2017
    Tak! Tak! Tak!
    Świetny manewr z powrotem do przeszłości - zaskoczyłaś mnie i to bardzo pozytywnie :D Dodatkowo, Toby wydaje się być ideałem! A Sebcio na samym końcu... Chciałabym widzieć jego minę :D
  • Elorence 17.10.2017
    "On pracuje w pizzerii! Ktoś, kto robi pizzę, nie może być niebezpieczny." - zdanie tego rozdziału :D
  • candy 18.10.2017
    Elorence fajnie, że udało mi się pozytywnie zaskoczyć :D no, Toby jest tu aniołeczkiem, naprawdę ;)

    PIZZA ZAWSZE JEST DOBRA <3
  • Lady_Makbet 17.10.2017
    Mi też się podoba! Oby w Sebciu obudziła się wola walki.
  • candy 18.10.2017
    Można tak to nazwać, coś tam się obudzi na pewno :D
  • Paradise 17.10.2017
    Aaaaa! Co tu sie stało! XD genialnie, no po prostu genialnie! No i Toby :D nie mówiąc już, że imię fajne, nie oklepane i ma też żeński odpowiednik ;) zobaczymy czy ten aniołek rzeczywiście jest taki cudowny :D Sebek, masz za swoje! Teraz żałuj :D nie wiem czy wytrzymam do następnego rozdziału xD oczywiście 5 i czekam na więcej <3
  • candy 18.10.2017
    Oj tak, Toby musiał być :D <3
  • Julsia 18.10.2017
    :3333 no to się porobiło :D
  • candy 18.10.2017
    :DD
  • Joan_ 18.10.2017
    Totalny szok ;p Toby pojawił się ni stąd, ni zowąd :P Mam nadzieję, że obecność nowego bohatera zmotywuje Sebastiana do walki o Van :D zostawiam 5 i pozdrawiam :)
  • candy 18.10.2017
    O to chodziło, żeby trochę ukryć jego obecność :) dziękuję i pozdrawiam również :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania