Poprzednie częściDaję ci siebie #1

Daję ci siebie #26

Rzuciłam Laurze telefon. Złapała go, po czym spojrzała się na nas dziwnie i odeszła w ciemność. Spodziewałam się, że Sebastian za nią pobiegnie, by upewnić się, że nic jej się nie stanie, ale on dalej stał nieruchomo i wpatrywał się we mnie tak, jakby mnie zobaczył po raz pierwszy w życiu.

- Jak mogłaś zrobić coś takiego? – spytał cicho. Jego twarz, oświetlona blaskiem świateł, wyglądała dziwnie niezdrowo. – Mam teraz wrażenie, że w ogóle cię nie znam.

Poczułam głęboki, palący wstyd. Nie zamierzałam jednak pozwolić, by cała wina spadła na mnie.

- Nie zrobiłabym czegoś takiego, gdybym nie musiała – odpowiedziałam drżącym głosem. – Nie mogłam ci ufać. Wciąż wracałeś do Laury. Musiałam się upewnić, czy dotrzymasz obietnicy, którą mi złożyłeś.

- Więc zamierzasz mnie odizolować od wszystkich dziewczyn świata? – uśmiechnął się kpiąco. – Żebyś istniała dla mnie ty i tylko ty?

- Nie! – krzyknęłam, zaciskając dłonie w pięści. – Nie przeinaczaj sytuacji! Chciałam tylko, żebyś wreszcie dał sobie spokój z Laurą. Ona była twoją dziewczyną, do cholery! Myślisz, że czuję się spokojna w takiej sytuacji? Co ty byś czuł, gdybym to ja wciąż wracała do Chrisa? – Ponownie użyłam mojego byłego jako przykładu. Sebastian drgnął, ale nie zmienił swojego ostrego tonu:

- Na pewno nie kradłbym jego komórki.

- Dość! – krzyknęłam. Sebastian umilkł. – Wiem, że zrobiłam źle, nie musisz mi tego wypominać co minutę! Ale jednak cały czas zastanawiam się, czy jest sens ciągnąć ten związek – dodałam z żalem. – Nie dogadamy się.

- Nie mów tak – rzucił ostro.

- Ale to prawda – szepnęłam. – Ty nigdy nie uwolnisz się od Laury, sumienie ci na to nie pozwoli. Zawsze jakąś częścią siebie będziesz chciał ją chronić i jej pomagać, a ja nigdy się nie pogodzę z byciem na drugim miejscu. To nie wyjdzie. Nie wiem, jak można to naprawić.

Na jego twarzy pojawił się ból. Czy właśnie z nim zrywałam? Nawet nie wiedziałam, co się działo. Bolała mnie głowa, pękała tak, że ledwo stałam na nogach. Miałam dość wiecznych kłótni o to samo i ciągłego pojawiania się Laury, by nas ponownie poróżnić. Musiałam w końcu uświadomić sobie – i Sebastianowi – że mimo chęci, ten związek wyraźnie nie mógł dłużej trwać.

- Odwieziesz mnie do domu? – poprosiłam cicho, a Sebastian skinął głową, choć twarz miał zastygłą. Teraz z kolei to on wyglądał jak posąg. Ja czułam się, jakby uderzyła mnie ciężarówka. Gdy wsiedliśmy z powrotem do samochodu, zastanawiałam się, czy naprawdę zerwaliśmy. Czy miałam go już nigdy nie zobaczyć? Walczyłam ze łzami, które cisnęły mi się do oczu. Do moich nozdrzy dolatywały perfumy Sebastiana, a gdy patrzyłam na jego rękę zaciśniętą na dźwigni zmiany biegów, marzyłam, by uścisnąć ją po raz ostatni. W miarę jak mijały minuty, emocje osłabły. Chciałam poprosić go, by się zatrzymał, byśmy porozmawiali na spokojnie, znaleźli jakieś rozwiązanie, ale… nie miałam odwagi. Nie po tym, co zrobiłam, nie po tym, co powiedziałam.

Kiedy w końcu zatrzymał się przed mieszkaniem, nie wiedziałam, co zrobić. Czy mam coś powiedzieć, czy po prostu wyjść bez słowa? Chciałam tak zrobić, ale nie potrafiłam. Spojrzałam na niego smutno, po czym zebrałam całą swoją odwagę i wyciągnęłam dłoń, by ścisnąć go za rękę. Odwzajemnił mój uścisk, oddychając głęboko, ale wzrok miał utkwiony przed siebie.

- Nie chcę cię stracić. – Miał chrapliwy głos. – Ale nie wiem, co robić.

Prawdę mówiąc, ja też nie wiedziałam.

- Mi też skończyły się już pomysły – odparłam, starając się wcale nie brzmieć tak, jakbym miała się zaraz rozsypać. – Może… odpocznijmy od siebie na jakiś czas. Pomyślmy na spokojnie…

- Tak… - mruknął Sebastian. – Może… - Puścił gwałtownie moją rękę, a mnie aż coś zabolało w środku.

- A więc… cześć – mruknęłam, odwracając głowę. Nie byłam w stanie dłużej na niego patrzeć. Chwyciłam torebkę i wyszłam z samochodu, potykając się lekko. Zatrzasnęłam drzwi, a gdy to zrobiłam, Sebastian natychmiast odjechał. Poczułam bolesną pustkę w sercu, choć chyba… sama tego chciałam?

Nie. Chciałam po prostu z nim być. Bez przeszkód i Laury.

Powlokłam się do mieszkania, by wreszcie się wypłakać.

*

Minęły dwa tygodnie. Po tym, jak wypłakałam chyba już wszystkie łzy, ogarnął mnie jakiś dziwny nastrój. Nie chciałam myśleć o tym, co się wydarzyło. Często byłam wesoła, wręcz wesolutka – o wiele za bardzo. Nie potrafiłam wyjaśnić samej siebie. Przecież mnie to bolało, przecież nie chciałam zrywać z Sebastianem. Myślałam jednak, że to właśnie ta wesołość była jedynym czynnikiem, który powstrzymywał mnie od totalnego rozsypania się.

Nie rozmawiałam z nim, a on nie rozmawiał ze mną. Nawet, gdy Alex do nas przychodził, milczał na temat brata jak zaklęty. Ja zresztą nie miałam ochoty o niego pytać. Myślenie o nim sprawiało mi niemalże fizyczny ból, dlatego robiłam wszystko, by nie myśleć. Choć wciąż były wakacje, sporo się uczyłam, spędzałam czas z Emmą i Aleksem, często jeździłam też do domu, by spędzać czas z rodzicami i Derekiem. Nie było źle. Trzymałam się. Czułam nawet swego rodzaju ulgę, bo wreszcie mogłam nie przejmować się tym, co Sebastian mógł zrobić, lub co jeszcze Laura mogła wymyślić.

W sobotę po południu usiłowałam zrobić ciasto, a Emma drzemała na kanapie. Próbowałam z nią rozmawiać, ale jej odpowiedzi były bardziej mruknięciami.

- Co ty robiłaś w nocy? – rzuciłam w końcu.

- No, wiesz… - ziewnęła. – Pożycie małżeńskie…

- Nic więcej nie mów – ucięłam. Zaczęłam mieszać ciasto jeszcze energiczniej. – Nic mi nie mów o pożyciu. Nawet nie zdążyłam sobie pożyć z Sebastianem.

- Nie? – Emma otworzyła oczy i uniosła się na łokciu. – Nie poszliście do łóżka?

- Nie – westchnęłam. – A może to i lepiej… - Podeszłam do piekarnika i ustawiłam go odpowiednio, by zaczął się nagrzewać. – Wtedy bolałoby jeszcze bardziej. Nieważne.

Prawie godzinę później wyciągałam parujące ciasto z piekarnika. Wyglądało całkiem ładnie. Nie mogłam się doczekać, aż trochę ostygnie i będę mogła go spróbować.

- Nie spieprzyłam ciasta! – poinformowałam Emmę, gdy weszła do kuchni.

- Gratuluję! – parsknęła śmiechem. – No, to podawaj je!

Poczekałyśmy, aż trochę ostygnie, po czym ukroiłam nam dwa kawałki i podałam na małych talerzykach. Emma robiła sobie herbatę, dlatego ja dorwałam się do mojego kawałka jako pierwsza. Sekundę później skrzywiłam się i wyplułam je z powrotem.

- Dlaczego to jest takie niedobre?! – zawołałam z niedowierzaniem, dźgając ciasto widelcem. – Przecież wygląda tak ładnie! Co się stało?

- Czyżbyś coś spieprzyła? – Emma zamrugała niewinnie, odwracając się. Ukroiła kawałek i wzięła go do ust. Chwilę później też się skrzywiła. – Fuj!

- Też to czujesz? – podchwyciłam. – Co jest z tym nie tak?

Emma posłała mi wymowne spojrzenie.

- Zapomniałaś dodać cukru, gamoniu.

Spojrzałam z niedowierzaniem na blat, gdzie, niczym jak wyrzut sumienia, stała szklanka wypełniona po brzegi cukrem, którą wcześniej sobie przygotowałam, by na pewno nie zapomnieć wsypać białych kryształków do ciasta.

- Może bezdomni to zjedzą – westchnęłam z żalem, patrząc na moje niedoszłe dzieło kulinarne.

- Albo zwierzęta – podsunęła Emma. – Ale i tak gratuluję.

*

Toby wyraźnie zmizerniał. Zobaczyłam to od pierwszej sekundy, gdy tylko pojawił się zarys jego sylwetki, zmierzający do miejsca, w którym się umówiliśmy. W końcu udało mi się namówić go na spotkanie, argumentując to tym, że również moje życie się posypało.

- A więc wróciliśmy do nich obojga, by równie szybko wszystko się posypało – podsumował, słuchając moich opowieści o tym, co się działo po odkryciu drugiej tożsamości Laury. – Jestem taki głupi. Nie zorientowałem się…

- Nie jesteś głupi! – zaprzeczyłam ostro. – Niby skąd mogłeś wiedzieć, co ta wariatka wyprawia?

- Ale coś czułem – mruknął żałośnie, kopiąc kamień czubkiem buta. – To właśnie dlatego z nią zerwałem. Podejrzewałem, że miała kogoś innego. Później jednak wmówiłem sobie, że to był błąd, że może coś mi się wydawało, że przesadzałem. I dopiero to był błąd. Powinien powstać z tego film: „Jak jedna dziewczyna może zrobić w konia tylu ludzi”.

Parsknęłam urywanym śmiechem.

- Wytrzymasz bez Sebastiana? – zerknął na mnie ukradkiem.

- Nie mam pojęcia – odparłam, zgodnie z prawdą. – Wiem tylko, że nie mogę być w związku, w którym to nie ja jestem najważniejsza dla tej drugiej osoby. Pytanie, czy Sebastian to zrozumie.

Oboje milczeliśmy przez dłuższą chwilę.

- Masz ochotę na ciasto bez cukru? – spytałam w końcu.

- Co?

- No, ciasto bez cukru. Zapomniałam go dodać…

Toby parsknął śmiechem tak gwałtownie, że aż urwałam.

- Każdemu się zdarza! – prychnęłam.

- Oczywiście. – Poklepał mnie po ręce. – Jeśli poprawi ci to humor, mogę trochę go zjeść. Ale zaznaczam, że tylko odrobinę.

*

Wieczorem się ochłodziło. Snułam się po mieszkaniu bez celu, ubrana w najprostsze czarne legginsy i stanowczo za luźną ciemnozieloną bluzę. Emma siedziała w kuchni, a ja pokuśtykałam do łazienki. Przypomniałam sobie, jak Sebastian suszył mi włosy… westchnęłam głęboko. Umyłam ręce i wróciłam do Emmy.

- Dlaczego moje włosy wyglądają dobrze akurat wtedy, kiedy nigdzie nie wychodzę? – spytałam ją, opadając na krzesło.

Spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami.

- To wyjdź gdzieś.

- Nie mam gdzie – mruknęłam. – A one naprawdę wyglądają dobrze.

- Znajdź sobie chłopa – poradziła mi Emma, pisząc coś na telefonie.

- Miałam już jednego, a nawet dwóch i z żadnym nie skończyło się to dobrze – prychnęłam. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Emma podniosła się z krzesła i poszła otworzyć. Ja też się podniosłam, zmierzając do swojego pokoju, bo pewnie przyszedł Alex, a nie miałam ochoty na oglądanie ich miziania i pożycia małżeńskiego.

- Miłego seksu! – zawołałam tylko, po czym poczerwieniałam jak burak, gdy zobaczyłam, że przez drzwi wtacza się nie Alex, a Sebastian. Spojrzał na mnie z dziwną miną, a mi mocniej zabiło serce. Przyszedł się ze mną pogodzić? Przecież gorzej już chyba być nie mogło. Chociaż nie – mogło. Mógł mi powiedzieć, że wrócił do Laury. O Boże, nie…

Emma zatrzasnęła drzwi.

- Mam sobie pójść? – spytała mnie delikatnie. Potrząsnęłam głową. Jeśli Sebastian miał mi do przekazania coś złego, potrzebowałam kogoś, kto skopie mu tyłek, gdy ja będę zajęta wylewaniem łez.

Podszedł do mnie, a w oczach miał dziwną stanowczość.

- Cześć – powiedziałam niepewnie, jednocześnie załamując ręce w duchu. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, a na pierwszym spotkaniu po tym czasie widzi mnie właśnie tak – nieogarniętą, w domowych, luźnych ubraniach.

- Cześć – powiedział, a ja spięłam się cała, oczekując, co zaraz usłyszę. Miał jakiś nerwowy głos. – Kazałaś mi się poprawić.

- Co to ma do… - zaczęłam, ale mi przerwał:

- Cicho. Chcę coś powiedzieć. – Zamilkłam posłusznie, a on kontynuował: - Powiedziałaś, że skończyły ci się pomysły, że to nie wyjdzie, że nie wiesz, jak to naprawić. Wiem, że popełniałem błędy… duże błędy. – Zerknął w bok, obecność Emmy wyraźnie go irytowała, ale ciągnął dalej: - Ale ja, gdy mówiłem, że daję ci siebie… nie żartowałem. – Nagle powoli przyklęknął na jedno kolano. Usłyszałam zduszony pisk „o mój Boże”, który wydobył się z ust Emmy. Ja nie byłam w stanie zrobić nic, poza wytrzeszczaniem oczu i obserwowaniem, jak Sebastian wyciąga z kieszeni pudełeczko i je otwiera, pokazując pierścionek. Prawie się przewróciłam. To było szalone. Czy on właśnie robił to, co myślałam? – I dalej nie żartuję – mówił, wpatrując się we mnie tak usilnie, że prawie spłonęłam rumieńcem. – Dlatego pytam, czy ty również nie żartowałaś i chcesz za mnie wyjść.

Zarejestrowałam wybałuszone oczy przyjaciółki i jej bezgłośne podskoki na podłodze, kiedy szeptała do mnie „zgódź się!”. Później mój głupi mózg skupił się na tym, jak ładną i nową koszulę miał na sobie Sebastian, a ja byłam ubrana w zwyczajne legginsy. Myślałam o wszystkim, tylko nie o srebrnym pierścionku, błyszczącym w pudełeczku. Ale w końcu musiałam o nim pomyśleć. To było niewiarygodne. Czy to się działo naprawdę?

Uśmiechnęłam się blado, bo wargi drżały mi niemiłosiernie i wyszeptałam cicho:

- Nie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Caroline 10.11.2017
    Kiedy każdy będzie się smucił, ja się cieszę xd
  • candy 10.11.2017
    XDDD
  • Paradise 10.11.2017
    Łooooooo ostatnie zdania czytałam z otwartą gębą xD no nieźle to wymyśliłaś :D smutno mi było jak zrywali, a teraz to nie wiem co myśleć xD w sumie dobrze, że mu odmówiła :D chyba, nie no za prosto by było jakby się zgodziła :D ciekawe co tam jeszcze dla nas szykujesz :D powrót do Laury, bo przecież Sebek "nie będę czekał wiecznie"? Chociaż po tym, co zrobiła ta wariatka chyba by do niej nie wrócił, nie jest tak głupi przecież, prawda? Oczywiście 5 i czekam na więcej :D
  • candy 10.11.2017
    <3
  • Elorence 11.11.2017
    Śmieję się w głos, serio :D Ale wykombinowałaś! A odpowiedź Vanessy sprawiła, że mam ochotę znowu zacząć jej przyklaskiwać - dziewczyna doskonale wie, czego chce od Sebastiana, podczas gdy on jest totalnie zagubiony. Naczytał się jakiś romansideł, że pierścionek naprawi wszystko, a tu dupa :D
    O matko! Nie mogę doczekać się następnego <3
  • candy 12.11.2017
    Hahahaha :D <3 <3
  • Julsia 11.11.2017
    Czekam na dalsze części <3
  • candy 12.11.2017
    <3
  • Little_Dominika 12.11.2017
    Cześć!
    Z tej strony bardzo cicha osóbka czytająca twoje opowiadania. Jestem tutaj od czasu kiedy pisałaś spróbuj mnie pokochać. Nie raz zarwałam noc czytając. Wiem, że było warto :') Nie strać tego talentu! ♡
  • candy 12.11.2017
    Cześć! Jest mi ogromnie miło! Poprawiłaś mi humor tym komentarzem <3 bardzo za niego dziękuję:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania