Dworek na początku ulicy Rozdział VII

Rozdział VII.

 

Basia, słysząc tak niespodzianie rozlegający się głos wystraszonej córki, aż znieruchomiała i z przerażenia puściła szklankę z gorącą herbatą. Gdy Witold usłyszał z kuchenki brzęk roztrzaskującego się szkła na podłodze i krzyk Matyldy w jednej sekundzie poderwał się ochoczo z kanapy i nagle znalazł się w jadłodajni. I wówczas jak rodzice mieli już zapytać córcię, dlaczego jest roztrzęsiona i płacze, wtem ona przeleciała koło nich jak strzała, i wbiegła, do pokoju rzucając, się na swoją leżankę nakrywając głowę poduszką, przez pierwsze minuty dziewczyna po prostu milczała i ani słowa nie mogli od niej wydobyć. Kiedy nastolatka trochę ochłonęła z emocji, jakich doznała, ściągnęła z głowy jaśka i zapłakanym wzrokiem spojrzała, na ojca i matkę chcąc im opowiedzieć sytuację, w jakiej się znalazła, ale była dość skrępowana. Rodzice, czując wyraźnie, że jest coś poważnego na rzeczy, zapytali ją wprost, POWIEDZ, KOCHANIE CO ZŁEGO CIĘ SPOTKAŁO, BO TY CAŁA TELEPIESZ SIĘ, IŻ NIGDY WCZEŚNIEJ TAK SIĘ NIE ZACHOWYWAŁAŚ, WIĘC POWÓD JAKIŚ KU TEMU MUSI BYĆ. Młoda dziewczyna w owym czasie wyjaśniła nieśmiało okoliczności, które napędziły jej dużo strachu. DOBRZE POWIEM WAM, TYLKO TY MIKI USIĄDŹ TEŻ I NIE PRZESZKADZAJ - westchnęła Matylda. Wtedy chłopiec bez słóweczka przysiadł w pobliżu mamy i taty, zajadając kaszankę na gorąco z chlebem. I wszyscy w skupieniu czekaliby usłyszeć, co ma do powiedzenia Matysia. Wobec tego zaczęła ich córka mówić, JAK WRACAŁAM Z KINA SAMA I BYŁAM W POBLIŻU NASZEGO DOMU, DOKŁADNIE PODCHODZIŁAM JUŻ POD KAMIENICĘ TĄ ŚCIEŻKĄ, PRZY KTÓREJ JEST ŻYWOPŁOT TEN PRZY TORACH, WIECIE, TO NAGLE NI Z GRUCHY, NI Z PIETRUCHY, WYLECIAŁ MI NA PRZECIW ZZA TEGO KRZAKA JAKIŚ OBLEŚNY I BEZWSTYDNY DOJRZAŁY MĘŻCZYZNA. ZUPEŁNIE NIE WIEM, SKĄD SIĘ ON WZIĄŁ, TAK ZNIENACKA STAŁ, JAK POSĄG PATRZĄC NA MNIE I SZCZERZYŁ ZĘBY, MOJE UWAŻANIE JEST TAKIE, ŻE TEN TYP MIAŁ COŚ Z GAREM. BYŁ ZUPEŁNIE NAGI POMIMO TAKIEGO MROZU, POSIADAŁ JEDYNIE NA CIELE ZARZUCONY KOŻUCH, I NA JEGO NOGACH ZNAJDOWAŁY SIĘ BUTY GUMOWCE, A W RĘKU TRZYMAŁ SWOJĄ DŁUGĄ BRODĘ, SPLECIONĄ W WARKOCZA I SPIĘTĄ W JAKĄŚ KLAMRĘ, A WŁOSY PRZECIĄGAJĄCE SIĘ DO PASA, TŁUSTE, ROZRZUCONE PO CAŁYCH PLECACH. I NAGLE W CAŁYM TYM NIEBEZPIECZEŃSTWIE ZACZĘŁAM WIAĆ TAK SZYBKO, JAK MOGŁAM, NIE OGLĄDAJĄC, SIĘ JUŻ ZA SIEBIE JEDYNIE TYLKO CZUŁAM I SŁYSZAŁAM, ŻE ON BIEGNIE ZA MNĄ, I ANI NIE WIEDZIAŁAM, KIEDY JAK BYŁAM, W KLATCE ZAMYKAJĄC, ZA SOBĄ DRZWI FRONTOWE WIEDZĄC, ŻE TU JUŻ NIE WEJDZIE, BO JEST DOMOFON, ODETCHNĘŁAM Z ULGĄ I CHYŻO ZNALAZŁAM SIĘ W MIESZKANIU. Witold z Barbarą po wysłuchaniu tej historii, zrobiło im się bardzo żal Matyldzi, aż łzy mieli w oczach, oświadczyli nastolatce, DORWIEMY TEGO GNOJKA, ŻE ODECHCE MU SIĘ MŁODYCH DZIEWCZYN RAZ NA ZAWSZE, MY MU POKAŻEMY, GDZIE RAKI ZIMUJĄ. I Witek powiedział w głos, ZBIERAJ SIĘ MATKA CZYM PRĘDZEJ, LECIMY DORWAĆ TEGO ZBOCZEŃCA, MOŻE GDZIEŚ JESZCZE GRASUJE, NIEOPODAL CZEKAJĄC NA INNE. Piorunem tylko włożyli buty i kurtki, on złapał za pogrzebacz i szufelkę przystosowaną do węgla, a ona za kij od szczotki i tłuczek do mięsa, który leżał, na stole obwieszczając tylko, MATYLDA ZJEDZ KOLACJĘ, GOTOWA CZEKA, BO MY JUŻ JEDLI I ZAJMIJ SIĘ DZIEĆMI, trzasnęli, drzwiami i pobiegli na dół. Podczas nieobecności rodzicieli Matyldka zmyła naczynia po kolacji i wzięła z łóżeczka siostrzyczkę na ręce, bo płakała i w trakcie jej noszenia przypominała temat na kolejny dzień do szkoły, oraz coś tam zakuwała. A gdy już Róża uspokoiła, się włożyła ją do kołyski i bratu pomagała jeszcze z pewnym wypracowaniem, o którym wspomniał sobie dosyć późno, ale dla niej takie zadania domowe u trzecioklasisty to błahostka, napisała mu to w ekspresowym tempie, Mikołaj tylko przepisał, i problem był z głowy a potem kazała mu się spakować. Po półtorej godziny małżeństwo wraca, z powrotem do domu pukając, do drzwi, wtem podszedł syn, spoglądając w wizjer i otworzył, im. Do pomieszczenia weszli, zmachani starsi, a córuchna stanęła, w przejściu do kuchenki pytając, I JAK UDAŁO WAM SIĘ GO UCHWYCIĆ, BO JA JUTRO BĘDĘ BAŁA SIĘ IŚĆ SAMA NA PRZYSTANEK DO SZKOŁY, CZY GDZIEŚ NIE BĘDZIE MNIE OBSERWOWAŁ? NIESTETY NIE, NIGDZIE GO JUŻ NIE BYŁO, OBESZLIŚMY WSZYSTKIE POBLISKIE ULICZKI, KĄTY I ZAKAMARKI, ALE DEWIAT ZNIKNĄŁ BEZ ŚLADU, JAKBY ROZPUŚCIŁ SIĘ W POWIETRZU, TAKŻE SKARBIE WYBACZ, OBIECALIŚMY CI ZŁAPAĆ TEGO NICPONIA, ALE NIE WYCZARUJEMY GO, GDYBY TYLKO BYŁ, ZROBILIBYŚMY TO, CO DO NAS NALEŻY. A NA KONIEC JESZCZE ZAJRZELIŚMY CZY GDZIEŚ NIE ZACZAIŁ SIĘ PRZY PIWNICY, LECZ TAM TEŻ JEST, PUSTKA NIE MA GO - wymamrotali z umęczenia mamcia z tatkiem. Więc córa zwraca się do nich, O JAKA KURCZE SZKODA, ŻE NIE WPADŁ W WASZE SIDŁA, BYŁABYM SPOKOJNA I NIE ZAGROŻONA, A TAK LĘK ZAWSZE BĘDZIE DOKĄD KTOŚ NIE ZROBI Z NIM PORZĄDKU, W TAKIM RAZIE TATO CZY BĘDZIESZ MÓGŁ NAZAJUTRZ ODPROWADZIĆ MNIE RANO NA PRZYSTANEK ALBO TY MAMO, KTÓREMU Z WAS BĘDZIE PASOWAĆ. Na to ojciec odrzekł, OCZYWIŚCIE SŁONECZKO, ŻE CIĘ ODPROWADZĘ NAWET I DO AUTOBUSU WSADZĘ, BO WIESZ, ŻE DO PRACY JUTRO MAM NA POPOŁUDNIU ZA KOLEGĘ, A ON PÓJDZIE ZA MNIE RANO. ANO TAK, DZIĘKI - zrelacjonowała Matylda. Podczas gdy czwartkowy wieczór dobiega już końca, wszyscy domownicy się już po odrabiali, szykując się do ciepłych łóżek, choć mają w planie obejrzeć jeszcze interesującą ekranizację, która lada moment się rozpocznie. Jedynie Basieńka będzie trochę stratna filmu, iż dopiero co wykąpała małą córkę, teraz musi ją ubrać, i nakarmić. A w tym czasie jej małżonek postanowił w izbie zakręcić, piec, po całym dniu palenia, aby w pokoju jak najdłużej przez noc utrzymywała się ciepłota. Państwo Stolarzowie już dość długo popalają w piecach by nie marzli w swoim mieszkaniu. Choć ogrzewanie domu piecami staje się dla nich żmudnym obowiązkiem, bo tylko muszą myśleć o tym, żeby zawsze był węgiel albo drzewo, ale niestety węgiel w dzisiejszych czasach kosztuje, więc najczęściej wybierają tańszą opcję, czyli drzewo które Witek ma możliwość mieć z pracy bo jest go tam pod dostatkiem, iż firma zaopatrzona jest ciągle w towar, który dostarczany jest na paletach tak zwanych podniesionych platformach do przenoszenia i składowania fabrykatów, a gdy potem są niepotrzebne to każdy może, sobie to zabrać, do czegokolwiek chce. Zawsze, gdy nastaje zima, to dużą pomoc Witold otrzymuje od swoich niezastąpionych kumpli z roboty, Zenka i Heńka. Obaj mężczyźni mają dobre znajomości, gdzie można dostać sporo węgla za niewielkie pieniądze, więc o Witku pamiętają i tę wielką ilość opału mu zawsze dostarczają do chaty, a zapłata Wici za karbon jest procentowa, trzy flaszeczki i to wszystko, dwie są dla wydającego węgiel, a jedna do wypicia na spółkę trójki kolegów ze stróżówki. Rodzina ta kieruje się fantazją, aby kiedy w przyszłości mieć inne mieszkanie, z odpowiednimi warunkami, z wygodami, z większym metrażem, i co najważniejsze, żeby każdy z nich mógł posiadać swój własny pokój, łazienkę z ubikacją w pomieszczeniu, i by było centralne ogrzewanie, oraz wreszcie obszerne lokum, by móc swobodnie się poruszać i wszystko spokojnie pomieścić, bo na czas obecny mają straszną ciasnotę. No ale, to tylko jest ich bujna wyobraźnia, żyją, gdzie żyją i tak musi być, ale mają nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień, i się to zmieni. Wreszcie transmisja w telewizji rozpoczęła się i mąż wnikliwie śledzi przebieg wydarzeń z małżeńskiego łóżka, a żona dokańcza dawać jeść Róży, i wtem jak na złość odłącza się lampka nocna, przy której karmi Barbara córkę, i chcąc nie chcąc Wicia jest zobowiązany wstać z wersalki, i naprawić Basi świetlówkę, w której coś pstryknęło, a że mężczyzna jest niezawodnym majstrem do takich domowych, robót, to szast - prast i lampka znów zaczęła świecić. Małżonka ucieszyła się, a ślubny wrócił z powrotem w swoje posłanie. Także córka z ojcem patrzą zawzięcie na film, syn już zasnął, mała córka również, a Basia myje się w wanience. W trakcie oglądania Matylda przypomniała sobie, o co miała, spytać wcześniej ojca a tego nie zrobiła, powiadając do niego, TATO ODNOŚNIE DO TWOJEJ ROBOTY JEST AŻ TAK ŹLE, BO WIEM JUŻ OD MIKOŁAJA WSZYSTKO, CZYLI MOŻESZ BYĆ W KAŻDEJ CHWILI NA WYLOCIE, I CO TY ZROBISZ WTEDY, PRZECIEŻ NAS JEST TYLE W DOMU, PIENIĄDZE SĄ POTRZEBNE, JAK ŻYĆ BEZ NICH, NIE BĘDZIE NAS NA NIC STAĆ, MASAKRA, POSTARAJ, SIĘ PROSZĘ CIĘ, COŚ WYMYŚLIĆ BY TA KLĘSKA NAS NIE DOPADŁA, BO WE WTENCZAS W DOMU SIĘ ZANUDZĘ, NIE MAJĄC GROSZA GDZIEKOLWIEK Z KOLEŻANKAMI WYJŚĆ. Zaś na to tata, CÓRUCHNO NIE MARTW SIĘ NA ZAPAS, JAKOŚ TO BĘDZIE, TO JEST MÓJ PROBLEM NIE TWÓJ, BY WSIO BYŁO, TAK JAK BYĆ POWINNO. NIGDY WAS NIC TAKIEGO NIE SPOTKA, JA SIĘ JUŻ O TO POSTARAM, JEŚLI NIE BĘDĘ MIAŁ TEJ PRACY, TO BĘDZIE INNA. NIE MYŚL O TYM I PATRZYMY DALEJ... Tuż przed snem jak co dzień, w okresie grzewczym, czyli jesiennym - zimowym, i wczesnym wiosennym kobieta uwija się, by zdążyć choć trochę zobaczyć tej emisji, bo ciekawa jest, wymienia prędko na parapetach okiennych w pokoju i kuchence szmatki, z mokrych na suche, dlatego że ich okna są w skandalicznym stanie, z których non stop się leje woda, szyby płaczą, i Stolarzowie muszą pilnować okien, by gałganki doszczętnie nie przemokły, bo wówczas zacznie się ulewać na podłogę. Więc cały ten rozgardiasz okienny czasami już doprowadza ich do białej gorączki, dość mają swoich czynności na tyle i problemów, to jeszcze okna dają im solidnie popalić, ciągle powiadają sobie czy kiedyś ta męczarnia się skończy, chyba dopiero jakbyśmy mieli lepsze okna, ale nie te. Nawet ta rodzinka w najśmielszych snach nie spodziewa się tego, że nadejdzie taki czas, bo nadejdzie, że ich życie stanie się lepsze, i wszystko będą mieć lepsze nawet i dom, ale czy to ich szczęście będzie trwało wiecznie? To się okaże... Na razie to ich odległa przyszłość. Teraz Barbara udaje się do łóżka padnięta ze zmęczenia z przeświadczeniem, że zdoła obejrzeć film do końca, ale w żadnym razie, tak nie będzie, bo uśnie zaraz z resztą Matylda też. Jedynie zakończenie da radę widzieć Witold, po czym wyłączy telewizor i położy się spać.

Cdn.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Sisi26 07.11.2019
    Zapraszam do czytania od 1 rozdziału.
  • Zaciekawiony 08.11.2019
    Boże... to już Margerita lepiej pisze.
  • Sisi26 05.01.2020
    sPADAJ
  • Ruda007 06.02.2020
    ahahahahahhaaah, poplakalam sie ze smiechu jak to czytalam!!! czy ty to wystawiasz dla zartu?? kpisz sobie z czytelnikow czy z siebie robisz durnia?? bo kompletnie nie wiem o co ci chodzi z tym pisaniem.........i na kazdy komentarz odpowiadasz SPADAJ!! Jestes jakas uposledzona czy ci placa za robienie z siebie debila???
  • betti 06.02.2020
    Sisi nie jest debilem, zna się na geografii... Tak pisała. 2.?
  • Ruda007 07.02.2020
    hhahhhhahh, moj 6 letni syn napisalby to wszystko lepiej, masakra jakas.......
  • Sisi26 10.02.2020
    Od dziś nie ma mnie dla was debili się olewa a mądry głupiemu zawsze ustąpić musi mendy zazdrosne z was i tyle.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania