Poprzednie częściEsgaroth cz. II

Esgaroth cz. VI

Słońce już wschodziło. Lekki powiew wiatru był słabo wyczuwalny wśród zniszczonych budynków. Miasto opustoszało. Nikt nieostał się na ulicach, z wyjątkiem oddziałów obsługujących trebusze. Reszta wojska zchroniła się w grotach i katakumbach twierdzy. Do ściśniętej ludności właśnie dołączył król Bordash.

- Zaraz zrobi się nie miło. - mówił spokojnie by niedenerwować ludzi. - uprzedzimy atak wroga.

Machnął ręką. Gońcy rozeszli się i pobiegli w głąb miasta. Zanim jeszcze zniknęli król wydał rozkaz.

- Ognia !

 

Złotowłosa zerwała się z łoża. W pośpiechu założyła długą, zieloną suknie i przepasała się złotym pasem. Nie było czasu na wkładanie zbroji więc tylko chwyciła sztylet i wepchneła go za pas. Wyszła z namiotu. Pierwsze co to zwróciła uwagę na Verhal i lecące kamienie w kierunku pól. W obozach wrzało. Każdy łapał broń i próbował zbudować osłony z tego co zostało mu pod ręką. Do trebuszy dobiegli pierwsi inżenierowie. Czekali na rozkazy.

- Ognia ! - wżasnął krasnolud. Nie czekał na rozkazy od swej dowódczyni. Przejął inicjatywe i wydał rozkazy. Następnie podszedł do Złotowłosej.

- Proszę sie skryć w lesie. Sytuacja opanowana.

- Jak mogli nas uprzedzić ?! - Kobieta nie mogła pozbierać myśli.

- Podejrzewam szpiega lub zdrajce w naszej armii. - skłonił się i pobiegł do swoich ludzi.

Złotowłosa skryła się w lesie i zbierała myśli. Towarzyszyli jej generałowie i mała eskorta. Podczas spaceru natrafili na martwego strażnika leżącego nago pod konarem. Szybko poskładali fakty. Ktoś zakradł się do obozu i podsłuchał plany ataku.

 

W tym samym momencie obrońcy miasta siedzieli w ukryciu. Jedli, rozmawiali, śmiali się i trenowali. Król siedział spokojnie na kamieniu i skrobał coś na desce. Ciekawski chłopak podszedł bliżej by się przypatrzeć.

- Co to będzie ?

- List skierowany do panny, do której należą te skały. - podniósł głowę i zaśmiał się. Jeszcze nikt nie widział by ich pan się śmiał a tym bardziej ruszał się. - będziesz moim gońcem.

- Chyba nie dam rady.

- Spokojnie. Gdy przerwą wystawimy flagę i podarujesz jej list. Dobrze ?

Mały kiwnął głową na znak, że się zgadza. Odszedł. Bordash wychylił głowę i szybko ją schował. Ze zbocza gór posypały się skały.

Mała grupa krasnoludów zwalała skały prost na miasto. Wszyscy umilkli.

 

Oddział krasnali przeszedł wąskie groble i ścieżki. Zaczaili się i czekali na rozpoczęcie ataku przez swoich sojuszników. Gdy atak się rozwinął postanowili wywołać lawinę i dobić obrońców. Ku ich zaskoczeniu miasto było puste. Nie widzieli nikogo oprócz kilka grup inżynieryjnym przy machinach. Po długiej dyskusji i zrzuceniu paru kamieni wycofali się do obozu. Od razu spotkali się z falą przekleństw ze strony Złotowłosej, która powróciła z spaceru.

- Kto wam kazał wracać !? - wrzasneła.

- Pani. Miasto jest puste. Sprawdziliśmy - zchylili głowy w pokorze. - Nikogo nie ma, z wyjątkiem ich inżynierów.

Złotowłosej zrobiło się radośnie. Jak to ? Wycofał się ? Czy to pułapka ? Niezastanawiała się długo.

- Regarot ! - krasnolud podszedł bliżej - Weź dwie chorągwie i podejź pod mury.

- Zwariowałaś !? - krasnala ogarnęło przygnębienie.

- Nie. Dlatego nie śle swoich ludzi tylko twoich. Naprzód !

- Nie pójde na pewną śmierć ! - krasnolud odszedł.

Kobieta była zmieszana ale nie zniechęcona.

- Warentash ! Ty pójdziesz ! - elf skłonił się nisko, wziął armię i pomaszerował na miasto. Przerwano ostrzał.

 

Nie minęło sporo czasu a Verhal też zaprzestał ostrzału. Król powoli wyszedł i rozejrzał się po okolicy. Nie wyglądało to ciekawie. Całe miasto w gruzach. Chłopak pobiegł na mur. Był mały więc schylony wyjrzał zza fortyfikacji. Ujrzał kolumnę elfich wojowników już w połowie drogi. Powiadomił reszte.

- Głupcy. - zaśmiał się król - Merold ! Weź wszystkich łuczników i skryjcie się za fortyfikacją. Nikt ma się nie wychylać póki nie powiem.

- Zrozumiano - zaczęto powoli wychodzić z grot. Żołnierze po cichu wchodzili na mur i kucali za oschłonami. Bordash stanął w bramie oczekując gości. Elfy zatrzymały się stopiędziesiąt metrów od murów.

- Witam was w moim zamku ! - rozłożył ręce w przyjaznym geście - zapraszam !

- Witaj starcze ! Co u ciebie słychać ? - elf krzyczał by go słyszano. - Z resztą nie odpowiadaj ! Poddajesz się ?!

- Tak, poddaję się !

Elf zszedł z konia i podszedł do króla. Sam. Gdy zobaczył go bezbronnego machnął ręką by żołnierze przyszli. Ta chwila nieuwagi zgubiła ich wszystkich. Bordash wyjął zza pleców nóż i wbił głeboko w plecy elfa.

- Teraz ! - wrzasnął. Łucznicy wstali i wymierzyli. Puszczono cięciwy. Świst strzał przecinał echo i krzyki elfa. Jego ludzie padali pokolei. Nikt nie został przy życiu. Po kolejnym sygnale poszły w ruch machiny. Kamienny deszcz posypał się z obu stron. Na szczęście obrońcy zdążyli się schować. Złotowłosa wpadła w szał.

 

- Głupcy ! Otaczają mnie głupcy ! - rzucała się po namiocie i klneła niemiłosiernie. - Jak można być takim idiotą ! To była oczywista pułapka. Straciłam generała i dwie kolejne chorągwie !

- Hehe - zaśmiał się Regarot. Nie umiał przestać się śmiać. - Kto wysyła elfy pod mury ? Mają zbyt cienkie zbroje.

- Sam mogłeś iść ! - w jej oczach błysnął ogień. Odwróciła wzrok w kierunku twierdzy.

- Biała flaga. Wyślą posła. Przerwać ogień !

 

Z twierdzy właśnie wyjeżdżał mały, brązowy kucyk. Siedział na nim chłopiec w białej koszuli z białą flagą w ręce. W torbie miał spory kawałek drewna z wiadomością dla Złotowłosej.

- Puścić go ! - wydała rozkaz. - Kim jesteś ?

- Gońcem króla Bordasha, pana Taresu i władca Słonych Wybrzeży, obrońca Verhalu. Mam list od jego wysokości dla pani. - zdzwiwienie było ogromne. Mały chłopak przedstawił się z największą gracją. Podszedł do panny i wręczył jej ten kawałek drewna.

Złotowłosa odebrała tabliczkę i czytała na głos.

 

" Droga Èstrawashèl

Miło cię widzieć u bram mego miasta. Jednak jestem smutny. Mineły dwa dni a ty jeszcze nie weszlaś do środka. Czyżby się boisz ? Mam dla ciebie propozycje. Jutro w południe otworze bramę. Jeśli ktoś z twoich ludzi zdoła tam wejść. Poddam twierdze. A warunki kapitulacji omówimy wieczorem.

Twój Bordash

Ps. Chłopak ma wrócić cały"

 

Złotowłosa cisnęła drewno w ogień i podeszła do chłopca. Spojrzała mu w oczy.

- Przekaż mu tylko jedno !

- Tak ?

- Umowa stoi ...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Slugalegionu 22.07.2015
    Boża, jaka debilka... Znowu daje się nabrać? Ile razy jeszcze wyśle horągwie pod mury? Powinna zrobić podkop, gdyż miasto jest puste, albo skonstruować wieże oblężnicze, żeby wejść na mury póki ma jeszcze przewagę liczebną... Poważnie, dodaj jej kilka punktów IQ

    Estetyka: 5
    Opisy, w sam raz, 5
    Fabuła: Ta głupota aż boli! 3

    Średnia: 4,(3)

    Ocena: 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania