Gość w dom, Śmierć w dom część 2

Z dedykacją dla Lucindy. Za jej cierpliwość do poprawiania mojej interpunkcji. Dziękuję.

 

Ernest obudził się wcześnie. O wiele wcześniej, niż sobie tego życzył poprzedniego wieczora. Leniwie wygrzebał się z pomiędzy gruzu, w którym spał, i rozprostował kości. Minęły zaledwie trzy dni od śmierci jego córki, po której nie zakończył jeszcze żałoby, a już przylepiła się do niego jakaś smarkula. Poczuł dreszcz na wspomnienie wydarzenia sprzed kilku dni.

Przyjrzał się dziewczynie, która przyszła do niego poprzedniego wieczora. Spała jak zabita i była wycieńczona, co nie dziwiło Ernesta. Narzucał dość szybkie tempo i nie robił wielu postojów, a pomimo tego nadążyła. Długie, ciemnobrązowe włosy miała spięte w dość niedbały kucyk, część z nich uwolniła się z jarzma gumki i opadała na twarz Dominiki. Ciemna, brudna i potargana na łokciach bluza musiała być jakieś dwa rozmiary za duża. To samo tyczyło się wystającego spod niej białego podkoszulka, który równie dobrze mógłby robić za sukienkę. Całość dopełniały stare, potargane jeansy i porządne, choć wysłużone, zimowe buty.

Ernest uśmiechnął się, wspominając swoją córkę i czasy, kiedy sama była w wieku Dominiki. Wyszedł z kryjówki, w której spali, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i zrobić krótki zwiad. Z podróżnego plecaka wyciągnął starą, rosyjską lornetkę i zaczął lustrować otoczenie. Niebo się już przejaśniało i z każdą minutą mógł dostrzec więcej szczegółów zrujnowanego Krakowa.

Dojrzał tylko jeden patrol Gości, znajdujący się kilka kilometrów od nich i przebywający jeszcze w obozie, który rozłożyli na noc. Mógłby się tam zakraść i zabić ich, póki spali, ale nie chciał zostawiać dziewczyny samej. Była na to zbyt zmęczona.

Kiedy wrócił do nory, w której spali, Dominika już nie spała.

- Dzień dobry! – krzyknęła i rzuciła się, żeby objąć Strażnika.

- Zamknij się, jeśli chcesz pożyć jeszcze chwilę - odparł ten, przewracając ją na ziemię.

- Przepraszam – przeszła do szeptu. – Myślałam, że mnie pan zostawił i poszedł, kiedy spałam.

- Niewiele brakowało, a to właśnie bym zrobił. I być może jeszcze to zrobię. Masz ze sobą coś do jedzenia?

- Nie… dwa dni temu zjadłam ostatnią konserwę.

- Świetnie, po prostu doskonale. Masz, zjedz to, zadbaj o fizjologię i za kwadrans się zbieramy. – Rzucił jej puszkę ze śledziami w sosie pomidorowym.

- Dokąd będziemy szli?

- Zobaczysz, gdy dojdziemy. Jeśli dojdziemy. – To powiedziawszy, założył kaptur na głowę, chwycił karabin snajperski i wyszedł z nory. – Czekam na zewnątrz – rzucił jeszcze.

Ruiny Bonarki, niegdyś jednej z największych galerii handlowych Europy, nawet w obecnym stanie wyglądały imponująco. Część ściany ostała się na swoim miejscu, ukazując Strażnikowi pożółkłe manekiny, ubrane w poszarpane odłamkami gruzów stroje. Nagle jeden z samochodów, zaparkowanych w chwili inwazji na parkingu na drugim piętrze stoczył się z hukiem na ziemię. Ernest odruchowo sięgnął po lornetkę i spojrzał w miejsce, gdzie wydarzył się incydent. Wewnątrz ruin było ciemno, a mimo to zobaczył długą, czerwoną mackę, która kołysała się lekko na porannym wietrze.

- Minotaur – szepnął.

- Proszę? – zapytała równie cicho Dominika.

- Minotaur. Jeden z samców alfa Gości, wydaje rozkazy tym mniejszym, rozumiesz?

- Tak jak u wilków?

- Tak, właśnie tak. Gdy byłem Strażnikiem, naszym zadaniem było znajdować i zabijać Minotaury. Bez nich zwykli szeregowcy są zagubieni. Ci, którzy wcześniej byli pod wpływami jednego Minotaura, tworzą zamknięte społeczności walczące ze sobą nawzajem. To tak, jakby pozbawić państwo władzy scentralizowanej i… - Spojrzał na dziewczynkę, która potakiwała wprawdzie, lecz której wzrok wykazywał całkowite niezrozumienie. – Bez Minotaurów zaczynają się ze sobą kłócić i zabijają się nawzajem, rozumiesz?

- Tak… chyba tak.

- Świetnie.

- Idziemy go zabić?

- Nie, Mówiłem ci już, że nie jestem Strażnikiem.

- No wiem, ale pomyślałam, że może moglibyśmy go zabić… no wie pan, żeby pomóc ocalałym, którzy kryją się w tych ruinach…

- To nie jest najmądrzejszy pomysł, smarkulo. Takiego Minotaura nie jest łatwo zabić. Nawet Strażnicy nie robią tego w pojedynkę… chyba że mają dość życia, ale nie stać ich na popełnienie samobójstwa.

- To co zrobimy?

- Będziemy trzymać się z daleka. I będziemy obserwować.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • levi 14.07.2016
    jestem zainteresowana jak potoczą się dalej losy tej dwójki, na razie zostawiam 5
  • Dziękuję bardzo :)
  • Lucinda 14.07.2016
    Na wstępie wypadało by podziękować za dedykację, tak więc dziękuję za nią uprzejmie, to bardzo miłe :) No a teraz tekst... Cóż, wiadomo już Dominika była świadkiem śmierci córki Ernesta. Ciekawa jestem, co właściwie bezpośrednio do tego doprowadziło, no i do tego, że już nie nazywa siebie Strażnikiem. Mężczyzna odnosi się do dziewczyny dość opryskliwie, ale jednak poczuwa się też do odpowiedzialności za nią, wątpię, aby pozostawił ją, gdyby groziło jej niebezpieczeństwo. Być może z czasem jego stosunek do niej się zmieni, na pewno przyzwyczai się do jej towarzystwa, no chyba żeby trwało to bardzo krótko... Dominika natomiast bardzo chce przeżyć i ma nadzieję, że przy Erneście jej się to uda. No ale wszystko się okaże :) Ci Goście, porównani nawet do wilków, wydają się przypominać faktycznie zwierzęta kierujące się instynktem, które bezrozumnie atakują się nawzajem. Podejrzewam, że nie bez powodu też odkryłeś w tekście taką ich właściwość.
    ,,O wiele wcześniej (przecinek) niż sobie tego życzył poprzedniego wieczora";
    ,,wygrzebał się z pomiędzy gruzu, w którym spał (przecinek) i rozprostował kości";
    ,,Narzucał dość duże tępo" - ,,tempo";
    ,,Wyszedł z kryjówki (przecinek) w której spali";
    ,,Zamknij się, jeśli chcesz pożyć jeszcze chwil" - tu na końcu brakuję ,,ę", no chyba że chciałeś napisać coś jeszcze innego;
    ,,Zobaczysz (przecinek) gdy dojdziemy";
    ,,Nagle, jeden z samochodów, zaparkowanych w chwili inwazji na parkingu na drugim piętrze, stoczył się z hukiem na ziemię" - tu bez pierwszego przecinka, ale tak na dobrą sprawę usunęłabym z tego fragmentu wszystkie, bo to wtrącenie, które powstaje, jest zbędne, choć błędem też nie jest;
    ,,spojrzał w miejsce, gdzie miał miejsce incydent" - z tym miejscem to sugerowałabym coś pozmieniać;
    ,,Bez nich, zwykli szeregowcy są zagubieni" - bez przecinka;
    ,,tworzą zamknięte społeczności, walczące ze sobą nawzajem" - bez przecinka;
    ,,chyba, że mają dość życia" - ,,chyba że" pisze się bez przecinka. Zostawiam jak zwykle 5 :)
  • Dziękuję bardzo, już biorę się za poprawki :)
  • Lotta 14.07.2016
    5 i ode mnie :D
  • Dziękuję :)
  • alfonsyna 15.07.2016
    "wspomnienie, które go naszło. [...] dziewczynie, która przyszła" - te "które" trochę tu są w zbyt bliskim sąsiedztwie, lepiej by było tego jednak uniknąć
    "dość duże tępo" - tempo; i dałabym jednak "szybkie" zamiast "duże" - lepiej by pasowało znaczeniowo
    "To samo tyczyło wystającego spod niej" - "tyczyło się" lub "dotyczyło" - samo "tyczyło" w tym kontekście nadałoby innego, niepasującego znaczenia
    "zaczął lustrować otoczenie. Niebo zaczynało" - tu chyba za dużo "zaczynania" w bliskiej okolicy, natomiast w kolejnych zdaniach również trochę za dużo "dostrzegania", a jeszcze dalej, przy powrocie do "nory", mamy mały nadmiar "spania" - może nic wielkiego, ale lepiej by brzmiało, przynajmniej dla mnie, gdyby poszukać jakichś synonimów :)
    "Ruiny Bonarki, niegdyś jednego z największych galerii handlowych" - "jednej z największych galerii handlowych" lub "jednego z największych centrów handlowych"
    Resztą zajęła się Lucinda, więc starałam się nie powtarzać. :) Pomysł natomiast i całe jego wykonanie nadal podtrzymuje moje pełne zainteresowanie. Dodatkowo mam wrażenie, że w którymś momencie ubarwisz akcję czymś, czego kompletnie bym się nie spodziewała, a i sama specyfika relacji, jaka chcąc nie chcąc nawiązuje się między bohaterami, pozostawia duże pole do popisu - już na pierwszy rzut oka wszak bardzo się od siebie różnią, równocześnie dobrze się uzupełniając. No to czekam teraz, co dalej. ;)
  • Dziękuję, poprawię już za momencik. :)
  • Angela 16.07.2016
    Drugi rozdział za mną, wielgachny plus za doskonałe opisy na początku : ) 5
  • Wielgachnie dziękuję :)
  • KarolaKorman 16.07.2016
    Już myślałam, że mała odpowie, że przecież ma ją, to nie jest sam :) W Twojej historii jest jednak inaczej, więc zostawię 5 i przeczytam grzecznie Twoją wersję :D
  • Dziękuję bardzo :)
  • Ciekawi mnie, czy Ernest wyrzekł się bycia strażnikiem po tym, jak nie zdążył uratować córki, czy było to spowodowane czymś innym. Czyta się bardzo lekko i płynnie przechodzi przez opisy, które nie przeszkadają, a jedynie dodają opowiadaniu uroku :)
  • Cóż, może się to wyjaśni, a może się nie wyjaśni :D Zobaczymy. Dziękuję!
  • Billie 28.07.2016
    Takie jakieś krótkie te części, albo mi się wydaje... :) Czyli to była jego córka... poświęciła się dla ojca, ale dlaczego, skoro Ernest utrzymuje, że nie jest już Strażnikiem... Tak sobie rozmyślam... Chyba nie jest on aż tan bezwzględny, jakiego zgrywał skoro nie zostawił dziewczyny. Ok, daję 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania