Gość w dom, Śmierć w dom część 6
Zdjęła buty i jej oczom ukazały się wielkie, nabrzmiałe odciski. Przeklęła cicho pod nosem i zakryła je pospiesznie plecakiem, kiedy Strażnik wrócił do ich kryjówki. Nie chciała, żeby się o nich dowiedział, bojąc się, że ją zostawi.
- Powinniśmy być tutaj bezpieczni, nie widziałem żadnego patrolu.
- Świetnie – powiedziała Dominika, starając się brzmieć normalnie.
- Co tam chowasz? – zapytał Strażnik, spoglądając na plecak.
- Nic – odparła pospiesznie dziewczyna.
- Nie pieprz. Co tam jest?
Dziewczyna odsłoniła stopy i spojrzała na Strażnika. Ten westchnął ciężko.
- Od jak dawna?
- Dziś jest trzeci dzień.
- I kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
- Nie zamierzałam.
- Dlaczego?
- Bo nie chciałam cię spowalniać. I… nie chciałam, żebyś mnie zostawił.
- Jesteś głupia. Jesteś cholerną idiotką. Gdybyś mi powiedziała pierwszego dnia zatrzymalibyśmy się na jeden dzień i wszystko byłoby dobrze. Teraz, kiedy pojawiły się pęcherze, musimy czekać przynajmniej kilka dni, aż znikną. Poza tym, gdyby rana się zajadziła i zanieczyściła mogłoby wdać się zakażenie. Wiesz czym to się mogło skończyć?
- Czym? – Dominika poczuła, jak jej podbródek drga.
- Amputacją. A ja nie mam ani kwalifikacji, ani środków, ani narzędzi, żeby wykonać ten zabieg. Poza tym, bez stóp dość szybko byś umarła w dzisiejszym świecie.
- To… to co teraz?
- Teraz zostajemy tutaj. – Wyjął z plecaka maść w starej, metalowej puszce. – Nasmaruj tym stopy. Ja idę na zewnątrz i spróbuję zamaskować lepiej to miejsce. – To powiedziawszy wziął swój karabin i wyszedł na zewnątrz.
Dziewczyna została w środku i posmarowała pęcherze maścią tak, jak jej kazał. Zastanawiała się, jak może go przeprosić za to, że nic nie mówiła, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Nic, poza zwykłem ,,przepraszam”.
Nie wracał przez wiele godzin i Dominika zaczęła zastanawiać się, czy Strażnikowi nic się nie stało. Wiedziała, że nawet nie byłaby w stanie pójść mu z jakąkolwiek pomocą. Siedziała więc w ciszy, nasłuchując każdego, najcichszego nawet szmeru. W końcu, kiedy słońce prawie całkiem już zaszło, mężczyzna wrócił. Nie powiedział ani słowa, wyciągnął tylko z plecaka kilka konserw.
- Skąd to masz?
- Zrobiłem małe rozpoznanie i znalazłem te puszki wśród gruzu.
- Wcale nie, prawda?
- Nie.
- Zabiłeś kogoś?
- Nie. Był już martwy.
Czuła się dziwnie jedząc zawartość konserw, ale nie narzekała. Nie mówiła już nic, aż w końcu zasnęła. A śniły jej się tej nocy koszmary.
Komentarze (10)
,,Gdybyś mi powiedziała pierwszego dnia (przecinek) zatrzymalibyśmy się na jeden dzień";
,,Wiesz (przecinek) czym to się mogło skończyć?";
,,To powiedziawszy (przecinek) wziął swój karabin". No, trzy błędy... Widać postępy (albo to długość tekstu) :D 5 :)
Ja też bym chciała więcej tekstu, bo jak już się zaczynam wczytywać i wciągać to nagle się kończy... No i w sumie nie mam za wiele do komentowania, acz daję znać, że nadal śledzę pilnie. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania