Gość w dom, Śmierć w dom część 7
Przez kolejnych kilka dni ona siedziała w kryjówce, a on chodził rozpoznanie terenu i zebranie jakichś zapasów. Ernesta irytowała taka bezczynność, jednak starał się nie dawać tego po sobie znać. Zdecydował się już co zrobi, jak tylko stopy dziewczyny się zagoją. Musiał znaleźć jej jakieś bezpieczniejsze miejsce. Jedynym problemem było to, że nie łatwo o takowe.
Nie wiedział jak sytuacja wygląda poza granicami miasta, nie wyjeżdżał z niego od czasu inwazji. Nie miał pojęcia jak wygląda organizacja patroli obcych na terenach pozamiejskich. Wiedział jednak, że wydostanie się z Krakowa było jedyną racjonalną decyzją, która mogła zapewnić bezpieczeństwo dziewczynie.
- Możemy już iść dalej – powiedziała, kiedy wrócił do ich kryjówki.
- Jeszcze nie. Zostajemy tu jeszcze tydzień, może pięć dni. Zależy od twoich stóp.
- A później? Gdzie pójdziemy?
- Wyjdziemy z miasta. Myślę, że Gości nie jest aż tylu, żeby prowadzić regularne patrole poza miastami. Tam znajdziemy ci jakąś kryjówkę, może ktoś się tobą zaopiekuje.
- A ty?
- Ja wrócę tutaj, gdzie jest moje miejsce. Moim zadaniem jest walczyć z nimi i wykurzyć ich z tej planety.
- Przecież nie jesteś już Strażnikiem. Nie zostawiaj mnie…
- Nie jestem Strażnikiem, ale pozostałem wierny przysiędze, którą składałem, kiedy nim zostałem. Obiecywałem walczyć z Gośćmi, dopóki nie opuszczą naszej planety, albo dopóki nie zginę i obietnicy dochowam.
- Nie musisz tego robić… zostań ze mną…
- Dominiko… przykro mi. Nie jestem dobrym opiekunem i nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo. Znajdziemy ci dom poza granicami miasta. To już postanowione.
Jej podbródek zadrżał lekko, kiedy popatrzyła na niego. Ernest nie chciał słuchać jej płaczu. Odwrócił się, wziął broń i wyszedł. Stchórzył.
Zrobił obchód dookoła ruin, wśród których mieli kryjówkę. Wcześniej, były one pięknymi, zabytkowymi kamienicami, dziś niczym więcej jak tylko kupą gruzu. Strażnik czuł, że musi odreagować napięcie, które rosło w nim, odkąd zatrzymali się w jednym miejscu, żeby poczekać, aż stopy Dominiki wydobrzeją.
Udał się na miejsce, gdzie, podczas porannego obchodu, widział stacjonujący patrol Gości. Było ich trzech i najwyraźniej nie spodziewali się, że ktokolwiek spróbuje ich zaatakować. Ernest schował się wśród ruin, dbając o to, żeby nie mieć słońca w oczy i namierzył obozujących przeciwników. Jego karabin, zbudowany na podstawie ich technologii w podziemnych rusznikarniach, praktycznie nie wydawał odgłosu podczas strzelania, więc nie musiał się martwić, że inny patrol namierzy go na podstawie huku wystrzałów.
Powoli namierzył pierwszego z Gości. Jako jedyny stał, wąchając licznymi, cienkimi włoskami, pokrywającymi jego ciało, otoczenie. Ernest wziął go na celownik i niewiele myśląc nacisnął spust. Duża głowa eksplodowała, rozsiewając wszędzie dookoła zgniłozieloną maź. Zanim pozostała dwójka zorientowała się, co się stało, drugi leżał już, przyciskając rękę do brzucha, z którego wylewały się wnętrzności. Trzeci, niezdecydowany czy pomóc drugiemu, czy szukać napastnika, padł na ziemię chwilę później. Miał rozerwaną klatkę piersiową.
Strażnik strzelił jeszcze tylko raz, żeby dobić tego rannego i poczuł, że opuszcza go napięcie. Mięśnie na powrót stały się rozluźnione, a ból głowy, dręczący go do tej pory, ustępował. Zrobił kilka głębszych wdechów, po czym wrócił do kryjówki.
- Gdzie byłeś? – zapytała Dominika, kiedy wcisnął się do środka.
- Pospacerować. Podaj mi butelkę z wodą.
Nie powiedziała już ani słowa, ale Ernest przypuszczał, że doskonale wiedziała gdzie się udał. Wciąż jeszcze o tym myślał, kiedy wieczorem próbował zasnąć. Jak zwykle jednak sen nie przyszedł.
Komentarze (13)
,,a on chodził (na) rozpoznanie terenu";
,,Zdecydował się już (przecinek) co zrobi";
,,problemem było to, że nie łatwo o takowe" - "niełatwo" łącznie, bo przysłówek pochodzi od przymiotnika;
,,Nie wiedział (przecinek) jak sytuacja wygląda poza granicami miasta";
,,Nie miał pojęcia (przecinek) jak wygląda organizacja patroli obcych";
,,Obiecywałem walczyć z Gośćmi, dopóki nie opuszczą naszej planety, albo dopóki nie zginę i obietnicy dochowam" przed "albo" nie powinno być przecinka, chyba że rozpoczyna ono dopowiedzenie, które nie zawierało się w pierwszej myśli, a w to w tym przypadku raczej wątpię...;
,,Wcześniej, były one pięknymi" - bez przecinka;
,,cienkimi włoskami, pokrywającymi jego ciało" - bez przecinka;
,,niewiele myśląc (przecinek) nacisnął spust";
,,doskonale wiedziała (przecinek) gdzie się udał". 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania