Gospoda pod sierpem. Prolog. Cz. 1

W niedalekiej przyszłości.

 

Gospoda pod sierpem

 

– Ponie derektorze, gołąb przylotoł pocztę.

– Nu i co z tego.

– Trza przeczytoć.

– Nu, trza.

– To nich pon czyto.

– Jo downo nie czytoł, przeczytoj ty.

– Jo dopiero skończył podstawówkę i ni umie.

– To zasuwaj do zawodówki.

– Ni mam zezwolenia na szkołę.

No to się porobiło, ledwo parę lat a takie wielkie zmiany. Kto by się spodziewał, że Polak potrafi. W takim tempie prześcignąć całą tę Unię. Jak to dobrze, że naród zmądrzał i mamy teraz preprezydenta, a przedtem to mieliśmy i premiera, i prezydenta. Jaka oszczędność, jaka wygoda.

– Dowoj ten faks.

„Towarzyszu derektorze za tydzień to bydzie dokładniuśko za dwanaście dzionków odwiedzi wos Jaśnie Oświecony Jego Wysokość Preprezydent Piontej Zioprosperitej Polskiej

nakazujemy Wam towarzyszu przygotować się do niezapowiedzianej wizyty. Marszałek Dworu”.”

No i nawet się podpisał. Mądry człek. Ależ ten nasz naród bogaty w mądrych ludzi.

– Nu i co pise, ponie derektorze?

– Przyjedzie do nos pon preprezydent w gości.

– Ni może być, taki zoszczyt. I co my teroz zrobim?

– Przygotujemy się i należycie powitamy zacnego gościa.

– Znowu pon derektor tak dziwnie, po staremu godo, kiedy się pon naumieć porządnie godoć.

– Spodoj, matołku!

Cholera jasna, tyle roboty i pójdzie na marne. Też nie miał gdzie jechać, na takie zadupie mu się zachciało. To wszystko przez te pomysły nowej dyrektor do spraw cenzury kontaktów z gazetami. Też mi tytuł.

– Kubeł, oć no tu, bigiem.

– Jestem juże, ponie derektorze.

– Zowołoj no mi ino sybko panią derektor Lukrecję.

– Lecę.

Po kilku minutach przyszła Lutka.

– Co się stało, że mnie odrywasz od zajęć?

– Lutko, tyle razy mówiłem, upewnij się, czy ktoś nie podsłuchuje, nim zaczniesz rozmowę.

– Upewniłam się, mów, co się stało.

– Preprezydent przyjeżdża do nas za siedem dni, cholera, za tydzień, to jest za dwanaście dni.

– Ktoś nas podkablował?

– Cholera wie. Musimy się jakoś przygotować, nie ma rady.

– Kogo angażujemy do przygotowań?

– Wszystkich, otrzymaliśmy sto dwadzieścia siedem etatów i wykorzystamy wszystkich.

– Dobrze wiesz, że wystarczyłyby dwa.

– Lutko, ty ciągle żyjesz przeszłością. Obudź się. Zwołaj naradę egzekutywy na godzinę dwudziestą drugą.

– Dobrze, to do wieczora.

– Poproś Teo.

Teo, powróciła do kraju po kilkunastu latach pobytu w Unii. Została tutaj zesłana na siedem lat, najpierw musi odpracować na zabitej dechami wsi, a potem będzie mogła wrócić na Śląsk, teraz to się nazywa Ziobersk.

– Poprosiłeś mnie, o co chodzi? Słyszałam, że preprezydent ma tu przyjechać.

– Właśnie, powiedz mi, bo znasz się na przepisach podatkowych. Jaki podatek mamy zapłacić, aby uniknąć tej wizyty?

– Najwyższy, pięćset plus dochodu z ostatnich pięciu lat.

– Tyle nie mamy.

– Za odroczenie wizyty o tydzień trzysta plus dochodu z ostatniego roku.

– Ile nam zostało?

– Nic, wszystko poszło w ubiegłym tygodniu, a wpływy z utargu są mizerne.

– Dobrze, że zlikwidowali ZUS i nie musimy na niego płacić.

– Co to jest ZUS?

– No tak, dopiero niedawno wróciłaś i nie pamiętasz czasów Trzeciej Rzeczypospolitej. Spróbuj wyszukać coś w przepisach, może ostatnio coś nowego się ukazało.

– Będę musiała zaangażować cały wydział księgowy.

– No, ile masz tam etatów?

– Dowalili mi ostatnio cztery, teraz mam dwadzieścia jeden.

– Dasz radę?

– Jo siedzi w nowych przepisach, ale nim skończy czytać jeden, już są dwa nowe.

– To niech jej Ciacho pomaga.

– Ciacho robiła dyplom kilka lat temu, nie potrafi dostosować się do nowych warunków.

– Niech się uczy.

– Postaramy się coś znaleźć.

– Poproś Kwarta.

– Ok.

Kwart, szef działu zaopatrzenia. Przedtem był kucharzem, ale nowy dekret preprezydenta o reorganizacji kuchni w gospodach wiejskich Dz. Dekretów Nr 65783 z dnia 23 marca z ubiegłego roku stworzył kilka nowych stanowisk i Kwart awansował.

– Suchom derektorze.

– Kwart, godoj, kto stoi pode wrotami.

– Niktto.

– To, co mi tu godos. Mów po ludzku.

– Ja już mam ostrzeżenie o zbytnim wykształceniu i jeżeli jeszcze raz mnie złapią, to pójdę do kamieniołomów kuć nowy pomnik.

– Zapomniałem. Nie obawiaj się, chyba już wszystkie gumowe ucha spławiliśmy.

– Nie wiadomo, nie wiadomo.

– Mamy jakieś rezerwy w spiżarni?

– Nie, wszystko nam podczas ostatniej kontroli zabrano.

– To jak my go powitamy?

– Nie wiem.

– Robi się gorąco, jak nic nie skombinujesz, to wszyscy wylądujemy nad Balatonem w ramach współpracy gospodarczej.

– Mówi się w ramach Pomocy Bratankowej.

– Zapomniałem, rzeczywiście. Idź, kombinuj. Poproś Lili.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Dimitria 24.10.2016
    Ale się uśmiałam czytając ten tekst :D Jednak mam małą uwagę, czasami ciężko się połapać kto co mówi i radziłabym dodać, gdy się zaczyna kolejny dialog kto powiedział etc. Na dzień dzisiejszy zostawiam 4 i czekam na kolejne części ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania