Poprzednie częściGospoda pod sierpem. Prolog. Cz. 1

Gospoda pod sierpem. Prolog. Cz. 2

– Wołałeś mnie? – Do gabinetu ostrożnie wsunęła się Lili.

– Tak.

– Słyszałam, że Serce Narodu przyjeżdża do nas z wizytą.

Dobrze wyszkolona. Zna wiele określeń, podobne w swoim życiu dawno temu słyszałem: Słonce Karpat, Matka Ojczyzny – to, co prawda obecnie nie bardzo pasuje, ale inne zostały przyjęte, a nawet nakazane do powszechnego stosowania, chociażby Pogromca Lwicy. To chyba miała być lewica. Nieważne, stare dzieje.

– Tak, w związku z powyższym trzeba przygotować nowy program artystyczny. Oficjalny i prywatny.

– Łatwo ci mówić – prywatny.

– Wiem, że to bardzo ryzykowne zadanie. Czy mamy jakieś tancerki, które mają kurwiki w oczach?

Lili spojrzała na mnie szerokimi oczami. Zajrzałem w nie, ale niczego nie dojrzałem. Niestety, jedna kandydatka odpada – pomyślałem. Zauważyła moją reakcję, ale nie skomentowała.

– Nie, nie dostaliśmy zezwolenia na zatrudnienie takich. Tancerki przydzielają do knajp tylko w większych miastach.

– A nie możemy zaprosić jakąś na występy gościnne?

– Nie wiem.

– Dowiedz się w wydziale prawnym. Szem dostała ostatnio nowe przepisy, przyjechały na czterech furmankach.

– Tiry się mówi.

– Tiry. To leć.

– Lecę.

Taki błogi spokój panował w tej gospodzie, teraz będzie zapieprz. Pójdę, zapalę sobie fajkę, jeszcze mam trochę machory. Może w tym miesiącu uda mi się zaoszczędzić coś z przydziału? Cholera, to było w Drugiej Rzeczypospolitej, teraz nie ma przydziałów. Jak ten czas szybko płynie.

Zbliżała się dwudziesta druga, udałem się na egzekutywę.

Byli wszyscy członkowie, oczywiście poza pierwszym sekretarzem. Zająłem miejsce z boku stołu, tutaj nie byłem najważniejszy.

Punktualnie o dwudziestej drugiej piętnaście wszedł pierwszy sekretarz, towarzysz Red. Nałożył białą marynarkę i czerwone spodnie, krawat w biało-czerwone paski. Wszyscy spojrzeliśmy na zwis męski długi, tak to kiedyś nazwano. Każdy liczył, ile jest pasków. Niestety, tylko trzydzieści trzy, no tak, jeszcze nie awansował, nadal jest pierwszym sekretarzem trzydziestej trzeciej kategorii.

Towarzysz Red usiadł za stołem prezydialnym, oczywiście na samym środku.

– Towarzysze, jak już wicie, w najbliższych dzionkach przybyndzie do nas towarzysz preprezydent. Jest to ogromne wyróżnienie dla naszej organizacji partyjnej.

– Niech żyje towarzysz Zbitad!

– Niech żyje! Niech żyje! Niech żyje! – odpowiedzieliśmy gromkimi okrzykami, oczywiście na stojąco.

– Towarzysze, chciałbym pogratulować towarzyszowi derektorowi za właściwą postawę i sybkom decyzje o zwołaniu egzekutywy. Towarzysze to tu, a nie w gabinetach derektorów zapadają najważniejse decyzje, decyzje, które doprowadzą do rozkwitu nasej ukochanej ojcyzny. Ten rozkwit juz jes, wsedzie to widac, rozejzyjcie sie dokoła. Bogata jest nasa ojcyzna.

Znaliśmy ten ostatni fragment przemowy na pamięć, ale nadal patrzyliśmy na naszego wodza z uwielbieniem. Jedynego, czego nauczyliśmy się do perfekcji, to gry aktorskiej. Piąta Rzeczypospolita miała miliony świetnych aktorów.

– Tera przejdziemy do punktu pirwsego. Towarzyszka Calo przedstawi nam aktualny ra...…ra... aktualną tabelę psydatności do społeczeństwa. Proszę.

Calo, prawa ręka sekretarza, moja też, podniosła się z krzesła. Zamierzała ruszyć do stołu prezydialnego, ale szybko zreflektowała się, widząc zdziwioną minę sekretarza. Calo przybyła do nas skierowana przez młodzieżową przybudówkę organizacji do zwalczania nieprzydatności dla społeczeństwa. Nigdy nie poznałem celów tej bardzo licznej struktury organizacyjnej. Pewnym głosem, niepasującym do jej drobnej figury, powiedziała.

– Towarzysze, ponieważ jest to bardzo ważne zebranie, na którym mają zapaść istotne decyzje, będę mówiła krótko. Podam jedynie pierwszych pięć miejsc, przepraszam sześć, bo pirwse to zajmuje towarzysz pirwsy sekretarz Red – zdążyła poprawić wymowę, pierwszy sekretarz już sięgał do kieszeni, w której nosił białą księgę.

Rozległy się burzliwe brawa, owacja trwała przepisowe pięć minut. Towarzysz Red sprawdzał na zegarku.

– Towarzysze, towarzysz pirwsy sekretarz Red ma aktualnie 1756 punktów psydatności dla społeczeństwa.

Brawa trwały wymagane trzy minuty.

– Towarzysze, na wielce zascytnym drugim miejscu jest towarzysz derektor. Aktualnie posiada sześćdziesiąt siedem punktów.

Muszę ją przeszkolić. Kątem oka zauważyłem skwaszoną minę pierwszego sekretarza. Na jakim zaszczytnym miejscu, zaszczytne jest jedno. Przez jedną minutę cała sala klaskała.

– Towarzysze, trzecie miejsce zajmuje towarzyszka Jo – sześćdziesiąt sześć punktów.

Tylko trzydzieści sekund.

– Towarzysze, czwarte i piąte miejsce zajmują: towarzysz Kubeł i towarzyszka Lukrecja po czterdzieści punktów.

Klaskano w dwóch turach po dziesięć sekund.

– Szóste miejsce zajmuje towarzysz Kwart: dwadzieścia punktów – ponownie zagalopowała się, lecz miała szczęście, pierwszy sekretarz sprawdzał swoją książeczkę z punktami.

Pięć sekund. Byłem dumny ze współpracowników. Bez spoglądania na zegarek, a raczej sekundnik, oklaski trwały tyle, ile powinny.

– Towarzysze, towarzysz preprezydent w dniu wczorajszym wydał dekret o nowych zasadach przyznawania punktów anulujący dekret wydany tydzień temu. Proszę, aby wszyscy towarzysze po zebraniu zapoznali się z nowym dekretem, który obowiązywać będzie od jutra. Dziękuję.

Usiadła. Opuściła głowę i zaczęła studiować dekret preprezydencki, ogromną księgę oprawioną w korę. Korniki zdecydowanie wspomagały nasz przemysł drzewny. Korę dostarczały liczne tartaki. Nie widziałem twarzy Cali, długie ciemne włosy dokładnie ją zasłoniły.

Głos zabrał towarzysz pierwszy sekretarz Red. Wszyscy podnieśliśmy wzrok na naszego ukochanego przywódcę partyjnego. Może kiedyś szlag cię trafi – pomyślałem, a potem przez kilkanaście sekund rozważałem możliwość zaistnienia takiego wydarzenia. Doszedłem jednak do wniosku, że lepszy stary wróg niż nowy. Wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się po Redzie.

– Towarzysze, teraz przejdziecie do następnych punktów nasej egzekutywy, a ja udam się na telekonferencję z pirwsym sekretazem trzydziestej drugiej kategorii. Omawiajcie sprawy związane z wizytą dostojnego gościa. Do roboty.

Wstał i wyszedł. Odetchnęliśmy z ulgą.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania