Inna niż wszyscy a jednak ślizgonka 7

Witam was moi mili cieszę się że jest was tak dużo i mam nadzieję że będzie więcej. Cieszę się że już tyle osób przeczytało moje opowiadanie i jest mi naprawdę bardzo miło z tego powodu. Część jest trochę krótsza od pozostałych ale mam nadzieję że będzie w niej troszkę "mięska" także nie przedłużając zaczynajmy. Życzę miłego czytania.

 

Rozdział 7 "Ostanie pożegnanie"

 

Dni mijały coraz szybciej. Listy z Ministerstwa przychodziły coraz częściej i coraz więcej. To już jutro mam ostatni raz pożegnać moich opiekunów. Pogrzeb odbędzie się w Dolinie Godryka Gryffindora. Są tak zdecydowałam podpisując na list Korneliusza Knota dot. miejsca pochówku. Tak ciężko będzie się pożegnać z ludźmi, których kochałam, kocham i będę kochać. Ktorzy zastąpili mi rodziców na prawie 11 lat. Będę na pewno niesamowicie tęsknić. Dziś jest piątek. Dokładnie miesiąc po wigilii. Siedząc na parapecie patrzę, jak wszyscy cieszą się śniegiem. Tak śnieg. Kocham go. Każdej zimy chodziłam z opiekunami na nasza górę w Polsce i zjeżdżaliśmy na sankach. Te piękne chwile już nie wrócą. Nie wrócą tamte dni. Patrząc na pokój dostrzegam tylko moje łóżko. To tak, jakby nie było mojej współlokatorki. Jakbym została pozbawiona cząstki siebie.

- Można? - spytała Hermiona. Słychać było w jej głosie, że jest jej smutno. To dokładnie tak jak mi. Nie mi nie jest smutno. Ja ROZPACZAM.

- Proszę. W końcu to i twój pokój. - odpowiedziałam beznamiętnie.

- Jak się czujesz? - weszła do pokoju bardzo cicho.

- A jak mam się czuć? No powiedz mi to. Wiesz, jak to jest stracić kogoś Bliskiego? Kogoś, kto wychowywał cię przez jedenaście lat?! - łzy popłynęły mi po policzkach. Szybko je wytarłam.

- Przepraszam. Nie powinnam. Mogę ci jakoś pomóc? Proszę powiedzieć mi. - odpowiedziała z spuszczoną głową.

- Mogła byś jedynie dać mi spokój. Proszę daj mi go. Chcę być sama. Wyjdź proszę. - mówiłam do niej, ale patrzyłam się w okno.

- Jakbyś czegoś potrzebowała...

- Wiem. - przerwała jej. - Wiem, gdzie cię szukać. - słychać było tylko zamykanie drzwi.

Siedziałam tak może godzinę, może dwie. Postanowiłam się przejść. Ubrałam się ciepło i wyszłam z dormitorium.

Poszłam na błonia. Wieczorny wiatr pieścił moją twarz zimnymi podmuchami. Usiadłam pod drzewem. Wyciągnęłam moją różdżkę, taką samą, jaką ma Harry. Ostrokrzew, pióro Feniksa, 11cali, giętka.

Wiatr targał niemiłosiernie. Już dawno było po kolacji. Trzeba iść się przygotować na jutro. Przygotować się na najgorszy dzień w moim życiu.

Gdy weszłam do dormitorium, Hermi spala. Poszłam pod szybki prysznic. Jakoś spać o dziwo nie chciało mi się.

08:53. Zwlekałam się z łóżka i poszłam ubrać: czarna koszulka, czarne leginsy, skarpetki, botki, czarna bluza z jakimś beznadziejnym napisem i czarno-zielona kurtka. Wcześniej włosy rozczesałam i zeszłam na śniadanie. Oczywiście standardowe miejsce pomiędzy bliźniakami. Fred, George, Harry, Ron i Mionka wiedzieli, że nie mam humoru.

-- Lily. A może powinienem tam być z tobą? - spytał Harry.

- Poradzę sobie. Będzie tam ze mną Dumbledore i McGonagall więc nie będzie źle. - odpowiedziałam, patrząc się w pusty talerz.

Nikt już się nie odezwał.

Po śniadaniu miałam iść do dyrektora i z nim się teleportować do Doliny. Po drodze spotkałam Snapea i to on zaprowadził mnie do jego gabinetu.

- Przygotowana? - spytał Albus wstając z fotela.

- Najwyraźniej muszę. - odpowiedziałam beznamiętnie.

- Złap mnie za rękę.

Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Znaleźliśmy się przed cmentarzem. Weszliśmy. Był tam już Korneliusz Knot, McGonagall, Hagrid i my.

Knot zaczął swoją przemowę, ale ja tylko patrzyłam się tępo w grób, który był już zrobiony.

 

EDYTA I MICHAŁ

37lat 38lat

"Zawsze będziemy walczyć o to co dobre i prawdziwe, a nie o to co słuszne.

Łzy spłynęły mi po policzkach. McGonagall położyła na grobie bukiet białych róż. Wszystko się skończyło. Knot deportował się do Ministerstwa, a McGonagall do szkoły.

- Muszę Ci coś jeszcze pokazać. Chodź. - ruszył w nieznanym mi kierunku, w głąb cmentarza. - Widzisz? Tu są pochowani Twoi rodzice. - odszedł krok do tyłu.

- Mama? Tata? - nie dowierzałam. - "Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie pokonany". Co to za napis? Co on znaczy?

- Wyrzeźbili go zwolennicy Voldemorta. To on zabił waszych rodziców. Lily, musisz coś wiedzieć. - zwrócił się do mnie.- Lord Voldemort wrócił i jest gdzieś blisko nas. Dlatego proszę Cię. Uważaj na siebie i Harrego, bo w was jest nadzieja. - wyczarował bukiet kwiatów.

- Wracajmy już. - złapałam go za rękę i znów byliśmy w zamku przed Wielką Salą.

- Idź na obiad. Przyjaciele i brat na ciebie czekają. - uśmiechnął się.

Weszłam do Sali i spotkałam wzrok Harrego, który gdy mnie zobaczył zerwał się z miejsca i podbiegł do mnie.

- Lily! W końcu jesteś. Stęskniłem się. - powiedział, przytulając mnie. .

- Ja też się stęskniłam. - odpowiedziałam prawdę.- Lepiej coś zjedzmy. - poszłam w stronę stołu.

- A jak się czujesz? - spytał z wyczuwalnym w głosie smutkiem.

- A jak mam się czuć Harry? Proszę nie poruszajmy więcej tego tematu. Muszę sobie sama z tym poradzić. Nie pytaj więcej o to, proszę. - odpowiedziałam z lekkim, bardzo ładnym uśmiechem.

- Musimy Ci coś powiedzieć. - zaczęła Hermiona. - Tylko nie tutaj. - dodała po chwili.

Po obiedzie poszliśmy z Ronem i Harrym do naszego dormitorium.

- Lily. Dzisiaj wieczorem Harry idzie stoczyć pojedynek z Malfoyem. I pytamy sie czy idziesz z nami? - zaczęła wojowniczo Hermi.

- Oczywiście że tak? - odpowiedziałam jej tym samym tonem.

- Wiesz coś o Nicolasie Flmelu? - spytał nagle Ronald.

- Nic a nic.

- odpowiedziałam prawdę.

W miłej atmosferze spędziliśmy resztę południa. Oczywiście Harry z Ronem około 21 poszli do siebie, ale umówiliśmy sie, że o 23 jesteśmy w Pokoju Wspólnym i udajemy się do Izby Pamięci, gdzie o 24 Harry miał stoczyć pojedynek, na który wyzwał go Malfoy.

Wszyscy znaleźliśmy się w Pokoju i ruszyliśmy do Izby. Gdy byliśmy niedalek, usłyszeliśmy Filcha z Malfoyem i wszyscy ruszyliśmy w przeciwnym kierunku. Znaleźliśmy się na schodach, które spłataly nam figla i znaleźliśmy się na zakaźnym trzecim piętrze. Weszliśmy szybko za drzwi i po chwili poczułam chłód. Obróciłam się wraz z resztą i krzyk wydobył się z nas wszystkich. Szybko znalazłam się po drugiej stronie i ruszyłam z resztą z powrotem do dormitorium. Usłyszałam tylko jak Hermiona "pożegnała" się z chłopakami: "To mogło nas zabić. Mogli nas złapać i wywalić z szkoły lub co gorsza mogą nas za to zawiesić". I zamknęła drzwi.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Natalia 07.10.2017
    Cześć zapraszam na pierwszy rozdział na www.odkupienie.blog.onet.pl pozdrawiam ! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania