Lucy-rozdział D "Przyjaźnie"
Po nie przespanej nocy, trochę zaspana i całkiem zdezorientowana zeszłam na dół.
Nie mogłam uwierzyć kto stoi przede mną...Aż pisnęłam z radości (ale oczywiście tylko
w myślach bo w takiej chwili nie wypadało). Zatrzymałam się i patrzyłam na niego jakbym
zobaczyła ducha. A no tak jeszcze nie zdradziłam kto to.... Przede mną stanął 19-latek,
w blond czuprynie, 186 centymetrów wzrostu, czyli mój kochany braciszek.Trzy lata
temu ten szaleniec postanowił polecieć do Włoch i podszkolić się trochę. Niestety po roku
oznajmił nam, że do domu najszybciej wpadnie na moją osiemnastkę.
-Długo jeszcze?!-krzyknął na mnie.
-Ale co...?
-Wiadro!!! Patrzysz na mnie jakbym z kosmosu wrócił!
-A tata wie, że wróciłeś?
-Nie, rodzice nie wiedzą...A ty nie w szkole?
-Nie wiem jak w Italii, ale u nas się w soboty do szkoły nie chodzi!!!
-Luccindo Crey, nie denerwuj mnie...
-Marco Mike'u Crey, nie mów tak do mnie.
W tym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem.Tęskniłam za bratem.Nagle rzucił:
-Niezłe powitanie...
-No, chyba tylko my tak robimy.
Zrobiłam nam śniadanie i pełni radości, w ciszy je zjedliśmy.Potem opowiedziałam mu całą
serię przygód, które spotkały mnie podczas jego nie obecności. Po południu zgodnie
postanowiliśmy odwiedzić Leona.Jego mama bardzo się zdziwiła na widok Marco.Wpuściła nas
do środka i zaprowadziła do pokoju chłopaka.Kiedy zostawiła nas ( mnie i Leona) samych
powiedziałam po cichu:
-Nie uwierzysz.
-Tobie? Uwierzę we wszystko.
-Ach tak?
-No oczywiście...
Jako,że Leon był tyłem do drzwi Marco skorzystał z okazji i wszedł do środka.
-A gdybym powiedziała,że za Tobą stoi twój najlepszy przyjaciel...?
Leon zrobił gwałtowny zwrot w tył i krzyknął:
-MARCO!!!!
Na co mój brat spokojnym, ale złośliwym tonem rzekł:
-Nawet ona się tak nie ucieszyła na mój widok...
Tu spojrzał na mnie.Chłopcy gadali ze sobą chyba ze 4 godziny.Ja w tym czasie pojechałam
do Elizy.Jej mama otwierając drzwi wyglądała na przerażoną.Stanęła w drzwiach i zdawała nigdzie
się nie wybierać. Dopiero Eliza przerwała wiecznie trwającą niezręczną chwilę. Szepnęła coś
do swojej mamy, po czym ta ustąpiła mi z drogi i dała wejść.
-Mamo, to nie ona...-mówiła wyraźnie zawstydzona Liza.
-Och, przepraszam...-zwracając się już do mnie-Po tym incydencie... Wolę być ostrożna...
Widząc moją minę zaczęła się wahać w słowach i pospiesznie wyszła z pokoju.No i zostałyśmy
same. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, ale ta cisza stała się dobijająca. Jednak
po tym co usłyszałam od Elizy chyba wolałam tę ciszę.Chodziło o jej przyjaciółkę...Ona
siedzi właśnie w więzieniu, a przynajmniej powinna...
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania