Poprzednie częściŁzy Gwiazd - część 1

Łzy Gwiazd - część 7

- Maria – Julka patrzyła na mnie zdenerwowana. – Komu ty właściwie machasz?

Spojrzałam na nią z mieszaniną niedowierzania i zachwytu. Biorąc pod uwagę reakcję Protektorów, pan Stefan mówił prawdę, dla niektórych po prostu pozostawał niewidzialny.

- Wy go naprawdę nie widzicie, prawda? – spytałam podekscytowana. – Poczekajcie chwilę.

Podbiegłam do pana Stefana i chwyciłam go za rękę. Mężczyzna zaskoczony spojrzał na nasze złączone dłonie.

- Niech pan ze mną pójdzie – poprosiłam. – Przez pana zaraz wezmą mnie za wariatkę.

Mężczyzna zgodził się niechętnie i poszedł za mną. Kiedy rodzeństwo zobaczyło pana Stefana, myślałam, że oczy wyjdą im z orbit. Brat Julki instynktownie zrobił krok do przodu i zasłonił siostrę swoim ciałem. Prawą rękę zacisnął mocniej na rękojeści miecza. Skąd on go w ogóle wytrzasnął?! Nie rozumiałam jego reakcji. Julka chyba rozumiała, bo gwałtownie pobladła na twarzy.

- To jest pan Stefan – przedstawiłam mężczyznę. – To właśnie on mnie uratował.

Sam mężczyzna wyglądał, jakby chciał się schować. Na jego twarzy wykwitły rumieńce, a wzrok miał utkwiony w ziemi.

- O co wam wszystkim chodzi? – patrzyłam na nich skołowana. – Znacie się?

- Znamy – przyznał brat Julki – ale to długa historia. Myślę, że nie mamy czasu na jej opowiedzenie.

Spojrzałam na niego zaciekawiona. Usta miał zaciśnięte w wąską linię, a wzroku nie spuszczał z pana Stefana. Kusiło mnie podrążyć temat, ale żadna ze stron nie była chętna do rozmowy.

- Chciałam panu jeszcze raz podziękować – zwróciłam się do pana Stefana. – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

- Ja też, kruszynko, ja też – uśmiechnął się smutno. – Uważaj na siebie.

- Możemy już iść? – przynagliła mnie Julka.

Zrobiłam śmieszną minę do starszego pana i ruszyłam za rodzeństwem. Kiedy zrównałam się z koleżanką, ta objęła mnie ramieniem. Miałam ochotę się odsunąć, nie przepadałam za zbytnią bliskością, ba nawet nie wiedziałam, czy lubię Julkę. Przez całą drogę na parking rozglądałam się dookoła. Za dnia droga przez las nie była ani trochę straszna. Dookoła śpiewały ptaki, a promienie słoneczne leniwie przebijały przez korony drzew. Nie doceniałam piękna otaczającej mnie przyrody, ponieważ byłam pochłonięta wypatrywania zagrożenia z każdej strony.

- Spokojnie – zaśmiała się Julka. – Z nami jesteś bezpieczna.

Nawet nie zauważyłam, że mój oddech stał się krótki i urywany. Instynktownie wzięłam głębszy wdech.

- Prawdę mówiąc masz dużo szczęścia – zagadnęła. – Nie każda dziewczyna spotka na swojej drodze Przeklętego, który zechce jej pomóc.

- Przeklętego? – zdziwiłam się. – O kim mówisz?

Teraz to oni spojrzeli na mnie, jak na wariatkę.

- Matko, Maria – prychnęła Julka – tyś się pod jakimś kloszem chowała?! – wzięła głębszy wdech. – Przeklętych spotyka się bardzo rzadko, prawie nigdy.

Byłam zbyt głodna wyjaśnień, by się na nią obrazić. Poza tym ratowała mnie z niemałych opałów, nieładnie byłoby się kłócić.

- Dlaczego Przeklęty? – czułam, jak mój mózg pracuje na najwyższych obrotach.

- Przeklęty to przeważnie któryś z rodziców zamordowanej Łzy Gwiazd – odezwał się Radek. – Zostaje ukarany przez Gwiazdy za to, że nie zapewnił dziewczynie odpowiedniej opieki.

Pojawił się we mnie bunt, przecież pan Stefan wykazał się tak wielką troską w stosunku do mnie. Byłam pewna, że wobec córki był taki sam. Z tego, co mówił wynikało, że bardzo ją kochał.

- Jak taki Przeklęty miałby zapewnić ochronę? Znaczy zanim go przeklęli - zmieszałam się. – Przecież nie można nikogo zamknąć w domu.

Rodzeństwo wymieniło porozumiewawcze spojrzenia. Radek wywrócił oczami, jakby chciał powiedzieć: „ Ty jej wyjaśnij” i wyciągnął kluczyki z kieszeni. Nawet nie zauważyłam, że doszliśmy na parking. Stał tutaj tylko jeden sportowy samochód i to właśnie on wydał raniący uszy dźwięk.

- Chodzi o to, jakim był partnerem, rodzicem – wyjaśniła spokojnie Julia. – Czy można było z nim porozmawiać, czy poważnie traktował obawy swojej córki.

Zmarszczyłam brwi. Wszystko to wydawało mi się grubymi nićmi szyte. Jeżeli Gwiazdy miałyby karać mężczyznę za to, że jest nieczuły w stosunku do dziecka, to mój ojciec byłby pierwszy na ich liście. Ledwie to pomyślałam a serce podeszło mi do gardła. Często miałam z ojcem na pieńku, ale nie chciałabym by Gwiazdy go ukarały.

- Jakieś to dziwne i niesprawiedliwe – skrzywiłam się. – Przecież są miliony nieczułych ojców, dlaczego by nie ukarać wszystkich ?!

- Oj, Maria – koleżanka wywróciła oczami – nic nie kumasz. Gwiazd nie obchodzą wszyscy, poza tym ten twój pan Stefan to niezły gnojek – powiedziała lekceważąco. – Protektorzy posiadają informacje na temat Przeklętych.

Cała ta historia wciągała mnie coraz bardziej. Była tak zajmująca, że nawet zapomniałam o tym, co mnie wczoraj spotkało.

- Co o nim wiecie? – prawie ją przewróciłam. – Przepraszam – cofnęłam się skruszona.

Patrzyła na mnie, jak na wyjątkowo obrzydliwego robala. To bardziej pasowało do obrazu Julki, jaki miałam w głowie.

- To tajne – podkreśliła ostro. – Mogę ci powiedzieć tylko tyle, że strasznie cisnął tę dziewczynę.

Chciała skończyć temat, ale napotkała moje błagające spojrzenie.

- Ważne dla niego tylko wyniki w szkole, opinia rodziny, sąsiadów, kolejne medale – wyliczała na palcach. – Kiedy dziewczyna miała problem to miał ją w dupie.

Nie mieściło mi się to w głowie. Pan Stefan przedstawiał się jako przykładny ojciec, który dla swojej córki zrobiłby wszystko. Teraz interesowało mnie jeszcze bardziej, dlaczego Gwiazdy pozwoliły mu uleczyć dziewczynę.

- A dlaczego… - zamilkłam widząc skupienie na jej twarzy.

Usłyszała coś, czego ja nie słyszałam przez swój natłok myśli. Rozejrzałam się dookoła, ale niczego nie dostrzegłam. Mimo to byłam pewna, że zaraz wydarzy się coś złego.

- Julka do samochodu! – krzyknął Radek.

Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś objął mnie tak mocno, że pozbawił powietrza. W jednej sekundzie stałam pośrodku parkingu a w następnej siedziałam w samochodzie. Mój mózg nie ogarniał, co się dzieje. Z całych sił próbował wyjaśnić, jak tak szybko mogłam znaleźć się w innym miejscu.

- Zapnij jej pasy! – dobiegło do mnie z oddali.

Chciałam powiedzieć, że sama umiem zapinać pasy, ale nie byłam w stanie. Czułam się, jak sparaliżowana, moje ciało przestało mnie słuchać.

- Myślisz, że to oni? – Julka zapytała brata. – Odważyliby się nas zaatakować tak blisko ludzi?

Auto z zawrotną prędkością wypadło na drogę. Gdyby koleżanka nie zapięła mi pasów, pewnie rozbiłabym sobie głowę o szybę.

- To na pewno oni – prychnął. – Powinniśmy szybciej się stamtąd zabierać –rzucił przez zaciśnięte zęby – a nie spacerować i gawędzić.

Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Miałam wrażenie, jakbym patrzyła na wszystko z góry. Widziałam siebie, jak bezwładna siedzę na tylnym fotelu pasażera. Obok mnie była Julka, która nie spuszczała ze mnie zaniepokojonego wzroku. Z przodu siedział Radek, który tak mocno zaciskał ręce na kierownicy, że aż pobielały mu kłykcie. Byłam, jak jakiś duch i to mnie przerażało. Znów zaczynałam wierzyć w to, że umarłam i jestem w piekle.

- Maria – widziałam, jak Julka dotyka mojej twarzy – już wszystko dobrze, powiedz coś – poprosiła.

Niczego nie poczułam. Zupełnie, jakby położyła dłoń na policzku innej osoby.

- Radek, coś jest nie tak z Marią – głos dziewczyny zadrżał. – Popatrz na nią.

Mężczyzna zerknął na mnie we wstecznym lusterku.

- Trzeba ją jakoś uspokoić – wykonał niepokojący manewr.

- Łatwo ci mówić – prychnęła. – Wygląda, jak jakaś mumia. Jakby w środku nikogo nie było.

Teraz to on prychnął.

- Jest w szoku – powiedział. – Nie każdy jest przyzwyczajony do tego, że codziennie chcą go zabić. Uspokoi się, może prześpi i wszystko wróci do normy.

Julka nie wyglądała na przekonaną, jednak nie kłóciła się z bratem. Zamiast tego zaczęła mnie głaskać po włosach.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania