Maroq cząsteczka 3
Pomimo tego, iż nie należałem już do Stowarzyszenia na bieżąco wiedziałem, co się tam wyprawia, gdyż Maroq nie omieszkał mnie o wszystkim informować. Przychodził codziennie i siedział długimi godzinami. Opowiadał także o swojej przeszłości, przyszłości i teraźniejszości, a także każdej głupiej duperelce, która przyszła mu dogłowy.
Z każdym dniem jego historie stawały się coraz bardziej niedorzeczne. Jednego dnia miał dwóch braci, drugiego czterech, a następnego był jedynakiem. Gdy wspomniał o tym jak siedział na górze lodowej i pierdolnął go Titanic, zaśmiałem się w głos, ale tak z lekkim zażenowaniem. Spojrzał na mnie jakbym co najmniej napluł w twarz jego babci. Najwyraźniej traktował wszystko nad wyraz poważnie.
Stał się coraz bardziej natarczywy. Gdy wspomniałem, że muszę wyjść, zaoferował, iż zostanie i przypilnuje mi mieszkania na wypadek kolejnego włamania. A nawet nie wspomniałem mu o poprzednim.
W końcu postawiłem sprawę jasno:
- Nie życzę sobie tych twoich ciągłych wizyt - powiedziałem.
- W takim razie zrobię krzywdę osobie, którą cenisz najbardziej - odparł bez wahania.
Wyprosiłem go z mieszkania. Przez całą noc stał pod drzwiami i w nie łomotał.
Nie mogłem spać, więc miałem czas by rozmyślać. Wpadło mi do głowy, że przecież siebie cenię najbardziej. To zmieniało postać rzeczy i musiałem nieco złagodzić ton, bo jeszcze Maroq gotów był mi coś zrobić.
Skąd mogłem wtedy przypuszczać, że mówił o sobie?
Warto mieć więcej niż jednego przyjaciela, zwłaszcza gdy okaże się on psychopatą - pomyślałem wtedy.
Komentarze (6)
Naprawdę spoko jest
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania