Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

My Black Angel, My Black Heart- rozdział 2.

Siedziała ze skulonymi nogami na łóżku. I patrzyła niewidzącym wzrokiem przez okno. Żyła tu jak więzień. Może nawet gorzej. Więźniowie przynajmniej nie są traktowani jak śmieci. Chociaż może i są.... Może to ona jest traktowana gorzej niż śmieć ?

Kiedyś nawet i płakała, krzyczała. Teraz jednak wszystko zniosła w ciszy. Otoczona książkami, swoim łóżkiem i czterema ścianami. Siedziała i czekała. Tylko na co? Na rodzinę? Zapomnieli o niej. Na wolność? Tylko jak ją zyskać ?

Tyle miała pytań, a nikt nie chciał jej odpowiedzieć. W zasadzie nawet nie miała z kim porozmawiać. Aleksander zabronił jej gdziekolwiek wychodzić samej. Zawsze stało koło niej dwóch ochroniarzy, czasem jeden. Była pilnowana a każdym kroku. Jednak z tymi dryblasami nie mogła porozmawiać. Bo o czym? Pracowali dla jej męża, więc wszystko mogli mu donieść. Jedyną osoba, z którą Ewa czasem rozmawiała była kucharka Barbara.

Dziewczyna bardzo lubiła starszą Panią. Była dla niej trochę jak babcia, a trochę jak matka.

Z dołu słychać krzyki. Znowu Aleksander wyrzywa się na tych głąbach. Przywykła do tego. Często słyszała, krzyki, strzały i inne odgłosy strachu i bólu. Była to codzienność.

Ile to już lat ? Ah, prawie 9 lat. Ile to dni, ile nocy, ile minut. Gdyby mogła cofnąć czas....

 

W tym samym czasie....

 

- Znowu jej nie dopilnowaliście! Wiecie, że gdyby ona coś chlapnęła, zgnilibyście w pierdlu. Bez zawiasów! Bez możliwości wcześniejszego zwolnienia! Panimajete?!

- Tak- Dwa dryblasy posłusznie opuściło głowy.

- Nie będę dłużej was pouczał. Chyba sam muszę przemówić tej suce do rozumu. Dobrze teraz sprawy ważne. Nasz chłopczyk- Biały, z policji, znacie go. Nie chce dalej współpracować. Wiecie co to dla niego oznacza?- Aleksander spojrzał wymownie na dwóch osiłków.

- To znaczy, że ten ptaszek długo nie pośpiewa- rzekł ten, który miał na imię Aleksij

- Macie to załatwić.

I wyszedł.

Aleksander był jednym z najgroźniejszych rosyjskich przemytników amfetaminy i innego świństwa. Nie liczył się z niczym, ani nikim. Jedyną rzeczą o którą dbał, były pieniądze i cały ten brudny interes. Nikogo nie szanował. Nie liczył się z żadnym zdaniem. On miał rację. Miał jednak jeden problem. Ewkę. Tyle co ta dziewczyna mu robiła problemów to tylko on wiedział. Zastanawiał się dlaczego się z nią ożenił? Przecież wcale jej nie kochał. Nienawidzi jej. Jest dla niego zwykłą szmatą jak dziwki. Tylko z tej nawet pożytku nie ma. Będzie musiał się jej pozbyć. Tylko tak po cichu.

Powoli zbliżał się do pokoju Ewy. Stanął na chwilę przy drzwiach o słuchał. Nic. Cisza. Czyżby przestała się go bać? Tyle razy wyła i krzyczała. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka.

Na łóżku siedziała drobna dziewczyna i patrzyła przez okno.

 

- Dlaczego to robisz?- zapytał

 

Odpowiedziała mu cisza.

 

- Chcesz znowu wyć z bólu i leżeć z łbem rozbitym?

 

Znowu cisza.

 

Aleksander nie wytrzymał, podszedł do Ewy i chwycił ją z całej siły za włosy.

 

- Odpowiadaj szmato jak Cię grzecznie pytam! Czy mam Ci skórę wygarbować? Bo widzę, że brakuje Ci dyscypliny.

 

Ewa spojrzała na niego. Widziała w jego oczach gniew, wściekłość i nienawiść. Tak bardzo jej nienawidził. Dlaczego więc jeszcze trzymał ją przy życiu?

 

- Nic nie zrobiłam. Poszłam na spacer, a jeśli te twoje dryblasy nie umieją mnie upilnować to już nie mój problem.

 

- Może grzeczniej odpowiadaj-uderzył ją w twarz.

 

Ale Ewa już nic nie odpowiedział. Aleksander widząc, że nic nie wskóra, puścił ją i powoli kierował się w stronę drzwi.

 

- Pamiętaj, że mogę zrobić z Tobą wszystko. Nawet Cię zabić jak mi się będzie chciało. Więc szanuj to, że jeszcze tego nie zrobiłem.

I wyszedł.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania