Opowieści z mojego świata Zam 12 - Emera2

Nad nimi w skale tkwiły wbite trzy monstrualne haki pomiędzy którymi wisiało ukośnie równie olbrzymie koło opasane liną niknącą gdzieś za nimi, w mglistej przestrzeni wypełniającej opuszczoną przez nich dolinę. Taras idący lekko w górę i rozszerzający się zamienił się w plac. Jego jedną stronę, zamiast litej skały, tworzyły wąskie okna-strzelnice i kute w metalu drzwi. Przewodnik zatrzymał się i wskazał wędrowcom odrzwia. Sam poprowadził konie do kamiennego poidła przy jednym z okien.

Wewnątrz było chłodno, półmrocznie i nieco ciszej. Nim zdążyli się rozejrzeć drzwi otwarły się wpuszczając światło i hałas, a z nimi Ake Mapiego.

— W wielkiej przykrytej kadzi, w kącie stoi woda, a nabierak leży na pokrywie. Jak tylko konie się napoją – ruszymy dalej. Już bez liny, bo droga jest szeroka i prawie bezpieczna. To już niedaleko. Teraz zaczniemy schodzić i nad brzegiem pożegnamy się.

Kolejne rozświetlenie wnętrza, w którym zobaczyli, że poza stołem, ławą i kadzią pomieszczenie ma tylko olbrzymie palenisko i ścianę, wypełnioną po strop równo pociętymi polanami.

Woda smakowała jakby pili chłodne życie. Każdy łyk był jednocześnie radością i siłą, i było w tym coś magicznego, co powodowało, że mimo zmęczonych stóp chciało się wędrować dalej.

Wkrótce wyszli na rozgrzaną słońcem płaszczyznę, otoczoną rozedrganym od upału powietrzem i ruszyli szerokim gościńcem spadającym łagodnie w dół. Otoczyły ich krzewy i drzewa łagodząc skwar i niosąc zapachy kwitnących ziół. W odsłoniętych miejscach na głazach co i rusz wygrzewały się, a to jaszczurki, a to węże, a czasem i świecące złotymi plamami, czarne salamandry. Łoskot wodospadu cichł i zniknął nie wiadomo kiedy wśród śpiewu ptaków i poszumu drzew. Potem las cofnął się wyprowadzając ich na półwysep i odsłaniając szeroką łąkę rozciągającą się do brzegu uzbrojonego w duży drewniany pomost. W pobliżu stała zagroda ze studnią.

— Przed wami jeszcze pół dnia drogi. Emera jest tam — powiedział przewodnik wskazując górę w kształcie głowy. Żegnajcie — i zaczął się odwracać, by odejść, ale Zam nie pozwoliła mu na to.

— Wybacz, że cię zatrzymuję. Pewnie spieszysz z powrotem, ale najpierw chciałbym ci podziękować. Tobie i twoim koniom.

— Choćbym nie wiem jak spieszył, nie zdążyłbym przed nocą. Gdyby nie zdjęto ślizgaczy...

— Ślizgaczy?

— Minęliśmy na górze koło i linę. Dawniej, gdy Emera wydobywała rudy i kamienie, dostarczano je tam i ładowano do wagonu, który ześlizgiwał się w dół wciągając pusty wagon do góry. Potem, gdy zlikwidowaliśmy zagrożenia, a wydobycie wzrosło, zwiększono ilośc wagonów. Ale zasoby wyczerpały się i nasi przodkowie założyli nową stolicę z której wyruszyliśmy.

— Chcesz powiedzieć, że w Emerze nikt już nie mieszka? - przerwała zaskoczona Zam.

— Ależ nie! W Emerze mieszka ciągle jeszcze wielu Askinów. Na górze, w dawnej twierdzy mieszkają nieliczni poszukiwacze kamieni oraz Skarbnik Emery i jego wartownicy strzegący zarówno skarbca jak i magazynu wojennego. Są tam również siedziby: Wasze gildie, posłowie Qsht, posłowie Ergen i Ajris -Królestwa Jadu. Podobno nawet poseł Ippo bywa w skałach Emery. Reszta jednak mieszka pod Górą a miasto przeniosło się z wnętrza góry na nizinę wokół Warowni. Askinowie zmienili się w rolników...

— Przecież dawniej też musieliście coś jeść!

— Nie wiem jak było dawniej. Mój dziad, gdy byłem jeszcze mały, opowiadał mi, że jego dziad mówił mu, że we wnętrzu Emery było takie miejsce, gdzie wszyscy mieszkańcy dostawali jeść z wielkiego kotła. Gdym go pytał jak to się działo, mówił, że wie tylko tyle. Dodam, że dziad mojego dziada był jednym z budowniczych Kin – naszej nowej stolicy, a Emerę opuścił jako dziecko. Jeśli jednak bardzo cię to interesuje to zapewne Skarbnik Emery będzie wiedział coś więcej, bo poza dobrami materialnymi ma obowiązek przechowywać kroniki rodów. Ale spójrz – dodał wskazując w kierunku wody. - widać już wasz transport.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Pasja 26.07.2017
    Woda to życie i bez niej nic by nie istniało. Pięknie opisujesz przyrodę i legendę o Emerze. Zostają już sami na dalszą drogę. Pozdrawiam 5
  • Karawan 26.07.2017
    To zależy czy życie oparte na białku (z wodą) czy na krzemie. A samotność dopiero się zacznie. dziękuje za odwiedziny Pasjo. Pozdrawiam.
  • Jared 26.07.2017
    Zgubiles przecinek przed "pomiedzy ktorymi" na poczatku i jeszcze gdzies brakowalo spacji po myslniku. Akcja idzie w tempie powiesciowym czyt. bardzo wolno, ale jak planujesz wiele rozdzialow, to moze nawet i lepiej ;) Widac pewne doswiadczenie narracyjne, choc nadal nieco surowo (Zajdel xD). Przydaloby sie nieco orzezwic dialogi takimi pustymi gadkami o niczym, zbudowac bardziej przyziemne relacje miedzy postaciami. Pachnie ta narracja bardzo Brian Aldissem, wszystko takie powazne i skoordynowane, co moze byc wada lub nie, co kto lubi. Licze jeszcze na jakis niezwykly bestariusz, no i dalej czekam na zwrot akcji, bo po tym uznaje utwor za ciekawy ;) I jeszcze plusik za nazwy, takie... ehm, elficko-Tolkienowe, ale bez dziwactw i latwe w zapamietaniu :P Still waiting for chapter III :P
  • Jared 26.07.2017
    Dopiero teraz widze, zes zmienil nieco tytul i to nie chapter III xD Mea culpa, bede mial co nadrabiac chociaz ;)
  • Karawan 26.07.2017
    W zamyśle miała to być "normalna" książka (ca dwieście stron). zamieszczane fragmenty napisane kawał czasu temu okazały się knotem. Wycofałem je, bo całość wymaga napisania od nowa. To co zamieszczam jest faktycznie kontynuacją, ale pisaną teraz, po bitwach i uwagach, rozmowach z "repami" etc. Tak więc jest to stare w odnowionej szacie (choć do nowości jeszcze daleko). Uwagi takie jak Twoje są ogromnie pomocne i dopingujące i bardzo za nie dzięki. Jakby co - połówka dobrej (bo złych nie robię!) jest do wzięcia. Ciąg dalszy Emery się pisze więc i będzie, a co do wycofanych... Pewnie za jakiś czas wrócę do nich i zacznę od nowa. Bestiariusz i Floraliusz są pracowicie zapisywane, bo ten mój świat to dziwadło postapo i prehisto rozgrywające się w średniowieczu. Dzięki.
  • Karawan 26.07.2017
    Karawan dobrej nalewki oczywiście
  • Jared 27.07.2017
    Karawan, mam w domu z pigwy parę litrów, więc nie narzekam :P Jak lubisz ten deseń, to Ostrów Wlkp. zaprasza :P
  • Karawan 27.07.2017
    Jared Pigwy czy pigwowca? ;) Ostrów... daleko :( , ale gdybyś zmierzał do Bałtyku to stoi u mnie i dereń, i ratafia oraz inne "wyczyny" made in Danzig ;)
  • Jared 27.07.2017
    Z pigwy raczej, ale głowy nie dam :P Za to whiskey mam, zawsze w zapasie ;)
  • Karawan 27.07.2017
    Jared Jeśli pamiętasz jakie owoce to łatwo ustalić; pigwa duża - jabłko, gruszka, pigwowiec mały, żółciutki, pachnący, spłaszczony.
  • Violet 26.07.2017
    Ciekawy początek opowiadania, zauważam pomysł na dłuższą historię. Nie ustrzegłeś się błędów interpuncyjnych i trochę stylistyka do porawienia. Zgadzam się z Jaredem, że dialogi są martwe, przydałoby się dodać jakiś opisów zwracajacych sie do siebie postaci.
    " Potem las cofnął się wyprowadzając ich na półwysep i odsłaniając szeroką łąkę rozciągającą się do brzegu uzbrojonego w duży drewniany pomost" - to zdanie nie jest najtrafniejsze. Także pierwsze zdanie dialogowe wymaga poprawy, tak naprawdę nie wiadomo kto do kogo mówi.
    Nie będę się więcej wymądrzać, ale chętnie zajrzę do kolejnych części. Zostawiam 4.
    Pozdrawiam.
  • Karawan 27.07.2017
    Dziękuję! Gdybyś jeszcze łopatologicznie sprecyzowała co ze stylistyką i dlaczego nie pasuje Ci nietrafne zdanie to moja wdzięczność byłaby porównywalna do wdzięczności która mam dla Jareda. (nieudolnie żartobliwa, ale jednak supozycja;) )
    Dziękuję za odwiedziny ;)
  • Violet 27.07.2017
    Karawan Łopatologicznie, powiadasz... Z tym lasem, ogólnie las nie cofa się i nie odsłania, to stwierdzenie mocno potoczne, ja użyłabym " na granicy lasu", " rozciągał się widok na ..."

    "Wewnątrz było chłodno, półmrocznie i nieco ciszej. Nim zdążyli się rozejrzeć drzwi otwarły się wpuszczając światło i hałas, a z nimi Ake Mapiego.
    — W wielkiej przykrytej kadzi, w kącie stoi woda, a nabierak leży na pokrywie. Jak tylko konie się napoją – ruszymy dalej. Już bez liny, bo droga jest szeroka i prawie bezpieczna. To już niedaleko. Teraz zaczniemy schodzić i nad brzegiem pożegnamy się.
    Kolejne rozświetlenie wnętrza, w którym zobaczyli, że poza stołem, ławą i kadzią pomieszczenie ma tylko olbrzymie palenisko i ścianę, wypełnioną po strop równo pociętymi polanami." - trochę nie rozumiem kto to powiedział. Może jakieś wprowadzenie, np: Wysoki mężczyzna rozejrzał się czujnie po ciemnym pomieszczeniu i zwrócił do zebranych: -
    To luźna propozycja. Można wtrącić jeszcze opis tego mężczyzny, zebranych osób ( zaciekawionych?przestraszonych? z wyrazem ulgi na twarzy?). Maluj obrazy słowami, bo Ty je widzisz, masz je w głowie, czytelnik widzi tyle ile mu przekażesz.
  • Karawan 27.07.2017
    Violet Nie znam francuskiego ale touche! Dla mnie było oczywiste, że to Ake, Czytelnik tego w żaden sposób nie mógł wiedzieć. Pisząc widzę "film", ciągle jednak za mocno wciąga mnie akcja oglądanego "filmu" a nie przekazanie tego co widzę. Czytelnik nie wie, że Ake jest Askinem, niskim niemal kwadratowym człowiekiem, o którym na pierwszy rzut oka wiadomo, że jest mocny, bo mimo gabarytów nie ma ani grama tłuszczu. Ja go widzę, wiem, że to wytrawny przewodnik ze wszystkimi cechami naszych górali co to i wypić potrafią, ale i niezłomnie walczyć też, a czasem po prostu leżą na upłazie i drą się do nieba "ło Jezuuu...", a gdy ratownicy dobiegają myśląc, że pomoc potrzebna, to z uśmiechem ciszej powtarzają; "ło Jezuuu, ale bym se jakąś babę wychędożył". To wszystko wiem i widzę, a napisać tego nie potrafię ;(.
    Nic tylko się...Wziąć za pisanie! Dzięki za komentarz i wyjaśnienia. Pozdrawiam cieplutko. :))
  • Violet 27.07.2017
    Karawan ale pięknie właśnie opisałeś :) o to chodzi, przekazujesz swoje myśli i obrazy. Czyń to.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania