Spaczony Umysł - cz.1
Otworzyłem oczy. Wybiegająca przez główne drzwi kobieta w czarnym płaszczu została w końcu złapana przez ochroniarzy i odeskortowana do sąsiedniego skrzydła na wstępne badania. Cała sytuacja dość mocno mnie rozbawiła, zważywszy na to, że od roku siedzę w izolatce. Jedynym moim kontaktem ze światem jest małe okno, w którym ktoś na złość zamontował hartowaną szybę i grube kraty. Moja cela, choć wcześniej wydawała się mniejsza, to około ośmiu metrów kwadratowych pustej przestrzeni, którą zajmuje szpitalne łóżko i niewielka, metalowa szafka. Już drugi rok spędzam w tym miejscu, zastanawiając się ile jeszcze czasu zajmie lekarzom dojście do faktu, że jestem całkowicie pierdolnięty i nieuleczalny pod tym względem.
Wylicza się, że na moje utrzymanie szpital wydaje średnio dziewięć tysięcy euro tygodniowo, pokrywając ubezpieczenie odwiedzających mnie psychologów i psychiatrów. Jeszcze nikt nie wyszedł o zdrowym umyśle po rozmowie ze mną. Wielu próbowało i każdy skończył jak ja. Zakuty w kaftan i przywiązany do łóżka, by nie zrobić sobie krzywdy. Kobieta, która przed chwilą wybiegła, była już trzecią w tym miesiącu psycholożką twierdzącą, że mnie wyleczy. A teraz Harry i John, nasi ochroniarze, musieli siłą ją zabrać na badania. Całe szczęście, że nie mnie.
Nagle zza białych, wyłożonych gąbką drzwi dobiegły do mnie odgłosy rozmowy. To pan Henryk, dyrektor szpitala i zapalony golfista spędzający każdy weekend na przyjacielskich rozgrywkach w pobliskim klubie. Drugiej osoby nie znałem, ale po tonie głosu stwierdziłem, że musi być wysoko postawiony. Mówił grubym basem, zachowując totalny spokój i opanowanie. Przypuszczałem, że jest bardzo pewny siebie i się nie pomyliłem. Nigdy się nie mylę.
— Dajcie nam więcej czasu — błagał doktor Henryk, zniżając głos do szeptu. — Ten chłopak jest nieuleczalny. Ta kobieta jest trzecią w tym miesiącu, której wlazł do głowy i obrócił jej metody przeciw niej.
— Nie obchodzi mnie to! — usłyszałem potężny bas, aż ciarki przeszły mi po plecach — Rząd chce wiedzieć, czy chłopak jest zdolny do czytania w myślach?!
— Raczej tak — znów usłyszałem wystraszonego profesora — Wątpię jednak, by umiał to kontrolować. Na razie zdolny jest wejść w umysł ofiary i grzebiąc jej we wspomnieniach, niszczy ją psychicznie.
Zamilkli. Następne minuty głuchej ciszy stawały się nie do wytrzymania. Sekundy stawały się godzinami, a godziny dniami.
Nagle drzwi mojej izolatki zostały otwarte, a do środka wszedł niski, ubrany w moro mężczyzna. Na moje oko miał niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu. Jego niebieskie oczy, skryte za ciemnymi okularami były małe i kaprawe, prawie wychodziły z orbit. Nic nie mówiłem. Nie chciałem wyjść na większego dziwaka, niż jestem.
W końcu tajemniczy mężczyzna zabrał głos.
— Jestem tu, by...
— Wiem — przerwałem mu stanowczo, olewając głosy w mojej głowie.
— Zabiorę cię do...
— Wiem.
— A czy?
— Tak. Wiem.
— W takim razie pakuj się — dodał zmieszany, a pot wdarł mu się na czoło.
— Po co skoro i tak spalicie moje rzeczy.
— Skąd to wiesz?
— Wiem.
Następne reakcje i wydarzenia również przewidziałem. Doktor Henryk podał mi klucz do szafki, z której wyjąłem srebrny scyzoryk i torebkę pełną białego proszku. Jednym ruchem schowałem narzędzie do kieszeni, a zawartość folii rozsypałem na podłodze. Patrzący na mnie mężczyzna nie ukrywał zdziwienia mimo opanowania stojącego obok doktora.
— To zwykła sól — wyjaśnił pan Henryk, zostawiając nas samych.
Dalej już wszystko poszło gładko. Przed szpitalem stała biała limuzyna, a siedząca w środku kobieta w czerwonej sukni była bardzo miła. Wyjaśniła mi pewne sprawy, dzięki którym dowiedziałem się o przeniesieniu do prywatnej szkoły dla uzdolnionej młodzieży. Z początku nie chciałem o tym słyszeć, ale ze względu na okoliczności, zgodziłem się. Jutro czeka mnie pierwszy dzień.
Komentarze (10)
"która przed chwilą wybiegła była" - przecinek przed "była"
"— Dajcie nam więcej czasu — błagał doktor Henryk, zniżając głos do szeptu — Ten chłopak" - po "szeptu" kropka. Jeśli nie kontynuujesz zaczętego zdania, tylko podejmujesz nowe, to w tym miejscu zawsze kropka ;)
"Wątpię, jednak by" - ten przecinek powinien być po "jednak"
"a godziny, dniami." - bez przecinka
"Jestem tu by" - po "tu" przecinek
Do tej pory zawsze odkładałam sobie Twoje opowiadania, a z braku czasu nigdy nie mogłam się z nimi zapoznać. Wreszcie mi się udało i bardzo się cieszę, podobało mi się i z chęcią przeczytam dalej. Pozdrawiam i zostawiam 5 :)
Ta seria jest będzie kontynuowana co weekend
A "Spaczony Umysł" postaram się wstawiać częściej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania