Poprzednie częściSpaczony Umysł - cz.1

Spaczony Umysł - cz.4

— Ja tu nie pasuję — odparłem, kopiąc niewielki kamień — Nie wiem, czy potrafię tak żyć.

— Nie możesz uciekać tylko dlatego, że boisz się zmian — rzekła Emma, wskazując na siedzącą pod drzewem dziewczynę — Widzisz ją?

— Ma na imię Joanna i co z tego? — zapytałem, zdając sobie sprawę, że nie o to jej chodziło.

— Możesz postarać się nie zaglądać wszystkim do głowy?

— Próbuję panować nad sobą, lecz nie zawsze jest tak kolorowo, jak się mogło wydawać. Poza tym. Lubie to robić.

— Chodziło mi o to — kontynuowała — Że ona posiada zdolności telekinezy. Tułała się po Singapurze, za nim do nas trafiła. Pierwszego dnia rozwaliła samochód dyrektora, podnosząc go na kilka metrów. Też źle znosiła zmiany, jakimi była przeprowadzka tutaj i zaczęcie normalnego życia.

Nie powstrzymywałem się od śmiechu. Kolejna osoba, której zdaniem, jeżeli ktoś dał radę, to i ja sobie poradzę. Takie gadanie doprowadzało mnie powoli do szału. Nie bez powodu zgłosiłem się do szpitala. Chciałem uciec od tych "normalnych" głoszących, że każda odmienność jest wadą i trzeba ją tępić. Może to i prawda, może nie, ale wiem jedno. Ktoś taki jak ja nigdy nie przystosuje się do życia w społeczeństwie.

Nagle poczułem, jak Emma ciągnie mnie za rękaw i prowadzi do grupy, siedzących nad stawem uczniów. Wśród nich od razu rozpoznałem Ricka i Jimmy'ego, który poprawiając bandaż, usiłował udawać twardziela przed kilkoma dziewczynami. Pierwszym, który mnie zauważył, był niewysoki chłopak w zielonej bluzie, oparty o drzewo. Skinął głową, dając znać reszcie o mojej obecności.

— Cole — Rick wyciągnął ku mnie dłoń — Poznajcie się, to...

— Harpia, Szczur, Jimmy, Marta, Demeter i Nina — przerwałem mu, dosiadając się obok ekipy wraz z Emmą, która kręciła głową, nie mogąc uwierzyć, że znów wykorzystałem unikalny talent.

— Możesz przestać? — zapytał Jimmy — Czuję się niekomfortowo, gdy ktoś zagląda mi do głowy.

— Uspokój się — syknęła na niego dziewczyna zwana Harpią, podając mi butelkę z piwem.

Miała błękitne oczy, podkreślone czarną kredką i długie, aż do łokci czarne jak smoła włosy. Nosiła ciemny gorset wiązany z tyłu i szorty z przyczepionymi, srebrnymi łańcuchami. Całość wieńczyły koronkowe pończochy wystające zza glanów. Nie musiałem zgadywać, jakiej muzyki słucha ani tego, że określenie zwariowana Gotka pasowało do niej idealnie.

— Jak ci się podoba szkoła? — zaśmiał się chłopak w zielonej bluzie.

Miał krótkie, blond włosy i wyjątkowo żółte oczy. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że gdzieś go już widziałem. Na razie postanowiłem się z tym nie wychylać.

Trzy pozostałe dziewczyny były identyczne. Miały krótkie, siwe włosy z zielonymi pasemkami i piwne oczy, przyozdobione długimi rzęsami. Ubrane były w sportowy, różowy dres i trampki. Udając lekkie zaskoczenie moją umiejętnością, chichotały. Zapewne miały coś na sumieniu, lecz postanowiłem dać sobie spokój z wchodzeniem ludziom do głowy. Przynajmniej chwilowo.

— Jak ci się tutaj podoba? — powtórzył Szczur, opróżniając podaną mu butelkę.

— To raczej nie dla mnie — odpowiedziałem i spojrzałem Rickowi w oczy — Zmywam się.

— Nie żartuj — wtrącił Jimmy — Przyznaję, że początek nie był udany, ale dopasujesz się. Pamiętaj tylko o dwóch zasadach. Pierwsza to nieużywanie talentów na sobie.

— A druga, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego — dokończyła Emma.

— Zostań do końca tygodnia — wtrącił dyrektor, który pojawiając się obok trojaczek, odebrał im papierosy — Potem zdecydujesz.

— Dobra — przytaknąłem — Ale chce dostać pokój cztery na cztery z małym oknem, łóżko szpitalne i metalową szafkę.

— Zgoda.

Zapieczętowaliśmy umowę zwykłym uściskiem dłoni, po czym nagle wylądowałem w salonie rezydencji. Czekająca już na mnie pani Angela, zaprowadziła mnie do przygotowanego wcześniej pokoju. Widać, że zajrzeli do teczki otrzymanej od doktora Henryka z zaleceniami dotyczących mojej osoby.

Zerknąłem na zegarek. Wskazówki pokazywały siedemnastą. W szpitalu już dawno panuje cisza nocna. Zaczynam nowe życie, lecz nie odtrącę przyjętych zasad, nakazów i przyzwyczajeń. Opadając na pościelone łóżko, zamknąłem oczy.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • ausek 07.12.2015
    Na razie nie pisnąłeś o rządowym projekcie ani słówka.:) Fajny rozdział. Czekam na następny. :) 5
  • El Guardia 08.12.2015
    Spokojnie spokojnie.
  • elenawest 08.12.2015
    Super :-D ładnie wprowadzasz czytelników w całą akcje :-D z przyjemnością przeczytam kolejne rozdziały :-D ode mnie oczywiście 5 ;-)
  • Numizmat 15.12.2015
    "Lubie" - lubię
    "za nim" - zanim
    "Nie powstrzymywałem się od śmiechu. Kolejna osoba, której zdaniem, jeżeli ktoś dał radę, to i ja sobie poradzę. Takie gadanie doprowadzało mnie powoli do szału." - no to do szału czy do śmiechu?
    "Zostań do końca tygodnia" - to program rządowy dla ludzi o potencjalnie niebezpiecznych mocach. Bohater naprawdę ma jakikolwiek wybór? Jest telepatą. Departament obrony nie odpuściłby mu za żadne skarby.
    "Ale chce dostać pokój cztery na cztery z małym oknem, łóżko szpitalne i metalową szafkę.
    — Zgoda." - inni uczniowie naprawdę mają w tej kwestii coś do powiedzenia? Nie powinien raczej iść do dyrektora?

    Według mnie akcja toczyła się trochę zbyt szybko. Bójka, dywanik u dyrcia, ucieczka, a potem rozmowa z nowymi ziomkami przy piwie i to wszystko w pół godziny/pięć stron? ;)
    No i trochę błędów, dlatego tym razem 3,5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania