Spis śmiertelnych zachcianek - część 4

Jędrek obudził się po siódmej. Kilka razy spojrzał w stronę okna, za którym niebo było już pełne życia, słońce przyjemnie grzało, ale jak to w sobotę, ruch na ulicach nie był duży. Mógł jeszcze pospać w ciszy do ósmej, a może nawet dziewiątej. Przekręcił się na drugi bok i leżał. Nie chciał myśleć za dużo. Czysta karta pozwalała na odpoczynek umysłowy, a kolejne zbieraniny przemyśleń z miejsca męczyły, potem zmuszały do rychłego dźwignięcia się z łóżka. Nawet nie zauważył, gdy powieki opadły i odpłynął znowu. Śnił o ptaku – gawronie, który przycupnął na parapecie i obserwował czujnym wzrokiem Jędrka. Chłopak był tym razem w dużym pokoju. Za drzwiami balkonowymi w pewnej chwili pojawiła się postać. Jędrek nie znał jej, zmrużył oczy, by się przyjrzeć. Zarys sylwetki był na tyle ostry, by wnioskować po nim, że to facet, ale nic poza tym. Twarzy jakby nie było. Tylko czarna pusta plansza. W pewnej chwili postać uderzyła w drzwi, a te otworzyły się gwałtownie, wpuszczając do mieszkania przejmujący, arktyczny chłód. Przemówił dudniący, nieprzyjemny głos.

– Wybrali mnie. Mogli wziąć każdego, ale zabrali mnie – powiedziała postać, a Jędrek cofnął się instynktownie krok do tyłu.

Nie miał świadomości, że śni. To był jeden z tych koszmarów, kiedy jesteś absolutnie pewien, że wszystko, co widzisz, czujesz, słyszysz, jest rzeczywiste.

– Jędrek! – krzyknął głos i postać wskoczyła do mieszkania, a potem podbiegła do sparaliżowanego strachem chłopaka.

– Znasz mnie?

Postać kiwnęła głową, na której zaczęły pojawiać się pierwsze zarysy ludzkiej twarzy. Coraz wyraźniejsze, coraz więcej, aż w końcu wszystko było na swoim miejscu i Jędrek przez sekundę widział przed sobą Kacpra Bronka, potem obudził się przerażony i spocony. Chwycił za telefon. Było grubo po dziewiątej rano. Zanim zrzucił z nóg kołdrę, otarł zlepione potem włosy i twarz. Pościel cuchnęła strachem. Nawet niebo za oknem – pełne życia, wydawało się teraz ponure i biedne. Jędrek uśmiechnął się cierpko i usiadł na skraju łóżka.

Wziął prysznic, potem poszedł do kuchni i zparzył herbatę. Kiedy siedział przy małym stoliku, przeglądając fejsa, poczuł, jak niespokojne uczucie, które towarzyszyło mu podczas koszmaru, powraca. Powoli zaczął zapominać szczegóły tamtych obrazów. Postać, która do niego mówiła – teraz była tylko plamą pośród mglistych, rozmazanych rys świata. Ale pamiętał nazwisko – Kacper Bronek. Znał go z widzenia, chodzili razem do podstawówki, potem gimnazjum. Liceum skończyli w innych placówkach, a w życiu zamienili ze sobą może kilka zdań. Jędrka zaciekawiło, że właśnie Kacper mu się przyśnił. Umysł wygrzebał tę postać z odmętów pamięci i postanowił umieścić w sennym koszmarze.

Gdy wypił herbatę, postanowił nie zwlekać. Włożył spodnie, t-shirt i buty, po czym podszedł do drzwi.

– Telefon, durniu – powiedział na głos, macając kieszenie.

Gdy otwierał drzwi, patrzył przed siebie. Zrobił krok i poczuł, że noga napotyka opór. Zniżył wzrok, a potem na dłuższą chwilę zamarł. Przed drzwiami leżały siatki z zakupami. Dwie, wypchane po brzegi. Jędrek rozejrzał się po klatce, nasłuchiwał, mając płonne nadzieje, że ktoś, kto podrzucił pakunki, ciągle gdzieś tam jest. Cisza. Sobotnia, błoga cisza. Nawet nie zajrzał do żadnej z reklamówek. Zapukał do drzwi sąsiadów. Po chwili usłyszał znajomy, nieprzyjemny głos. Pan Zenek Nowak był na rauszu. Niezbyt mocnym jak na niego, ale dostatecznym by można było to wyczuć w mowie. Mężczyzna otworzył drzwi Jędrkowi, ale po chwili obok pojawiła się pani Nowak.

– Wracaj – ponagliła męża, który niechętnie zaszył się w mieszkaniu. – O co chodzi? – zwróciła się do Jędrka tonem pośpieszającym i niechętnym.

– Dzień dobry… chodzi o zakupy. Ktoś je zostawił pod moimi drzwiami i pomyślałem, że może…

– Nie – ucięła oschle. – To nie moje. Do widzenia.

Drzwi trzasnęły mu przed nosem. Chłopak musiał cofnąć się o krok, by utrzymać równowagę. Spodziewał się podobnej reakcji. Nowaki byli porąbani z góry do dołu i z boku na bok. Miał jednak nadzieję, że siatki z zakupami należą do nich. Do kolejnego mieszkania nawet nie szedł, było puste. Pani Michalska umarła trzy lata temu.

Zabrał pakunki do mieszkania. Postawił wypchane reklamówki na stole w kuchni i już wtedy po plecach przebiegł mu lodowaty dreszcz, choć nie miał stu procentowej pewności do tezy, która szalała w myślach i krzyczała: dobrze mówię, dobrze mówię, to jest to, tak jest!

Sprawdził dwa razy, dokładnie, porównując to, co zapisał na kartce z tym co zgadzało się w siatce. Było wszystko, co do jednego. Nawet pieprzone cytryny w liczbie trzech, które zapisał szybko, właściwie to nabazgrał tak niedbale, że tylko on był w stanie to rozczytać. Usiadł i zaczął myśleć. Żadnych racjonalnych wytłumaczeń, prócz jednego. Ktoś był w jego mieszkaniu, gdy spał. Zobaczył listę zakupów i… tutaj racjonalność nawet tego wytłumaczenia pryskała jak bańka. Bo niby co? Złodziej sobie wszedł do mieszkania, zobaczył spis produktów do kupienia, a potem w ramach dobrego uczynku kupił wszystko i zostawił pod drzwiami Jędrka? Pal licho też to, że Nowaki nie przygarnęli czegoś z siatek, kiedy Jędrek spał. Nowakowa zawsze wychodzi rano z psem. Może wtedy toreb jeszcze nie było…

Napił się pepsi, ale tej, którą jeszcze miał schowaną w lodówce. Była zimna, mroziła krew, przełyk i żołądek. Taką lubił najbardziej.

– Myśl, durniu. Kto był na tyle cwany, żeby to zrobić? I po co? – pytał sam siebie, spoglądając w okno.

Z nerwów zaczął przeglądać telefon. Próbował się uspokoić, żeby jeszcze raz wszystko przemyśleć i wtedy trafił na lokalny artykuł. Świeżynka, sprzed godziny. Nagłówek był wytłuszczony i pogrubiony. Wieńczyły go cztery… nie, pięć wykrzykników.

MORDERSTWO NA GRUNWALDZKIEJ. NIE ŻYJE MŁODY CHŁOPAK!!!!!

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Angela 5 miesięcy temu
    Co raz ciekawiej, aż nie mogę doczekać się kolejnych części.
    Zastanawia mnie o co chodzi z tymi magicznie zmaterializowanymi zakupami.
    Pozdrawiam
  • Rubinowy 5 miesięcy temu
    Bardzo się cieszę w takim razie, że zaciekawiam :)
  • Joan Tiger 5 miesięcy temu
    Tylko mi nie mów, że bohater będzie medium, pośrednikiem, który przeprowadzi dusze do czyśćca, albo będzie wyrywał je z objęć śmierci. Też chce takiego dobroczyńcę, co stawia za darmo. :)). Ten zamordowany czegoś chce, ale czego? - dobre pytanie.
  • Rubinowy 5 miesięcy temu
    Na razie bohater sam jeszcze nie wie o co chodzi, autor tekstu też ma wątpliwości, ale mówi tego głośno bo mogłoby to się odbić na jego reputacji :D
    Ale mogę napomknąć, że postaram się nie lecieć sztampą ;)
  • MKP 5 miesięcy temu
    - jest!!!!! - zasada, którą ja znam, głosi, iż dajemy albo jeden "!", albo jak chcemy mocniej to dwa !! lub !!! ale konsekwentnie dwa !! lub trzy !!!.

    "MORDERSTWO NA GRUNWALDZKIEJ. NIE ŻYJE MŁODY CHŁOPAK!!!!!" tu masz cytat jakiegoś nag

    No i się zrobiło tajemniczo:)
  • MKP 5 miesięcy temu
    "MORDERSTWO NA GRUNWALDZKIEJ. NIE ŻYJE MŁODY CHŁOPAK!!!!!" tu masz cytat jakiegoś nagłówku gazetowego więc OK
  • Rubinowy 5 miesięcy temu
    Oby tajemnice nie goniły tajemnic ;)
    Dziękuję za komentarz i sugestię
  • Tjeri 5 miesięcy temu
    Oo, podoba mi się. Podsypałeś chili z tymi zakupami. Powiedziałabym nawet, że żadne morderstwo nie zrobi takiego wrażenia jak zakupy pod drzwiami, do których nikt się nie przyznaje :D.
  • Rubinowy 5 miesięcy temu
    Trzeba kombinować, tyle już opowiadań o zabijaniu, a o bezpańskich zakupach zdecydowanie mniej :D
    Dziękuję za komentarz

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania