Poprzednie części: Super by było... część 1
Super by było... część 4
Super by było, gdyby każdy nowy dzień przynosił nam same radości. By budzić się rano w dobrym humorze, przy promieniach wschodzącego słońca i mieć pewność, że ten dzień to kolejny dzień radości, miłych spotkań, wspaniałych wiadomości.
~*~
Całość w Zeszycie szóstym mojej książki Opowiadania z zakładką :)
Komentarze (16)
Przechodząc do oceny: nie łapię sedna sporu, po którym przyjaciółki przestają się do siebie odzywać, zakładam, że coś jeszcze wypłynie? Myślałaś o zmianie narracji, byśmy nie byli wciąż z Lidką? Rozumiem, że takie jej prowadzenie pozwala zbudować lepszą więź bohaterki z czytelnikiem, ale gdybyśmy chwile pobyli z tym facetem, z jej ojcem, a nawet z Anną, sama historia byłaby bogatsze :)
Każde twoje opowiadanie jest podobne. To zaleta i wada jednocześnie. Fajnie się czyta, ale troszkę zaczyna mnie nużyć tan sam motyw: delikatnego poszukiwania szczęścia i miłości.
Ranek jest mądrzejszy niż wieczór, przez kilka godzin regeneruje się organizm a i umysł jest chętny do działania. Z Twojego opisu wychodzi, że to nie był sen niemowlaka, ale jednak blokada puściła, spojrzała na swoje dokonania i wyszło jej, że stać ją na więcej niż użalanie się nad przeciętną miłostką.
Reasumując wieczorne przekomarzanie z Anią, Lidka uzmysławia sobie, że jednak więcej traci broniąc swoich wyimaginowanej racji odnoszącej się do zaprzeczania faktom. Podoba mi się jej trzeźwe ( to nie eufemizm) podejście, wywarzenie własnych zbrodni, takimi gestami, jak telefon pokazuje klasę. Nie stawia własną dumę ponad przyjaźń, szuka porozumienia, zachowując w pamięci nie tylko ostatnie godziny, ale całość przyjaźni.
Uuuu, się narobiło, Ania przyjęła do serca wszelkie wytyczne, jak wzorowa uczennica naganę od wychowawczyni. Coś w tym jest, że najbardziej nas bolą słowa przyjaciela, to z nim się liczymy, więc w jakiś sposób rozumiem Anię, choć wyczuwam trochę focha, tak pro forma. Rozłąka, taki time aut jak w siatkówce, jest czasem zbawienny, można się wyciszyć, aż do…..kolejnej sprzeczki.
No jak się wali to z każdej strony, bo w takich kategoriach odbieram amory tatusia. Żeby jak była cudowna ta nowa, jak błyskotliwa, mamusiowata, to jednak dziecko ma dystans do macoch, to jednak szok, choćby było kobietą z 27 wiosnami na karku. Tata i ktoś kto zastąpi mamę, będzie się do niej uśmiechał, mówił kochanie, kupował meble, dzielił sypialnie, to każdą córkę ruszy.
Czy to w myśl zasady – klin klinem i pani autorka wymyśliła sobie pana pachnącego hm?
No niby przyroda nie lubi bezczynności i ciągle musi się coś dziać, jest okazja to się marzy, a jak podchodzi taki elegancik, co ma wyszukany gust wręcz liczy na węch, to aż żal nie skorzystać. Ciekawe, czy będzie miał jeszcze swoje 5 minut, czy tylko zapełnił czas, że tak się wyrażę antenowy. I jedynie podziwiam jego determinację przy wyborze specyfiku dla kobiety, bo dobrać zapach to wielka sztuka.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania