Super by było... część 5
Super by było gdybyśmy byli pewni, że coś czego nie mamy, a pragniemy mieć, właśnie się do nas zbliża i w końcu nadejdzie. To tak jak niepełnoletni czeka, by ukończyć osiemnaście lat. Wie, że to nastąpi za dwa lata, później za rok, ale nadejdzie ten dzień, wystarczy czekać. Gorzej, jak nie wiemy kiedy przyjdzie to, na co czekamy. Może za dzień, tydzień, miesiąc, a potem mijają lata i już nie mamy nadziei, że w ogóle się to zdarzy i nadejście takiej chwili graniczy z cudem lub trafieniem szóstki w totolotka.
~*~
Całość w Zeszycie szóstym mojej książki Opowiadania z zakładką :)
Komentarze (12)
Taka liryczna Lidka, wpadła w zadumę, okres kwarantanny z powodu osamotnienia. Wiele osób uważa, że to najlepszy czas, bo poznajemy siebie, kształtujemy, hardziejemy, a i wyczulamy się na głos rozsądku, prawdziwych wartości. W życiu wszystko ma swój czas i miejsce, choć często nie rozumiemy sensu osamotnienia, buntujemy się, gorzkniejemy. Na szczęście Twoja bohaterka ma silny kręgosłup i przeanalizowała nagromadzony materiał z kilku tygodni ( a było tego, oj było, bo i tatuś dorzucił skipkę) i przy akompaniamencie foni z odbiornika rtv, wygladzila tematy, przynajmniej w nostalgiczne oczekiwanie, że może ruszy, bo musi, choć niekoniecznie z Szymonem, ale Ania bądź….
Tak chyba się dzieje z każdym, że jak od zegarka, jakby liczył kroki, z synchronizował swe wyjście, wejście, opóźnienie by spotkać danego człowieka. A najciekawsze jest to, że gdyby mieli to powtórzyć, odtworzyć, to nie udałoby się, stanąć równocześnie obok miłości, - przepraszam straganu z nowalijkami. Może przeceniam przeznaczenie, ale skłaniam się bardziej ku niemu niż zbiegowi okoliczności, co oczywiście się w żadnym wypadku nie wyklucza. Jednak wysłuchując wiele osób i ich zdarzeń z życia, często z suchych faktów, mogę upleść moje domniemania.
Chcę powiedzieć, że wyszedł Ci dynamicznie rozwijający się dialog, który zwłaszcza z jego strony epatuje takim zdecydowaniem, parciem na …hm..konkrety, by nie napisać partnerkę. Miałem przeczucie, że jak gość odważył się dobrac perfumy, to i ma silną osobowość, ale nie takiego tura, co idzie w zaparte, nie przekracza (według mnie) granicy bezpośredniości na rzecz napastliwości. No może chwilami balansuje, ale w umiejętny sposób pozwala Lidce poczuć, że to ona zadecyduje, uwidacznia się to zwłaszcza gdy wypowiada zdanie : -„ tego zabierasz do domu, czy urzyjemy do sosu?” W tym jednym zdaniu wyszło jego cwaniactwo, spryt, wręcz chuligaństwo w podrywaniu, bo zawiera treść jakby już podjętej decyzji, a wciąż jest pytanie….No, no pokombinowałaś, taka gra słów.
Nie chce być złośliwy, ale jakby, zaznaczam, jakby im tegez, no coś zaczeło się kleić, wychodzić, pach i są parą, czy aby nie są to za silne charaktery, bo Lidka to teź nie w kij dmuchana( za przeproszeniem) Niby nic o nim nie wiem, ale do ciapciusiów bym go nie zaliczył, a jakoś czuję, że siwy dym może powstać, przy pierwszym nieporozumieniu, ale to Twoje opowiadanie, Ty się martw, układaj, a ja sobie dedukuję. Pozdrawiam
Ta część faktycznie powiała nowalijkami :) Na poznanie partnera życiowego lub na jakiś czas każde miejsce jest dobre, tylko jedna ze stron musi wykazać okruch determinacji jak Marcin i postawić wszystko na jedną kartę :) Jemu się udało trafić na kogoś, kto złapał przysłowiowy haczyk, może jak Lidce on, ona też mu wpadła w oko w perfumerii :) Kto ich tam wie :) Dziękuję, że czytasz, pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania