Wiersz pt. Idiota
Wstałem z wysokiego łóżka
położyłem pulchną stopę na
drewnianej podłodze sypialni
słyszę ciszę, głuchą ciszę ścian
żółtych ścian, nikogo już nie ma
promienie dnia zalewają mnie
szczerą radością, a mi nie jest
do śmiechu, duszę się, nagle
czuję ukłucie gdzieś między górą
a dołem, to chyba serce się odezwało
czuję na sobie tłuste krople potu
palą mnie całego niczym wrzątek
ruszam! wybiegam! idę w amoku
dostałem obłędu, czy to koniec
koniec marzenia o życiu? dochodzę
do lasu i w lesie do brzegu jeziora
potrzebuję tlenu, potrzebuję świeżego
powietrza nadziei, nie chcę tonąć
nie chcę opaść na dno, wiem, że Ty
tam... tam głęboko jesteś , w ciemnej
otchłani jeziora, daleko ode mnie
jest mi źle i smutno, bo chcę Cię
całować całym sobą, chcę Ciebie mieć
na wyłączność!
Odeszłaś tak zwyczajnie ciemną nocą...
Odeszłaś beze mnie robiąc krok za daleko...
Odeszłaś zapominając, że Cię kocham...
Odeszłaś... zostawiając swego Sługę, Idiotę...
Komentarze (31)
Ok, to już się nie martwię.
kilkasłów, nie słuchaj tej pseudo literatki, ona się tylko wpada tu wyżyc hi, hi i spada jak se ulży ha, ha pochwali się jaka pilna studentka była, jaka w łóżku wyśmienita, dowartościowuje się i poleci żeby jej po łbie gdzieś indziej dali ( tyż się tym chwali) bo lubi takie tam zabawy he, he
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania