Poprzednie częściWyścig w stronę sukcesu

Wyścig w stronę sukcesu (IV)

Usiadłam w drzwiach stajni i zastanowiłam się, co dalej. Chętnie pojechałabym w teren, a pasuje mi do tego Shire. Wezmę tego z bursztynowymi oczami. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Wzięłam siodło rajdowe, ogłowie meksykańskie ora zwykły, krótki palcat i zostawiłam je przy boksie. Następnie udałam się na poszukiwanie kantara i uwiązu. Znalazłam ich sporo na wieszaku przy tylnych drzwiach stajni. Wybrałam ogromny brązowo-bursztynowy kantar i czarny uwiąz. Wracając do boksu przypomniałam sobie, że nie wzięłam niczego pod siodło. Pobiegłam do siodlarni po czaprak. Długo myślałam nad kolorem, a w końcu wzięłam ten koloru czekoladowego. Podeszłam do boksu i spojrzałam na tabliczkę przy nim. Wybrany przeze mnie koń to klacz o imieniu Riviallto, ma siedem lat. Weszłam do boksu i założyłam jej kantar. Sprawiło mi to trochę problemu, ponieważ chociaż jest bardzo spokojna, to jest bardzo wysoka. Na szczęście chciała współpracować i pochyliła łeb, gdy do niej podeszłam. Wyprowadziłam ją na uwiązie i węzłem bezpiecznym przywiązałam do drążka przy boksie. Zaczęłam ją czyścić szczotką z miękkim włosiem na zmianę z „iglakiem”. Była w miarę czysta, więc szybko przeszłam do kopyt. Ładnie je podawała i nie sprawiała kłopotów. Później cały czas z nią rozmawiając stanęłam z tyłu i zaplotłam jej dobierany warkocz na ogonie. Na grzywie powstała siateczka. Założyłam jej kolejne części rzędu. Cały czas stała spokojnie, przyjaźnie nastawiała uszy i raz po raz obracała głowę, by na mnie spojrzeć. Oddaliłam się trochę w celu oceny efektów mojej pracy. Nie chwaląc się, wyszło po prostu bajecznie. Wsiadłam niezbyt poprawnie, po prostu nogę umieściłam w strzemieniu, odbiłam się i wskoczyłam na mojego wierzchowca. Pogoda na zewnątrz była wprost wymarzona jak na teren. Wyjechałyśmy spomiędzy zabudowań i skierowałyśmy się w stronę lasu. Rivia jest bardzo spokojnym koniem o energicznym ruchu. Nie przeszkadzają jej inne zwierzęta, ani samochody. Wjechałyśmy do lasu i podążyłyśmy ledwo widoczną dróżką pomiędzy drzewami. Na niej zaczęłyśmy kłusować. W tym chodzie dostrzegłam, że Rivia jest bardzo wygodna i samoistnie utrzymuje dobre tempo. Nagle na drogę wyskoczył nam jeleń, byłam świadoma, że koń może zareagować spłoszeniem. Ona jednak zaskoczyła mnie po raz kolejny po prostu wymijając leśnego stwora ze stoickim spokojem, jakby spotykała go codziennie. Byłam pełna podziwu dla harmonii Rivii. Wkrótce wyjechałyśmy na łąkę, gdzie po krótkich oględzinach terenu i mocnym dociągnięciu popręgu zdecydowałam się zagalopować. Polana miała kształt koła i nadawała się do tego idealnie. Galop Riviallto jest kontrolowany i wygodny, lecz dość szybki. Po prostu idealny. Po kilku kółkach przeszłyśmy do stępa i podążyłyśmy dalej. Wjechałyśmy w następną dróżkę, która zaprowadziła nas nad jeziorko. Zsiadłam z konia i po zabezpieczeniu wodzy pozwoliłam mu się paść, a ja w tym czasie sprawdziłam wodę. Jest tu dość płytko, ale dno jest równe i twarde, bez mułu. Wsiadłam z powrotem i już na końskim grzbiecie wjechałam do wody. Tam trochę pogalopowałyśmy i było niesamowicie! Moim zdaniem można ten stan nazwać pełnią szczęścia. Tu postanowiłam zawrócić. Od tej pory podążałyśmy miarowym kłusem i wyjechałyśmy z lasu. Byłyśmy teraz na polnej drodze, która raz wznosiła się, a niekiedy mocno opadała. Nie spotkałyśmy już żadnych nietypowych zjawisk, ale na drodze leżał zwalony pień drzewa. Oceniłam odległość i zagalopowałyśmy, by go przeskoczyć. Rivia idealnie wyczuła moment wybicia i już lądowałyśmy po drugiej stronie. Po powrocie rozsiodłałam Rivię i poszłam z nią na „myjkę”, żeby opłukać jej nogi, gdy wyschły wyczyściłam je jeszcze kopystką i posmarowałam smarem. Następnie zaprowadziłam ją na padok, gdzie był wypuszczony drugi Shire. Odłożyłam sprzęt na swoje miejsce i zaczęłam szkicować mapę okolicy na podstawie doświadczeń terenowych. Powieszę ją sobie w pokoju, gdy wrócę do domu. Zaczęłam szukać dziadka. Akurat wpadłam na niego wchodząc do obory. Spytał jakiego konia wybrałam, gdzie byłam i jak mi się podobało. Wszystko mu opowiedziałam i spytałam jak jemu minął dzień. Cały czas był na polu, kontrolując nowy system nawadniania, który nie do końca zdobył jego zaufanie. Potem pobiegłam do domu, zjadłam kolację z babcią i poszłam na górę. W pokoju zadzwoniłam do mamy i opowiedziałam jej o dzisiejszym dniu. Później poszłam się wykąpać i kładąc się spać zauważyłam, że na kołdrze leży czekolada. Pod tym względem moja babcia przypomina zacne grono babć dokarmiających swe wnuki na każdym kroku. Próbowałam jeszcze sięgnąć po telefon i sprawdzić, która godzina, ale zanim to zrobiłam wpadłam w objęcia Morfeusza.

 

--- Ta część stanowiła dla mnie pewne wyzwanie, gdyż zwyklę staram się pisać zwięxle i na temat. Dziś jednak pozwoliłam sobie nieco rozwlec opis jazdy. Czy takich opisów powinno być więcej?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Runaway 06.04.2015
    PRZEPRASZAM! W trzeciej linijce zamiast oraz wkradło się ora.
  • BreezyLove 06.04.2015
    Opis był bardzo dobry i ciekawy ;) trzymaj tak dalej ;) 5
  • Runaway 06.04.2015
    I zamiast spomiędzy powinno być oczywiście z pomiędzy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania