Zatrzymać czas |5
Leżałam na cholernie niewygodnym łóżku, zastanawiając się, co Chris robił na miejscu wypadku. Do głowy przychodziły różne dziwne pomysły…
-A może on mnie śledził..- Szepnęłam- Nie to nie możliwe! Takie imbecyle gustują tylko w pustych laleczkach Barbie..
-Jestem imbecylem, który uratował ci życie, pamiętaj o tym.
-Co ty tu robisz?! Jak pielęgniarki cię tu wpuściły?! –Wydarłam się na cały pokój
-Cóż.. Przyszedłem cię odwiedzić.. Zobaczyć jak się czujesz. A jeżeli chodzi o to jak się tutaj dostałem.. Po prostu powiedziałem, że jestem twoim chłopakiem.
-CHŁOPAKIEM?! Ty nie jesteś moim kolegą, a co dopiero chłopakiem!
-Ej ej…nie denerwuj się tak.. Złość piękności szkodzi.
-TY…ehh..
Cały dzień spędziłam na rozmowie z Chrisem.. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobił, po tym jak uratował mnie przed „dołkiem”, po tym jak odwiedził mnie w szpitalu mogę stwierdzić, że go lubię.. Oczywiście nie jesteśmy przyjaciółmi na wieki wieków, ale zaakceptowałam to, że przez najbliższe 3 lata będę go widziała..
***
TIME SKIP
-Skarbie ubrałaś się już..? –Zapytała się mnie matka
- Tak już jestem gotowa.
-Wszystko spakowałaś?
-Tak, raczej tak. –Odpowiedziałam
-Nareszcie.. Po dwóch tygodniach leżenia, patrzenia się w biały sufit i oglądania nudnych telenoweli mogę stąd wyjść.- Pomyślałam
Wzięłam moją czarną torbę Nike i poszłam razem z mamą i Martini odebrać wypis.
Odebranie wyników przeszło bez większych przeszkód. Nareszcie mogłyśmy wracać do domu.
***
-Veronica! Zaczekaj! –Ktoś krzyknął jak mieliśmy już wsiadać do auta.
Odwróciłam się i ujrzałam Chrisa.
-Może poszłabyś ze mną do kina? Wiem, że dopiero, co wyszłaś z tej „umieralni’ –wskazał palcem na budynek- i pewnie jesteś zmęczona, ale chciałbym żebyś poszła ze mną na film, a potem może na jakiś spacer.
Patrzyłam się raz na niego, a raz na moją rodzicielkę.
-Idź córeczko, spędź trochę czasu wśród ludzi. –Powiedziała i lekko pchnęła mnie w stronę chłopaka. – Tylko uważaj na siebie!
- Pochuchaj kolego.. Jeżeli cokolwiek zrobisz mojej siostrzyce to nogi ci z dupy powyrywam.-Mówiła to z taką kamienną miną, że Chris wziął to na poważnie.
- Martini! Wsiadaj do auta!-Skarciła ją matka- Przepraszam za nią.. Strasznie martwi się o siostrę.
-Nic się nie stało..
-Dobrze idźcie już.
***
-Serio? „Lepsza strona Grey’a”? Innych filmów nie było? –Zaśmiałam się
-Były, ale ten najbardziej przypadł mi do gustu.
-Wiesz, że tam, co druga scena to sex..?
-Właśnie, że nie. Tutaj nie ma aż tak dużo nakitowanych scen erotycznych.
-No dobrze, dobrze.. Nie mów mi więcej, bo zaspoilerujesz mi cały film. –Zaśmiałam się
Spojrzał na mnie, z taką czułością.
-Ładnie ci w uśmiechu, wiesz?
-Oj, nie kłam.
-Nie kłamie. Naprawdę ładnie wyglądasz jak jesteś uśmiechnięta.
-Serio? Mówisz tak tylko, dlatego żeby się podlizać?
-Nie. Mówię tak, bo taka jest prawda.
-Teraz nasza kolej w kupieniu biletu.
-Tak?! Przepraszam panią.. Poproszę dwa bilety na „Lepszą stronę Gray’a”
-Dobrze. Proszę wybrać się sobie miejsca.
-No Veronica to gdzie siadamy? –Spojrzał na mnie.
-Może być rząd 9 miejsca 36 i 37
-Dobrze. Proszę oto bilety, należy się 275 funtów.
-Proszę. –Chris podał kasjerce pieniądze- Reszty nie trzeba
-Oddam ci za bilet.
-Nie musisz. To ja zaproponowałem kino, dlatego ja płacę.
- I tak ci oddam.
-I jak ci się podobał film ?
-Cóż ..nie był aż taki zły..
-Cieszę się, że ci się podobał. To co.. może teraz mały spacer?
-Wiesz.. czemu nie. –powoli ruszyliśmy w kierunku parku
-Veronica.. mam pytanie?- na chwilę przystanął- Dlaczego tak zareagowałaś na mnie gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, tam w parku rozrywki.
- Na początku jak cię zobaczyłam to wydawałeś się nadętym, narcystycznym, egoistycznym, rozpieszczonym bachorem, ale widocznie się myliłam..
-Cóż…jak to mówią.. Nie oceniaj ksiązki po okładce..
-Dokładnie.
Powoli szliśmy przez park, aż nagle zza drzewa wyszło dwóch rosłych mężczyzn.
-No no…kogo my tu mamy.. nasza kochana panienka Chris. Jak tam maryśka którą miałeś nam sprowadzić, co?
-Wy debile myślicie, że sprowadzenie marihuany ze Stanów jest takie proste? Tam psy mają wyczulony nos.
-Masz tydzień…albo dasz nam maryśkę, albo nasza umowa pójdzie w las
-Dwa tygodnie.
-Półtora.
-Okay.
Mężczyźni tak samo jak się pojawili tak samo zniknęli.
-Jesteś dilerem?! –krzyknęłam
-Można tak powiedzieć. Nie handluję nią, tylko sprowadzam.
-Wiesz ile lat możesz za to siedzieć?!
-Tak wiem! Ale muszę to robić. Kara za nie zrobienie tego co karzą jest wielka.
- O co chodzi z tą umową? –zapytałam
- Na razie nie mogę ci powiedzieć
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania