Poprzednie częściZmiana - rozdział 1

Zmiana - rozdział 2

Pobiegłam do garażu po swój rower, z koszyczkiem ,wsiadłam na niego,wkładając najpierw kask,a potem ruszyłam w stronę szkoły. Zajeżdżając nim pod budynek szkoły, jak zwykle przyciągnęłam uwagę każdego kto przebywał akurat na dworze.Pewnie dlatego,że po pierwsze:jeździłam codziennie rowerem,a wszyscy pozostali jeździli już swoimi samochodami.No może nie wszyscy,ale większość.Po drugie:Miałam na głowie kask,a nikt w moim wieku,nawet jak jeździł rowerem to jeździł bez kasku.W dodatku miałam kask w stokrotki więc trudno,żebym nie przyciągnęła i nie zwróciła na siebie uwagi.Zdjęłam kask,przypięłam pospiesznie rower,wyciągnęłam torbę z koszyka i poszłam w stronę budynku szkoły,ignorując przy tym jakiekolwiek spojrzenia i szepty.Gdy tylko znalazłam się w środku,udałam się do swojej szafki.Zostawiłam w niej kurtkę i kilka książek.Spojrzałam na plan , potem na skromny zegarek,na lewej ręce.Zostały dwie minuty do lekcji.Przerażona myślą,że wejdę do klasy po dzwonku poszłam na drugie piętro i ucieszona tą myślą weszłam do klasy na czas.

Pierwsza była matematyka.Przetrwałam jakoś tą lekcję.Mimo,że radziłam z nią sobie,nie należała do moich ulubionych przedmiotów.Rozumiałam wszystko co dotychczas rozwiązywali,ale ani razu nie podeszłam do tablicy.Lekcja o dziwo szybko się skończyła.Zadowolona po dzwonku wyszłam ostatnia z sali.Samotnie przemierzając korytarze kierowałam się do swojej szafki,chcąc wziąć kilka książek.Kiedy przechodziłam wszystkie oczy chłopaków skierowały się na mnie? Nie,to nie niemożliwe.Nigdy nie miałam chłopaka,nigdy chłopacy nie zachwycali mnie nawet swoim spojrzeniem.Nie mówiąc już o jakiejkolwiek rozmowie.A teraz nie dość,że na mnie patrzyli to jeszcze się uśmiechali...Zawstydzona spuściłam wzrok i podeszłam do szafki.Na moje nieszczęście opierał się o nią o wiele wyższy chłopak ode mnie...No i co ja teraz zrobię?Nie mogę sobie odpuścić, bo inaczej nie miałabym książek i zwróciłabym na siebie uwagę,a teraz to akurat ostatnia rzecz jaką bym chciała.Zaryzykowałam więc.Podeszłam bliżej.

- Przepraszam. - powiedziałam cichym i drżącym głosem.Ten ani drgnął.Pewnie mnie nie słyszy.

- Przepraszam. - powtórzyłam trochę głośniej.Znowu nic.Zdenerwowana wybuchnęłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.

- Mógłbyś być tak miły i odsunąć się od mojej szafki ?! - krzyknęłam trochę głośniej niż zamierzałam.Ten momentalnie spojrzenie ze swoich kolegów przeniósł na mnie...Poczułam się jeszcze niższa niż byłam,a przecież już i tak byłam niska.

-Nie tak ostro mała. - powiedział,a potem obrzucił mnie spojrzeniem od stóp do głów.Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.Gdy skończył,na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech.

- Idźcie! - rzucił do swoich kolegów.Na chwile przybrał surowy wyraz twarzy,czekając,aż tamci odejdą.O dziwo tamci posłusznie sobie poszli.Gdy tylko oddalili się na tyle,żeby nie mogli nic słyszeć,na twarzy dryblasa znowu zagościł złośliwy,co mnie trochę irytowało.

- No więc,o co chodzi? - zaczął.

-Odsuń się od mojej szafki ! - zawołałam po prostu.

- A trochę grzeczniej?

- Kpisz sobie ze mnie ? - powiedziałam to z taką odwagą w głosie,że sama siebie tym zaskoczyłam.

-Poproś.

- Nie będę cię o nic prosić ! - odwróciłam się i poszłam,ale on za mną zawołał:

- No dobra. Odsunę się! - zadowolona,że postawiłam na swoim wróciłam się,idąc w stronę szafki,ale on zatarasował mi drogę...

- Co jest? Powiedziałeś,że się odsuniesz! - krzyknęłam.

- Może mógłbym się odsunąć...Ale pod jednym warunkiem. - powiedział to z tym swoim uśmieszkiem.Miałam ochotę walnąć go w tą jego twarzyczkę,ale dobrze wiedziałam,ze nie zdobędę się na odwagę i rzuciłam tylko:

- jakim ?

- Umówisz się ze mną.

- To jakiś rozkaz ? - prychnęłam.

- Warunek. - poprawił mnie.

- Nie umówię się z tobą. - rzuciłam.

- To ja nie odsunę się od twojej szafki.

- To nie ! - prychnęłam znowu. - Spadaj ! - odwróciłam się na pięcie i poszłam pod salę.

 

Super! Po prostu świetnie!Przez tego pajaca nie miałam podręcznika na historii.Oczywiście ( no bo jakby inaczej) wszyscy się podśmiechiwali.Pomaszerowałam zamaszystym ruchem do szafki. Na sczęście nie było tego dryblasa. No i dobrze! Zaczynał mnie już wkurzać ! Zadowolona,że nie ma go w pobliżu,zabrałam resztę książek,a kiedy się odwróciłam zobaczyłam wkurzającego jak całuje się z jakaś dziewczyną. Co za dupek ! Miał dziewczynę,a zarywał do mnie ! Zatrzasnęłam szafkę i uciekłam stamtąd tak szybko,jak było to tylko możliwe.

 

Wchodząc do domu usłyszałam głosy więc zawołałam :

- Mamo , jesteś ?

- Tak,kochanie. W salonie.

Udałam się więc do salonu. Stanęłam w progu i trochę zaskoczył mnie widok taty.

- Tato ? Coś sie stało ? - spytałam zaniepokojona.

- Wszystko w porzadku,córeczko. Po prostu zwonili mnie wcześniej z pracy. - wyjaśnił tata.

- To dobrze. - odetchnęłam z ulgą. Weszłam do salonu,rzuciłam torbę na fotel i usiadłam ba kanapie obok mamy.

- Jak romowa ? Dostałaś pracę ? - chwila milczenia. Potem mama spojrzała na tatę,a on kiwnął znacząco głową. - O co chodzi ?

- Dostałam pracę. - oswiadczyła mama.

- to wspaniała wiadomość ! - oznajmiłam i usciskałam ją. - gratulacje.

- Dziękuję córeczko. Tylko...ta praca nie jest tutaj,na miejscu....

- Będziesz musiała dojeżdżać tak ?

- Nie. Dobrze powiem ci....Przeprowadzamy się.

- Serio ? - zapytałam rozdziawiając buzię.

- Tak. - odpowiedział tata.

- Hura ! - nie wiem co we mnie wstąpiło,ale zaczęłam krzyczeć i biegać po całym domu. Zupełnie jak dziecko. Minęło kilka, moze kilkanaście minut nim oznajmiłam :

- Idę się pakować !

- Córeczko. - oboje wyszli na korytarz i zatrzymali mnie na schodach.

- Taaak ?

- Nie dałaś nam dokończyć. - zaczęła mama.

- Przeprowadzamy się dopiero pod koniec roku szkolnego. - dokończył tata. Szczęka mi momentalnie opadła.

- Jak to ? Czemu ? - pytałam oszołomiona.

- Chcemy,żebyś skończyła najpierw ten rok. Po co mieć później zaległości ? - odpowiedziała mama.

Napłynęły mi łzy do oczu. Pobiegłam najszybciej jak potrafiłam na górę i trzasnęłam drzwiami.

- Córeczko ! Chcemy dla ciebie jak najlepiej ! - usłyszałam za drzwiami. Rzuciłam się na łóżko,zakrywając twarz poduszką. Za chwilę weszli do pokoju.

- Córeczko ! Nie gniewaj się na nas.

- Dobrze wiecie,że dokuczają mi i chciałabym jak najszybciej stad wyjechać !

- To tylko trzy miesiące....

- Nie ! Ja chcę jechać teraz ! - zaprotestowałam i nakryłam głowę poduszką.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Katris 13.10.2014
    Zastosowałam się do waszych rad wiec chyba powinno być dobrze ;) Czekam na opinie :)
  • LinOleUm 13.10.2014
    To, że nie stawiasz spacji PRZED znakiem, to nie znaczy, że nie masz jej stawiać PO znaku. Świetne, szczególnie motyw z tym tajemniczym chłopakiem. Czekam na ciąg dalszy, chłonę niczym radioaktywny jamochłon ;)
  • Katris 13.10.2014
    wiem , że po się nie stawia po prostu się spieszyłam :P Cieszę się ze się podoba :)
  • LinOleUm 13.10.2014
    Bardzo, ale to bardzo ;)
  • NataliaO 09.11.2014
    bardzo ale to bardzo dobre opowiadanie
  • Katris 09.11.2014
    dziękuję :) Bardzo miło mi to słyszeć :)
  • HermioneS14 27.03.2015
    Trochę mi się smutno zrobiło hlip, hlip :) super rozdzialik!!małe błędy ale jest już lepiej
  • BreezyLove 08.04.2015
    Są małe błędy, ale opowiadanie jest bardzo dobre ;)
  • Katris 09.04.2015
    Dziękuję !!!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania