Poprzednie częściZmiana - rozdział 1

Zmiana - rozdział 5

Stałam jak Wryta. Przede mną stała wysoka, szczupła dziewczyna o prostych blond włosach. Marzenie każdego faceta. Starannie zrobiony i wyrazisty makijaż ( moim zdaniem za mocny) podkreślał błękitne i duże oczy. Na sobie miała krótką spódniczkę, która ledwo zakrywała jej tyłek. Do tego wysokie szpilki i torbę na prawym przedramieniu. Oprócz tego jaskrawe tipsy. Okropność. Wyglądała jak dziwka. Patrzyła na mnie, nic się nie odzywając. Patrzyłam na nią, nie spuszczając wzroku. Po prostu wytrzymałam jej spojrzenie, aż byłam zdziwiona skąd u mnie tyle odwagi i pewności siebie.

- No więc o co chodzi ? - zaczęłam niepewnie.

- Już ty dobrze wiesz o co chodzi ! - odparła.

- Nie, nie wiem. - zaprzeczyłam.

- Nie ? No to się zaraz dowiesz. - podniosłam jedną brew. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale ona mówiła dalej. - Chodzi o mojego chłopaka. -powwiedziała to z dużym naciskiem na " mojego". Podeszła trochę bliżej mnie i kontynuowała. - Słuchaj kochana, ten chłopak jest w drużynie koszykarskiej. To nie twoja liga. On jest bardziej drapieżny i niegrzeczny. Znajdź sobie jakiegoś grzecznego i nieśmiałego chłoptasia, a od mojego się odwal ! Zrozumiałaś ? Czy mam powtórzyć ?

- Ale my się tylko przyjaźnimy...

- Gówno mnie to obchodzi czy wy się przyjaźnicie czy nie. Masz się do niego nie zbliżać !

- Bo ? Zabronisz mi ?

- Wtedy sobie inaczej porozmawiamy.

- Mam się bać ?

 

- Powinnaś.

- Teraz to ty mnie posłuchaj. Nie będziesz mi mówić co mam robić. Jak będę chciała się widywać z Marcinem to tak będzie. Zrozumiałaś ?

- Nie bądź taka pyskata. - powiedziała i podeszła do sterty pudeł, leżących na biurku. - O przeprowadzka ! Jak fajnie. To kiedy będę miała cię z głowy ?

- Już jutro. - odparłam.

- Jak miło. Wreszcie będę miała Marcina tylko dla siebie. No, mała wyjedziesz i Marcin o tobie zapomni. - powiedziała ze złośliwym uśmieszkim.

- On nigdy o mnie nie zapomni ! - warknęłam.

- Hoho. Widzę, że komuś tu się agresor włącza.

- Zobaczysz. Jak wyjadę to będzie tylko o mnie myślał, a ciebie już nie będzie chciał ! Wtedy już nie będziesz taka cwana. Zostaniesz sama jak palec.

- Haha. Chciałabyś.

- Nawet nie wiesz jak bardzo ! - tym ją zgasiłam, bo minka jej zrzedła i nie odezwała się już. - A teraz wypad z mojego domu !

 

Gdy zostałam sama w pokoju, odczekałam chwilę, wyjrzałam przez okno, przekonując się, że Karolina sobie poszła. Po czym wybiegłam na ganek. Marcina nigdzie nie było. Wystraszyłam się, że poszedł z Karoliną, ale zaraz go zobaczyłam. Stał parę metrów ode mnie. Gdy tylko mnie zauważył, od razu ruszył w moją stronę.

- Co od ciebie chciała ? - spytał.

- Kazała mi się do ciebie nie zbliżać. - odpowiedziałam, obserwując go.

- A ty co jej powiedziałaś ?

- Że to nie jest jej sprawa i jak będę chciała się z tobą widywać to tak będzie.

- Dzielna dziewczynka. - pochwalił mnie i objął. - A teraz chodź się pakować. Ledwo to powiedział, a z jego kieszeni zadzwonił telefon. - Przepraszam cię. To mój przyjaciel. Muszę odebrać.

- Jasne.

- Poczekałam na niego przed domem. Wrócił po około dziesięciu minutach.

- Asia. - zaczął. - Przepraszam cię, ale mój przyjaciel potrzebuje pomocy przy samochodzie...

- Ale Marcin. Dzisiaj widzimy się po raz ostatni. Mieliśmy ten czas spędzić razem. - momentalnie stanęły mi łzy w oczach i załamał się głos.

- Wiem. Mówiłem mu to, ale nikt inny nie może mu pomóc, a potrzebuje auta na dziś. - Mówiąc to zauważył moje łzy w oczach, podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. - Wrócę. - szepnął. - kinem głową i odsunęłam się od niego.

- Jak musisz to leć. - powiedziałam, opierając łzy spływające po policzkach

-Wrócę. - powtórzył. Po czym się wycofał, odwrócił i sobie poszedł.

Patrzyłam jak się oddala. Kiedy już nie zniknął z pola widzenia, wróciłam do domu. Chciałam ominąć kuchnię, idąc do swojego pokoju, ale się nie dało.

- Gdzie twój przyjaciel ? - spytała mama, wkładając talerze i półmiski do pudeł.

- Wypadło mu coś ważnego. - odpowiedziałam wymijająco i żeby uniknąć kolejnych, niezręcznych pytań, poszłam do pokoju. Wzięłam książki, które Marcin zostawił na biurku i cisnęłam je do pudła. Po czym usiadłam na łóżku, zasłoniłam oczy rękoma i się rozpłakałam. Po kilku minutach usłyszałam głos taty z dołu :

- Córeczko, pakuj juz swoje rzeczy do samochodu !

Otarłam szybko łzy z twarzy, ogarnęłam się, wzięłam kilka pudeł z biurka i wyszłam z pokoju. Kiedy już się znalazłam koło samochodu, wrzuciłem pudła do bagażnika i nie zastanawiając się nawet nad tym czy rzeczy się rozsypały czy nie, pobiegłam do domu.

 

Koło trzynastej zasiedliśmy całą rodziną do naszego ostatniego posiłku w tym domu. Marcin również miał zostać na obiedzie, ale jak widać jego przyjaciel jest dla niego ważniejszy ode mnie. Wiem, że nie powinnam tak mówić, ale że swoim przyjacielem zobaczy się jeszcze tysiąc razy, a ze mną... już nie.

- Właśnie. Mama będzie miała pracę w Gdyni, a co z tobą tato ? - zapytałam nagle.

- Córeczko. Dobrze wiesz, że jestem biznesmenem. Przeniosę swoją firmę do Gdyni.

- Aha. - wydusiłam tylko. Nie ukrywam, że miałam nadzieję, że jak tata ma tu swoją firmę, to mógłby zostać, a wtedy ja też bym została. Byłabym wtedy z Marcinem. No, ale życie to nie bajka. Nie jest tak kolorowe jakbyśmy chcieli, żeby było. Tak więc po skończonym obiedzie pozanosilismy resztę rzeczy do samochodu, czekając na ciężarówkę przeprowadzkową. Ja tymczasem poszłam pożegnać się z górna częścią domu i oczywiście z moim pokojem. Ciężarówka długo nie przyjeżdżała. Rodzice zaczęli dzwonić do firmy przeprowadzkowej z pretensjami, a ja przez ten cały czas wpatrywałam Marcina z okna. Nie było go nigdzie... Godzinę później nadjechała czerwona ciężarówka przeprowadzkowa i rodzice mnie zawołali, żebym schodziła. Wyszłam powoli z pokoju, a potem włókna się po schodach. Na dole pożegnałam się z kuchnią, a potem skierowałam się do drzwi wyjściowych, chwyciłam klamkę, odwróciłam się i powiedziałam :

- Żegnaj domku. - Po tym z moich oczu poplynęły następne łzy i znowu się rozpłakałam. Usłyszałam wołanie rodziców więc otworzyłam drzwi i wyszłam zapłakana z domu. Mieszkałam tutaj od urodzenia więc przywiązałam się do niego. Bardzo. Nie chciałam go opuszczać. Jak pomyślę, że ktoś inny będzie mieszkał w tym domu to serce mi się kraje. Stanęłam przed domem i popatrzyłam na niego po raz ostatni.

- Wsiadaj ! - zawołał tata.

- Czekam na Marcina ! - krzyknęłam.

- Kotku, musimy jechać. - wtrąciła się mama.

Rozpłakałam się, ale posłusznie wsiadłam do samochodu. Zapięłam pas, a kiedy tata ruszył obejrzałam się jeszcze raz na dom. Ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam tam Marcina.

- Tato, zatrzymaj się ! - zawołałam.

- Co znowu ? - zapytał tata lekko poirytowany, ale zatrzymał się. Wyskoczyłam z auta jak poparzona i pobiegłam tak szybko, że mogłabym dogonić pociąg. Gdy już znalazłam się blisko Marcina, rzuciłam mu się na szyję, a on mnie podniósł i okręcił.

- Myślałam, że nie przyjdziesz. - wyszeptałam.

- Nie mogłem dać ci wyjechać bez pożegnania. - szepnął, zakładając mi kosmyk włosa za ucho. Popatrzyłam na niego i natychmiast popłynęły mi łzy. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę i tylko na siebie patrzyliśmy. I w tym momencie tata zatrąbił. - A byłbym zapomniał. Tu jest mój numer telefonu, numer gg i skayp. - wyjaśnił wyciągając kolorową kartkę z kieszeni, po czym mi ją wręczył.

- Dzięki. - powiedziałam, po czym wyjęłam telefon i puściła do niego strzałkę. - Okay. A teraz się uśmiechnij. Chcę mieć twoje zdjęcie. - powiedziałam, a on uniósł lekko kąciki ust. - Szerzej. - upomniałam go, a on uśmiechnął się, odsłaniając swoje białe, równe żeby. Ten uśmiech zawalił mnie z nóg. Ledwo zrobiłam zdjęcie. Ja również uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.

- Już. - oznajmilam - Uwielbiam twój uśmiech.

- A ja twój. - odparł, nie przestając się uśmiechać. I znów klakson.

- Muszę już jechać. Nie chcę denerwować taty. - oznajmiłam. - Ale nie chcę się z tobą rozstawać. - przyznałam i mocno go przytuliłam.

- Ja też nie. - powiedział. Nie mogłam powstrzymać łez i zaczęłam płakać w jego bluzę.

- Nigdy o tobie nie zapomn, Marcin. - wyszeptałam. Tata zatrąbił p raz trzeci. Najwyraźniej juz się wściekł. - Musze juz iść. -powiedziałam, odsuwając się od niego. - Żegnaj Marcin.

- Żegnaj Asiu. - powiedział i się rozpłakał, a ja powoli się wycofałam, odwrociłam i pobiegła do samochodu.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Katris 31.01.2015
    Wracam po długiej przerwie :) Nie było mnie tu 2 miesiące dlatego, że mało osób czytało moje opowiadania, ale pod ostatnim opowiadaniem było tyle pozytywnych komentarzy, że wreszcie się zmotywowałam i wróciłam :) Więc komentujcie i oceniajcie :)
  • HermioneS14 27.03.2015
    Rozdział smutny ;( jest troche literowek..ale może być ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania