Arsène Lupin w Krakowie. Zuchwała kradzież. Cz. 3

Profesor Lubicki i jego córka wrócili z teatru późnym wieczorem. Przez cały czas milczeli, pozostając pod wrażeniem sztuki, a przede wszystkim wspaniałe odegranej roli przez słynna Helenę Modrzejewską. Jednakże ich milczenie nie trwało zbyt długo. Panna Lubicka przerwała je wstrząsającym krzykiem, który rozległ się w jej sypialni:

- Zniknął mój sekretarzyk! Ukradziono go! Straszne! - wołała zrozpaczona. Po chwili przeszedł profesor i wystraszonym wzrokiem rozglądał się po pokoju.

- Dziwne, niesamowite, czy to prawda? - zapytał.

- Przecież jeszcze po południu to było, stało w tym kącie. To niewątpliwie kradzież. Tylko po co komu potrzebny ten mebel? - dziwła się córka.

- Trzeba wezwać policje!

Profesor poszedł do salonu i zadzwonił na policję, zgłaszając kradzież. Po kilkudziesięciu minutach przybyła policja. Było to trzech mężczyzn w mundurach i jeden po cywilnemu.

- Inspektor Wilczyński jestem! A to moi ludzie. Przeprowadzimy oględziny miejsca, a państwa proszę o uwagę, zadam kilka pytań - powiedział inspektor.

- Z tego co zrozumiałem podczas rozmowy telefonicznej, byli państwo dziś wieczorem w terze i po powrocie zauważono zniknięcie przedmiotu?

- Tak.

- Jak szacuje pan ten sekretarzyk, na jaką wartość ?

- Trudno teraz to określić. Nabyłem go w Paryżu przed rokiem, będąc tam na konferencji naukowej. Zakupiłem go drogą normalną i zapłaciłem za dostawę do kraju.

- Czy może pan podać szczegóły, jeśli chodzi wartość i opis tego przedmiotu?

- Z tym nie ma problemu, bo antykwariat w Paryżu publikuje regularnie swoją ofertę, umieszcza fotografie i opis poszczególnych przedmiotów. A to wszystko zawiera się w katalogu. Taki mam i zaraz pokażę.

Profesor wstał i poszedł do swojego gabinetu. Z jednego z regałów wziął katalog i poszedł z nim do salonu. Inspektor przyglądał się uważnie zdjęciu sekretarzyka i przez pewien czas milczał. Po chwili podszedł do niego policjant, trzymając w ręce jakąś wizytówkę.

- Pani inspektorze, oto co znaleźliśmy na komodzie, pod zegarem. To wizytówka, lecz trochę dziwna - podał ja inspektorowi.

- Zdumiewajace - krzyknła ze zdziwienia inspektor. - Proszę zobaczyć, tu jest napisane: Arsène Lupin i jakiś francuski adres.

- Arsène Lupin w moim domu? To chyba żart? - powiedział zaskoczony profesor.

- Nie wykluczam, że to żart, ale proszę zwrócić uwagę na jedno, że powaga sytuacji wymaga od nas analizowania wszystkiego, nawet jeśli to brzmi nieprawdopodobnie - powiedizal inspektor.

" Arsène Lupin w moim domu? Niesamowite, albo dowcipne" - pomyślał sobie profesor, ale nie chciał więcej o tym rozmawiać, obawiał się, że się ośmieszy.

- Nie pozostaje nam nic innego jak sprawdzić pochodzenie tej wizytówki, to znaczy zbadany, jaki to rodzaj papieru i z jakiego kraju mógłby pochodzić. To nasz pierwszy trop - powiedzial na zakończenie inspektor i się pożegnał z profesorem. Wraz z nim opuścili dom profesora policjanci.

 

...

Ciąg dalszy nastąpi i dowiemy się, czy naprawdę w Krakowie pojawił się Arsène Lupin.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Domenico Perché 20.11.2021
    No, dzieje się.

    Pisz dalej, proszę. Uwielbiam takie kryminały, gdzie jest zagadka, a nie hektolitry krwi i wszędzie flaki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania