Poprzednie częściIch dwóch, ja jedna - część 1

Ich dwóch, ja jedna - część 6

Jakimś cudem udało mi się dotrzeć do domu. Po drodze byłam kilkakrotnie zaczepiana przez jakiś pijanych typów, ale wtedy zwyczajnie przechodziłam na drugą stronę ulicy, by uniknąć z nimi konfrontacji. Wulgarne okrzyki, rzucane w moją stronę, puszczałam mimo uszu. Byłam zbyt zajęta użalaniem się nad sobą, by zwracać uwagę na otoczenie.

Już nie płakałam, czułam się tak, jak gdyby nagle zabrakło mi łez. Najbardziej dawało mi o sobie znać urażone serce, które niemiłosiernie kuło, w skroniach pulsował tępy ból, a w głowie od nowa i od nowa odtwarzała się scena, jaka rozegrała się w kuchni domu należącego do Bartka.

Potem przychodził czas na rozpamiętywanie niedowierzającej miny Artura. Wtedy moje serce wykonywało jakieś dziwne podskoki: raz biło jak szalone, zaraz potem zwalniało tak, że ledwie dawało się je wyczuć.

Gdy stanęłam przed schodami prowadzącymi do domu, miałam nadzieję, że wszyscy jeszcze śpią. Myliłam się. Gdy tylko weszłam na korytarz, do moich uszu dobiegła przyciszona rozmowa Luizy z moją mamą. Nie chcąc zdradzić swojej obecności, zaczęłam poruszać się jak kot, ale na niewiele się to zdało. Chwilę potem, jak weszłam, Lisiczka odkryła moje przybycie. Opierając się ramieniem o framugę drzwi, przyglądała mi się badawczo, a w jej oczach widziałam nieme pytanie.

Wiedziałam doskonale, że mnie rozgryzła i domyślała się, że coś się stało, ale ja nie miałam ochoty na to, by się jej zwierzać.

– Idę wziąć kąpiel – powiedziałam pośpiesznie, by uniknąć jakichkolwiek pytań ze stron kuzynki.

Nim skierowałam się do łazienki, skoczyłam na chwilę do swojego pokoju i wyciągnęłam z szuflady stu mililitrową buteleczkę cytrynówki. Czułam, że muszę się napić, inaczej zwariuję. Zamknęłam się w łazience i nalałam prawie pełną wannę ciepłej wody. Zrzuciłam z siebie durną kieckę, którą miałam ochotę w tej chwili podrzeć na drobne skrawki, potem na podłodze wylądowała bielizna i już po chwili zanurzyłam się po brodę w wodzie.

Czułam się jak kompletna idiotka, zawiodłam się na tych, którym ufałam. Drżącymi dłońmi otworzyłam butelkę cytrynówki i pociągnęłam spory łyk. Wódka przyjemnie ogrzała mój przełyk, potem to ciepło rozeszło się po całym ciele.

W jednej chwili znienawidziłam Marcela, za to, co chciał mi zrobić. Obiecałam sobie, że nie pozwolę, by znów się do mnie zbliżył. Jeszcze tego samego dnia postanowiłam, że wykasuję jego numer, zablokuję na portalach społecznościowych, zrobię wszystko, by nie mógł się ze mną skontaktować.

Wzięłam kolejny łyk. Tym razem rozmyślałam o moim mężczyźnie. Doszłam do wniosku, że może zbyt pochopnie oceniłam jego postępowanie, nie dając mu zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji. Zachowałam się jak niedojrzała gówniara, uciekłam stamtąd bez żadnych wyjaśnień.

Nie zdziwiłabym się, gdyby miał o to do mnie żal.

Siedziałam w wannie, póki wody nie ostygła i nie zaczęło robić mi się zimno. Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam w łazience, chyba było to wystarczająco długo, bowiem gdy opatulałam się ciepłym ręcznikiem, usłyszałam pukanie do drzwi.

Najwyraźniej ktoś się o mnie zaczął zamartwiać.

– Agata, wszystko dobrze? – usłyszałam pytanie kuzynki.

Nie odpowiedziałam, zamiast tego wzięłam się za zmywanie makijażu i rozczesywanie włosów. Chwilę potem, gdy opuściłam łazienkę z buteleczką cytrynówki w ręku i zmiętą sukienką pod pachą, Lisiczka wciąż stała pod drzwiami.

– Jak najbardziej – mruknęłam sarkastycznie, na co ona pytająco spojrzała na miniaturkę alkoholu w mojej dłoni.

Nic więcej nie powiedziałam, tylko ruszyłam do swojego pokoju. Najpierw schowałam cytrynówkę na miejsce, sukienkę walnęłam byle gdzie, najważniejsze by nie rzucała mi się w oczy. Pozostało mi jeszcze założyć czystą bieliznę i przebrać się w piżamę, następnie mogłam się już rzucić na łóżko. Nie poleżałam długo sama, ponieważ parę minut potem, jak się położyłam, ktoś wślizgnął się do pokoju. Zamknęłam oczy.

Na początku myślałam, że to Luiza przyszła ze mną porozmawiać, ale okazało się, że to była Agniesia. Leżałam odwrócona plecami do drzwi, dlatego pomyślała, że śpię i cichutko, niczym myszka, położyła się obok mnie.

Nie potrafiłam dłużej udawać, że jestem pogrążona we śnie. Rozchyliłam powieki i spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się w odpowiedzi.

– Wiedziałam, że nie śpisz – zaświergotała, zadowolona z tego faktu. – Żałuj, że nie pojechałaś z nami.

Moment później zaczęła mi relacjonować wrażenia z Sylwestra przed miejskim ratuszem, na którym była ze swoją mamą i moimi rodzicami. Z opowieści małej wywnioskowałam, że najbardziej podobało się jej laserowe show, a potem, prawdę powiedziawszy, przestałam jej słuchać.

Naraz miałam wrażenie, że głos Agnieszki rozbrzmiewał gdzieś w tle, a pogrążyłam się we własnych myślach, dotyczących tego, jak rozpoczął się mój Nowy Rok.

– Żałuję – odezwałam się nagle, nie w pełni tego świadoma.

Agniesia spojrzała na mnie, wielce zdziwiona. Dopiero teraz dotarło do mnie, co powiedziałam.

– Szkoda, że nie wybrałam się z wami – wyjaśniłam, a mała z entuzjazmem pokiwała głową.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Amy 08.01.2016
    Hmm... Znalazłam chyba dwie czy trzy literówki, np. "pod drzwiami", a nie "do drzwiami" i "do korytarza", a nie "na korytarz". Poza tym czegoś mi tu brakowało. Nie wiem, nie potrafię tego określić. Po prostu czuję pewien niedosyt.
  • KarolaKorman 08.01.2016
    A mnie się podobało, 5 :)
  • wolfie 09.01.2016
    Dziękuję za opinie :)
  • ausek 09.01.2016
    Fajny rozdział. Swoją drogą, nie piję tu bynajmniej do Ciebie, strasznie nie lubiłam jako dziecko zdrobnienia ''Agnisia'', pozdrawiam :) 5
  • Angela 09.01.2016
    Rozdział spokojny, stonowany, już jestem ciekawa co będzie dalej. Mam pewne podejrzenia, co do obu panów,
    ale na razie ich nie zdradzę : ) 5
  • Marzycielka29 10.01.2016
    Fajne opisy. Pozwalały bez problemu wczuć się w sytuację bohaterki, co bardzo sobie u Ciebie cenię :) Lubię Twoje opowiadania właśnie poczęści za to. 5
  • Akwus 10.01.2016
    Dopiero siadając do podsumowania zdałem sobie sprawę, że pisałaś w pierwszoosobowej narracji i tak jak zazwyczaj mi to nie specjalnie leży, tak tu zupełnie nie sprawiało problemu :)
    Wyrazy uznania, za niepoddanie się manierze wchrzaniania w opowiadanie kilku narratorów, co jest na tym portalu mega powszechne, szczególnie w wykonaniu naszych dam :) Chyba dzięki temu ta narracja była naturalna. Nie mam wątpliwości, kto jest główną bohaterką, nie mam problemu, by się z nią utożsamić (jak dziwnie by to nie zabrzmiało).

    Bohatererka fajnie przedstawiona i ją kupuje bez mrugnięcia okiem. Obaj panowie troszkę mniej, ale tu jest jeszcze czas, zakładam, że się rozkręcą. Z postaci tła jedyne znaczenie ma Lisiczka o ile dobrze rozumiem i jeśli nie będzie miała żadnego znaczenia, to poczuję się oszukany, że zajmowałaś mi głowę ich rozmową podczas zakupów :)

    Trochę mało autentycznie mi się widzi scena gdy Artur przedstawia ją jako swoją dziewczynę, a on właściwie przechodzi nad tym do prządku dziennego uznając to za fakt. Jesteś jednak kobietą bardziej ode mnie, więc lepiej wiesz, czy takie podejście bohaterki jest możliwe. Jeśli tak, to szkoda, że nie wiedziałem w młodszych latach, mogłoby to mi znakomicie ułatwić kilka związków :p

    W 5 części zmontowałaś fajne spięcie, w miejscu gdzie się go nie spodziewałem, a może bardziej w sposób w jaki się nie spodziewałem. Pochwała za zachowanie Marcelego. Ponownie, rzadki widok w tych obyczajowych romansidłach na opowi. Sprawa byś go jakoś ciekawie pociągnęła, bo jeśli to tylko wstawka na jedną część, to byłby to zdecydowanie niewykorzystany motyw. Jeśli będziesz chciała budować wokół tego konflikt, to chętnie poczytam dalej :)
  • wolfie 11.01.2016
    Dziękuję Wam wszystkim, a Tobie Akwus najbardziej za rozbudowaną opinię :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania